Rodzina zjawiała się u mnie bez zapowiedzi i liczyła na to, że ich ugoszczę. Oczywiście za darmo. Zapomnieli chyba, że mam własne życie i swoje obowiązki.
Nic mnie tam nie trzymało
Moje przenosiny się do Trójmiasta nie były planowane – los sprawił mi bardzo przyjemną niespodziankę.
– W Sopocie uruchamiamy oddział naszego przedsiębiorstwa. Doszłam do wniosku, że świetnie sprawdziłaby się pani na stanowisku kierowniczym. Jest pani z nami od siedmiu lat i jestem przekonana, że doskonale poradzi sobie z rozwojem biznesu na nowym miejscu – usłyszałam pewnego dnia od pani Elżbiety, mojej przełożonej, która wraz z mężem zarządza sporą firmą cateringową.
Byłam wniebowzięta – nigdy jakoś nie czułam miłości do mojego Grudziądza, w porównaniu z którym Sopot wydawał się jak piękny sen. W mgnieniu oka wyszukałam mieszkanie niedaleko od plaży, spakowałam manatki i wybrałam się do nadmorskiego miasta.
Siostra miała plan
– Moja droga siostro, masz szczęście, że nie musisz się martwić o rodzinę. Dla ciebie to pikuś – spakowałaś manatki i poleciałaś w siną dal. A ja? Tkwię w domu z moimi chłopakami i jeszcze te wieczne kłopoty z Marcelką. Kto by przypuszczał, że czternastoletnia córka może aż tak dawać w kość – poskarżyła mi się przez słuchawkę Marta. – Wiesz co, a gdyby tak wysłać ją do ciebie? Są wakacje, a my nie mamy funduszy, żeby wysłać ją na kolonie… Porobisz za fajną ciocię, zgoda? – poprosiła.
– Chciałabym bardzo, ale chwilowo nie mam możliwości. Dopiero co otwieramy nowy oddział, a do tego jeszcze nie skończyłam się wprowadzać i…
– Przestań, ona ma już prawie piętnaście lat na karku. Nie musisz się nią zajmować non stop – przerwała mi siostra i zanim byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, połączenie zostało zakończone.
Wcisnęła mi ją
W trzy doby od naszej rozmowy pod drzwiami mojego mieszkania w Sopocie zobaczyłam siostrzenicę. W dłoni trzymała podróżną torbę. Marcela spędzała długie godziny, wpatrując się w ekran laptopa lub telewizora. Nawet brudnych naczyń po sobie nie chciało jej się pozmywać. Co gorsza, zaczęła podbierać mi moje kosmetyki i fajki. Do tego, mimo że jej tego zabroniłam, po zmroku cichaczem wymykała się na podwórko, żeby tam obgadywać różne tematy z chłopakami z osiedla, którzy byli od niej starsi. Powoli traciłam już cierpliwość do tego wszystkiego.
– Marcelko, bardzo się cieszę, że udało ci się zażyć trochę słońca i pobyć kilka dni nad Bałtykiem, ale pora już wracać do siebie – oznajmiłam po tygodniu prawdziwej udręki.
– Ciociu, o czym ty mówisz? Dostałam zgodę od mamy, żeby zostać aż do początku sierpnia! – odpowiedziała zaskoczona.
No cóż, zważywszy na fakt, że był dopiero początek lipca, perspektywa ta nie wydawała się specjalnie atrakcyjna.
– Wybacz, ale muszę odmówić. Mam już inne zobowiązania – odparłam.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się telefonicznie z Martą. Była na mnie potwornie wkurzona.
– Liczyłam na to, że pozbędę się jej na całe wakacje – stwierdziła z pretensją w głosie.
– A może niech pojedzie do rodziców twojego męża? – rzuciłam pomysłem. – Przecież od zawsze uwielbiała jeździć nad jeziora.
– Już jej to proponowałam. Nie chce tego nawet słuchać. Strasznie się nudzi w tej, jak to nazwała, wiosce zabitej dechami.
– Wiesz co, dałam z siebie wszystko, ale dłużej nie dam rady się nią zajmować. Jutro ją podrzucę, pasuje? – zaproponowałam.
– No trudno, jak nie ma wyjścia – odpowiedziała siostra z wyrzutem w głosie.
Miałam już dosyć
Dwie doby upłynęły od momentu, gdy nadąsana Marcelka opuściła moje progi, a tu nagle zadzwoniła Joasia, moja kumpela z czasów mieszkania w Grudziądzu.
– Siemka! Dotarły do mnie słuchy, że przeprowadziłaś się do Sopotu. Miałabyś coś przeciwko gdybym wpadła do ciebie na weekendzik? Zabiorę ze sobą Pusię i Korę, bo moje psiaki nie cierpią, gdy muszą zostać same – trajkotała do telefonu.
Kiedy się zjawiła, to już miałam ich dosyć, zanim zdążyła wyjść z walizkami z samochodu. Jedna suczka nasikała mi na nowiutki dywanik, a inna przez pół dnia ujadała jak głupia.
– Pusia często tak robi, gdy jest gdzieś pierwszy raz – powiedziała Aśka i wzruszyła ramionami, jakby nigdy nic.
Nie miałam chwili spokoju
Kiedy odjechała, miałam chęć iść do kościoła i podziękować Bogu za tę łaskę. Niestety, moje szczęście nie trwało długo. Kilka dni później, bez żadnego ostrzeżenia, zjawiły się u mnie mama i ciocia Łucja. W dodatku o nieludzkiej porze! Ledwo co wybiła siódma, a tu nagle słyszę dzwonek do drzwi. Otworzyłam, wciąż w piżamie, a mama od razu rzuciła mi się na szyję.
– Natalio, kochanie, będziemy u ciebie dosłownie parę dni. Nie musisz się nami w ogóle przejmować – przywitała mnie entuzjastycznie.
Wniosłam bagaże do środka i zatrzasnęłam drzwi.
– Wpadłyśmy w nieodpowiednim czasie? – odezwała się mama. – Mam nadzieję, że nikogo tu nie masz? – wystraszyła się, jakbym w swoim trzydziestoletnim życiu nie mogła z nikim spędzić nocy.
– Nikogo tu nie ma. Po prostu muszę zaraz pędzić do roboty i nie dam rady przygotować wam niczego do jedzenia – wyjaśniłam.
– Daj spokój, Natalia. Poradzimy sobie – rzuciła od niechcenia ciocia Łucja.
Jeszcze tego mi brakowało
Kiedy wyobraziłam sobie ciocię grzebiącą w moich szafkach, poczułam się nieswojo, ale cóż mogłam zrobić? Przekazałam im klucze i udałam się do pracy. Ledwo zdążyłam napić się kawy, a tu nagle zadzwonił mój telefon.
– Hej, ciociu – w słuchawce usłyszałam Marcelę, przez co aż zamarłam. – Wpadłam na pomysł, że może mogłabym przyjechać do razem z kumpelą. Świetnie się bawiłyśmy, a w dodatku są wakacje i...
– Ledwo co się ze mną pożegnałaś – zwróciłam jej uwagę.
– Racja, ale Sopot to zupełnie inna bajka… W Grudziądzu się nudzę jak mops, a tam czeka na mnie Bałtyk i masa rozrywek. Wpadłam na pomysł, żeby przyjechać razem z Amelką. To moja najlepsza kumpela i…
– Wybacz skarbie, ale nie dam rady wam poświęcić czasu.
– Oj daj spokój, my damy sobie radę same! Ciepła pizza z mikrofali, batonik i mamy wyżerkę na cały dzionek.
Nie będę wiecznie sponsorką
„I oczywiście to ja zafunduję mojemu małemu gościowi te pyszności” – westchnęłam w duchu. Nie chodzi o to, że liczę każdy grosz, ale w ostatnim czasie sytuacja tak właśnie wyglądała – moja siostra wysyłała swoją pociechę bez grosza przy duszy. Nawet na jakiegoś loda czy bilet do kina nie dała dziecku ani złotówki, więc wszystkie koszty spadały na mnie. „Halo, nie jestem jednak żadną milionerką, żeby łożyć na całą familię!” – irytowałam się w duchu.
– To znaczy, że mam nie przyjeżdżać? – Marcela zapytała z wyraźną urazą w głosie.
– Słoneczko, może umówimy się jakoś tak na jesień, co ty na to? Wrzesień albo październik byłby w sam raz. Teraz serio nie mam jak tego ogarnąć – próbowałam jakoś załagodzić sytuację, ale dziewczynka ze łzami w głosie po prostu się rozłączyła.
Siostra zadzwoniła z awanturą
Ledwie minęło 30 minut, a telefon znowu zadzwonił. Tym razem dzwoniła jej mama.
– Natalia, zachowałaś się naprawdę samolubnie! – od razu zaczęła mi robić wymówki. – Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, co u mnie się dzieje! Chłopaki non stop chorują, bez przerwy latam z nimi po przychodniach. Zbyszek nadal pracuje bez umowy, zarabia marne grosze, a Marcela zaczęła palić papierosy! Już nie daję rady, a ty nawet nie potrafisz zorganizować dziewczynom kilkudniowego wyjazdu nad Bałtyk! – usłyszałam z wyrzutem w jej głosie.
– Słuchaj, Marta, powiedz mi szczerze, czego ty tak naprawdę ode mnie oczekujesz? – spytałam najłagodniejszym tonem, jakim potrafiłam. – Wiem, że masz teraz pod górkę, ale przecież to był twój wybór, żeby wyjść za mąż i założyć taką sporą rodzinę. Ja z kolei od zawsze marzyłam o samotności i po prostu trzymam się tego postanowienia.
– To dość samolubne podejście! Nie zapominaj, że Marcelina jest twoją chrześnicą – zakrzyknęła Marta.
– Racja, doskonale o tym wiem. Czy zdarzyło mi się kiedyś nie pamiętać o jej urodzinach? Bardzo ją kocham, ale to wcale nie oznacza, że będę się nią opiekować przez całe wakacje!
– Czy masz świadomość, jak bardzo jej na tym zależało? W tym momencie siedzi zamknięta w swoim pokoju i zanosi się płaczem! – warknęła Marta.
– Jest mi naprawdę przykro, ale…
Wszyscy są na mnie źli
Nie udało mi się skończyć wypowiedzi, ponieważ moja siostra nagle przerwała połączenie. Pod wieczór zaczęło mnie gryźć sumienie, więc do niej zadzwoniłam.
– W porządku, niech przyjadą, ale mogą zostać tylko do piątku – odpowiedziałam. – W weekend odbiorę je z pociągu.
– Ekstra, wielkie dzięki! – Marta była wyraźnie ucieszona, natychmiast poprawił się jej nastrój.
Zgodnie z ustaleniami, Marcelka wraz z Amelką wpadły do mnie i rządziły moim mieszkaniem przez całe pięć dni. Wciskały mi swoje ciuchy do pralki, opróżniały moje flakony z perfum i totalnie mnie wkurzały.
Zapewniłam siostrzenicy rozrywkę, wyżywienie oraz upominki dla młodszych chłopców mojej siostry, na co wydałam blisko 1000 zł, ale Marta nawet nie raczyła powiedzieć prostego „dzięki”. Co więcej, skontaktowała się ze mną telefonicznie z prośbą o przedłużenie pobytu Marceli u mnie o kolejne 7 dni, a gdy stanowczo odmówiłam, straszliwie się na mnie obraziła.
Aktualnie prawie cała rodzina ma do mnie pretensje – w szczególności siostra daje mi odczuć, że ją zawiodłam. Ponoć myślę tylko o sobie. No cóż... kto to mówi?!
Czytaj także:
„Nauczycielka syna ciągle się go czepia. Potrafi wysłać go do dyrektora nawet za krzywe literki w zeszycie”
„Za zdradę przyjaciółka odpłaciła się mężowi tym samym. Miał to gdzieś, a ona narobiła sobie kłopotów”
„Przez 7 lat małżeństwa mąż nie zorientował się, że nie słodzę herbaty. Miał gdzieś mnie i moje potrzeby”