„Siostra wpadła w szał, bo ojciec przepisał mi mieszkanie. Całe życie miała go gdzieś, a teraz paniusia ma pretensje”

smutna kobieta fot. Getty Images, fabio formaggio / 500px
„– Nieźle to sobie wymyśliłaś – wycedziła przez zęby. – Ale o co konkretnie chodzi? – zdziwiłam się. – O mieszkanie. Musiałaś zrobić niezły mętlik w głowie ojca, skoro przepisał je tylko na ciebie – wykrzyczała. – Niczego mu nie kazałam. To była jego decyzja – uniosłam się”.
/ 22.05.2024 20:30
smutna kobieta fot. Getty Images, fabio formaggio / 500px

Miesiąc temu mąż zjawił się w domu o wiele później niż zazwyczaj. Byłam zła, bo nie raczył mnie o tym poinformować wcześniej, a ja trzykrotnie musiałam zdejmować obiad z kuchenki. Kiedy w końcu się pojawił, nie od razu zasiadł do stołu, co było dość nietypowe. Tym razem zamiast skierować się prosto do kuchni, chwycił mnie za dłoń, zaprowadził do pokoju dziennego i posadził na sofie.

– Nie jesz? – zdziwiłam się.

– Potem – odrzekł z poważnym wyrazem twarzy. – Musimy pogadać…

Wystraszyłam się

Dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie. Poprzednio Grzegorz wyglądał podobnie jakieś pół dekady temu, gdy przedsiębiorstwo, w którym był zatrudniony, zaliczyło plajtę i z godziny na godzinę został wyrzucony na bruk. Upłynęło sporo czasu, nim udało mu się ponownie gdzieś zahaczyć. Czyżby scenariusz sprzed lat miał się znów ziścić?

– Matko jedyna, tylko nie mów, że po raz kolejny wyleciałeś z roboty. Akurat kiedy Antek rozpoczął studia – ogarnęło mnie przerażenie.

– Wszystko gra w robocie, bez obaw – zapewnił mnie.

– Ufff… To o co chodzi?

Rozmawiałem dzisiaj z Andrzejem… – urwał nagle.

– Andrzejem? Z jakim Andrzejem? – nie skojarzyłam.

– Z mężem twojej siostry! – doprecyzował.

Mąż chciał pogodzić mnie z siostrą

Spojrzałam na niego zdumiona.

– Ale po co? 

– Trochę pogadaliśmy i stwierdziliśmy, że najwyższa pora zakopać topór wojenny między siostrami. Nie jest w porządku, gdy rodzeństwo ze sobą nie rozmawia.

– To Kaśka rozpętała tę wojnę, nie ja! – przerwałam mu.

– Kto zaczął, nie ma znaczenia. Liczy się to, by wreszcie ją zakończyć – oznajmił Grzesiek.

– Nie jest to wcale łatwe. Już zapomniałeś, co ona nawygadywała? Bo ja pamiętam! – nadąsałam się.

– Ale z ciebie uparciuch. Przemyśl to chociaż, co? Święta tuż-tuż, a to czas przebaczenia i pojednania – nie ustępował.

– Hm, ciężko powiedzieć… Takie pomówienia raczej długo siedzą w pamięci – zastanawiałam się głośno.

– Daj spokój, to już przeszłość… Mam przeczucie, że jak się nad tym głębiej zastanowisz, to okaże się, że już dawno wybaczyłaś Kaśce – powiedział z uśmiechem.

– No dobra, niech ci będzie. Pomyślę o tym. Ale nie nastawiaj się na jakieś wielkie pojednanie – podkreśliłam.

– Ekstra. Dobra, to teraz w końcu mogę coś przekąsić. Umieram z głodu! Co tam mamy dziś do jedzenia? – wypytywał.

– W kuchni są gołąbki. Chyba znów ostygły, więc odgrzej je sobie i nałóż na talerz – powiedziałam.

Obserwując, jak krąży po pomieszczeniu, zrozumiałam, że faktycznie zależy mu na tym, żebyśmy doszły do zgody. Otuliłam się dokładnie pledem i pogrążyłam w rozmyślaniach.

Zawsze byłyśmy zżyte

Kasia jest moją siostrą, młodszą ode mnie o 3 lata. Dawniej miałyśmy ze sobą świetny kontakt. Jasne, zdarzały się między nami sprzeczki, bo tak to już jest między rodzeństwem, ale zawsze potrafiłyśmy szybko dojść do zgody. Nawet gdy obie wyszłyśmy za mąż i zostałyśmy mamami, często się widywałyśmy, a kiedy siostra przeniosła się do innej miejscowości, non stop wisiałyśmy na telefonach i plotkowałyśmy bez końca.

Nasi faceci podchodzili do tego ze stoickim spokojem. Wręcz dowcipkowali sobie, że zachowujemy się jak bliźniaczki, choć nimi nie jesteśmy. I coś w tym było, bo zwierzałyśmy się sobie ze wszystkich bolączek, dawałyśmy sobie wsparcie w kryzysowych momentach. Mogło się wydawać, że nie ma takiej mocy, która zdołałaby nas poróżnić. 

Poróżnił nas spadek

Kłótnia wybuchła z powodu forsy. Chodziło konkretnie o spadek po naszym ojcu. Tato w ostatniej woli równo podzielił między nas swoje oszczędności, ale mieszkanie przepisał tylko na mnie. Dla mnie to było oczywiste, bo to ja zajmowałam się nim pod koniec jego życia. Gotowałam mu, prałam ciuchy, jeździłam z nim po lekarzach. A kiedy ledwo trzymał się na nogach, to go doglądałam.

Wiele razy błagałam siostrę, żeby wzięła wolne i przyjechała mnie zmienić, ale ona zawsze się wykręcała. Raz oznajmiała, że nie może wyrwać się z pracy, innym razem, że jej Andrzej nie da sobie rady z dzieciakami. Naciskałam ją, więc w końcu się zjawiała. Ale tylko na jakieś dwa, trzy dni i tyle ją widzieli. Było mi smutno z tego powodu, ale jakoś to przełknęłam. Choć ledwo dyszałam ze zmęczenia, nauczyłam się, jak dzielić czas między dwa domy. Kochałam ojca i nie chciałam, żeby czuł się sam jak palec.

Taka była wola ojca

Właśnie minęło pięć lat, od kiedy tata odszedł. Na uroczystość pogrzebową moja siostra przybyła wraz z bliskimi. Dzień po ostatnim pożegnaniu taty udałyśmy się do notariusza, aby poznać testament. Ku ogromnego zaskoczeniu siostry okazało się, że to właśnie ja zostałam spadkobierczynią lokum, w którym dotychczas mieszkał tata.

Gdy dotarła do niej ta wiadomość, nagle zbladła. Nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała, na przemian spoglądała to na mnie, to na notariusza siedzącego za biurkiem. Kiedy tylko dopełniłyśmy wszystkich prawnych procedur, podeszła do mnie, a jej mina wskazywała na to, że jest mocno niezadowolona z takiego obrotu spraw.

Nieźle to sobie wymyśliłaś – wycedziła przez zęby.

– Ale o co konkretnie chodzi? – zdziwiłam się nie na żarty.

– O mieszkanie. Niezły musiałaś zrobić mętlik w głowie ojca, skoro przepisał je tylko na ciebie – wykrzyczała..

– Niczego mu nie kazałam. To była jego decyzja – uniosłam się.

– Jasne, akurat w to uwierzę. Gdyby faktycznie tak było, to by majątek  podzielił po równo – parsknęła z irytacją.

Pokłóciłyśmy się

Krew napłynęła mi do twarzy.

– Owszem, podzielił. A już ci wyleciało z głowy, kto się nim zajmował? Tobie zawsze brakowało na to czasu – zaatakowałam.

– Nie brakowało mi czasu, tylko nie miałam jak. Mieszkam przecież kawał drogi stąd – nachmurzyła się.

– Jakby ci zależało, to byś wpadała częściej. Ale ty zrzuciłaś całą robotę na mnie – wytknęłam jej.

– No i nieźle to obróciłaś na swoją korzyść! Nie sądziłam, że tak mnie wystrychniesz na dudka – pokiwała głową z niedowierzaniem.

– Że co proszę?

– Dobrze słyszałaś, oszukałaś mnie! Zaprzeczaj sobie do woli, ale ja swoje wiem – tata w życiu by czegoś takiego nie wymyślił – prychnęła.

Wybuchnęłam jak gejzer. Totalnie nie rozumiałam, jak mogła rzucać na mnie takie oskarżenia! Miałam w nosie, że jesteśmy ciągle w kancelarii i nawrzucałam jej od pazernych egoistek, a potem wydarłam się jej prosto w twarz, że mam dość jej widoku i nie chcę jej słuchać.

– Nawet nie waż się do mnie wydzwaniać ani przyjeżdżać. Po prostu udawaj, że nie masz siostry! – wykrzyczałam.

Potem zrobiłam w tył zwrot i wyszłam, nawet nie patrząc za siebie. Wtedy byłam tak wkurzona i zraniona, że przysięgłam sobie, iż na zawsze wyrzucę ją z głowy.

Obie uparcie milczałyśmy

Przez kilka pierwszych miesięcy trzymałam się danego słowa, ale z czasem coraz bardziej tęskniłam za Kaśką. Chodziło mi po głowie, co u niej, jak sobie radzi w życiu. Starałam się odganiać te myśli, ale uparcie do mnie wracały, niczym bumerang. Mimo to nie planowałam nawiązywać z nią kontaktu. Moja duma na to nie pozwalała.

Gdyby może jako pierwsza do mnie zadzwoniła, wyciągnęła rękę na zgodę, to pewnie bym uległa i jej wybaczyła. Ale ona nie odzywała się wcale. W sumie mnie to specjalnie nie zdziwiło. Byłyśmy bardzo podobne. Obie uparte jak osły i zawzięte. Wyglądało więc na to, że nieprędko znów się dogadamy. A tu nagle Grzesiek wyskakuje z wieścią o spotkaniu ze szwagrem i gadką o świętach i pojednaniu. Przyszło mi do głowy, że drugi raz taka okazja może się nie przytrafić. Główkowałam tylko, jak wyjść z tej sytuacji z klasą. No i coś wymyśliłam.

Nie miałam zamiaru przepraszać

Z uśmiechem na ustach poderwałam się z fotela i ruszyłam do kuchni. Małżonek akurat zjadał ostatniego gołąbka.

– I co, zdecydowałaś się? – zapytał, odkładając widelec i nóż.

– Okej, mogę w sumie pogadać z Kaśką i zakopać topór wojenny. Pod warunkiem, że najpierw mnie przeprosi – oznajmiłam.

– Rany, ale czy nie możesz pierwsza pójść po rozum do głowy i wyciągnąć do niej rękę? – jego słowa były pełne rezygnacji.

– Nie ma opcji! Ma być po mojemu albo sobie darujemy to całe godzenie się! – warknęłam.

Chwilę się zastanawiał.

– Dobra, przekażę to Andrzejowi. Cóż, przekonamy się, jaka będzie reakcja twojej siostry – skwitował.

Nasi mężowie byli jak mediatorzy

Kilka dni minęło, zanim nadeszła odpowiedź. W końcu mąż oznajmił z uśmiechem na twarzy, że ponownie spotkał się z moim szwagrem. Powiedział też, że Katarzyna jest skłonna jako pierwsza mnie przeprosić.

– Serio? Coś mi się nie chce w to wierzyć – rzuciłam, patrząc na niego z pewną dozą nieufności.

– Podziękowania należą się Andrzejowi. To on ją namówił, żeby ustąpiła. Początkowo oczywiście się opierała, ale kiedy jej przypomniał, o co cię posądziła i jak bardzo cię to zraniło, zmiękła. No i dotarło do niej, że to ona musi wykonać pierwszy ruch – wytłumaczył.

– Prawdę mówiąc, trochę już zaczęłam tracić nadzieję, że w końcu dorośnie. Ale, jak to mówią, lepiej późno niż wcale – nie ukrywałam swojej radości.

– Racja. W takim razie pora umówić was na spotkanie. Andrzej wspominał, że w nadchodzącym tygodniu planuje przyjechać z Kaśką odwiedzić swoich rodziców, więc będzie ku temu dobra okazja – zaczął wyjaśniać.

– Nie ma szans, żebym do nich poszła, wykluczone! – od razu postawiłam sprawę jasno.

– Jasne, że rozumiem… Z tego, co zdążyłem się dowiedzieć, ona również nie pali się do odwiedzin u nas. Dlatego wpadliśmy z Andrzejem na pomysł, żeby spotkać się w tej sympatycznej kafejce koło rynku. W neutralnych warunkach będziecie mogły poczuć się bardziej komfortowo. Pogadacie na spokojnie, wyjaśnicie wszelkie kwestie, a potem zakończycie konflikt. Jak ci się widzi taki plan?

– W sumie może być. Ale nie zapominaj, że to Kaśka jako pierwsza powinna wykazać chęć pogodzenia się ze mną – ponownie zaznaczyłam.

– Na pewno to zrobi, nie miej co do tego wątpliwości… Nie przejmuj się. Wszystko zostało przedyskutowane i zaplanowane – zapewnił mnie.

To był podstęp 

Zobaczyłyśmy się po tygodniu. Kiedy przekroczyłam próg kafejki, Kasia już tam była. Poczułam, jak przyspiesza mi puls. Spodziewałam się, że od progu obsypie mnie przeprosinami i rzuci mi się w ramiona, ale nic takiego się nie wydarzyło. Tkwiła w bezruchu, zerkając na mnie kątem oka. Podeszłam do lady, zamówiłam małą kawę i ciężko opadłam na siedzenie naprzeciwko niej. Między nami zawisło krępujące milczenie.

Słyszałam, że chcesz coś mi powiedzieć – w końcu straciłam cierpliwość.

– Kto, ja? Nic z tych rzeczy. Chyba raczej ty! – zareagowała ze zdumieniem.

– Daj spokój, dobrze wiesz, że musisz mnie przeprosić – wytłumaczyłam.

– Że co proszę? To ty powinnaś zacząć od przeprosin!

– Chwileczkę, chwileczkę, bez nerwów… Od kogo to usłyszałaś?

– Od Andrzeja! Podobno gadał z twoim Grześkiem i ten mu powiedział, że chcesz zakopać topór wojenny. I że to ty zrobisz pierwszy krok w stronę zgody – oznajmiła.

– Bo dotarło do mnie, że popełniłam błąd, poczułam się z tym nieswojo, że cię zraniłam i w ogóle? – chciałam wiedzieć więcej.

– No właśnie! Skąd to wiesz? – jej oczy zrobiły się jeszcze większe ze zdumienia.

– Bo Grzesiek powiedział mi coś bardzo podobnego z tym, że chodziło o ciebie – wytłumaczyłam.

– Zaraz, chwila… – zaczęła się jąkać.

– Wychodzi na to, że mężowie nas wkręcili! Zdawali sobie sprawę, że żadna z nas nie odpuści i wpadli na taki przebiegły plan. Liczyli na to, że jak się zobaczymy, to uda nam się porozumieć – parsknęłam śmiechem.

Musiałyśmy to wyjaśnić

– I myślisz, że nam się uda? – siostra spoglądała na mnie z powątpiewaniem.

– Jeśli mnie przeprosisz, to owszem. W końcu to ty zarzuciłaś mi, że manipulowałam ojcem – odświeżyłam jej pamięć.

– Ok, może rzeczywiście trochę mnie poniosło. Ale to ty wywaliłaś mnie na zbity pysk, a potem przez 5 lat nie odezwałaś się słowem. Rodzeństwo tak nie robi – naburmuszyła się.

Miałam poczucie, że powracanie do zaszłości tylko pogorszy sprawę i storpeduje próbę zgody. Postanowiłam jednak twardo obstawać przy swoim. Moja siostra również nie zamierzała odpuścić. Niezręczna cisza po raz kolejny zawisła nad stołem.

– A gdybyście tak powiedziały "przepraszam" w tym samym momencie, powiedzmy na "raz, dwa, trzy"? – niespodziewanie odezwał się ktoś z boku.

Odwróciłyśmy głowy w kierunku, z którego dobiegał głos. Niedaleko od naszego stolika zauważyłyśmy kelnerkę.

– Wybaczcie, że się wtrącam, ale wasza rozmowa jest dosyć głośna... – wytłumaczyła.

– W porządku... Ale chwileczkę... Możesz powtórzyć, co przed momentem mówiłaś? – chciałam się upewnić.

– Abyście przeprosiły się nawzajem, w tym samym momencie. W ten sposób będzie uczciwie. Jeśli chcecie, mogę liczyć! – zaoferowała.

Spojrzałam w stronę mojej siostry, która miała na twarzy lekki uśmieszek.

– Ok, proszę zaczynać! – powiedziałam zdecydowanie.

Poczułyśmy ulgę

Szczerze sobie wszystko wyjaśniłyśmy. Byłyśmy wobec siebie w pełni uczciwe. Od razu poczułyśmy ulgę. Po długich rozmowach i wypłakaniu się postanowiłyśmy skontaktować się z naszymi mężami. Kiedy tylko usłyszeli, że udało nam się dojść do porozumienia, od razu wsiedli w samochody i ruszyli do nas.

– Ten nasz pomysł był idealny – przechwalał się Grzesiek.

– No, no… Nieźle to wykombinowaliśmy – przytaknął Andrzej.

Kaśka jednak momentalnie ostudziła ich zapał.

– Nie całkiem się z wami zgodzę, chłopaki. Gdyby nie obecność tej dziewczyny, wasza pomoc skończyłaby się kiepsko. Prawdę mówiąc, to właśnie ona doprowadziła do naszego pojednania – powiedziała, pokazując palcem na obsługującą stolik dziewczynę.

– Serio? W jaki sposób? – zaciekawił się Grzegorz.

Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

– To było dziecinnie proste. Raz, dwa, trzy i gotowe – rzuciła, puszczając nam oko.

Maria, 50 lat

Czytaj także: „Ojciec przekonał mnie, że należę do wielkiego świata i czeka mnie kariera. W pogoni za kasą prawie straciłem wszystko”
„Mój mąż artysta żyje sztuką, ale rachunki same się nie zapłacą. Musiałam nim wstrząsnąć, by nie obudzić się na bruku”
„W sypialni panował arktyczny chłód. Dopiero przystojny sąsiad obudził we mnie pragnienia gorące jak sycylijski wulkan”

Redakcja poleca

REKLAMA