„Nie dałam siostrzenicy kasy na ślub, bo sama nie miałam na chleb. Reakcja siostry przeszła moje oczekiwania”

smutna kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Dałam z siebie wszystko, pomagając siostrzenicy przygotować jej ślub. Zainwestowałam mnóstwo własnego czasu, wydałam sporo pieniędzy i włożyłam w to całe serce. A w zamian dostałam tylko pretensje, że tak tanich prezentów już się nie daje, bo nie wypada”.
/ 17.11.2024 08:30
smutna kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Ponieważ dzieliło mnie z Natalią tylko parę lat, zawsze świetnie się dogadywałyśmy i byłyśmy bardziej jak przyjaciółki. Siostrzenica była mi bliższa niż moja starsza siostra. Bez problemu znajdowałyśmy wspólny język, gdy chodziło o ciuchy, planowanie urlopów czy wspólne wyjścia na filmy i koncerty.

Pomagałam w przygotowaniach

Na kilka miesięcy przed wielkim dniem Natalii starałam się zrobić wszystko, by jej pomóc. Jednym z moich największych sukcesów było wyszukanie niedrogiej sali weselnej. Osobiście prowadziłam rozmowy z właścicielem, żeby wynegocjować jak najlepszą cenę. Widać było ogromną wdzięczność ze strony Natalii i jej narzeczonego – nic dziwnego, bo przy 80 zaproszonych osobach udało się naprawdę sporo zaoszczędzić na przyjęciu. Co więcej, młoda para planowała zaciągnąć kredyt mieszkaniowy, więc każda złotówka mniej do wydania była dla nich niezwykle cenna.

Potem dogadałam się z koleżanką prowadzącą kwiaciarnię i załatwiłam od niej równie imponującą zniżkę na wiązankę ślubną. Siostrzenica codziennie wymyślała dla mnie kolejne rzeczy do ogarnięcia. Chętnie je realizowałam, ale... Wydawało mi się, że na tym skończą się moje obowiązki związane z organizacją wesela.

Sama też potrzebowałam zadbać o siebie przed uroczystością – znaleźć odpowiednią kreację i obuwie, plus wybrać garnitur dla małżonka. Takie sprawunki zajmują masę czasu. Miałam więc pełne ręce roboty, bo przecież musiałam też normalnie ogarniać wszystkie codzienne sprawy.

Poczułam się przytłoczona

Z każdym dniem zbliżającym nas do wesela mojej siostrzenicy, jej mama coraz częściej się do mnie odzywała. Raz potrzebowała pomocy w sprawach związanych z zaproszeniami, bo Natalka akurat wybierała fotografa, a wiedziała że ja zawsze nieźle sobie radziłam z pisaniem. Kiedy indziej musiałam towarzyszyć bratu panny młodej w wyjeździe za miasto na spotkanie z florystą i dekoratorem. Zdarzyło mi się też wieźć przyszłą teściową Natalki do jej krawcowej mieszkającej na przeciwnym krańcu miasta, bo moja siostrzenica i siostra była tak zabiegane, że nie potrafiły się ze wszystkim wyrobić.

"Mam już serdecznie dosyć tego wszystkiego!" – przeszło mi przez myśl. Wiedziałam, że organizacja weselna to ciężka sprawa, ale przecież to córka mojej siostry wychodziła za mąż, nie ja. Czy naprawdę powinnam w to wkładać tyle pracy?

– Czemu Jarek się tym nie zajmie? – zaproponowałam, bo w końcu szwagier miał własny samochód. Dlaczego to ja miałam wozić jego matkę do krawcowej?  – Po co właściwie muszę tłuc się przez całe miasto, żeby obca mi kobieta szyła sobie sukienkę?

– Daj spokój! – oburzyła się Mańka. – Wiesz dobrze, że Jarek jest teraz zawalony robotą. Potrzebna jest tylko jedna przymiarka.

Żeby nie wzniecać niepotrzebnych konfliktów w rodzinie, ustąpiłam. Ale wycieczka z tą wiecznie narzekającą babą kompletnie mnie wykończyła. Najpierw się spóźniła, a potem jeszcze stałyśmy w korkach. Zmarnowałam pół dnia na to wszystko. I jak się później okazało, to nadal nie był koniec próśb ze strony siostry.

Miałam przenocować kilka osób

Kolejnego dnia odezwała się znowu z kolejną sprawą:

– Będziesz musiała przygarnąć na noc Waldków. Przyjadą w piątek bladym świtem.

– Oszalałaś do reszty! – wybuchłam. – Niby gdzie mam ich pomieścić? Po co Natalia zaprosiła wszystkich krewnych? – denerwowałam się na samą myśl, że przez parę dni będę musiała gościć kuzynów, być może nawet z dzieckiem.

– Masz szczęście, bo Wojtuś został w Gdańsku zamiast jechać z rodzicami – rzuciła bez ogródek moja siostrzyczka. – Dasz radę to ogarnąć. Przecież to tylko dwa, maksymalnie trzy dni – powiedziała i zakończyła rozmowę.

Jako młodsza siostra zawsze ulegałam starszej  – doskonale o tym wiedziała i często to wykorzystywała. Zazwyczaj godziłam się na wszystko dla świętego spokoju. Ale teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Nie chodziło tylko o mój komfort czy opinię. Sławek, mój mąż, w ogóle nie znał wujka Waldka i cioci Zosi. Gdybyśmy ich przyjęli, musiałby zwalniać się z pracy, żeby ich odebrać z dworca. Do tego musielibyśmy oddać im jedyny oddzielny pokój w naszym niewielkim mieszkanku, a ja musiałabym się nimi non stop zajmować – gotować i dbać o wszystkie ich potrzeby. Na samą myśl o tym robiło mi się słabo.

Na weselu byłam zmęczona

Na weselu Natalii dotarło do mnie, jak bardzo mnie to wszystko zmęczyło – kompletnie nie miałam siły na imprezę. Zabawa wprawdzie była udana, ale ja ledwo trzymałam się na nogach. Gdybym była sama, pewnie w ogóle bym nie poszła. Na szczęście mój mąż stanął na wysokości zadania i z anielską cierpliwością pomagał mi we wszystkich obowiązkach. Mimo iż wiedziałam, że w środku aż się gotował, to dzielnie panował nad emocjami.

Ślub i wesele wyszły świetnie. Natalia wyglądała zjawiskowo. Zabawa trwała do bladego świtu, przy czym większość gości bawiła się do ostatniego utworu. Niestety, to samo można powiedzieć o naszych gościach z mieszkania. Padałam już ze zmęczenia i marzyłam, żeby po cichu się wymknąć, ale wujek Waldek ani myślał kończyć. Następnego dnia, kiedy odprowadzaliśmy naszych lokatorów na dworzec, ledwo powłóczyłam nogami z niewyspania. Od razu po przyjściu do domu padłam na sofę. Ledwo zdążyłam przysnąć, gdy nagle odezwał się telefon.

Siostra miała pretensje

Zerknęłam na wyświetlacz. Dzwoniła Mańka. Pomyślałam, że pewnie chce podziękować, ale to, co usłyszałam, po odebraniu połączenia, absolutnie mnie zszokowało.

– Sądziłam, że masz więcej sympatii dla swojej siostrzenicy – wypaliła bez przywitania moja starsza siostra.

– O czym ty mówisz? – odparłam zaskoczona.

– No wiesz, mogłaś wysilić się na lepszy prezent weselny, zamiast dawać jakieś sztućce – powiedziała Mańka z przekąsem.

– Słuchaj Marysiu, kupiłam porządny zestaw z Danii. Czego się spodziewałaś?

Natalka oczekiwała pieniędzy. Przecież wiesz doskonale, że zbierają na własne cztery kąty, a ty im dajesz jakieś sztućce.  Jesteś sknerą! – wrzasnęła.

Ledwo powstrzymując złość, powiedziałam zdecydowanym głosem:

– Pomyślałam sobie, że po przeprowadzce będą im potrzebne podstawowe sztućce. To naprawdę solidna i przydatna rzecz, która służy przez wiele lat. Sporo za nie zapłaciłam, ale jeśli uważasz, że to nieodpowiedni prezent dla Natalki, to jest mi z tego powodu bardzo przykro. Zwłaszcza, że obydwie wiemy, że dostała ode mnie w tym dniu znacznie więcej – odparowałam, po czym się rozłączyłam.

Było mi przykro

Po skończonej rozmowie przeszedł mnie dreszcz. Bałagan po weselnych gościach wciąż zalegał w mieszkaniu – tych samych gościach, których, jak teraz rozumiem, zaproszono głównie po to, by napełnić koperty Natalki jak największą sumą.

Dałam z siebie wszystko, nawet więcej. Wydałam własne oszczędności na rzeczy, które w innych okolicznościach w ogóle by nas nie interesowały. Teraz siedzę bez grosza, i co? Taka wdzięczność mnie spotyka! – kłębiło mi się w głowie.

Od ceremonii minął już miesiąc, a Natalia nadal się do mnie nie odezwała. Najwyraźniej i ona ma do mnie jakiś żal... Dam jej czas, może sama dojdzie do wniosku, że to jakieś szaleństwo.

Urszula, 35 lat

Czytaj także: „Mąż kupował mi tylko tanie perfumy z dyskontu. W końcu odkryłam, dlaczego żałował na mnie kasy”
„Partnerka myślała, że wrobi mnie w ojcostwo dziecka z romansu. Nie spodziewała się jednak, jakiego asa mam w rękawie”
„Śmierć męża mnie załamała, ale gdy odkryłam jego tajemnicę, wiem, że nie zasłużył na moje łzy”

Redakcja poleca

REKLAMA