„Ojciec zawsze był dla mnie wielkim wzorem. Nie przypuszczałem, że jego przeszłość jest jak z thrillerów Hitchcocka”

chłopak fot. iStock by Getty Images, RgStudio
„Tata zaczął snuć swoją opowieść. Zawsze uważałem go za sumiennego i zaangażowanego w pracę szofera. Okazało się jednak, że kiedyś był zupełnie inny… Przy okazji po raz pierwszy dowiedziałem się, jacy naprawdę byli moi dziadkowie”.
/ 01.07.2024 07:15
chłopak fot. iStock by Getty Images, RgStudio

Na kartach albumu ze zdjęciami moich rodziców można zobaczyć mnóstwo fotografii przedstawiających mamę, kiedy była mała. Dalej jest razem z tatą, gdy chodzili na długie przechadzki, biwakowali pod gołym niebem czy biesiadowali w gronie najbliższych… Aż w końcu zdjęcia ślubne.

Brakowało zdjęć taty

Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, ze nie ma choćby jednej fotografii ojca sprzed czasu, gdy spotkał moją matkę. Zastanawiające jest też to, że wiem tak niewiele o jego bliskich. Kiedyś spytałem go o dziadków, a on odparł jedynie, że już odeszli. Nie ciągnąłem tego wątku, ponieważ tata bez entuzjazmu wspominał swoje lata młodości. Zupełnie inaczej niż mama, która chętnie opowiada o swoich rodzicach.

Moja babcia lubiła opowiadać zabawne anegdoty sprzed lat. Jedną z nich była historyjka o tym, jak moja mama, będąc małą dziewczynką, przebrała się w babcine buty na obcasie i kieckę, po czym w takim stroju pobiegła do piekarni kupić chleb. Podobno wywołała niemałe poruszenie wśród sąsiadów. Dziadek z kolei wspominał o tym, jak mama chodziła na wagary, co zawsze ją denerwowało i kazała mu siedzieć cicho.

O swoim ojcu nie miałem zielonego pojęcia. Parę razy próbowałem coś z niego wyciągnąć, ale zbywał mnie. Po jakimś czasie dałem sobie spokój. W końcu jednak nadszedł moment, kiedy miałem poznać brata mojej mamy.

Niechcący podsłuchałem rozmowę

Mój wujek wyemigrował do USA, gdy miałem zaledwie parę miesięcy, więc go nie pamiętałem. To mój ojciec chrzestny i regularnie wysyłał mi prezenty z okazji urodzin czy świąt, oczywiście widziałem też jego fotografie.

Zaskoczyło mnie napięcie między moimi rodzicami, kiedy dowiedzieli się, że wujek Robert wraca do kraju. Mama bardzo się ucieszyła, ale ojciec był ewidentnie podenerwowany. Początkowo sądziłem, że może po prostu za sobą nie przepadają, ale z tego, co mówił tata, wynikało coś zupełnie odwrotnego.

Gdybym był na miejscu mojego ojca, to najprawdopodobniej w ogóle nie zaprzątałbym sobie tym głowy. No bo co mnie – chłopaka, który za chwilę skończy dwadzieścia lat – miałoby interesować, z jakiego powodu starszy bierze tak do serca wizytę mojego wujka? Ale niechcący usłyszałem pogawędkę moich starych i nie dawało mi to spokoju.

– Dobrze wiesz, że on się do ciebie o nic nie przyczepi – mama próbowała coś wytłumaczyć tacie, kiedy akurat przechodziłem obok kuchni, idąc do swojego pokoju.

Stanąłem jak wryty

Może nareszcie poznam jakieś sekrety?

– Czuję się z tym niekomfortowo – tata sprawiał wrażenie niezdecydowanego, co mnie zaskoczyło. – Mało brakowało, a zginąłby przeze mnie, jak mogę puścić to w niepamięć?

– Ale ostatecznie żyje tylko dzięki twojej pomocy, ocaliłeś go – mama usiłowała zachować opanowanie, choć wyczuwałem w jej tonie zdenerwowanie.

– No tak, w zasadzie przywróciłem go do życia po tym, co mu wyrządziłem…

– O co taka spina? – Nie mogłem już tego słuchać i wparowałem do kuchni. – Dajcie spokój z tymi minami. No przecież wiem, że tata coś ukrywa. Chyba wystarczy już tych sekretów. Nie jestem dzieckiem, zasługuję na to, żeby wiedzieć!

Zamilkli, ewidentnie zmieszani.

– No więc? Dotarło do mnie, co wspominałeś o wujku Robercie,

– Tomek trafnie to ujął, ukrywanie faktów mija się z celem – mama ciężko odetchnęła. – Zresztą w końcu ktoś może puścić parę z ust i lepiej, żeby usłyszał tę opowieść od swojego ojca. Przynajmniej będzie miał pewność, że to szczera prawda, a nie jakieś plotki.

– No dobra – wymamrotał pod nosem tata. – Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć… Mam nadzieję, że po tym wszystkim nie spojrzysz na mnie inaczej.

Stopniowo ogarniało mnie zdumienie

Tata zaczął snuć swoją opowieść. Zawsze uważałem go za sumiennego i zaangażowanego w pracę szofera. Okazało się jednak, że kiedyś był zupełnie inny… Przy okazji po raz pierwszy dowiedziałem się, jacy naprawdę byli moi dziadkowie.

Mój dziadek miał problemy z prawem, okradał innych ludzi. Ojciec ledwo go widywał, ponieważ jego stary spędził większość życia za kratami. Babcia z kolei szukała pocieszenia w alkoholu…

– Nie myśl o niej źle – rzekł ze smutkiem w oczach. – Ta sytuacja była dla niej zbyt trudna. Potrzebowała czegoś, co pozwoliłoby jej choć na chwilę zapomnieć o problemach. W końcu znalazła to w butelce.

Mój ojciec dorastał w kiepskim środowisku, które miało na niego ogromny wpływ. Konsekwencje takiego wychowania pojawiły się bardzo szybko. Po skończeniu szkoły podstawowej poszedł do zawodówki, ale miał kłopoty z jej zaliczeniem. Często chodził głodny, bo w domu brakowało jedzenia, więc szukał pożywienia gdzie tylko się dało.

Już jako nastolatek zaczął okradać sklepy – na początku podkradał drożdżówki i cukierki, a później kradł wszystko, co nadawało się do zjedzenia lub sprzedania. W końcu został złapany i oddany w ręce rodziców przez funkcjonariuszy.

Staczał się coraz bardziej

Miał farta, że nie wsadzili go do poprawczaka. Ale i niefarta, bo stary akurat wyszedł z pudła.

– Zlał mnie wtedy – opowiadał ojciec. – Ale nie za to, że że coś zwędziłem, tylko za to, że mnie capnęli. Matka krzyczała, żeby mnie puścił. No i zwiałem na dobre.

Sypiał u kolegów, w ruderach i przyuczał się do złodziejstwa. No bo co innego mógł robić? Od czasu do czasu zaglądał do domu, ale zwykle kończyło się to awanturą, więc znów stamtąd uciekał. A jak skończył osiemnastkę, wyniósł się całkiem. Ze szkoły go wyrzucili.

– Z biegiem czasu moje życie schodziło na coraz gorsze tory, ale wówczas zupełnie tego nie dostrzegałem. – Ojciec kontynuował swoją historię, mimo że wiedziałem, jak wiele go to kosztuje. – W tamtym czasie sądziłem, że wiedzie mi się świetnie. Czułem się niezależny, mogłem postępować według własnego uznania. Zamiast spędzać mnóstwo czasu w robocie, robiłem pojedyncze akcje tu i tam, a pieniędzy starczało mi na rozrywki i jedzenie. Nie przebierałem w sposobach zdobywania gotówki. Podkradałem portmonetki, sprzęty audio z samochodów, jednoślady pozostawione pod sklepami. Nawet wiązanki z cmentarza. To był niezły interes, szybki i bez ryzyka.

Przed dniem Wszystkich Świętych na cmentarzu było całkowicie pusto. Za dnia jeździłem na zwiady, żeby zobaczyć, gdzie leżą jakieś lepsze wiązanki. Gdy już się ściemniało, to wracałem i zabierałem co lepsze. Sprzedawałem je handlarzom kwiatami za ułamek ceny. Ja miałem z tego niezły zarobek, a oni mogli następnego dnia wcisnąć to jakiemuś kolejnemu frajerowi. Taki był nasz układ i biznes szedł całkiem nieźle.

Ojciec momentalnie ucichł

Nie byłem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Popatrzył w moją stronę.

– Wiesz, swego czasu parałem się kradzieżą – wyznał z goryczą. – I zapewne podzieliłbym los większości takich mętów, gdyby nie zbieg okoliczności. Którejś jesiennej nocy zbierałem wiązanki na cmentarzu. Było zimno i ciemno, więc się spieszyłem. Zatopiony w myślach, pochylałem się nad kolejnym nagrobkiem. Gdy się wyprostowałem, dostrzegłem jakiegoś gościa. Chyba skracał sobie drogę przez cmentarz. Kiedy mnie zobaczył, wrzasnął i runął na ziemię.

Gdy go zobaczyłem, odruchowo chciałem dać nogę. W końcu kto by chciał, żeby ktoś widział jak podwędza cudze rzeczy? Już zacząłem uciekać, rzucając przy okazji kilka mocniejszych słów. Ale coś mnie tknęło i stanąłem. Noc była lodowata, zaczynały się już przymrozki. Zawróciłem. Facet sapał, ale się nie ruszał. Zdjąłem marynarkę, otuliłem go nią i pognałem na drogę szukać pomocy.

Wtedy nie istniały jeszcze telefony komórkowe. Na szczęście tuż obok bramy cmentarza czekał kierowca taksówki. Zabraliśmy go do szpitala. Zostałem tam z nim, bo personel medyczny dopytywał mnie o okoliczności zdarzenia i czas, jaki poszkodowany spędził na ziemi. Skłamałem, że wyłoniłem się zza rogu alejki, co go wystraszyło. Dopiero później okazało się, że był to wujek Robert…

Wszystko skończyło się dobrze

– Dobrze, że tylko stracił przytomność – wtrąciła mama, nie dając tacie dokończyć zdania. – Dali nam znać, więc od razu tam pojechaliśmy. Zarówno ja, jak i moi rodzice, byliśmy ogromnie wdzięczni twojemu tacie za to, że nie porzucił tam Roberta, ponieważ faktycznie mogło się to dla niego skończyć tragicznie. No i wtedy zaczęłam darzyć tatę sympatią.

– Trochę czasu mi zajęło, zanim zdecydowałem się powiedzieć mamie o tym, co tak naprawdę robiłem na cmentarzu – wyznał ojciec. – Spotkałem ją i się zakochałem. Dla niej postanowiłem pójść do szkoły wieczorowej i zrobiłem uprawnienia na kierowcę autobusów. Wiedziałem, że powinienem być z nią szczery, ale obawiałem się, że przypadkiem dowie się wszystkiego i zacznie mnie nienawidzić… Ale ona to zaakceptowała. Mam nadzieję, że ty też to zaakceptujesz?

Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Dostrzegłem zdenerwowanie na twarzach rodziców.

– Okej, jasne – odparłem w końcu. – A co z wujkiem Robertem, wie o tym wszystkim?

– Nie ma pojęcia – zaprzeczyła mama, kręcąc głową.

– Jedyne, co wie, to że tata go wystraszył tamtego dnia… Ale tak szczerze mówiąc, on też niechętnie wraca do tego wspomnienia. Był przekonany, że ujrzał zjawę.

Parsknąłem śmiechem.

– To był totalnie głupi zbieg okoliczności – zgodziłem się. – Ale generalnie chyba wszyscy na tym dobrze wyszli, co nie?

– No, może oprócz wujka Roberta – dodała mama, zanosząc się śmiechem.

Dominik, 19 lat

Czytaj także:
„Rodzina zrobiła z mojego domu kwaterę all inclusive. Wpadała do nas piąta woda po kisielu, a ja skakałam wokół nich”
„Przyjaciółka ma świetnego męża, a woli wskakiwać do łóżka obcym. Żal mi Maćka, ale muszę milczeć”
„Po śmierci żony znalazłem nową partnerkę. Myślałem, że to wielka miłość, a ona wyprowadziła mi całą kasę z portfela”

Redakcja poleca

REKLAMA