„Od początku mówiłem, że mój zięć to darmozjad. Żona i córka traktowały go jak świętego, aż i one przejrzały na oczy”

emeryt fot. iStock by Getty Images, MoMo Productions
„Karolcia była przyzwyczajona do wyższego poziomu życia, to oczywiste. Ale cóż, poślubiła biedaka, więc teraz musi zadowolić się ładnymi frazesami! W każdym razie zawsze mogli wpaść do nas na obiadek, nie głodowali przecież”.
/ 03.09.2024 22:00
emeryt fot. iStock by Getty Images, MoMo Productions

Od samego początku twierdziłem, że ten cały Radosław jest dobry wyłącznie do jednego – zrzucenia go ze schodów, optymalnie po zafundowaniu solidnego klapsa w opięte spodniami cztery litery. Ale moje kobiety wpadły w euforię, jaki on uprzejmy, przystojny, bukieciki rozdaje, a na dodatek jaki bystry! No, za przeproszeniem, gdyby faktycznie był taki obłędnie inteligentny, to raczej nie próbowałby poderwać mojej córuni.

Wżenił się w rodzinę

Moja żona i córka były nim oczarowane. Wiadomo, że moja latorośl – i wcale tego nie ukrywam – jak wszystkie kobiety nas w rodzinie słynęła z niezwykłej urody, ale, niestety, też z niezbyt wysokiego ilorazu inteligencji, taka jest smutna prawda.

Nasza Karolinka to zdolna dziewczyna, w końcu ma dyplom technikum i zdała egzamin dojrzałości. Do tego potrafi świetnie gotować, a i ciasta weselne od piętnastego roku życia piekła, żeby grosz rodzicom dołożyć. No i uroda niczego sobie — kruczoczarne loczki, błękitne oczęta jak malowane i figura jak z żurnala.

Ale między nami mówiąc, to rozmówczyni z niej kiepska, chyba że zejdzie na temat fatałaszków albo seriali. Więc ta jego niby wielka inteligencja to trochę pic na wodę, co zresztą później życie boleśnie zweryfikowało. Ale póki co, to latał wkoło niej, kwiatki przynosił, jakby codziennie był Dzień Kobiet, po rączkach całował i zachwalał jej obiadki.

Próbowałem go złapać i wypytać o zamiary, ale ciągle mi się wymykał i kluczył. Ani razu nie udało mi się go przycisnąć, żeby dowiedzieć się, co knuje. A później wyszło na jaw, że moja Karolcia jest w ciąży, więc o czym miałem gadać z tym krętaczem? Że wślizgnął się do naszej familii jak wąż? A zadowolony z siebie był, jakby to nie wiadomo co, zrobić dziewczynie dzieciaka.

Myślał, że dam mu fuchę

– Skoro w rodzinie przybędzie kolejny facet – oznajmił, gdy sobie golnął na przyjęciu weselnym – to ojciec będzie miał komu przekazać zakład.

Wtedy już mnie ten cwaniak w drewnianej trumnie z sosny zobaczył! Postanowiłem udawać głupa i nie przyznawać się, że wiem, co ma na myśli:

– No to się jeszcze okaże – dałem mu sójkę w bok z takim impetem, że o mało nie wylądował twarzą w zupie. – Przecież może się urodzić córeczka i wcale nie będzie miała ochoty babrać się w smarach, ha, ha!

No i zaczął mi tu ściemniać, że wcale nie chodziło mu o dzieciaka, ale ja udawałem głupka… Znalazł się taki jeden mądry. Później Karolcia i jej matka zaczęły mnie męczyć, żebym dał Radkowi robotę. Kasa jest w tej chwili najważniejsza, wmawiały mi. Młody się przyuczy, trochę zarobi, a ja będę miał z tego korzyść, bo zyskam pracownika.

– Eee tam – wtrąciłem się w te ich żenujące podchody – facet po studiach ma grzebać w samochodach? Wykształcony jest, zna języki, niech sobie lepiej poszuka czegoś na swoim poziomie.

Nie powinienem był sobie psuć wzroku świadectwem tego patałacha. Zupełnie jakby profesurę miał, a nie marny dyplom z podrzędnej szkoły zaocznej! Zdążyłem kupić dzieciakom lokum, zanim jeszcze na ślubnym kobiercu stanęli, żeby Karolcia miała gdzie mieszkać.

Kompletny z niego nierób

– Słuchajcie, gołąbeczki – rzekłem – zaczynam od mieszkania, a resztą niech się nowa głowa rodziny martwi, nie będę się wtrącał w nie swoje sprawy.

Z początku nie załapali, sądzili, że mówię o sobie… Radzio długo wyglądał okazji, licząc na to, że babki coś dla niego u mnie załatwią, ale w końcu wziął się do roboty. Postanowił zająć się importem kwiatów z Niderlandów.

– Od teraz to dopiero będziecie obdarowywane przez niego wiązankami – pochwaliłem ten pomysł, ale Karolinka rzuciła mi tylko ponure spojrzenie. – O co chodzi? – zdziwiłem się. – Przecież ona przepada za kwiatami, a i swój angielski podciągnie. Córuś, czemu się krzywisz? Jak ja brałem ślub z twoją mamą, to tyrałem w zakładzie produkującym cement.

Karolcia była przyzwyczajona do wyższego poziomu życia, to oczywiste. Ale cóż, poślubiła biedaka, więc teraz musi zadowolić się ładnymi frazesami! W każdym razie zawsze mogli wpaść do nas na obiadek, nie głodowali przecież.

Miał coś na sumieniu

Kiedy urodziła się mała Nikolka, od razu zacząłem oszczędzać dla niej pieniądze w banku, żeby nie musiała cierpieć przez głupie decyzje swoich rodziców. Ogólnie rzecz biorąc, chłopina jakoś sobie radził, najpierw pracował jako pomocnik, a potem sam zaczął jeździć.

Sytuacja ulegała stopniowej poprawie: Karolinka odzyskiwała radość, wymienili meble w kuchni, zaczęli rozmawiać o nabyciu małej parceli, aby córeczka mogła odpoczywać na świeżym powietrzu. Małżonka bezustannie powtarzała: no i widzisz, Bronek, zięć nam się wyrobił, głowę ma na karku! A co, życzyłem mu kiepsko? Oby mu się wiodło jak najlepiej, byleby z dala ode mnie!

I raptem, jak grom z jasnego nieba, bęc! Radzio trafił za kratki. Pomyślałem, że to jakaś pomyłka i puszczą go wolno, jak tylko wyjdzie na jaw, że kompletnie nieświadomie transportował zioło. Bo co, miał każdy kwiatek osobno oglądać i kontrolować, co mu do przewiezienia zapakowali?

Połapałem się w tym wszystkim: nowe mebelki, działka, błyskotki dla Karolinki… i próbowałem ściemniać, choć bez jakichś wielkich nadziei. Przecież nienotowany, zatrudniony, mający rodzinę. Niby wzięli to pod rozwagę, ale i tak trzy lata dostał.

W domu same łzy, Karolinka łyka leki na uspokojenie, mała płacze, bo nie rozumie, co jest grane. Ledwo żeśmy we dwójkę z moją Danką ten cały bajzel jakoś poukładali.

Nie myliłem się

– Bronek, miałeś rację – przyznała mi moja żona. – On nie grzeszy inteligencją. Taki przekręt! I w jakim celu? Dla mebli, ciuchów?

– On o niczym nie miał pojęcia! – wykrzyczała nasza córka, kiedy próbowaliśmy jej wytłumaczyć, że każdemu zdarza się popełniać błędy i że najistotniejsze to umieć się w odpowiednim momencie wycofać.

– Sąd udowodnił coś innego, skarbie – perswadowała jej mama. – Daj sobie z nim spokój, po co ci facet kryminalista?

– Przysięgłam i nie opuszczę go w potrzebie! – upierała się Karolka.

Zdecydowałem, że nie będę się wtrącał, bo już dość nerwów straciłem przez tego chłopa. Ale jak się wczoraj dowiedziałem, że córka planuje odwiedzić go w więzieniu razem z dzieckiem, to mnie normalnie zamurowało! Moja wnuczka wśród przestępców, za więziennymi murami?!

– Tata bardzo ją kocha, oboje łączy silna więź – tłumaczyła mi Karolina.

– Ale czy takiego ojca potrzebuje mała dziewczynka? – dociekałem. – Myślisz, że będzie się z nią bawił czy nucił kołysanki?

– On strasznie tęskni za córeczką…

– Trzeba było o tym myśleć zawczasu! – skwitowałem z przekąsem. – Jak chcesz, to leć do tego swojego faceta, ale Nikolkę zostaw ze mną. Inaczej majątek wydamy na terapię, żeby dzieciaka z tego koszmarnego przeżycia wyleczyć.

Powiedziałem, że zakręcę kurek z kasą, jeśli dalej będzie wnuczkę po kryminałach ciągać. Trzasnęła drzwiami i wyszła… Oby tylko poszła po olej do głowy!

Bronisław, 61 lat

Czytaj także:
„Pożyczyłam siostrze 50 tysięcy, a ona zerwała ze mną kontakt. Tak jej przypomnę o długu, że na długo popamięta”
„Marzyłam o wakacjach bez dzieci, więc zostawiłam je szwagierce. A ona za opiekę wystawiła mi rachunek na 2 tysiące”
„Kuzynka zrobiła ze mnie przed rodziną sknerę. Zapomniała wspomnieć, że to ona kradła mi papier toaletowy i jedzenie”

Redakcja poleca

REKLAMA