Wszystko to wydarzyło się w czasach przed pandemią, kiedy najmłodsi chodzili normalnie do szkoły. Wraz z rozpoczęciem kolejnego roku nauki dotarła do nas informacja o zmianie wychowawcy w klasie, do której chodził nasz Hieronim. Poprzednia nauczycielka, która świetnie radziła sobie z maluchami i miała do nich odpowiednie podejście, zdecydowała się podjąć zatrudnienie w innym miejscu.
– Jestem przekonana, że nowa pani wychowawczyni okaże się równie wspaniała – starałam się pocieszyć zaniepokojonego synka. – Owszem, będzie nowa, ale przecież pani Ewelinka też kiedyś była nowa, a potem okazało się, że jest naprawdę w porządku, prawda?
Niestety, ale w poranek inaugurujący nowy rok nauki dopadła mnie choroba i to mąż musiał zabrać naszą pociechę do podstawówki. Po powrocie ze szkoły, gdy popołudniu witałam synka, rzecz jasna od razu wypytywałam go o wrażenia odnośnie świeżo poznanej pani wychowawczyni.
– Jest ładna – wypalił z przekonaniem mój ośmioletni ekspert od płci pięknej. – Ma długie, czarne włosy i kolorowe okulary.
Gdy usłyszałam relację synka, uśmiech zagościł na mojej twarzy. Niestety, nowej pani nie było już w szkole, a po zajęciach Hiruś zostawał pod opieką świetlicy. Liczyłam jednak, że będę miała okazję osobiście ją poznać następnego dnia.
– Wszystko w porządku? – spytał małżonek, widząc jak niechętnie zwlekam się z posłania tuż po godzinie siódmej rano. – Jeśli chcesz, mogę zawieźć młodego do szkoły bez problemu.
Z radością przystałam na ten pomysł. Mimo że ciąża nie była jeszcze widoczna, odczuwałam już pewien ciężar, opuchliznę oraz nieustanne zmęczenie. Doceniłam też fakt, że Robert potraktował tą drugą ciążę z należytą powagą i mocniej zaangażował się w zajmowanie się naszym małym synkiem.
Ze względu na to, że po południu zazwyczaj czułam się już lepiej i nie dokuczały mi mdłości, zdecydowaliśmy wspólnie, iż to ja będę odpowiedzialna za odbieranie Hirka ze świetlicy, a w zamian za to rano nie będę zmuszona do wczesnego wstawania z łóżka.
Synek polubił nową nauczycielkę
Wychowawczyni podobno często go komplementowała, ozdabiała jego zeszyt wesołymi słoneczkami i przydzieliła mu najważniejszą rolę w szkolnym spektaklu z okazji Dnia Nauczyciela. Było mi trochę przykro, że nie miałam okazji osobiście jej poznać w trakcie spotkania z pedagogami, ale tego dnia byłam umówiona na konsultację u swojego ginekologa, dlatego na wywiadówkę udał się mąż.
– Gdzieś ty się podziewał tyle czasu? – zagadnęłam, gdy się zjawił. – O czym gadali z tobą rodzice przez taki szmat czasu?
– A, no bo wiesz, mieliśmy wybory do samorządu i wyszło na to, że jestem teraz przewodniczącym – pochwalił się dumnie. – No i wpakowali mnie też do rady rodziców.
– Serio? Ty? – nieźle się zdziwiłam. – Rok temu olałeś wszystkie zebrania! Wiesz, że rada spotyka się dodatkowo poza szkołą? Na co ci to było?
Mój małżonek obraził się, twierdząc, iż nie doceniam jego „umiejętności jako ojca”, jak to ujął. Następnie stwierdził, że powinnam w tym momencie wyjątkowo o siebie zadbać i cieszyć się życiem, ponieważ gdy pojawi się bobasek, nie będę przecież miała czasu na nic innego.
– Zastanawiałem się nad tym i sądzę, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli to ja zajmę się kwestiami związanymi ze szkołą Hirka, a ty będziesz mogła poświęcić cały swój czas brzdącowi – oznajmił poważnie, a ja zaczęłam się głowić, jakim sposobem nie zauważyłam, kiedy kosmici dokonali podmiany mojego współmałżonka.
Ta gorąca laska edukuje naszą pociechę?
Mąż poradził mi jednak, abym dbała o siebie, żebym miała mnóstwo energii po porodzie. Robert spełnił to, co zadeklarował i w stu procentach poświęcił się nauce Hirka. Co prawda z niektórymi pracami domowymi syn radził sobie sam, bo był bardzo ambitnym i bystrym dzieckiem, ale mój mąż mocno angażował się w sprawy szkolne i to, co się dzieje w klasie.
– Jak sądzisz, ten koszyk się nada? – spytał, przeglądając propozycje upominkowych zestawów. – Zależy nam, żeby pani Marcie sprawić coś konkretnego. Jeszcze dorzucimy do środka jakieś perfumy. Niezła myśl, co?
– Perfumy? Nauczycielce? – zerknęłam na niego zdziwiona. – Ale to dość intymny upominek. Przecież nawet nie mamy pojęcia, jakie zapachy preferuje. Czy to faktycznie rozsądne rozwiązanie…
– Rozsądne, rozsądne. Używa Diora, więc zdecydowaliśmy się postawić na tę samą markę. Mama Oli pracuje w perfumerii, więc załatwi z rabatem. Po prostu chcemy pokazać naszą wdzięczność w jakiś sposób, czy to coś niewłaściwego?
Wzruszyłam ramionami. Nie cierpiałam tych wszystkich spotkań i gadania o tym, co rodzice mają kupić nauczycielce na zakończenie roku szkolnego. A już totalnie mnie nudziło, jak w kółko nawijali, czy na wyjazd do muzeum dzieciaki powinny dostać kasę na bilety z funduszu klasy, czy może mają bulić za siebie.
Dobrze, że Robert wziął to na siebie. Jeśli zarząd klasy chce zbierać od wszystkich pieniądze na jakieś perfumy dla wychowawczyni, to ich sprawa. Mnie nic do tego.
Wyszło tak, że nie było mnie na akademii z okazji Dnia Nauczyciela, dlatego nawet nie miałam pojęcia, czy pani Marta ucieszyła się z upominku. Prawdę mówiąc, do tej pory nie miałam sposobności, żeby ją poznać osobiście. Okazja trafiła się zupełnie nieoczekiwanie, gdy pewnego dnia jakaś dziewczynka uderzyła Hirka i polała mu się krew z nosa. Wybrałam się do szkoły, żeby go zabrać do domu i przy okazji w końcu zobaczyłam panią Martę na własne oczy…
Muszę przyznać, że w życiu bym nie zgadła, że pracuje jako nauczycielka. Szczupła brunetka o długich, swobodnie opadających na ramiona włosach, ubrana w krwistoczerwony, dopasowany sweterek i jeansową mini do połowy ud. Do tego staranny makijaż z błyszczącymi ustami, modne oprawki okularów i czarne szpilki, od których zwykłą kobietę dopadłby nie lada strach.
– Cieszę się, że mogłyśmy się w końcu spotkać – rzuciłam, spoglądając z niepokojem na Hirka. – Wszystko z nim w porządku? Co tu się wydarzyło?
Słyszałam, że to nic poważnego, jakaś mała dziewczynka niechcący uderzyła mojego chłopca, ale i tak postanowiłam odprowadzić go do domu. Wracaliśmy w ciszy. Mój syn był zajęty pałaszowaniem lodów, które dostał w ramach pocieszenia po tym drobnym wypadku. Ja z kolei nie potrafiłam wyrzucić z głowy wizerunku jego atrakcyjnej nauczycielki, która nie dawała mi spokoju.
Nie umknął mi fakt, że otaczała ją woń ekskluzywnych perfum... Najpewniej marki Dior. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, skąd mój mąż wiedział, jakich perfum używa nieznajoma kobieta, skoro nigdy nie był w stanie spamiętać, jakie kosmetyki ja preferuję. Tego samego dnia wieczorem postanowiłam go o to spytać, a jego odpowiedź wprawiła mnie w niemałe przygnębienie.
– Rozmawialiśmy na ten temat – przyznał. – No wiesz, jak odprowadzam młodego do szkoły i czekamy aż zadzwoni dzwonek, to zdarza nam się pogadać z panią Martą przy oknie. Jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy rozmawiać o perfumach i tak mi to utkwiło w pamięci. No i ekstra, bo potem udało nam się trafić z podarunkiem.
Z niedowierzaniem wpatrywałam się w jego twarz. Czyżby faktycznie nie docierało do niego, że wychowawczyni nie powinna dyskutować z tatą jednego z podopiecznych o tym, jakie perfumy lubi najbardziej? Ta bliskość, która zaczęła się rodzić pomiędzy moim ukochanym a nauczycielką Martą, zupełnie mi nie odpowiadała. W związku z tym wyszłam z propozycją, że od tej pory to ja będę zaprowadzać naszą pociechę do podstawówki.
Miał dbać o Hirka i jego edukację...
Rzeczywiście, nauczycielka stała w szatni przy oknie, czekając na przebranie się maluchów. Jednak nie była sama. U jej boku znajdował się tatuś Amelki, wyraźnie wciągając brzusio, a tata Franka również zabiegał o jej zainteresowanie, rozprawiając donośnie i demonstracyjnie potrząsając brelokiem od mercedesa.
Panna Marta kokietowała obu dżentelmenów, chichotała dźwięcznie, wysłuchując ich dowcipów i odgarniała kosmyki, aby nie zasłaniały głębokiego wcięcia lazurowego topiku. Gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka, powiodła uczniów z IIB, stukocząc o kafelki szpilkami w kolorze purpury, z paskami okalającymi kostki.
Kiedy wróciłam do domu, zaczęłam analizować całą sytuację i doszłam do wniosku, że mojego męża – tak samo jak prawdopodobnie wszystkich tatusiów dzieci z IIB – pani Marta ewidentnie zafascynowała.
– Chyba sobie ze mnie kpisz! – Mój mąż był oburzony moją sugestią. – No dobra, przyznaję, że jest atrakcyjna, ale przecież uczy naszego syna! Jestem dla niej miły, żeby dzieciak miał u niej lepiej!
Ostatecznie dałam wiarę jego słowom. Najprawdopodobniej nie zdawał sobie sprawy, że postanowił tak mocno zaangażować się w sprawy szkoły, ponieważ czuł się podbudowany faktem, iż młoda i atrakcyjna kobieta obdarza go swoim zainteresowaniem. Dostrzegałam, w jaki sposób pani Marta potrafi owinąć sobie facetów wokół palca – każdy z tatusiów chciał być blisko niej, mimo że wszyscy byli przecież mężami i głowami rodzin.
Mój mąż był chyba trochę niedomyślny i nie zauważał, że pani Marta puszcza oko do tatusiów dzieci z klasy. Nie docierało do niego też, że ona trochę przesadza, kiedy mówi im o swoich ulubionych perfumach. Ale ja się znam na takich sprawach. Dlatego wzięłam na siebie rolę przewodniczącej trójki klasowej, którą wcześniej pełnił mój małżonek, i od tej pory to ja uczestniczyłam w zebraniach.
Muszę przyznać, że pani Marta mocno działała mi na nerwy. Ciągle mizdrzyła się do ojców i praktycznie miała w nosie mamusie. Gadałam z moim mężem, że według mnie to ona szuka chłopa, a ta szkoła to jest dla niej jak jeden wielki portal randkowy.
Jasne, że mój małżonek się ze mnie nabijał, gadając, że mam sieczkę pod kopułą przez te głupie hormony. Dla niego to całkiem normalne, że babka ucząca dzieciaki w drugiej klasie nosi buty na jakichś gigantycznych obcasach i sukienki, które ledwo zasłaniają jej tyłek. Przytaknęłam na te jego naiwne gadki, ale nie dałam się przekonać.
Tuż przed przerwą zimową rozpętała się ogromna afera, kiedy to matka Franka zrobiła niezłe zamieszanie w całej szkole. Domagała się nie tylko natychmiastowego zwolnienia pani Marty z pracy, ale również pozbawienia jej prawa do wykonywania zawodu. Wcale nie chciała przemilczeć historii o romansie swojego męża z nauczycielką ich pociechy.
Wręcz odwrotnie – opowiadała każdemu chętnemu do wysłuchania, jak nakryła „tę dziunię” i swojego prawie już byłego męża na obściskiwaniu się w jego służbowym mercedesie.
Nasza klasa IIB wróciła z ferii i okazało się, że mamy nowego wychowawcę. Nikt nie wie, co stało się z panią od polskiego. Podobno nie pracuje już w żadnej pobliskiej podstawówce. Może spakowała walizki i wyjechała w siną dal? A może skarga matki Franka odniosła skutek i wywalili ją z roboty? Kto to może wiedzieć...
Ja w każdym razie nie dałam za wygraną Robertowi. Wciąż nie odpuszczam i wymagam, żeby uczył Hirka, tak jak obiecał. Niby to robi, ale jakoś bez zaangażowania i zapału. Cóż, sam się w to wpakował, a słowo się rzekło, więc teraz musi dotrzymać obietnicy!
Angelika, 33 lata
Czytaj także:
„Powiedziałem żonie: »Sorry skarbie, nasz czas minął« i zostawiłem ją dla kochanki. Teraz błagam o wybaczenie”
„Poświęciłam dla córki wszystko i mam za swoje. Na stare lata zostałam z egoistką, która wykorzystuje własną matkę”
„Pod łóżkiem w sypialni znalazłam cudze majtki. Myślałam, że mąż mnie zdradza, ale zaprzeczał”