Radka poznałam w swojej pierwszej pracy. Skończyłam pracę socjalną, ale nie uśmiechało mi się zajęcie w zawodzie. Napatrzyłam się na codzienne obowiązki pracowników MOPS podczas obowiązkowych praktyk z uczelni i doszłam do wniosku, że to nie dla mnie.
Od początku zrobił na mnie wrażenie
– Przecież wszyscy ci mówiliśmy, że to ciężki kawałek chleba. Już lepiej było iść na pedagogikę. Praca w szkole może nie jest wysoko płatna, ale przynajmniej w miarę spokojna i nie trzeba uganiać się z elementem – powiedziała matka, gdy zaczęłam jej opowiadać o swoim pierwszym wyjeździe razem z opiekunką praktyk.
Na szczęście tuż po studiach udało mi się zdobyć pracę w dużej korporacji z branży finansowej. Moje stanowisko szumnie nazywało się asystentką biura. Tak naprawdę jednak wylądowałam na recepcji, gdzie informowałam gości, gdzie mają iść na umówioną rozmowę, odbierałam telefony, kserowałam dokumenty, parzyłam kawę, zamawiałam papier do drukarek i inne potrzebne materiały biurowe. Zajęcie nie było może prestiżowe, ale pensję miałam nie najgorszą i nie przynajmniej nie musiałam biegać po mieście do jakichś patologicznych rodzin.
Szybko dostrzegłam Radosława – jednego z managerów działu zajmującego się kontrolingiem. Ten facet naprawdę mi się spodobał. Wysoki, przystojny szatyn z wysportowaną sylwetką bardziej przypominał zawodowego sportowca niż poważnego pana dyrektora. Obserwowałam go zza swojego kontuaru, gdy wbiegał przez drzwi frontowe i kierował się do windy. Ten gość naprawdę wiecznie się gdzieś spieszył, dlatego w ogóle mnie nie dostrzegał.
Gdy dowiedziałam się, że jest singlem, postanowiłam zrobić na nim dobre wrażenie. Okazja nadarzyła się podczas najbliższej imprezy firmowej zorganizowanej w eleganckim hotelu w naszym mieście. Tego dnia zrobiłam się na bóstwo. Na obcisłą czarną sukienkę z koronkowymi wstawkami i z dużym dekoltem, wysokie szpilki i profesjonalny makijaż wydałam dobrze ponad połowę pensji. Ale było warto. Prezentowałam się naprawdę świetnie.
– No, no… Magda, wyglądasz niczym milion dolarów. Przyznaj się, dla kogo ta kiecka? – moja współlokatorka była pod wrażeniem, gdy wyszłam z naszej mikroskopijnej łazienki.
– Oj tam, zaraz od razu dla kogoś. Czy myślisz, że kobieta nie może dobrze wyglądać dla siebie? Od razu musi stać za tym jakiś facet? Wiesz przecież, że pracuję w poważnej korporacji z nadzianymi laskami i muszę jakoś prezentować się na ich tle – próbowałam ściemniać, ale Justyna od razu mnie wyczuła.
– Kłamać to my, a nie nas. Doskonale wiem, że nie wydałabyś tyle kasy, gdyby w grę nie wchodził ktoś wyjątkowy. No przyznaj się, kim jest ten książę z bajki? – koleżanka puściła do mnie oko, a ja obiecałam, że wszystko opowiem jej po powrocie.
Zrobiłam wszystko, żeby go poderwać
Podczas tej imprezy udało mi się zrealizować swój plan. To znaczy zwrócić na siebie uwagę Radka. Gdy tylko konferansjer powiedział, że teraz panie proszą panów do tańca, błyskawicznie podeszłam do swojego upatrzonego pana managera w obawie, aby któraś bardziej zapobiegliwa koleżanka nie sprzątnęła mi go sprzed nosa.
Wieczór okazał się naprawdę udany, a Radosław nie tylko przystojny, ale i czarujący. „Tacy mężczyźni doskonale wiedzą, co chce usłyszeć kobieta” – przebiegło mi przez myśl, gdy słyszałam kolejny komplement na temat swojej urody.
Już tej pierwszej nocy wylądowaliśmy u Radka. Było naprawdę bosko. Trochę obawiałam się, że mój wymarzony facet szybko mnie zostawi, ale nic takiego się nie stało. Okazało się, że Radosław wcale nie jest tak pewny siebie, na jakiego wygląda. Wciąż zajęty pracą, kolejnymi nadgodzinami i ważnymi kontraktami, nie miał czasu ułożyć sobie prywatnego życia.
– Wiesz, czasami marzę o ciepłym domu i rodzinie. Zwłaszcza, gdy przychodzi wolny weekend – zwierzył mi się kiedyś po kolejnym kieliszku czerwonego wina wypitym w jego nowoczesnym, ale bardzo minimalistycznie urządzonym mieszkaniu.
To właśnie wtedy postanowiłam, że spełnię jego marzenie i dam mu to, czego pragnie. Nim się obejrzał, okazało się, że jestem w ciąży. Radek zachował się bardzo honorowo i po prostu mi się oświadczył.
Drogi pierścionek z białego złota z pięknymi brylancikami zrobił ogromne wrażenie nie tylko na mnie.
– Rozumiem, że mnie opuszczasz i przeprowadzasz się do swojego narzeczonego? – zapiszczała Justyna na widok pierścionka na moim palcu, który z dumą jej zaprezentowałam.
Nadal wynajmowałam mieszkanie na spółkę z koleżanką. Chociaż i tak większość wieczorów spędzałam u Radka. Wcześniej nie zaproponował mi jednak przeprowadzki na stałe.
Ślub i wesele były bajkowe. Po ślubie pojechaliśmy w romantyczną podróż do Włoch.
– Zawsze marzyłam, żeby wędrować uliczkami Rzymu i Florencji – zachwycałam się, bo wcześniej nie było mnie stać na zagraniczne podróże.
Pochodziłam z mocno przeciętnej rodziny, miałam trójkę rodzeństwa i nigdy się u nas nie przelewało. Teraz czułam się więc jakbym złapała pana Boga za nogi.
Zaczęłam żyć na koszt bogatego męża
– Nie ma sensu zatrudniać obcej opiekunki, żebyś ty przesiadywała całymi dniami na tej naszej recepcji – Radek sam zaproponował mi pozostanie w domu. – I tak zarabiasz tam niewiele. Lepiej będzie, gdy zadbasz o nasz największy skarb – dodał z uśmiechem.
Starałam się udawać, że kryguję się przed taką decyzją. Chciałam uchodzić w oczach męża za niezależną kobietę, która nie zamierza wisieć na mężczyźnie. Tak naprawdę jednak byłam bardzo zadowolona z faktu, że sam mi to zaproponował. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do firmy.
I tak zaczęło się moje bardzo wygodne życie niepracującej żony. Radek awansował i zaczął zarabiać jeszcze więcej. Zainwestował w kolejne mieszkania na wynajem, które przynosiły nam pokaźne dochody pasywne. Sami przeprowadziliśmy się z jego kawalerskiego lokum, jak je nazywałam, do własnego domu na przedmieściach. W międzyczasie urodziłam syna, a mąż oszalał na jego punkcie.
– Nieźle się urządziłaś, Madzia. Żyjesz tutaj niczym królowa – Justyna podczas pierwszej wizyty w naszym nowym domu nie mogła wyjść z podziwu.
– Nie narzekam – zawiesiłam głos, a koleżanka kontynuowała:
– Przyznaj się, już wtedy taki był twój cel? Gdy się tak wystroiłaś na tę imprezę firmową, pamiętasz?
Jasne, że pamiętałam. Oczywiście, że w planach miałam usidlenie Radka. Doskonale wiedziałam, ile zarabia i chciałam wykorzystać szansę, którą podsuwał mi los. Sama nigdy nie zapracowałabym na taki standard życia. Na wsparcie rodziny nie miałam co liczyć. Nie byłam też wybitną specjalistką, a po moich studiach miałam niewielkie szanse na pracę, z której byłabym w stanie wyciągnąć dobre pieniądze. Wynajmowałam mieszkanko w starym bloku na spółkę z Justyną i minęłyby długie lata zanim byłabym w stanie sama coś kupić.
Nie przyznałam się jednak nikomu do tego, że z premedytacją rozkochałam w sobie przyszłego męża i zaszłam w ciążę, żeby szybko mi się oświadczył. Oczywiście, że wtedy wiele ryzykowałam. Ale wiedziałam, że Radek marzy o dzieciach i nawet gdybyśmy nie wzięli ślubu, o swojej córce lub synu na pewno by nie zapomniał.
Miałam bardzo wygodne życie
Kolejne lata upływały mi pod znakiem dbania o rodzinę. Wcale jednak nie musiałam się przemęczać. Trzy razy w tygodniu przychodziła pani do sprzątania. Obiady najczęściej zamawialiśmy z cateringu, a o ogród dbała wynajęta firma. Gdy chcieliśmy mieć nieco czasu tylko dla siebie, dzwoniliśmy po Monikę, która przejmowała opiekę nad dziećmi. Moim obowiązkiem było odwożenie córki i syna do przedszkola oraz szkoły, wożenie na basen czy zajęcia dodatkowe, wspólne odrabianie lekcji. Poza tym robiłam jakieś zakupy do domu, czasami coś ugotowałam. Ale to raczej, dlatego że uwielbiam pichcić, a nie z konieczności.
– Masz czas i pieniądze na najlepszą kosmetyczkę w mieście, fryzjera, wizyty w SPA, bieganie po drogich sklepach z ciuchami, wyjścia do kawiarni czy na siłownię. Kto nie marzy o takim życiu? Naprawdę nieźle się ustawiłaś – powtarzała mi Justyna pracująca na zmiany w dużym sklepie.
Rzeczywiście. Mogłam o siebie spokojnie dbać i żyć na wysokim poziomie. Bez martwienia się o rachunki, codziennego wstawania do biura, zajmowania wszystkimi domowymi sprawami bez żadnego wsparcia z zewnątrz.
Gdy patrzyłam na swoje siostry, widziałam, że moje życie jest zupełnie inne. One wciąż biegały pomiędzy pracą a domem, gotowały po nocach obiady na kolejny dzień, szorowały w weekendy łazienkę. I do tego nie miały kasy na wakacje, weekendy, wyjścia do dobrych restauracji i inne rozrywki.
Odkryłam, że mąż mnie zdradza
Zrobiłam jednak poważny błąd. Uwierzyłam, że tak będzie już zawsze. Tymczasem w jednej chwili moja misterna układanka zaczęła się sypać. Nawet nie zauważyłam, że zaczęliśmy się oddalać z Radkiem. Coraz później wracał z pracy, już mnie nie obsypywał prezentami. Skończyły się też nasze weekendowe wypady w góry, nad jeziora i w inne fajne miejsca. Nagle mąż zaczął mieć dużo więcej służbowych wyjazdów.
Po nitce do kłębka doszłam do prawdy. Odkryłam, że Radosław zdradza mnie z młodą sekretarką ze swojego biura. Dziewczę jeszcze studiowało, więc miało nie więcej niż dwadzieścia cztery lata. Klasyczny typ modelki. Wysoka blondynka z pokaźnym biustem i długimi nogami. Nawet podobna do mnie. Tyle, że kilkanaście lat młodsza.
Wpadłam w prawdziwy szał. Planowałam zrobić mu awanturę i wyrzucić z domu. Szybko jednak otrzeźwiałam. Czy naprawdę to jest najlepsze rozwiązanie? Uświadomiłam sobie, że bez Radka na pewno nie będę mogła żyć tak, jak dotychczas.
– Rozwiodę się i co? Dostanę alimenty na dzieci i połowę domu. Ale jak go utrzymam? Będę musiała wrócić do pracy i zacząć zarabiać. A gdzie teraz dostanę porządną posadę? Z minimalnym doświadczeniem na stanowisku recepcjonistki – żaliłam się przyjaciółce.
– Hm… I co zamierzasz robić? Udawać, że wszystko jest porządku i czekać aż twój mąż znudzi się tą laską? A jak się nie znudzi?
– Jeszcze nie wiem. Ale na pewno nie porzucę swojego wygodnego życia. Nie dam się wygryźć jakieś gówniarze!
Słyszałam, że zemsta tylko na zimno jest słodka. Tylko jak oskubać go z pieniędzy i puścić z torbami za zdradę? Jeszcze nie wiem. Ale na pewno coś wymyślę. Nie ze mną takie numery. Na pewno nie pozwolę się wykiwać.
Magda, 38 lat
Czytaj także:
„Mąż porzucił mnie, bo wolał pełną butelkę, niż uśmiechniętego dzidziusia. Szkody naprawił dopiero po swojej śmierci”
„Przez jeden mały błąd niemal zrujnowałem swoje małżeństwo. Wstyd mi, że zachowałem się jak ostatni dureń”
„Chryzantemy na grobie mamy jeszcze nie zwiędły, a tatuś już nie mógł wytrzymać. Wywinął taki numer, że wstyd mi za niego”