Kumpel szturchnął mnie tak, że prawie wylałem na siebie kawę.
– Ej, co robisz? – żachnąłem się. – Wyświnisz mi garnitur!
– To się na nią tak nie gap! – upomniał mnie rozbawiony Marcin.
– Na kogo? – udałem zdziwienie.
– Nie zgrywaj się. Myślisz, że nie zauważyłem, jak bardzo ci się podoba? – zapytał z uśmiechem. – Moim zadaniem zabujałeś się w Kaśce na maksa!
– Tyle to i ja wiem – mruknąłem.
– Ale może nie pamiętasz, że…
– Pamiętam – uciąłem.
Dziewczyna dyrektora
Jak mógłbym nie pamiętać o tym, że kobieta, która robi na mnie takie wrażenie, jest z moim własnym szefem?! Kasia zaczęła u nas pracować pół roku temu. Zastąpiła główną księgową, która poszła na emeryturę, i przez firmę od razu przeleciała nieprzyjemna wieść, że musiała komuś „dać”, żeby dostać takie stanowisko. Wkrótce okazało się, że Kasia jest po prostu związana od lat z naszym dyrektorem handlowym, który, oczywiście, polecił ją na to stanowisko.
Oboje nie kryli się z tym, że są razem, chociaż też jawnie nie okazywali sobie uczuć. Ale przyjeżdżali do firmy jednym samochodem i to już wystarczyło, aby wszyscy wiedzieli, że ich związek to poważna sprawa. A ja z tego powodu byłem pewny, że nie mam u Kaśki żadnych szans. Co jednak nie zmieniało sytuacji, że byłem nią totalnie zauroczony.
To była dziewczyna z moich marzeń i snów
Czas płynął, a mnie nie przechodziło. Przeciwnie, coraz bardziej byłem pewien, że to dziewczyna, z którą chcę spędzić życie. Cóż z tego, skoro kiedyś, gdy dałem jej do zrozumienia, jak wiele dla mnie znaczy, powiedziała mi wprost, że powinienem dać sobie spokój.
– Planujemy z Filipem ślub – nieświadomie wbiła mi nóż prosto w serce. – Nie mam ochoty na żadne przygody.
Ze wszystkich sił starałem się więc kontrolować swoje uczucia, ale czasami mi to nie wychodziło, tak jak dzisiaj w stołówce. Mój przyjaciel to zauważył. A inni? Miałem nadzieję, że jeszcze nie…
– Stary, od przyszłego tygodnia czeka nas laba – Marcin paplał niezrażony moją miną. – Szef ze swoją Kasieńką wyjeżdża gdzieś w góry. Popatrzyłem na niego jak na idiotę, bo czy ja miałem się z tego cieszyć?
W poniedziałek przyszedłem do pracy jak struty. Filipa faktycznie nie było, Kaśki też, bo nie zeszła o zwykłej porze na obiad. Przeżywałem istne męki, wyobrażając sobie, jak teraz fajnie się bawią. Razem chodzą szlakami, jedzą placki zbójnickie, przytulają się, śmieją, szukają wzajemnie wzrokiem, a w nocy… Czasami moja bujna wyobraźnia stawała się moim największym wrogiem!
Minął dzień, drugi, i aż mnie rozpierało, żeby chociaż o niej pogadać z kumplem. W końcu nie wytrzymałem.
– Fajną mają pogodę w tych górach…
– Kto? – nie zrozumiał Marcin.
– No, Filip i Kaśka!
– To ty nic nie wiesz? – zdziwił się mój kumpel. – Szef pojechał sam, bo jego dama w weekend miała wypadek. Wjechał w nią rowerzysta. Podobno ma złamaną nogę i paskudnie obtartą twarz.
– A on ją tak po prostu zostawił? – zatkało mnie z wrażenia.
– Powiedział, że nie może już odwołać rezerwacji, a nie chce tracić pieniędzy.
– A to kanalia! – wysyczałem i zerwałem się zza biurka.
Marcin krzyczał coś za mną, lecz ja już stałem przy windzie. Drzwi się otworzyły, ale zanim wszedłem do środka, Marcin dobiegł do mnie i złapał za rękaw marynarki. Przestałem mu się wyrywać, kiedy zobaczyłem, że w drugiej ręce trzyma kluczyki od swojego auta.
– Weź, ona przecież mieszka na drugim końcu miasta – wydyszał.
W pół godziny dotarłem pod blok Kaśki. Jak wszyscy zakochani faceci dobrze wiedziałem, gdzie mieszka. Zdobycie tej informacji kosztowało mnie flaszkę dla naszego firmowego informatyka, który ma dostęp do danych personalnych.
Trochę jej nakłamałem, ale w dobrej wierze
Katarzyna była zdumiona, ale otworzyła mi drzwi. Kiedy ją zobaczyłem, od razu zrozumiałem, jak wiele musiało ją to kosztować. Wielki siniak na policzku, starty policzek i noga w gipsie.
– Cześć – uśmiechnąłem się. – Zostałem wydelegowany, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie potrzebujesz jakiejś pomocy – skłamałem jak z nut.
– Ach!... Dzięki… Szykowałam się właśnie, żeby pójść do apteki i po zakupy, ale o kulach to nie jest za wygodne.
– Ja pójdę, tylko mi napisz, co kupić – zarządziłem.
Uwinąłem się z zakupami w pół godziny i znowu stanąłem pod jej drzwiami.
– Jeszcze raz dzięki – uśmiechnęła się, gdy wniosłem zakupy do mieszkania i nieproszony zacząłem wkładać je do lodówki, przy okazji stwierdzając, że już była pusta. A to drań z tego Filipa! Przed wyjazdem nawet jej nie zrobił zapasów jedzenia!
– Napijesz się kawy? – zaproponowała, gdy się ze wszystkim uporałem.
– Ja zrobię – zerwałem się od stołu.
Usiedliśmy w salonie, rozmawiając o duperelach. Udało mi się nawet ją kilka razy rozweselić.
– Wpadnę jutro, po pracy – zaryzykowałem więc na odchodnym.
– Dobrze.
W końcu sama zrozumiała, kto tak naprawdę ją kocha
Następnego dnia zrobiłem jej naleśniki z powidłami. W duchu dziękowałem mamie, że mnie tak świetnie przygotowała do życia. A Kasia była pod wrażeniem.
– To jeszcze nic! Jak spróbujesz mojego kurczaka w płatkach kukurydzianych, to się dopiero we mnie zakochasz! – wymsknęło mi się i… zmartwiałem. „Co ja gadam! Teraz mnie wyrzuci z domu” – przemknęło mi przez głowę. Tymczasem Kasia nie tylko mnie nie wyrzuciła, lecz także lekko się zarumieniła.
– Rzeczywiście przysłał cię zespół? – zapytała, kiedy wychodziłem.
– Nie. A z tym ślubem, o którym mówiłaś mi pół roku temu, to na serio? – znowu zaryzykowałem.
– Nic pewnego – odparła, poważniejąc.
Po tym wyznaniu nie zjechałem windą, tylko zbiegłem schodami z dziesiątego pietra, powstrzymując się przed dzikimi wrzaskami z radości.
– Myślisz, że mam u niej szansę? – dopytywałem Marcina.
– Wygląda na to, że masz. Ale jak cię szef dorwie, to… będziesz wyglądał tak jak ona! – uprzedził mnie. Filip wrócił po dwóch tygodniach. Wiem, że w tym czasie rzadko dzwonił do Kasi, zasłaniając się kłopotami z zasięgiem. Ostatniego dnia przed jego przyjazdem zobaczyłem u niej w przedpokoju dwie spakowane walizki. Nie zapytałem o nie, a i ona nic nie powiedziała.
Nie mam pojęcia, do jakiej między nimi doszło rozmowy, grunt że wieczorem Kasieńka wysłała mi SMS-a: „Filip się wyprowadził. Przyjedziesz?”. Niemal natychmiast zameldowałem się pod jej drzwiami.
– Nie kochał mnie. Inaczej nigdy by mnie nie zostawił z tą nogą w gipsie – stwierdziła tylko.
– Ja cię nie zostawiłem – odparłem poważnie. – I nie zostawię.
W firmie wywołaliśmy małą sensację, kiedy okazało się, że teraz Kasia przyjeżdża do pracy ze mną, a nie z Filipem. Ten oczywiście dał mi szybko do zrozumienia, że mnie zwolni, lecz ja miałem to gdzieś – już szukałem innej pracy. I chociaż najpierw trafiłem na znacznie gorszą posadę, to uważam, że dla mojej Kasieńki było warto. Bo teraz jestem szczęśliwy.
Jakub, 29 lat
Czytaj także:
„Siostra wpadła w szał, bo ojciec przepisał mi mieszkanie. Całe życie miała go gdzieś, a teraz paniusia ma pretensje”
„Obrączka mnie parzyła, a żona przyprawiała o mdłości. Chcę szaleć i wyrywać panienki, a nie tkwić u boku nudziary”
„Podałam pomocną dłoń byłemu mężowi, a on potraktował to jako zaproszenie na numerek. Liczył na nowy początek”