„Pożyczyłam siostrze 50 tysięcy, a ona zerwała ze mną kontakt. Tak jej przypomnę o długu, że na długo popamięta”

poważna kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Pożyczyła, więc ma oddać! Niech się w końcu nauczy odpowiedzialności i nie myśli sobie, że dałaś jej tę kasę w prezencie, żeby pokryć jej durnowate błędy – wściekał się mój mąż”.
/ 29.08.2024 08:30
poważna kobieta fot. Getty Images, Westend61

Byłam przekonana, że pomoc rodzinie w potrzebie to święty obowiązek każdego człowieka, dlatego nie wahałam się ani przez chwilę, gdy siostra potrzebowała wsparcia. Ale czy postąpiłabym w ten sposób znowu, gdyby można było cofnąć czas? Nie jestem pewna.

Naprawdę mi się powiodło

Życie ułożyło mi się na tyle, że nie musiałam się martwić o pieniądze. Obydwoje z mężem mieliśmy dobre prace, a po drodze trafił nam się jeszcze spadek po babci Adama, który pozwolił nam kupić własny dom ze śmiesznie małym kredytem. Byliśmy ustawieni i każdego dnia dziękowałam losowi, że zapewnił mi ten spokój. Zwłaszcza, gdy spotykałam się z siostrą…

– Ech, szef znowu obciął mi zmiany i pensja ledwo wystarczy mi na rachunki… Mamy bardzo dużo nowych pracowników i nie mogę już pracować tyle, co wcześniej – narzekała.

Kilka razy cisnęło mi się na usta, że mogłaby w końcu poszukać innej pracy niż kasa w supermarkecie, gdzie permanentnie była skazana na łaskę szefa, nędzne premie za wielki wysiłek i humory klientów. Ale Aneta nigdy nie garnęła się do nauki i rozwoju. Twierdziła, że nigdy jej się to nie przyda i że nie trzeba mieć samych szóstek w szkole, żeby osiągnąć sukces.

Nie komentowałam tego, ale… siostra stała się żywym dowodem na to, że tego typu myślenie nie prowadzi do niczego dobrego. I nie chodziło tu nawet o szkołę. Aneta nie interesowała się zupełnie niczym i nie miała żadnych ambicji. Chciała zarabiać dużo, a pracować mało, ale po szkole zawodowej boleśnie zderzyła się z rzeczywistością.

Nie miała żadnych ambicji

W żadnym szanującym się zakładzie pracy nie zaoferowano jej stawki, która by ją zadowoliła. Więc poszła na kasę do supermarketu, gdzie od razu na rękę i bez doświadczenia dostała dwa razy wyższą stawkę niż w firmach, do których próbowała się dostać na początkujące stanowiska.

Teraz to jestem królową życia – śmiała się. – Nie muszę się przejmować pracą, wchodzę, wychodzę i niczym się nie stresuję. Pensja przyjemna, wchodzi na konto regularnie. Żyć, nie umierać!

Ale to jej królowanie nie mogło trwać wiecznie. Pensje jej koleżanek stopniowo rosły, wraz z nowymi stanowiskami, a Aneta stała w miejscu. Co więcej, była tym ogromnie zdziwiona i sfrustrowana… Jakby nie można było tego przewidzieć.

– Baśka całymi dniami popija kawę i klika w komputer i zarabia dwa razy tyle, co ja! A ja męczę się z tymi paletami i niemiłymi ludźmi i dostaję jakieś marne grosze – narzekała.

Nie chciałam jej dobijać

Powstrzymywałam się od moralizowania i rad. Wysłuchiwałam jęczenia siostry i przyznawałam jej rację, gdy gniewnie syczała, że zasługuje na coś więcej. Irytowało mnie jednak, gdy wypominała mi, że zarabiam dużo więcej i żyje mi się dużo wygodniej.

– Zapracowałam na to, Aneta – ucinałam stanowczo.

– A ja niby nie?! Wiesz, ile kartonów przerzuciłam w życiu? – burzyła się.

– Ale ja skończyłam studia, odpracowałam to, co musiałam, na niskim i kiepsko płatnym stanowisku, uczyłam się i dopiero wtedy doszłam do punktu, w którym jestem teraz – odcięłam się.

Siostra zupełnie nie rozumiała mojego toku myślenia. Mimo że podałam jej bardzo racjonalne argumenty, nadal uważała się za poszkodowaną. Była tak głęboko utwierdzona w przekonaniu, że nie ponosi absolutnie żadnej winy za swoją sytuację, że nadal wierzyła, że mnie wszystko przyszło samo i właściwie zupełnie bez powodu.

Mało zarabiała, dużo wydawała

Nie dało się też zignorować faktu, że Aneta podejmowała bardzo nieodpowiedzialne decyzje finansowe. Zarabiała mało, ale nie przeszkadzało jej to w wydawaniu pieniędzy na coraz to nowsze ubrania, drogie kosmetyki czy wyjścia do drogich, modnych klubów i restauracji.

– Przecież ciężko pracuję, to chyba zasługuję na jakieś przyjemności! – broniła się.

– Tak, ale myślałaś też trochę o przyszłości? Może warto odłożyć coś na czarną godzinę? Co, jeśli nagle stracisz pracę? Z czego będziesz żyła, dopóki nie znajdziesz kolejnej? Masz jakieś oszczędności? – martwiłam się.

– Daj spokój, mamy rynek pracownika, jak nie ta praca, to inna – wymądrzała się.

„Cóż, jej życie, jej decyzje”, pomyślałam.

Pasowali do siebie 

Sprawa pogorszyła się, kiedy siostra zakochała się w koledze z pracy. Żył podobnie, co ona, ale jeszcze mniej odpowiedzialnie… Nie miał żadnego wykształcenia, naukę skończył na gimnazjum, łapał roboty, gdzie się dało, i dodatkowo miał z byłą dziewczyną córkę, na którą musiał płacić alimenty. Aneta jednak była w nim kompletnie zadurzona i nawet przez moment nie zastanowiła się, do czego może doprowadzić ten związek. A czerwonych flag nie brakowało…

– Sebastian chce, żebyśmy zamieszkali w mieszkaniu, które dostał od babci. Musimy w nim zrobić remont, ale wezmę na to pożyczkę i będziemy ją spłacać obydwoje – poinformowała mnie z dumą któregoś dnia.

– Ale zaraz, dlaczego ty weźmiesz? – zapytałam podejrzliwie.

– Bo on przecież płaci alimenty, więc jest obciążony większymi wydatkami… Ja mam czystą kartę i dobrą historię kredytową, bo brałam kiedyś telefon na raty. Ale spokojnie, umówiliśmy się, że raty będziemy spłacać po równo – trajkotała Aneta.

Czułam, że nie skończy się to dobrze

Ale co mogłam zrobić? Siostra nigdy nie słuchała rad, zawsze robiła to, na co miała ochotę. No i wpakowała się w to bagno, ale nie pomyślała, że cała ta miłość może nie przetrwać próby czasu… Wzięła pożyczkę, zaczęli remont i już cztery miesiące później dzwoniła do mnie z płaczem.

– Basia, pomóż mi, proszę. Sebastian wyrzucił mnie z domu i zmienił zamki. Zostałam tylko z walizką i nie mam, gdzie mieszkać – szlochała.

Oczywiście, przyjęłam ją i została u nas na całe trzy miesiące, zanim znalazła nowe mieszkanie. To jednak nie rozwiązało wszystkich jej problemów. Przecież została z pożyczką wziętą na swoje nazwisko i nie miała żadnych szans, żeby odzyskać obiecane pieniądze od byłego gnojka.

– Basia, nie wiem, co ja zrobię – chlipała. – Przecież nie dam rady spłacić całej tej pożyczki sama i jeszcze płacić za wynajem pokoju… Co ze mną będzie? A może mogłabym u was zostać na jakiś czas, żeby zaoszczędzić na wynajmie?

W ten sposób mogłam jej pomóc

Zmroziło mnie, gdy usłyszałam tę propozycję. Wiedziałam, że nie istnieje możliwość, żebyśmy mogli wytrzymać z Anetą dłużej niż to absolutnie konieczne.

– Anetka, przepraszam cię bardzo, ale… za miesiąc mama Adama ma operację w Warszawie i będzie musiała się u nas zatrzymać na dłużej, zanim dojdzie do siebie – skłamałam na poczekaniu. – Nie zmieścimy się wszyscy.

Siostrze zalśniły w oczach nowe łzy, ale nie drążyła tematu.

– A czy mogłabyś pożyczyć mi jakieś pieniądze, żebym spłaciła tę przeklętą pożyczkę i mogła się spokojnie wyprowadzić? – zapytała błagalnym głosem. – Obiecuję, że spłacę ci co do grosza, a zaoszczędzę na odsetkach i nie będzie nade mną stało widmo komornika…

– Tak, myślę, że nie ma problemu – odparłam bez namysłu, ciągle na fali radości, że udało mi się odwieść siostrę od pozostania w naszym domu na dłużej.

Miałam na tyle duże oszczędności, że kwota pożyczki siostry była dla mnie dość bezproblemowa – co nie oznaczało, oczywiście, że nie zamierzałam odzyskać jej z powrotem. Aneta dziękowała mi niemalże na kolanach, wzięła pieniądze i wyprowadziła się dwa tygodnie później.

Telefony się urwały

Długo nie interesowałam się tymi pieniędzmi, chociaż siostra zapewniała, że zacznie je spłacać już trzy miesiące później. Nie poruszałam tematu, gdy nie przyszedł pierwszy obiecany przelew. „To przecież moja siostra, na pewno mi je odda, nie będę jej dręczyć i zachowywać się jak bank”, myślałam.

Ale… mijały kolejne tygodnie, a Aneta nawet nie zająknęła się o spłacie. Gdy w końcu po pół roku zapytałam ją delikatnie kiedy mogłabym się spodziewać pierwszej raty pożyczki, brzmiała na zbitą z tropu.

– Tak, oczywiście… – mruknęła. – Za dwa tygodnie dostanę wypłatę i od razu ci przeleję.

Było mi głupio, ale nie zamierzałam odpuszczać – zwłaszcza, że z drugiej strony stale cisnął mnie mąż, od zawsze cięty na moją siostrę.

– Pożyczyła, więc ma oddać! Niech się w końcu nauczy odpowiedzialności i nie myśli sobie, że dałaś jej tę kasę w prezencie, żeby pokryć jej durnowate błędy – wściekał się.

Nie sprzeciwiałam się, bo wiedziałam, że ma rację. Niestety, dwa tygodnie później nie wpłynął żaden przelew, a Aneta… przestała odbierać telefony! Zostawiałam wiadomości, dzwoniłam, pisałam maile.

– Perfidnie mnie ignoruje! Wydaje jej się, że co, nie znajdę jej?! – żaliłam się mężowi.

Na razie przestałam dzwonić, bo wiem, że to nie przyniesie żadnego skutku. Ale obmyślam plan, który sprawi, że Aneta nie będzie miała wyboru… A o jej głupocie i przekrętach dowiedzą się przy okazji wszyscy jej sąsiedzi i współlokatorki. Daję jej miesiąc na naprawienie tego, co zepsuła, a potem ruszam do ataku. Dosyć tej dziecinady!

Basia, 34 lata

Czytaj także:
„Pielgrzymka skończyła się dla mnie przygodą w namiocie. Za kilka miesięcy powitam na świecie pamiątkę z tej wyprawy”
„Mam słabość do kobiet, więc lecę na 2 fronty. Jedną kocham, a z inną łączy mnie łóżko i zafajdane pieluchy”
„W Hiszpanii miałam tańczyć na plaży, a zamiast tego pląsałam na zmywaku. Ta podróż otworzyła mi oczy na prawdę”

Redakcja poleca

REKLAMA