Nie przepadam za siedzeniem w kawiarniach – znacznie lepiej odpoczywam u siebie, wśród kwiatów i roślin, które własnoręcznie zasadziłam, zatapiając się w lekturze. Jednak tego dnia dałam się wyciągnąć z domu koleżance, Danusi. Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania – kilka lat temu zamieszkała w Portugalii i teraz tylko sporadycznie wpada do Polski. Skorzystałyśmy więc z jej przyjazdu, żeby porozmawiać przy kawie i powspominać dawne czasy.
Przypadkiem byłam na mieście
Umówiłyśmy się w kawiarence „Mefisto”. Na szczęście Danka zarezerwowała stolik. Trafiłyśmy akurat w sam środek tłumu gości.
– Podoba mi się ta atmosfera. Przypomina mi moją ulubioną knajpkę w Lizbonie – powiedziała.
Zapytałam, co u jej męża, Henryka. Z Danką widujemy się regularnie, ale jej męża chyba nie spotkałam od jakichś dziesięciu lat.
– Znasz go przecież doskonale. Nie cierpi latać i nic go nie przekona do podróży. A poza tym, co by tu właściwie robił? Nie ma już rodziców, a wszyscy znajomi mieszkają gdzie indziej. Swoją drogą – byliśmy ostatnio u Wojtka na Malcie. Mają z Bogną tak cudowne miejsce, że człowiek chciałby tam zostać na zawsze – trajkotała Danka.
Pogadałyśmy trochę o studiach – całą naszą paczką spotkaliśmy się właśnie na kierunku archeologicznym i miło było powrócić pamięcią do tamtych dni. W trakcie rozmowy temat zszedł na Jaśka, który planował poślubić dziewczynę sporo od siebie młodszą, bo aż o dwadzieścia pięć lat. Wtedy właśnie, zerkając w stronę tarasu, dostrzegłam znajomą sylwetkę.
– Zaraz, czy to nie Krzysztof? Skąd on się tu wziął? – mruknęłam cicho, szukając okularów w swojej torebce.
Byłam coraz bardziej zaniepokojona
Z początku wszystko wyglądało jak za mgłą, ale gdy nałożyłam okulary, nie miałam już żadnych wątpliwości – to był on. Krzysiek, mój zięć, który rozsiadł się przy jednym z oddalonych stolików na patio. Nie był sam. Siedziała z nim jakaś młoda piękność, na pewno nie moja córka. Spojrzałam na Dankę, która też to zauważyła i z dezaprobatą pokręciła głową.
– Wiesz, że u Jacka szykuje się rozwód? – zagadnęła.
– Coś wspominałaś o tym – odpowiedziałam, nie spuszczając wzroku z mojego zięcia.
Był tak pochłonięty pogawędką z młodą blondynką, że nawet mnie nie dostrzegł. W pewnej chwili nachylił się i delikatnie pocałował jej rękę. Wyglądało to bardzo intymnie... Niedługo potem zaczęli się do siebie przytulać i szeptać sobie czułe słowa.
– Chodź, zbierajmy się już. Widzę, że ta sytuacja strasznie cię zdenerwowała – powiedziała Danka, machając na kelnera, który przechodził niedaleko, żeby poprosić o rachunek.
– Zaraz do niego podejdę i wszystko mu wygarnę, niech się spali ze wstydu – syknęłam, próbując nie rozpłakać się przy ludziach.
– Odpuść na razie, nie warto. Będzie jeszcze czas na rozmowę. A wiesz co? Najpierw idź pogadać z Martyną – doradziła Danka. – Lepiej nie robić scen w miejscu publicznym.
– Faktycznie, masz chyba rację – powiedziałam cicho.
A to drań z tego Krzyśka!
Opuściłyśmy kawiarnię, a Danka zaproponowała spacer.
– Dobrze ci to zrobi – przekonywała. – Ochłoniesz i nabierzesz dystansu – objęła mnie po przyjacielsku.
– Nie potrafię tego zrozumieć! – wybuchnęłam, bo czułam, jak złość nadal we mnie kipi. – A ten Krzysztof ma tyle odwagi, że pokazuje się z tą swoją paniusią w popularnej restauracji w samym środku miasta! – nie kryłam swojego wzburzenia.
– Faktycznie, sporo się zmieniło. Dawniej takie sprawy załatwiało się na peryferiach w tanich hotelikach – zażartowała Danka, co wywołało u nas obu krótki, wymuszony śmiech. – Przykro mi z powodu tego, co spotyka twoją córkę. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży – powiedziała.
– Na pewno będę musiała w końcu usiąść z nią i otwarcie pogadać...
– Wydaje mi się, że to konieczne... – przyznała Danka.
– Zastanawiam się tylko, czy nie lepiej zostawić tej sprawy w spokoju. Może to nic poważnego, jakiś przelotny flirt?
– Weź, bądźmy szczere – odrzekła Danka. – To, co widziałyśmy, było całkiem jasne i na pewno nie mówimy tu o żadnej niewinnej sympatii.
– No tak, masz rację. Nie ma co się oszukiwać – odpowiedziałam ze smutkiem.
Podczas gdy rozmawiałyśmy dalej o innych sprawach, przed oczami wciąż miałam tę scenę – Krzysztof wpatrujący się z zachwytem w tę młodą blondynkę. Okropnie mnie to denerwowało, szczególnie że zaledwie cztery tygodnie wcześniej, gdy świętowaliśmy moje urodziny, grał rolę przykładnego męża i taty. I nagle taka zmiana charakteru! To niewiarygodne, że ktoś może się tak szybko przemienić. Jak mam to wszystko rozumieć? Jeszcze niedawno wydawał się być bez skazy, a teraz pokazuje swoją prawdziwą, parszywą naturę. No cóż, tacy już są ci mężczyźni – nigdy nie można być pewnym ich zachowania!
Biłam się z myślami
Całą noc nie mogłam zasnąć, wiercąc się niespokojnie w łóżku. Dręczyły mnie rozważania, jak Martyna zareaguje na informację o tym, że spotkałam jej męża. W głowie kłębiły się wątpliwości: „Co będzie z dziećmi? Może powinnam milczeć? Rozwód sprawi, że moje kochane wnuki stracą codzienny kontakt z ojcem. Będą się z nim widywać tylko czasami, ale czy takie rzadkie spotkania mogą zastąpić prawdziwą, ojcowską obecność?” – te pytania nieustannie krążyły mi po głowie.
Ledwo wstałam tego ranka, czując się kompletnie rozbita – kręgosłup dawał mi się we znaki, od niedospania piekły mnie oczy, a zawroty głowy nie odpuszczały. Była dopiero piąta trzydzieści, ale wiedziałam już, że ponowne zaśnięcie nie wchodzi w grę. Zaparzyłam kawę i wyszłam z nią na balkon, żeby odpocząć. W myślach wciąż kotłowało mi się jedno: „Powiedzieć Martynie prawdę czy może jednak nie?”. Kiedy zegar wybił ósmą, wreszcie podjęłam decyzję – muszę porozmawiać z córką. Nie było opcji, żebym dłużej trzymała to wszystko w sobie.
Dotarcie do mieszkania córki zabrało mi więcej niż godzinę, bo musiałam jechać tramwajem. Jej lokum znajduje się w naprawdę odległej dzielnicy. Nerwy tak mną targały, że wolałam skorzystać z transportu publicznego. Nie czułam się na siłach, żeby usiąść za kierownicą – emocje kompletnie mną zawładnęły i nie mogłam opanować drżenia...
Moja córka miała na sobie błyszczący, kolorowy szlafrok – wyglądała jakby dopiero co się obudziła. „No tak, praca zdalna” – pomyślałam, uśmiechając się lekko pod nosem.
– Mamo? – Martyna była wyraźnie zdziwiona, widząc mnie w progu. – Dlaczego przyjechałaś o tej porze? Wszystko w porządku? – zapytała z wyraźnym zaniepokojeniem. – Wejdź do środka, co tak stoisz?
Przekroczyłam próg i cmoknęłam córkę w policzek.
– Spokojnie, nic się nie stało – powiedziałam łagodnym tonem. – Miałam tylko ochotę trochę z tobą pogadać.
Wtem rozległ się głośny trzask dochodzący z mieszkania.
– Cholera jasna! Czemu ty ciągle rzucasz to żelazko gdzie popadnie?! – wrzasnął mój zięć, wprawiając mnie w osłupienie.
– On jest w domu? Myślałam, że już dawno wyszedł do pracy – powiedziałam, nie kryjąc zdziwienia.
Spodziewałam się, że Krzysztof będzie już poza domem, więc jego obecność kompletnie mnie zaskoczyła...
– Niedługo ma pociąg do Bydgoszczy, wyjeżdża w delegację. Za jakąś godzinę rusza – wyjaśniła mi moja córka. – Hej, wszystko w porządku?! – krzyknęła głośno w stronę domu, ale zięć całkowicie ją zignorował.
To ona mnie zaskoczyła, a nie odwrotnie
Prawie nie zareagował, gdy się przywitałam. Błyskawicznie zjadł przyszykowane kanapki, po czym spojrzał w lustro i poprawił krawat. Bez emocji powiedział, że musi już iść.
– Lepiej wyjdę wcześniej, bo nie chcę znowu się denerwować. Te ciągłe remonty dróg ostatnio prawie sprawiły, że spóźniłem się na pociąg. No to trzymajcie się! – powiedział, wychodząc.
Gdy wejściowe drzwi trzasnęły, zostałyśmy tylko we dwie. Usiadłam przy stole, gorączkowo zastanawiając się, jak rozpocząć tę rozmowę. W głowie kołatała mi się też inna myśl – czy moja córka nie znienawidzi mnie za to, że pojawiając się tamtego ranka w ich mieszkaniu, zniszczyłam wszystko, co do tej pory uważała za swoją rzeczywistość...
– Zrobić ci kawy, mamo? – spytała Martyna, sięgając po filiżanki. – Coś kiepsko dzisiaj wyglądasz. Widzę, że coś cię gryzie.
Wzięłam głęboki wdech i poprosiłam, żeby usiadła. Zdecydowałam, że najlepiej będzie powiedzieć jej prawdę bez owijania w bawełnę i...
– Twój mąż ma romans – wypaliłam prosto z mostu. – Wczoraj razem z Danką przyłapałyśmy go w centrum. Był tam z jakąś młodą blondynką. Całował ją po rękach, szeptali czułe słówka...
– Mamo, ja o tym wiem – weszła mi w słowo moja córka, a jej twarz pozostała niewzruszona, bez cienia niepokoju. – Mamy taką umowę – stwierdziła beznamiętnie.
– Co takiego? – wyjąkałam, kompletnie zaskoczona.
– Ustaliliśmy tak między sobą – wyjaśniła. – Od przeszło trzech lat każde z nas układa sobie życie na własną rękę. Dbamy tylko, żeby nasze dzieci nie odczuły tego za mocno. Julek nie skończył jeszcze dwunastu lat, a Zuzia ma raptem siedem. Zgodnie uznaliśmy, że z rozwodem poczekamy, ale prowadzimy oddzielne życia. Krzysztof widuje się z Elą, ja też mam kogoś.
– Skarbie, ty chyba nie mówisz tego poważnie? – wyszeptałam.
– Ależ tak, mamo. Znam co najmniej dwie pary naszych znajomych, które podobny problem rozwiązały w taki sam sposób – odparła Martyna chłodno, dając mi do zrozumienia, żebym się nie wtrącała w jej życie.
Po powrocie do domu czułam się kompletnie rozbita – głowa pusta, a serce w rozsypce. Na początku myślałam, że po prostu powiem wszystko Edkowi, bo zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. Ale gdy tylko wyobraziłam sobie moment, w którym miałabym mu przekazać taką wiadomość, robiło mi się słabo. Mój mąż przecież nigdy nie należał do postępowych... Strach było pomyśleć, jak zareagowałby na prawdę o naszej córce.
Postanowiłam nikomu o tym nie mówić. Nie wspomniałam już nic nawet słowem Martynie – w końcu dała mi do zrozumienia, żebym się nie wtrącała. Siedzę więc i dumam sama: w jakim kierunku zmierza ten świat?! Gdyby mój mąż kiedykolwiek wystąpił z podobnym „pomysłem”, chyba zapadłabym się pod ziemię. My przez cztery dekady byliśmy sobie wierni i wiem na sto procent, że on nigdy by mnie nie zdradził. Co się porobiło z dzisiejszą młodzieżą? Na samą myśl robi mi się niedobrze...
Krystyna, 61 lat
Czytaj także:
„Straciłam męża, dzieci i pracę. Kiedy byłam w najgorszym momencie życia, los niespodziewanie przyniósł mi prezent”
„Zaplanowałam romantyczne Święta. Ale przez jednego SMS-a mój chłopak się mnie brzydzi, a były mną gardzi”
„Dla ukochanego byłam śmietnikiem na prezenty po byłej. W Święta pod choinką znalazłam coś, co złamało mi serce”