„Po śmierci żony znalazłem nową partnerkę. Myślałem, że to wielka miłość, a ona wyprowadziła mi całą kasę z portfela”

facet fot. iStock by Getty Images, Dougal Waters
„Pojechaliśmy z Renatą do centrum handlowego. Chciała kupić torebkę. Okazało się, że kosztuje przeszło czterysta złotych. Renata popatrzyła na mnie. – Kochanie, ureguluj rachunek. Zostawiłam kartę w domu – oznajmiła”.
/ 24.06.2024 13:15
facet fot. iStock by Getty Images, Dougal Waters

Od lat jestem sam. Dawno temu, przez trzy cudowne lata, miałem żonę. Kasia emanowała spokojem, zawsze miała uśmiech na twarzy… Tak ją zapamiętałem. Mimo że oboje pracowaliśmy, niewiele udało nam się zgromadzić majątku. Największym skarbem był dziesięcioletni samochód, którym jeździliśmy na urlopy i wyprawy poza miasto. Podczas jednego z takich weekendowych wyjazdów wydarzył się wypadek drogowy. Nie mieliśmy szans, żeby uniknąć zderzenia z drugim autem. W ułamku sekundy ogarnęła mnie ciemność.

Obudziłem się w szpitalnym łóżku

Zapytałem o moją żonę. Pielęgniarka zerknęła na doktora. On przez moment unikał mojego wzroku.

– Bardzo mi przykro. Pańska żona zginęła na miejscu zdarzenia.

Byłem zdruzgotany, popadłem w depresję, obwiniałem się o jej śmierć. Przez kolejne miesiące starałem się dojść do siebie i jakoś pozbierać. Zażywałem leki, które ostatecznie pomogły mi wyrwać się z nieustannego przygnębienia. Zmobilizowałem się, żeby zacząć normalnie żyć. Musiałem czymś zająć umysł, żeby nie mieć czasu na rozpamiętywanie.

Zdecydowałem się na zmianę pracy. Brat mojego kumpla akurat rozkręcał nową działalność. Wyszło na to, że dzięki mojej wiedzy mogę go wesprzeć. Po roku firma Jarka wypracowała już rozpoznawalną markę w branży. Zostałem współwłaścicielem przedsiębiorstwa i nieźle zarabiałem.

Mogłem pozwolić sobie nie tylko na nowe auto

Zdecydowałem się na zakup apartamentu, mimo iż czułem, że tak naprawdę go nie potrzebuję. Wieczorami doskwierała mi w nim ogromna samotność. Miałem sporo znajomych, ale nadal unikałem przebywania wśród ludzi.

Parę dni po czwartej rocznicy śmierci Kasi Wojtek z Magdą zaprosili mnie na kolację w większym towarzystwie. Zazwyczaj ich domówki były radosne i potrafiły ciągnąć się do białego rana. Jednak tego wieczoru nie planowali hucznej imprezy. Doszli do wniosku, że najwyższy czas, bym poukładał swoje sprawy i zaczął wszystko od nowa. Magda zaprosiła swoją koleżankę z roboty, mając nadzieję, że między nami zaiskrzy.

Renata to naprawdę piękna dziewczyna. Jasne włosy i takie figlarne oczka… Niezbyt dużo się odzywała, ale gapiła się na mnie zaciekawiona. Mnie też ciekawiła, chociaż nadal za bardzo myślałem o Kasi, żeby się do niej zbliżyć.

Czas upłynął w mgnieniu oka

Szykowałem się już do opuszczenia imprezy, gdy Wojtek pociągnął mnie za sobą do ich przytulnej kuchni.

– Pawełku, zauważyłem, że spodobała ci się Renata – rzucił z uśmiechem na twarzy. – Nie krępuj się, jeśli masz ochotę ją bliżej poznać. Jest po rozwodzie i ma już dorosłe dziecko. Domyślam się, że pewnie wolałbyś kogoś młodszego, ale dobrze wiesz, jak to jest z tymi młodymi dziewczynami – wyszczerzył się od ucha do ucha.

Jasne, zdawałem sobie sprawę, w czym rzecz. Mój brat zawsze uganiał się za młodymi panienkami, a ta jego słabość zwykle słono go kosztowała.

– Wiesz, ja chyba nie dojrzałem jeszcze do tego, żeby rozglądać się za… – zacząłem, ale Wojtek wpadł mi w słowo.

– Stary, nie ma co szukać. Sama wpada ci prosto w ręce – mrugnął do mnie porozumiewawczo.

– Może mnie odprowadzisz? – Renata czekała już w korytarzu. Nie wypadało powiedzieć „nie”.

Zaoferowałem, że podrzucę ją do domu. Kiedy uchyliłem drzwi samochodu przed nią, wyszeptała, że nie miała jeszcze okazji jeździć takim autem.

Może wpadniesz na moment? – zapytała, kiedy chciałem ją pożegnać pod klatką schodową.

Popatrzyła na mnie w taki sposób, że prawie się ugięły pode mną nogi.

– Doceniam propozycję, ale niestety, nie mogę z niej skorzystać. Wiesz, jutro czeka mnie wczesna pobudka, o świcie ruszam w stronę Śląska. Może następnym razem się uda? – odparłem, mając lekkie wyrzuty sumienia, że tak szybko odmówiłem.

Zaczęliśmy się spotykać

Niecały tydzień później odwiedziłem ją. Chyba nikogo nie zdziwi, że skończyliśmy w sypialni. Z Renatą czułem się świetnie. Nie należała do gadatliwych, podobnie jak moja Kasia, ale potrafiła zadbać o własne interesy. Pomyślałem, że nasza relacja ma szansę przetrwać dłuższy czas.

Gdy minął miesiąc, wyszedłem z pomysłem, abyśmy razem wybrali się w góry na jakieś dwa tygodnie.

– Super sprawa! Znam fantastyczny hotel w przepięknej okolicy – podekscytowała się i momentalnie zarezerwowała nam pokój na moje konto.

Wprawdzie do naszego wyjazdu pozostało jeszcze półtora miesiąca, ale właściciele hotelu poprosili o wpłatę zaliczki. Nie zwlekając ani chwili, przelałem pieniądze. Kilka dni później Renata wyciągnęła mnie na zakupową eskapadę. Chciała parę ciuszków na wyjazd w góry.

Podwiozłem ją do paru sklepów

Kupiła całkiem sporo rzeczy. Za wszystko zapłaciłem z własnej kieszeni, ale miałem z tego satysfakcję. W końcu od dłuższego czasu nie miałem okazji, żeby sprawić komuś jakiś prezent.

– Wpadnij po mnie za jakąś godzinkę – usłyszałem w telefonie następnego dnia. – Podwieziemy szafkę do Oli – dodała.

Ola była pasierbicą Renaty z jednego z jej wcześniejszych związków. Dziewczyna była obrotna i niezależna. Miała ładne mieszkanie, jeździła dobrym autem i wiodła dostatnie życie.

Kiedy dotarliśmy do sklepu meblowego, okazało się, że szafka, którą chcieliśmy kupić, to tak naprawdę całkiem spory regał zapakowany w cztery ogromne kartony, który trzeba było samodzielnie zmontować.

Zawiozłem wszystko do mieszkania Oli i na prośbę Reni zabrałem się za składanie mebla. Muszę przyznać, że robota szła mi wyjątkowo mozolnie. Przydałoby się wsparcie drugiej osoby, ale Renata nie mogła sobie pozwolić na zniszczenie świeżo zrobionych paznokci.

– A gdzie podziała się Ola? – zagadnąłem do Renaty, która siedziała przed telewizorem, zabijając czas oglądaniem jakiejś telenoweli.

– Wybrała się do kina. Ola nie przepada za obecnością nieznajomych w swoim mieszkaniu – odparła Renata.

Oniemiałem z zaskoczenia

Wydawało mi się to trochę podejrzana. Najwidoczniej mama i jej pociecha doszły do wniosku, że spędzenie wieczoru na montowaniu szafki to świetny sposób, aby sprawdzić moje męskie umiejętności. No cóż, skoro już zabrałem się za to zadanie, to wypada je doprowadzić do końca.

Ola wróciła do domu mocno rozweselona. Rzuciła mi krótkie „cześć” na powitanie. Liczyłem, że będąc gospodynią, zaoferuje mi przynajmniej coś do picia. Nawet nie przyszło mi do głowy, by oczekiwać czegoś na ząb.

– Masz może herbatkę? – zagadnąłem, posyłając jej serdeczny uśmiech.

– Poszukaj w szafce nad blatem – padła odpowiedź.

Wtedy kompletnie opuściła mnie motywacja do pracy. Mimo to wziąłem się w garść, dokończyłem montaż i czym prędzej wróciłem do domu. Renata została u Oli na plotki. Czyżby chciała jej coś o mnie opowiedzieć?

Dwa dni później pojechaliśmy z Renatą do centrum handlowego. Chciała kupić torebkę. Okazało się, że ta, którą sobie upatrzyła, kosztuje przeszło czterysta złotych. Renata popatrzyła na mnie.

– Kochanie, ureguluj rachunek. Zostawiłam kartę w domu – oznajmiła.

Uiściłem należność

Po tych zakupach wstrzymałem się z kontaktowaniem do Renaty aż przez trzy dni. Co ciekawe, ona również się nie odzywała. Doszedłem do wniosku, że w sumie nie tęsknię za telefonem od „mojej drugiej połówki”. Mniej więcej po tygodniu zadzwoniła.

– Cześć, skarbie – usłyszałem. – W nadchodzącą sobotę mój kuzyn ma urodziny. Jesteśmy zaproszeni na imprezę. Wracając z pracy, kup mu jakiś fajny prezent. No wiesz, porządny koniak albo dobre cygara, Jurek uwielbia takie rzeczy. Jak będziesz w sklepie, to przy okazji zrób zakupy. Mam pusto w lodówce.

Nie miałem zamiaru latać po sklepach i robić zakupów. Z jakiej racji mam jej zapewniać jedzenie? Nawet nie powiedziała „dziękuję”, gdy składałem regał jej córce, ani nie zapytała, ile ma mi oddać za ostatnie sprawunki.

„Jak nie ma czasu, to niech sobie zamówi jedzenie przez internet!” – przemknęło mi przez myśl. Wymamrotałem coś pod nosem do telefonu. Renata w końcu skończyła wyliczać mi zadania i nie czekając na moją reakcję, zwyczajnie się rozłączyła.

Odetchnąłem z ulgą

Jasne, że nie wybrałem się na żadne zakupy, ale za to błyskawicznie wracał mi zdrowy rozsądek. Nie byłem specjalnie zaskoczony, kiedy kolejnego dnia usłyszałem w telefonie zirytowaną Renatę.

– Pawełku, co ty wyprawiasz? Czemu nie zrobiłeś zakupów? Wysłałam ci przecież całą listę rzeczy do kupienia! – darła się. – Prosiłam cię, żebyś poszedł do sklepu! W lodówce kompletnie nic nie ma. Jeżeli będziesz tak dalej robił, to naprawdę nie mam pojęcia, co się z nami stanie – ucichła, dając mi szansę na odpowiedź.

– Wiesz co, to chyba niezbyt dobry pomysł, żebyśmy byli razem – powiedziałem bez emocji. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jaką ulgę czuję. Dbaj o siebie, Reniu. I przy okazji przekaż pozdrowienia Oli… A… No i pozdrów też swojego kuzyna – dodałem w spokoju.

– Pawełku? Halo, jesteś tam? – Renata pewnie sądziła, że rozłączyłem się nieuprzejmie. – Czyżbyś zrezygnował z wycieczki? – odgadła.

– Tak, w góry z tobą również nie jadę – powiedziałem stanowczo.

– To już lekka przesada! – stwierdziła Renata z nutą troski. – Zdajesz sobie sprawę, że przepadnie nam zaliczka? – dodała.

– Nam? Chyba raczej mi – sprecyzowałem. – Cóż, za lekcje życia trzeba czasem słono zapłacić.

Dobrze, że wreszcie otrzeźwiałem. Nie wiem, gdzie podziałem rozum przez ostatnie miesiące.

Damian, 37 lat

Czytaj także:
„Mąż chce mieć dziecko. Postawiłam mu ultimatum: zajdę w ciążę, jeśli weźmie urlop tacierzyński”
„Żona zawsze miała gest. Z jej portfela korzystali wszyscy dookoła, a ja musiałem liczyć tylko na siebie”
„Ojciec zaskoczył mnie po śmierci. Nie dostałem nic w spadku, za to miał dla mnie inną niespodziankę”

Redakcja poleca

REKLAMA