– Widziałaś się z właścicielem tego lokum? – zagadnął mnie młodszy brat, lekko trącając ramieniem.
Popatrzyłam na niego zaskoczona, a następnie mój wzrok powędrował w stronę zegara wiszącego w kuchni. O rany, zupełnie wyleciało mi to z głowy! Dzisiaj miałam przecież umówioną wizytę na oglądanie tej kawalerki! Nie chciałam się przyznawać przed Jankiem, że zapomniałam, bo od razu by się zdenerwował.
Zachowując spokój, upiłam łyk kawy i powiedziałam bratu, że owszem, byłam na oglądaniu, ale mieszkanie nie przypadło mi do gustu. Braciszek z irytacją przewrócił oczami i głęboko westchnął.
Marzyłam aby osiąść gdzieś na dłużej
Nie byłam na niego zła z tego powodu. Nasze życia toczyły się zupełnie innymi torami. Mój młodszy brat dopiero zaczynał smakować dorosłości i zamiast przykładać się do nauki, ciągle szalał na melanżach. Ja dawno pożegnałam się z tym etapem. W tej chwili marzyłam tylko o tym, aby wreszcie osiąść gdzieś na dłużej i zaznać odrobiny wytchnienia, a Janek wraz z kumplami przypominali rozwydrzonych małpiszonów.
W towarzystwie tych gówniarzy miałam poczucie, jakbym była jakąś starą babą. Z tą różnicą, że bezdzietną. Mój brat wciąż powtarzał, że z każdym dniem maleją moje możliwości oraz czas na „pewne kwestie”.
– Sugerujesz, że w porównaniu z jakąś dwudziestoparoletnią laską jestem już na przegranej pozycji?
– No a jak myślisz?
Ten młokos nie owijał w bawełnę, ale w sumie nie ma co oczekiwać czegoś innego od takiego gówniarza na studiach. Całym sobą emanował i tymi swoimi hormonami. Cóż, pozostawało mi mieć nadzieję, że za parę lat zmądrzeje i przestanie być taki niedojrzały. Byleby tylko nie wyszedł na drugiego Huberta. Ponad siedem lat życia zmarnowałam, czekając aż ten wieczny chłopiec się ogarnie i mi się oświadczy. No i jaki był finał? Zamiast iść do ołtarza, zostałam potraktowana jak śmieć.
Któregoś dnia wyrzucił moje bagaże za drzwi
Wyznał, że się zakochał, a ze mną był tylko z przyzwyczajenia. Jego słowa raniły mnie okrutnie, ale z czasem dotarło do mnie, że ma rację. Od dawna brakowało między nami chemii. Traktowaliśmy się jak współlokatorzy, a nie jak para. Jeżeli do końca życia miałabym się budzić u boku osoby, do której nic nie czuję, to chyba lepiej, że nasze ścieżki się rozeszły.
– A teraz co ci nie pasuje? – Janek wyrwał mnie z zamyślenia. – No, w tym lokum! – dodał zdenerwowany, gdy do niego nie dotarło, że nie słucham.
Był wkurzony, bo obiecałam, że zamieszkam u niego raptem parę dni, a tymczasem minął prawie miesiąc. Jasne, nie robiłam tego specjalnie. Chciałam się stamtąd wynieść najszybciej jak się da, ale w naszej mieścinie znalezienie czegoś sensownego graniczyło z cudem. Najatrakcyjniejsze mieszkania, czyli schludne i niedrogie, dawno pozajmowali studenci.
– Lokalizacja miejsca było do bani, miałabym wszędzie nie po drodze – walnęłam coś od czapy.
Udało mi się przeprosić brata i udałam się na taras, żeby zapalić papierosa. Zastanawiałam się, czy nie skontaktować się ponownie z babką, do której należy ta kawalerka i spytać, czy dałoby radę jeszcze raz się zobaczyć? Kto wie, może jednak nie dogadała się z nikim innym? Chwyciłam komórkę i wykręciłam numer.
Po raz kolejny minęłam się z prawdą
– Słucham? – usłyszałam niski, męski głos po drugiej stronie.
Męski głos w słuchawce kompletnie mnie zaskoczył. Przez moment wahałam się, czy aby na pewno dodzwoniłam się pod właściwy numer, ponieważ wcześniej rozmawiałam z panią.
– Kontaktuję się odnośnie oferty wynajmu lokalu mieszkalnego. Czy ogłoszenie jest wciąż aktualne? – zapytałam.
– Owszem, osoba umówiona na dzisiejsze oglądanie lokalu nie dotarła na miejsce.
– To ja miałam być tą osobą. Bardzo przepraszam. Niestety rano nie mogłam się pojawić, bo wynikła pewna nieoczekiwana i niecierpiąca zwłoki sprawa – wytłumaczyłam całą sytuację.
Po raz kolejny minęłam się z prawdą. Obawiam się, że powoli stanie się to moim nawykiem.
– Wypadałoby mnie uprzedzić, dać znać telefonicznie albo chociaż SMS–em. Czekałem na panią przeszło godzinę.
Ojej, chyba go zdenerwowałam.
– Jeśli panu pasuje, możemy spotkać się w tej chwili? Będę ogromnie wdzięczna. Zależy mi na tym mieszkaniu.
Gość wydał z siebie długie, przeciągłe westchnienie... Widać było, że intensywnie nad czymś rozmyśla. Być może nie był do końca przekonany, ponieważ sądził, iż ma do czynienia z jakąś smarkulą, która nie ma pojęcia o życiu.
– Czy wie pan, jakie to uczucie korzystać z wolnego kąta u gromady studentów? – zadałam mu pytanie, na które nie oczekiwałam odpowiedzi. – Skończyłam już przeszło trzydzieści lat, hulanki do rana to nie dla mnie. Muszę znaleźć własne lokum, żeby nie zwariować… – oznajmiłam stanowczo.
Głos po drugiej stronie słuchawki wybuchnął śmiechem.
– W porządku, proszę przyjechać – powiedział aksamitnie i z nutą łagodności w tonie.
Jego barwa głosu brzmiała niezwykle
Czy to możliwe, żeby zachwycić się czyimś głosem? Oczywiście, że tak. Dlatego prezenterzy radiowi cieszą się tak dużą popularnością. Podziękowałam rozmówcy i zaczęłam szykować się do wyjścia. Wiedziałam, że powinnam porządnie się ogarnąć i przebrać w coś odpowiedniego, ale nie chciałam tracić ani chwili.
Zostało mi jeszcze tylko 30 minut zanim właściciel mieszkania się pojawi na umówione spotkanie. Byłoby fatalnie po raz kolejny nie zdążyć na czas. Szybkim krokiem ruszyłam do samochodu, a moje myśli powędrowały do konwersacji z panem, do którego należy ta malutka klitka. Jego barwa głosu brzmiała niezwykle. Do tego wydawała się tak znajoma, jakbym już kiedyś ją słyszała. Kojarzył mi się z melancholią i jakąś trudną do sprecyzowania tęsknotą.
Ale koniec z tymi rozrzewniającymi głupotami, zganiłam się w duchu i z takim nastawieniem dojechałam na miejsce. Teraz udało mi się przyjść na czas. Cała okolica zrobiła na mnie świetne wrażenie. Zamknięte osiedle i zadbana budowla. Na dodatek zaraz za zakrętem rozciągał się uroczy skwer. Bez problemu trafiłam pod właściwe drzwi. Wcisnęłam przycisk i cierpliwie czekałam.
Drzwi nieznacznie się otworzyły i ujrzałam w nich znaną mi twarz mężczyzny. W jednej chwili oblał mnie żar, a moje serce oszalało i zaczęło bić jak opętane. Tuż przede mną, jak na zawołanie, pojawił się nie kto inny jak Sławek – moja pierwsza wielka miłość. Byliśmy parą przez okrągłe pięć lat. To właśnie z nim przeżyłam swój „pierwszy raz”, to on był moim partnerem podczas studniówkowego poloneza.
Te wzloty i upadki nas wyniszczały
Doskonale pamiętam nasze wspólne ślęczenie nad książkami przed maturą i składane sobie nawzajem przysięgi, że uczucie, jakie nas połączyło, przetrwa wszystko i będzie trwać po wsze czasy.
Następnie nadeszła szara rzeczywistość. Sławek rozpoczął studia medyczne w Szczecinie, a ja podjęłam studia na kierunku rachunkowości w Rzeszowie. Mieszkaliśmy daleko od siebie. Przez pierwsze dwa lata jakoś sobie radziliśmy. Potem zaczęły się schody.
Prawie w ogóle się nie widywaliśmy, bo Sławek miał napięty grafik i nieźle zakuwał. Momentami czułam się tak, jakbym mu zawadzała, jakbym niszczyła jego plany na przyszłość. W końcu zgodnie uznaliśmy, że taki stresujący związek na odległość nie zdaje egzaminu.
Po naszym rozstaniu złożyliśmy sobie obietnicę, że pozostaniemy w przyjacielskich relacjach. Niestety, ten plan również spalił na panewce, gdyż wciąż dręczyła nas zazdrość. Gdy tylko podejmowałam próby randkowania z innymi facetami, Sławek zawracał mi gitarę przez telefon. Ja z kolei nie pozostawałam mu dłużna – ledwo napomknął o jakiejś pannie, a już gwarantowałam mu przeprowadzkę do Szczecina.
Te emocjonalne wzloty i upadki totalnie nas wyniszczały, dlatego ostatecznie postanowiliśmy definitywnie ze sobą skończyć i zerwać wszelkie więzi.
Trzymałam język za zębami
– Jak to, nie rozpoznałaś mnie po głosie? Naprawdę tak bardzo się zmieniłem? – zagadnął, gdy w końcu nabrałam odwagi, by wejść do środka.
– Jeśli nawet, to tylko na lepsze – odrzekłam szczerze. – Nie miałam pojęcia, że masz mieszkanie w stolicy.
– Nie mieszkam tu na stałe, po prostu kupiłem lokal. Ale cóż za niespodzianka! Spotkaliśmy się w pół drogi. – Roześmiał się, chyba trochę nerwowo. – Sądziłem, że nadal jesteś w Rzeszowie... – dodał, wyjaśniając.
– No to jak, pokażesz mi to mieszkanie? – spytałam, zręcznie zmieniając wątek rozmowy.
Starałam się raczej trzymać język za zębami. Nie miałam ochoty wspominać, że do Warszawy przyjechałam z gościem, który porzucił mnie dla jakiejś innej laski po siedmiu latach związku. Dla tego przygłupa zdecydowałam się na zmianę miejsca zamieszkania, a dla Sławka już nie, mimo że bardziej na to zasługiwał. Byłam zbyt młoda, żeby to ogarnąć i należycie ocenić. Podjęłam decyzję, że będę wyjątkowo miła, ale z dystansem.
Zasugerowałam, żeby pokazał mi swoje lokum. Udawałam zachwyt nad odcieniem farby na ścianach i designerskimi sprzętami, lecz w rzeczywistości zerkałam z ukrycia na Sławka. Lata nie wiele go zmieniły, wyglądał naprawdę dobrze. Stał się prawdziwym facetem, przystojnym i męskim. Zapewne wiedzie perfekcyjne życie. Świetna fucha, zjawiskowa małżonka, gromadka dzieciaków...
– Wczoraj rozmawiałaś z moją żoną – rzucił z miejsca. – Małżonka wspominała mi, że rozmawiałyście ze sobą telefonicznie.
Momentalnie poczułam napływający na twarz rumieniec. Byłam dla niego jak otwarta książka. Bez trudu mógł odgadnąć moje myśli.
– Ale mniejsza o to, i tak bierzemy rozwód. Mieszkanie należy wyłącznie do mnie, także nie ma żadnych przeszkód, żebym ci je wynajął.
Byłam totalnie zaskoczona tą informacją. Zastanawiałam się, co powinnam odpowiedzieć. Może coś w stylu „współczuję”? Ledwo co dowiedziałam się, że ma żonę, a teraz zrzuca na mnie wiadomość o rozwodzie. Przecież to nie przeze mnie, więc dlaczego miałam wyrzuty sumienia? No i skąd ta nagła radość w moim sercu?
Próbowałam zachować profesjonalizm
– Ymm… – wymamrotałam pod nosem. To ile będę musiała płacić? – wypaliłam oschle.
Starałam się być maksymalnie profesjonalna. Pragnęłam zapomnieć o naszej przeszłości. Wyrzucić z głowy wszystkie wspólnie spędzone noce. Jednak to nie do końca mi się udało. Kiedy wychodziłam z kuchni, przypadkowo musnęłam Sławka. Korytarz prowadzący do salonu był dość ciasny. W jednej chwili poczułam, jak na nowo ogarnia mnie fala gorąca, a serce zaczyna szybciej bić.
– Wiesz, czemu odebrałem? – Sławek przerwał milczenie. – Byłem pewien, że to ty. Tyle czasu minęło, a ja nadal znam twój numer telefonu na pamięć.
– Ja też znałam twój, ale potem go zmieniłeś. Nie chciałeś, żebym się do ciebie odzywała – zarzuciłam mu z pretensją.
Sławek uciszył mnie, kładąc delikatnie swój palec na moich wargach. Przysiadł tuż obok i zaczął snuć opowieść o swoim życiu w ciągu ostatnich lat. Wyznał, że nigdy nie zdołał wyrzucić mnie ze swojej głowy i pamięci, że popełnił błąd, decydując się na ślub, podczas gdy jego serce wciąż biło dla innej kobiety. Jednak jego duma nie pozwalała mu wykonać do mnie telefonu.
– Całe szczęście, że los dał nam jeszcze jedną okazję. Najwyraźniej jesteśmy sobie przeznaczeni. Z tym się nie wygra – mrugnął do mnie figlarnie, posyłając mi przy tym ciepły uśmiech.
Zdecydowałam się na wynajem mieszkania od Sławka, a kiedy po kilku tygodniach sfinalizował swój rozwód, przeniosłam swoje rzeczy do jego domu w Szczecinie. Nie miałam wrażenia, że stawiam wszystko na jedną szalę. Zbierając bagaż doświadczeń, nabrałam rozumu i wiedziałam, że to nie jest hazard, ponieważ Sławek okazał się tym jedynym facetem. Moją początkową i jedyną miłością życia.
Malwina, 34 lata
Czytaj także:
„Mąż sypia z innymi, bo chce poczuć się prawdziwym mężczyzną. Nie mogę odejść, przecież przysięgałam przed Bogiem”
„Teściowie jeżdżą na urlop razem z byłą żoną mojego męża. Bierze mnie na mdłości, gdy widzę, jak jedzą sobie z dziubków”
„Przyjechałam do rodzinnego miasta zająć się chorą mamą. Los specyficznie wynagrodził mi to poświęcenie”