Od kilku lat byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz. Zawsze ufałem Iwonie, ale ostatnio coś się zmieniło. Niby wszystko było w porządku, ale miałem wrażenie, że zaczyna się ode mnie oddalać. Coraz częściej widywałem ją rozmawiającą przez telefon, a ja nie mogłem podsłuchać rozmowy. Zawsze uśmiechnięta, zawsze pełna energii, ale gdzieś w środku czułem, że coś się dzieje. Nie dawałem po sobie tego poznać, choć zazdrość zaczęła mnie zżerać od środka.
Podejrzenia rosły z każdym dniem
Zaczęło się od drobiazgów. Iwona wracała z pracy później niż zwykle, z wymówką, że „spotkała Anię”. Nie miałem podstaw, by w to nie wierzyć, ale coś mnie niepokoiło. Coraz częściej widziałem, jak wymieniała wiadomości na telefonie. Każde spotkanie z Anią wydawało się jakby zaplanowane, każde zbyt dokładne. Zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie spotyka się z nią, czy może z kimś zupełnie innym. Każdy uśmiech, który widziałem u Iwony, gdy rozmawiała przez telefon, wydawał się jakby skierowany do kogoś innego. Moje myśli wybiegały daleko. Przypuszczałem, że może ukrywa przede mną romans. To było silniejsze ode mnie.
Pewnego dnia, przy kolacji, postanowiłem zadać jej pytanie, choć ukrywałem prawdziwe intencje.
– Ostatnio często spotykasz się z Anią, prawda? Zawsze masz coś do opowiedzenia z tych spotkań – rzuciłem niby żartem, ale wewnątrz czułem, że każde słowo wibruje podejrzliwością.
– Tak, ale głównie plotkujemy o dzieciach i pracy. Nic, co by cię szczególnie zainteresowało – odpowiedziała z uśmiechem, zupełnie niewinnie.
Ale ja nie mogłem tego tak zostawić.
– Czyżby? A może jednak jest coś, o czym nie chcesz mi mówić? – powiedziałem z wyczuwalnym napięciem, choć próbowałem brzmieć neutralnie.
Iwona spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale jej uśmiech szybko zniknął. Patrzyłem, jak bierze głęboki oddech, ale nie odpowiedziała. W mojej głowie pojawił się pierwszy poważny sygnał. Coś ukrywa.
Odnalazłem podejrzane listy
Kilka dni później Iwona oznajmiła, że jedzie na weekendowy wyjazd z przyjaciółką. To była idealna okazja, żeby sprawdzić, co ukrywa. Kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi, rzuciłem się do przeszukiwania jej rzeczy. Otwierałem szuflady, przeglądałem torby. Nic nie znalazłem. Przez chwilę czułem się głupio, ale kiedy zaglądałem do ostatniej szuflady, natrafiłem na coś, co zmieniło wszystko – list.
Był bez daty, bez konkretnego podpisu, ale jego treść mówiła wszystko. Ostatnie linijki ścisnęły mnie za serce.
Kochana Iwono, nie mogę przestać myśleć o Tobie. Twoje oczy są jedynym, czego potrzebuję, by być szczęśliwym... Z każdym dniem kocham Cię coraz bardziej.
Czytałem te słowa kilkakrotnie, czując, jak wściekłość narasta we mnie jak lawina. To był dowód. Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie znalazłem. Ktoś inny wyznawał jej miłość. Przez moje myśli przetoczyły się obrazy, jak Iwona ukrywa swoje uczucia, jak wychodzi na te spotkania, a ja nieświadomy jej zdrady zostaję w domu. Czekałem tylko na jej powrót, gotowy na konfrontację.
Iwona wróciła wieczorem, uśmiechnięta, jakby nic się nie stało. Ale ja nie mogłem już dłużej czekać. Z listem w ręku, wszedłem do salonu. Moja twarz płonęła od gniewu. Iwona patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem, który zniknął, kiedy zobaczyła moje spojrzenie.
– Wiedziałem, że coś ukrywasz! – wykrzyczałem, zanim zdążyłem opanować emocje. – Co to jest?! Ten list! Kto ci to napisał?!
Iwona spojrzała na mnie zdezorientowana.
– O czym ty mówisz, Darek? Jaki list? – zapytała spokojnie, ale jej ton zdradzał niepokój.
Podniosłem list i pokazałem go przed jej twarzą.
– To! Znalazłem to w twoich rzeczach! Kto ci to napisał?! Dlaczego to ukrywałaś?! – wykrzyczałem, czując, jak całe moje ciało trzęsie się z gniewu.
Iwona wzięła list do rąk i po chwili… wybuchnęła śmiechem.
Jej reakcja była tak niespodziewana, że przez chwilę zaniemówiłem. Patrzyła na mnie, próbując powstrzymać śmiech, aż w końcu powiedziała:
– Darek… To przecież ty mi to napisałeś! To stary list od ciebie, jeszcze sprzed ślubu, gdy byliśmy narzeczonymi!
Zrobiłem z siebie głupca
Moje ciało zastygło. Z trudem przypomniałem sobie tamten czas, ale nagle wszystko zaczęło układać się w całość. Faktycznie, to był list, który kiedyś sam do niej napisałem. Jak mogłem o tym zapomnieć? Jak mogłem oskarżać ją o coś tak absurdalnego?
Stałem tam jak słup soli. Złość opadła, a zamiast niej przyszło ogromne poczucie wstydu. Jak mogłem tego nie pamiętać? Jak mogłem posunąć się do czegoś tak głupiego? Wspomnienia zaczęły wracać – napisałem ten list, kiedy byliśmy narzeczeństwem. Byliśmy wtedy zakochani po uszy, planowaliśmy ślub, a ja napisałem go, żeby wyrazić swoje uczucia. Z jednej strony poczułem ulgę, że to wszystko była tylko moja wyobraźnia, ale z drugiej... czułem, że coś nieodwracalnie się popsuło.
Iwona patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a ja widziałem w jej oczach mieszankę smutku i rozczarowania.
– To ja… Naprawdę ja to napisałem? Jak mogłem zapomnieć? – zapytałem cicho, starając się zrozumieć, co właśnie zrobiłem.
– Darek, ja nigdy cię nie zdradziłam. Kocham cię, ale jeśli nie potrafisz mi zaufać, to jak mamy dalej żyć razem? – powiedziała poważnie, a jej głos był pełen bólu.
– Przepraszam... Byłem zaślepiony zazdrością, a nie miałem do tego żadnych powodów – odpowiedziałem, czując, jak ciężar moich słów odbija się echem w pokoju.
Będę o nią walczył
Iwona nie odpowiedziała. Milczała, patrząc na mnie, jakby próbowała ocenić, co dalej. Nasze małżeństwo zostało mocno nadwyrężone. Iwona była wyrozumiała, ale wiedziałem, że naruszyłem coś, co może być trudne do odbudowania. Zaufanie, które budowaliśmy przez lata, legło w gruzach przez moje irracjonalne podejrzenia. Z każdym dniem starałem się naprawić to, co zniszczyłem. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Iwona była zraniona, a jej miłość do mnie, choć nadal obecna, nie była już taka sama.
– Zrobię wszystko, żebyś znowu mogła mi zaufać. Wiem, że to moja wina, że straciłem twoje zaufanie – powiedziałem pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy w ciszy, próbując odnaleźć siebie na nowo.
– To nie będzie łatwe. Zaufanie nie wraca od razu, ale jeśli naprawdę chcesz to naprawić, będziemy musieli pracować nad tym razem – odpowiedziała, a ja wiedziałem, że choć jestem na cienkim lodzie, mam szansę naprawić nasze małżeństwo.
Choć fałszywe tropy i irracjonalna zazdrość niemal zrujnowały nasze małżeństwo, oboje zdaliśmy sobie sprawę, że miłość to nie tylko uczucia. To także zaufanie i komunikacja. Wiedzieliśmy, że przed nami długa droga, ale byliśmy gotowi na nią wkroczyć. Nie będzie łatwo, ale wiedziałem, że jeśli naprawdę chcę być z Iwoną, muszę nauczyć się na nowo jej ufać.
Nasze małżeństwo przetrwało wiele, a teraz przed nami kolejne wyzwanie – odbudowa tego, co zniszczyłem własnymi podejrzeniami. Ale byliśmy gotowi na walkę o naszą przyszłość.
Darek, 36 lat
Czytaj także:
„Wszyscy mnie ostrzegali, że w tym miejscu wszystko może się zdarzyć. Ale moja ciekawość była silniejsza od strachu”
„Minęło 20 lat, ale strach po tamtych wydarzeniach pozostał. Jeden incydent sprawił, że już nigdy nie byłam taka sama”
„W niedziele mąż klęczał w kościele, a w poniedziałki biegł do kochanki. Nie chcę tak żyć, ale przysięgałam przed Bogiem”