„Od ponad 10 lat wychowuję dziecko innego faceta. Żona wcisnęła mi kit, że jest ze mną w ciąży”

Mężczyzna smutny fot. iStock by Getty Images, Antonio_Diaz
„Ponad 11 lat temu moja żona postąpiła niezwykle samolubnie. Zrobiła ze mnie i z Leszka narzędzia do zrealizowania swojego pragnienia, jakim było stworzenie pełnej rodziny. Nic jej nie tłumaczy”.
/ 14.08.2024 20:30
Mężczyzna smutny fot. iStock by Getty Images, Antonio_Diaz

– Tato, patrz! – Stasiu z radością zaprezentował mi swój zeszyt, w którym widniała piątka z klasówki z matmy. – Dałem radę! Tylko Czarek miał lepszy wynik – oznajmił, a w jego oczach błyszczała duma.

– To wspaniała wiadomość, synu – złożyłem mu gratulacje.

Przez ostatnie dwa dni dużo razem ślęczeliśmy nad zadaniami, aby jak najlepiej przyszykować go do tego testu. Przedmioty ścisłe zawsze szły mi jak z płatka, podobnie zresztą mojej żonie. Stasiu z kolei to niezaprzeczalny humanista i liczby niespecjalnie lgną do jego głowy. Teraz powinienem odczuwać autentyczną dumę... Ale jakoś nie byłem w stanie i Stasiu wyczuł to po tonie mojego głosu.

– Pewnie szóstka byłaby lepsza? – spytał Staś.

– Nie, synu. Piątka to super ocena.

– To dlaczego masz kiepski nastrój?

– Coś mi dolega, padam z nóg... Potrzebuję tylko trochę odpoczynku – ciągnąłem tę bajeczkę, ale nie byłem w stanie wyjawić mu prawdy. Jeszcze nie w tej chwili. – Idź zagrać w jakąś gierkę na kompie.

Byłem z niego dumny, ale…

Raczej nie do końca dał wiarę moim słowom. W końcu skończył już 11 lat. Mimo to nadal był bardzo grzecznym dzieciakiem, więc bez żadnego protestowania udał się do swojej sypialni. Ja z kolei wyciągnąłem się na sofie, gapiąc się tępo w sufit i udając, że odpoczywam. 

Tamtego wieczoru moja żona, Ewa, przyszła do domu znacznie później niż zwykle. Nasz syn, Staś, dawno już smacznie spał w swoim łóżku. Ja natomiast leżałem i wpatrywałem się w sufit, licząc na nim plamki po farbie. Kiedy przekroczyła próg pokoju, nawet na nią nie zerknąłem, ale od razu wypaliłem:

Widziałem, jak spotykałaś się z Leszkiem.

– No tak, faktycznie niedawno na niego wpadłam – stwierdziła beztrosko.

Przeczuwałem, że zaraz będzie próbowała wykombinować jakieś sprytne kłamstwo, więc zdecydowałem, że nie ma co owijać w bawełnę i trzeba przejść do sedna sprawy.

Wiem, że Staszek jest jego synem.

– Dariusz, kompletnie ci odbiło! – wrzasnęła Ewa.

– Odbiło mi, gdy dałem się nabrać, że jestem ojcem...

– Przecież macie tę samą grupę krwi.

– Podobnie jak Leszek i niezliczona rzesza innych mężczyzn. Natomiast kod genetyczny to zupełnie inna bajka – sięgnąłem do kieszeni po świstek z wynikami testu. – Nie zdajesz sobie sprawy, jak łatwo w dzisiejszych czasach przeprowadzić taką analizę.

Nie mogła zaprzeczać faktom

Żona wzięła ode mnie świstek papieru i przez moment analizowała go bez słowa.

– W jaki sposób na to wpadłeś? – odezwała się w końcu.

– Zobaczyłem was przypadkiem w tym barze, do którego czasami wpadasz w pracy. Byłem pewien, że tam będziesz, chciałem ci sprawić niespodziankę. I nagle ujrzałem jego twarz. Pierwszy raz od przeszło jedenastu lat... To było jak uderzenie pioruna. Dotarło do mnie, że dokładnie tak będzie prezentował się Stasiek, gdy skończy czterdziestkę. No i podjąłem decyzję, żeby to sprawdzić...

– Naprawdę tak bardzo pragnąłeś poznać prawdę?

– A co, jesteś zaskoczona? Dziwisz się?

– Tak, dziwię się. Przecież wychowałeś go jak własne dziecko, a on uważa cię za tatę. Po co to zmieniać?

– Ja wcale nie zamierzam niczego zmieniać, bo i tak nie mam na to wpływu. Fakty są takie, że Stasiu nie jest moim biologicznym synem. I nic już tego nie zmieni.

– Fakt... – Ewa z wyraźną pogardą prychnęła. – Faktem jest, że mówiąc dziecku całą prawdę, odbierzesz mu ojca.

– Przecież jest jeszcze Leszek...

– On nigdy nie będzie dla niego tatą.

– Czemu tak sądzisz?

– Czy wiesz, co mną kierowało, gdy podjęłam tę trudną decyzję? Ty nie byłeś w stanie spełnić mojego marzenia o dziecku, a Leszek z kolei nie pragnął ojcostwa...

– Chwila moment, sugerujesz, że odnowiłaś z nim kontakt, bo zamierzasz znowu zajść w ciążę?!

– Bredzisz jak potłuczony.

– Kiedyś faktycznie błądziłem. Na szczęście już mi przeszło – stwierdziłem stanowczo, kierując się w stronę wyjścia.

Chciałem tylko to zakończyć

Ewa złapała mnie za dłoń.

– Nic z tego nie pojmujesz. Leszek całkiem przypadkiem wybrał się na zebranie rodziców bratanka, Tomka Kozła.

– Chodzi o tego, który chodzi do klasy Stasia?

– Dokładnie. Zobaczył go na korytarzu, usłyszał, jak mówią do niego po nazwisku i od razu skojarzył fakty. Z tego powodu chciał się spotkać właśnie ze mną.

– Szukał potwierdzenia swoich przypuszczeń? – przyszło mi do głowy.

– Nie chodziło mu wyłącznie o to. Zażądał, żebym powiedziała Stasiowi prawdę o tym, że to on jest jego ojcem. Ma nawet zamiar łożyć na jego utrzymanie...

– Oszczędzę mu problemów – wtrąciłem. – Szybko się rozstaniemy i będziesz w stanie zamieszkać z biologicznym ojcem Stasia.

– Ale Leszek nie ma ochoty mieszkać ze Stasiem. Chciałby mieć jeden weekend w miesiącu i zabrać go na tygodniowe wakacje. Ma już 40 lat na karku, a ciągle nie dojrzał do bycia ojcem.

– Nie mam z tym nic wspólnego – prychnąłem. – Ale to w sumie zamyka temat...

– Co masz na myśli? – zapytała zaskoczona i wyraźnie zaniepokojona.

– Leszek to co prawda smarkacz, ale taki smarkacz, który za każdym razem osiąga swój cel – rzuciłem z rozżaleniem. – Skoro zdecydował, że Staszek pozna prawdę, to dopnie swego. Przecież zna nawet jego plan zajęć.

Musimy się uciekać. Musimy przed nim zwiać – Ewa zaczęła panikować. – Nie może tego zrobić!

– Słuchaj, przemyśl to dobrze – powiedziałem z nutą przestrogi w głosie. – Nie możemy ot tak po prostu porzucić roboty.

– Dariusz, błagam cię – zaskomlała.

– Nie ma mowy. Wybij to sobie z głowy.

– No to jaki masz plan?

– Daj mi chwilę, muszę się nad tym zastanowić – stwierdziłem. – Zostaw mnie samego i idź się położyć... Serio, starczy mi tej gadki na dzisiaj.

Gdy Ewa wyszła, sięgnąłem po albumy ze zdjęciami i... Spędziłem całą noc na „przeglądzie swojego życia”. Wtedy dostrzegłem coś, czego wcześniej nie zauważyłem. Na każdej fotografii zarówno ja, jak i Staś mieliśmy uśmiechy na twarzach lub wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Czasami ja przyglądałem się temu, co on robił, a innym razem on uważnie obserwował moje poczynania. Na wszystkich zdjęciach wyglądaliśmy na szczęśliwych i dumnych z siebie nawzajem...

Wiedziałem, co muszę zrobić

Zmrużyłem oczy dopiero o świcie. Wybiła dziesiąta, a mnie obudziło poranne słońce wpadające przez okno. Ewa już zdążyła wyjść do roboty, a nasz syn pobiegł na lekcje. Chwyciłem za komórkę i poprosiłem szefa o jeden dzień wolnego. Później wykręciłem jeszcze jeden numer...

W niecałą godzinę znalazłem się pod wieżowcem, gdzie mieściła się redakcja zatrudniająca Leszka. Krótki spacer i już stałem na progu przestronnego pomieszczenia z ogromnym oknem. To był gabinet naczelnego.

Nie spodziewałem się, że się odezwiesz – powitał mnie z szyderczym uśmiechem przyklejonym do facjaty. – Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania, Dario...

– Chyba wiesz, co mnie tu sprowadza?

– No powiedzmy, że mam pewne przypuszczenia – drwiący grymas wciąż gościł na jego twarzy. – A co słychać u... naszego dziecka?

– Wszystko gra. Ostatnio przyniósł do domu piątkę z matmy – teraz to ja zacząłem przeszywać go kpiącym spojrzeniem, co nieco zbiło go z tropu.

– Stoisz tu, żeby pogadać o pieniądzach dla Stasia, które mam ci dawać?

– Nie. Jestem tu, żeby ci zakomunikować, że jeśli zbliżysz się do mojego syna na mniej niż sto metrów, pourywam ci kończyny.

Leszek zrobił poważną minę, złośliwy uśmiech zszedł mu z twarzy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

– Kojarzysz, że byłem drugi w województwie w swojej grupie w karate? – uzupełniłem wypowiedź.

– Pewnie ktoś cię kopnął w krocze i dlatego nie miałeś możliwości...

Urwał w pół słowa. W mgnieniu oka rzuciłem się w jego kierunku, złapałem za rękę i wykręcając ją, przygniotłem go twarzą do blatu. Kątem oka dostrzegłem, jak sekretarka do kogoś telefonuje. Miałem to gdzieś. 

– Dotarło?! Jeszcze jeden krok bliżej niż sto metrów i zrobię z ciebie kalekę. I mam gdzieś, że za to pójdę za kratki! Kumasz?!

– Kumam! Puść mnie!

Kiedy zobaczyłem pędzących strażników przez szklaną ścianę, wtedy dopiero uwolniłem Leszka z uścisku. W momencie ich wtargnięcia do pomieszczenia redaktor powstrzymał funkcjonariuszy ruchem dłoni, mówiąc:

– Mój gość opuszcza to miejsce z własnej woli. Zgadza się?

– Zgadza się. Mam też nadzieję, że nasze drogi już nigdy się nie skrzyżują, panie redaktorze.

Miałem plan na nowe życie

Ewa już na mnie czekała, kiedy dotarłem do mieszkania.

– A co ty tutaj robisz?

– Słuchaj, odezwał się do mnie Leszek. Opowiedział mi o tym, co zrobiłeś i... – nie dokończyła.

– No i?

– Stwierdził, że jak jeszcze raz się przy nim pojawisz, to...

Wspominał coś na temat Stasia?

– Mówił, że kompletnie nie wiedział, że to może aż tak zelektryzować ludzi i w związku z tym on już się wycofuje.

– Oprócz tego, że jest mięczakiem, to jeszcze uważa nas za durniów.

– Z jakiego powodu to zrobiłeś?

– Bardziej dla kogo. Dla naszego syna. Stasiu nie jest winny temu, że jego tatą jest taki dupek jak Leszek.

– To znaczy, że wszystko wróci... do normy, tak jak kiedyś?

– Nie. Nic już nie będzie po staremu. Chcę rozwodu.

– A co ze Stasiem?

– Nie będzie miał lekko. Dlatego musimy to ogarnąć w pełnym porozumieniu. Znajdę sobie lokum gdzieś w pobliżu. Staś będzie przebywał ze mną przez dwa tygodnie, a kolejne dwa z tobą. Urlop też podzielimy na pół.

Ewa przez moment starała się mnie jeszcze namówić, ale chyba raczej z obowiązku. W końcu przystała na to.

Staszek był totalnie zaskoczony tym, co postanowiliśmy. Bardzo płakał i dopytywał, czy to z jego powodu. Szczerze mu tłumaczyłem, że nie, że to tylko kwestia między mamą a tatą. To Ewa całkowicie straciła moje zaufanie, bo odnosiła się do mnie jak do opłacanej niani dla swojego synka. I Stasiu nie jest winny temu, że ja nie umiem mieszkać z nią w jednym domu. Chociaż może dla jego dobra – powinienem spróbować?

Dariusz, 41 lat

Czytaj także:
„Czekałam 7 lat, aż ukochany dojrzeje do oświadczyn. Umrę jako stara panna, związałam się z dzieciakiem”
„Doniosłam na koleżankę, bo ignorowała mnie dla nowego kochanka. Nie miałam pojęcia, że właśnie niszczę jej życie”
„Odkładałam kasę na renomowane liceum, a syn wybrał szkołę dla pospólstwa. Wyrośnie mi z niego jakiś dresiarz”

Redakcja poleca

REKLAMA