„Od 15 lat codziennie tęsknię za moim synem. Żałuję, że ze strachu oddałam go obcym ludziom”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Przygotowywałam się na to, że będę musiała oddać dziecko. Gdy po porodzie przyniesiono mi go na chwilę, spojrzałam w te maleńkie oczka i poczułam ogromną miłość. Chciałam go przytulić, zatrzymać przy sobie na zawsze. Ale wiedziałam, że nie mogę”.
/ 14.01.2025 19:30
smutna kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Zawsze mówiłam sobie, że pewne rzeczy są zapisane w gwiazdach. Może dlatego tak łatwo uwierzyłam, że Olek to ten jedyny. Mieliśmy po osiemnaście lat i całe życie przed sobą. Był pierwszym chłopakiem, który sprawił, że poczułam się wyjątkowa. Nasz związek był pełen młodzieńczej namiętności, wielkich marzeń i przekonania, że wszystko jest możliwe. Nie sądziłam, że los może aż tak brutalnie zweryfikować nasze plany...

To była wpadka

Wszystko zaczęło się w kwietniu, niedługo przed maturą. Zdałam sobie sprawę, że spóźnia mi się okres. Na początku bagatelizowałam to, myśląc, że stres związany z egzaminami wpływa na mój organizm. Jednak gdy minął kolejny tydzień, zaczęłam się bać. Kupiłam test ciążowy i zamknęłam się w łazience. Dwie kreski. Moje serce waliło jak młotem, a ręce trzęsły się tak, że ledwo mogłam utrzymać test.

– Coś się stało? – zapytała mama, gdy wyszłam z łazienki.

Jej głos był spokojny, ale spojrzenie przenikliwe.

– Nie, wszystko w porządku – odpowiedziałam, próbując zachować spokój.

W środku jednak czułam, jak mój świat wali się na głowęJeszcze tego samego wieczoru spotkałam się z Olkiem. Pamiętam, jak siedzieliśmy w jego samochodzie, zaparkowanym na opustoszałej ulicy. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę.

Myślał, że żartuję

– Olek, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, a on spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

Wiedziałam, że nawet nie podejrzewa, co mogę mu powiedzieć.

Jestem w ciąży – wypaliłam w końcu.

Przez chwilę milczał, patrząc przed siebie. Potem wybuchnął śmiechem, jakby myślał, że to żart.

– No co ty... – patrzył na mnie z rozbawieniem, które stopniowo ginęło, gdy patrzył na mój poważny wyraz twarzy.

W oczach zaczęły mi się zbierać łzy.

– Serio? – zapytał w końcu cicho.

– Tak, zrobiłam test kilka razy. Jestem w ciąży – powtórzyłam.

Olek zmarszczył brwi i zaczął nerwowo bawić się breloczkiem przy kluczykach.

– Ewa, to... to niemożliwe. Przecież mamy maturę, studia... Nie możemy sobie na to pozwolić.

– Myślałam, że... jakoś damy sobie radę. Razem.

– Razem? – zaśmiał się gorzko. – Ewa, ja nie jestem gotowy na dziecko. Mam dopiero osiemnaście lat! Nie zamierzam uwiązywać się na całe życie.

Byłam zrozpaczona

Jego słowa były jak uderzenie w twarz. Łzy napłynęły mi do oczu, ale próbowałam zachować spokój.

– Więc co proponujesz? – zapytałam cicho.

– Musisz coś z tym zrobić.

– Co takiego? – mój głos stał się nagle ostry.

– Nie wiem. Cokolwiek. Ja się w to nie mieszam.

Nie byłam w stanie uwierzyć w to, co słyszę. Olek, mój Olek, który jeszcze kilka godzin wcześniej pisał mi, jak bardzo mnie kocha i jak nie może się doczekać naszego wspólnego życia po maturze, nagle mówił mi coś takiego?

Tamtego wieczoru wróciłam do domu zrozpaczona. Ukochany, który miał być i powinien być dla mnie wsparciem, okazał się kimś zupełnie innym, niż sobie wyobrażałam. Zanim wybiegłam z jego samochodu, powiedział jeszcze, że nie zamierza brać odpowiedzialności za tę ciążę, i zerwał ze mną. Zostałam sama.

Rodzice się wściekli

Gdy w końcu powiedziałam rodzicom o ciąży, ich reakcja była równie chłodna.

– Spodziewałem się, że jesteś bardziej odpowiedzialna, Ewa. Ale skoro byłaś w stanie doprowadzić do takiej sytuacji, to teraz będziesz musiała się z nią zmierzyć – powiedział ojciec, patrząc na mnie z rozczarowaniem. – Nie licz na nasze wsparcie. Jeśli decydujesz się to dziecko urodzić, będziesz musiała poradzić sobie sama.

Matka nie powiedziała nic. Jej milczenie bolało mnie bardziej niż słowa ojca. Byłam przerażona. Maturą, brakiem pieniędzy, brakiem wsparcia i jeszcze perspektywą, że za chwilę stanę się dla kogoś matką. Całym światem. Kimś odpowiedzialnym za inne istnienie. To wszystko to zdawało się być nie do pokonania. Wiedziałam, że nie dam rady sama wychować dziecka.

– Jak mam to zrobić, skoro sama o siebie nie umiem jeszcze zadbać? Jak mam znaleźć pracę w ciąży? Jak mam pracować na swoje utrzymanie z niemowlakiem? To niemożliwe – szlochałam w słuchawkę swojej przyjaciółce.

A ona, choć wiedziałam, że chciałaby mi pomóc, nie potrafiła.

To była trudna decyzja

Po wielu bezsennych nocach podjęłam najtrudniejszą decyzję w swoim życiu – postanowiłam oddać dziecko do adopcji.

Przez dziewięć miesięcy czułam, jak rośnie we mnie nowe życie, a jednocześnie przygotowywałam się na to, że będę musiała oddać dziecko. Gdy po porodzie przyniesiono mi go na chwilę, spojrzałam w te maleńkie oczka i poczułam ogromną miłość. Chciałam go przytulić, zatrzymać przy sobie na zawsze. Ale wiedziałam, że nie mogę.

– Czy ma już imię? – zapytała pielęgniarka.

Spojrzałam na pielęgniarkę, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Imię. Przez całą ciążę nie potrafiłam się zdecydować, jak go nazwać, bo bałam się, że to sprawi, iż rozstanie będzie jeszcze trudniejsze.

– Michał – powiedziałam cicho. – Michał, bo... zawsze podobało mi się to imię.

Pielęgniarka uśmiechnęła się delikatnie.

– To piękne imię. Chcesz go jeszcze przytulić, zanim go zabiorą?

Skinęłam głową. Michał był taki malutki, jego drobne ciałko mieściło się w moich ramionach. Spojrzałam na jego twarz, starając się zapamiętać każdy szczegół: delikatne brwi, maleńki nosek, usta, które poruszyły się w niemym grymasie. Wiedziałam, że ten moment zostanie ze mną na zawsze.

– Kocham cię – wyszeptałam. – Nigdy o tobie nie zapomnę. Przepraszam, że cię opuszczam, ale nie mam wyjścia, robię to dla twojego dobra. Bądź szczęśliwy, synku.

Kiedy go zabrali, poczułam, jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca. Wiedziałam jednak, że zrobiłam to, co musiałam. Adopcja była najlepszym rozwiązaniem dla niego. Wierzyłam, że trafi do rodziny, która da mu wszystko, czego ja nie mogłam.

Tęskniłam za nim

Lata mijały, ale ból nie znikał. Każdego roku w listopadzie przypominałam sobie dzień, w którym go urodziłam. Przeżywałam go jak żałobę. Zastanawiałam się, jak wygląda teraz, co lubi robić, czy jest szczęśliwy. Czy wie, że jego biologiczna matka myśli o nim każdego dnia? Czy w ogóle wie, że istnieję?

Kilka razy próbowałam odnaleźć go przez agencję adopcyjną, ale obowiązywały surowe przepisy dotyczące anonimowości. Nie mogłam poznać szczegółów o jego życiu ani o rodzinie, która go wychowywała. Pozostawały mi jedynie domysły.

Skończyłam szkołę, a potem studia i jakoś ułożyłam sobie życie. Nie miałam partnera, poza kilkoma przelotnymi znajomościami. Nie potrafiłam nikomu zaufać na tyle, by naprawdę się zakochać i zaangażować. Pracowałam jako nauczycielka w szkole podstawowej. Często patrzyłam na swoich uczniów i wyobrażałam sobie, że Michał mógłby być jednym z nich.

Myślałam, że to on

Pewnego dnia na ulicy zobaczyłam chłopca, który był do niego bardzo podobny. Miał około piętnastu lat, ciemne włosy i delikatne rysy twarzy. Coś we mnie zadrżało.

Czy to możliwe, że to on?

– Ewa, wszystko w porządku? – zapytała moja koleżanka z pracy, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Tak, przepraszam, zamyśliłam się – odpowiedziałam, szybko odwracając wzrok.

Nie chciałam robić sceny ani łudzić się bez powodu.

Myślę, że te dwa wydarzenia nie były ze sobą powiązane, ale czasem myślę, że mogły być. Być może los zesłał mi tamtego chłopca jako znak, abym przestała się martwić. Wyglądał na szczęśliwego, był otoczony kolegami, ładnie ubrany. A kilka miesięcy później otrzymałam list od agencji adopcyjnej.

Drżącymi rękami otworzyłam kopertę i przeczytałam słowa, które na zawsze zmieniły moje życie. Rodzice adopcyjni Michała zgodzili się na ograniczony kontakt. Mogłam napisać do niego list.

Napisałam list do syna

Siedziałam nad kartką papieru przez wiele godzin, nie wiedząc, od czego zacząć. Jak napisać do kogoś, kto jest częścią twojego serca, ale nie zna cię wcale? W końcu postanowiłam być szczera.

Drogi synku, nie ma dnia, żebym o Tobie nie myślała. Jesteś częścią mnie i zawsze będziesz. Decyzja, którą podjęłam, była najtrudniejszą w moim życiu, ale zrobiłam to, wierząc, że zasługujesz na najlepsze życie. Byłam bardzo młoda, nikt nie chciał mi pomóc. Nie chciałam skazywać Cię na życie w nędzy, na wiecznie nieobecną, przepracowaną mamę, która nie miała pojęcia o tym, jak zadbać o dziecko. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy i otoczony miłością. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał mnie poznać, jestem tu, czekając na Ciebie. Zawsze będę. Mama

Nie wiem, czy Michał kiedykolwiek przeczytał ten list. Ale pisząc go, poczułam ulgę. Był to pierwszy krok na drodze do pogodzenia się z przeszłością. Mój syn był częścią mojego życia, nawet jeśli nigdy nie mieliśmy okazji naprawdę być razem. Miłość, którą czułam do niego, była wieczna – zapisana w gwiazdach, tak jak wierzyłam na początku.

Ewa, 34 lata

Czytaj także: „Synowe mnie nie lubią, bo ponoć traktuję je jak śmieci. Powinny mnie słuchać, bo lebiody nie znają nawet przepisu na rosół”
„Siostra lubiła wszystkimi rządzić. Gdy zaczęła krzyczeć na babcię, ta szybko jednym zdaniem postawiła ją do pionu”
„Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”

Redakcja poleca

REKLAMA