„Ilona opluła ojczyznę i porzuciła dom, by pracować u obcych. Wstyd mi przed sąsiadami, że mam córkę degeneratkę”

zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„Byłam mocno zawiedziona. No bo jak to tak, żeby jedyna córka wolała spędzić czas z jakimiś obcymi ludźmi?!”.
/ 26.09.2024 20:00
zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Ilona została w Polsce. Teraz w mieszkaniu panowałaby błoga cisza. Kto wie, być może związałaby się z porządnym facetem i doczekała gromadki maluchów?

Ta cała Anglia to był bardzo zły pomysł. Powinniśmy byli stanowczo sprzeciwić się planom Ilony o wyjeździe na Wyspy po zakończeniu edukacji. Zdobyła upragniony dyplom, dostała niezłą posadę w urzędzie – czy młodej osobie potrzeba czegoś więcej na starcie? Ale nie, ona uparła się na ten Londyn i za nic nie dało się jej tego odwieść.

Powstrzymanie jej było niemożliwe

Oświadczyła, że nie po to wkuwała tyle czasu, żeby do emerytury zajmować się witryną internetową jakiejś pipidówki, w której nic ciekawego się nie wydarza. Nie mam pojęcia, przecież za moich czasów panienki również chodziły na studia, też miały etaty, ale jakoś bardziej twardo stąpały po ziemi.

– Jeszcze zobaczymy, kto tu będzie miał rację, jak nasza księżniczka przyleci z powrotem – rzuciłam mimochodem, kiedy samochodem opuszczaliśmy parking, po tym jak panna łaskawie raczyła dać się podrzucić na samolot. – Oby tylko brzuszek nie okazał się pełniejszy niż kiedy wylatywała...

– Wiesz co, Grażka... Daj sobie z tym spokój, co? Jak można być tak nieeleganckim w słownych przepychankach... – mąż posłał mi osobliwe spojrzenie.

W każdym razie Ilona przeniosła się do stolicy Anglii, a po paru tygodniach zmieniła miejsce zamieszkania na Szkocję. Jeśli można ufać temu, co opowiadała przez telefon, radziła sobie całkiem nieźle. Gdzieś w okolicach czerwca poznała „fascynującego mężczyznę z Francji”, a w środku lata pojechała z nim na wakacje na hiszpańską wyspę.

Gdy zbliżały się święta Bożego Narodzenia, olała nas kompletnie, bo dostała zaproszenie od familii tego całego Didiera. Wiadomo, stolica Francji to nie to samo, co nasz Słupsk i okolice! Nie będę kłamać, byłam mocno zawiedziona. No bo jak to tak, żeby jedyna córka wolała spędzić Wigilię z jakimiś obcymi ludźmi?!

Jak to często bywało, Leszek nie przejął się zachowaniem córki. Prawdę mówiąc, puściłby płazem każdą jej psotę – rozpieszczał ją, jak nikt inny. Powtórzył jedynie, że pora oswoić się z myślą, iż Ilona jest już pełnoletnia i istnieje spora szansa, że nigdy nie zamieszka już z nimi na stałe.

– No i staliście się takimi samymi zgrzybiałymi tetrykami jak ja – rzucił mój ojciec podczas wieczerzy wigilijnej. – Z tą różnicą, że mnie przynajmniej latorośl raczy odwiedzić w te święta.

– Bo żaden człowiek nie zaprosił jej nigdy do tego całego Paryża! – zażartował mąż, siląc się na dowcip.

Czy mój mąż naprawdę nie jest w stanie pojąć, że dziadek miał powód do rozczarowania? Skończył już osiemdziesiątkę, kto wie, jak długo jeszcze pociągnie. Może w ogóle nie doczeka zobaczenia wnusi?

Poczuła się niezręcznie

Chyba nawet Ilona poczuła się niezręcznie, bo w pierwszych dniach stycznia oddzwoniła, mówiąc, że pod koniec miesiąca wpadnie na kilka dni do kraju.

– Super – uśmiechnęłam się z ulgą. – Przynajmniej pojawisz się na urodzinach dziadka. Nie masz pojęcia, jak bardzo tęsknił za tobą podczas świąt.

– Akurat! – prychnęła ironicznie. – Niczego nie mogę obiecać, raczej nie będę miała za dużo wolnego.

A co to, nasza księżniczka nagle taka wyniosła się zrobiła? Znów planuje odstawiać jakieś fochy, użalać się, że dziadek nie okazuje jej należytego szacunku? Może jeszcze ma paść przed magistrą na kolana?!

Tak na wszelki wypadek poprosiłam Leszka, żeby dogadał się z córcią, bo ja nie mam zamiaru się denerwować. Mój mąż tylko wzruszył ramionami, tak jakby go to w ogóle nie interesowało...

Ilona już w pierwszym miesiącu roku wpadła do domu i zaczęła nawijać o pobycie na hiszpańskiej wyspie, stolicy Francji i chłopaku stamtąd. Wtedy ja ponownie poruszyłam kwestię imienin dziadka.

No i faktycznie, stała się kompletnie nieugięta. Powiedziała, że pojedzie, ale bardziej z przymusu niż dlatego, że naprawdę chce. Jednak zaznaczyła, że jeśli dziadek zacznie ją krytykować, to po prostu opuści imprezę.

– Kompletnie lekceważysz ludzi w podeszłym wieku! – w końcu nie wytrzymałam.

– No cóż – Ilona jedynie uniosła nieznacznie ramiona.

– Dziadek z każdym rokiem wcale nie będzie sprawniejszy, ale to nie znaczy, że przez resztę życia będzie mi uprzykrzał istnienie.

Jednak po tym, jak wróciłyśmy ze sklepu, zaprezentowała mi upominek, na który się zdecydowała i w gruncie rzeczy przestałam się na nią złościć. Nikt nie zaprzeczy, że jeśli chodzi o prezenty, to Ilona zawsze się stara. 

Tata na bank się ucieszy, bo wiecznie wspomina o swoich rodzinnych stronach na Kresach, a ta przepiękna książka pełna fotografii z tamtych rejonów z pewnością wywoła u niego pozytywną reakcję. 

Zaczął czepiać się Ilony

Zgodnie z coroczną tradycją, udaliśmy się na wieś, żeby odwiedzić tatę. Zabraliśmy ze sobą upominki, domowy wypiek – tort, bo tych ze sklepu ojciec nie znosi, no i oczywiście kwiaty.

– Całe szczęście, że akurat mam urodziny, inaczej to nawet mucha by tu już nosa nie pokazała – rzucił na powitanie, zupełnie jakby nie pamiętał, że ledwo co razem celebrowaliśmy Boże Narodzenie. – O, patrzcie! Pani magister raczyła się pojawić! A co z Francuzem? Pewnie zajęty obieraniem ślimaków?

Na całe szczęście Ilona poszła wtedy zagotować wodę na kawę i nawet nie miałam pewności, czy dosłyszała jego słowa. Oznajmiła, iż Didier potrafi porozumiewać się w trzech różnych językach, w przeciwieństwie do pewnych osób, które sądzą, że poza granicami ich państwa nic istotnego się nie dzieje.

Leszkowi spodobała się ta uwaga i parsknął śmiechem, ale szybko zamaskował to kichnięciem, gdyż nie ma na tyle odwagi, by przeciwstawić się swojemu teściowi. Postanowiłam zmienić wątek rozmowy i spytałam o planowaną podróż do uzdrowiska – czy w końcu przyznali im miejsce? Tata jednak nie dał zbić się z tropu i mruknął, że to wszystko banda złodziei, po czym ponownie zaczął czepiać się Ilony.

– Dlaczego zawsze musisz paradować w tych portkach niczym facet? – mruknął. – Masz jakieś koślawe nogi czy co?

– Noszę się tak, jak mi odpowiada – odcięła się córcia.

– Prawdę mówiąc, dzisiaj mogłaś się ubrać w kieckę – odetchnęłam. – Tatko dobrze wie, jaka jest ta dzieciarnia, szczególnie ta dorosła... Wszystko potrafią lepiej.

– Ale tylko wówczas, gdy ich starzy to totalne ofermy! – ryknął dziadek. – Panna przed ślubem musiała być posłuszna, a nie włóczyć się gdzie popadnie. Nauka, podróże, wyjazdy do Anglii... Jak to się skończy?

Aż mnie strach obleciał, że z tych nerwów znowu mu serce siądzie, po co on tak bulgocze?

– Złapiemy zięcia, co dwa słowa po naszemu sklecić nie potrafi. Oczywiście, jeśli ten francuzik w ogóle raczy się z dziewczyną hajtnąć, a nie zrobi jej dzieciaka i się ulotni. Kiepscy z nas starzy, ot co... – dokończył swój wywód. – To co, skusisz się na kawałek tego pysznego tortu? Czekoladowy, palce lizać!

Po prostu wstała i wyszła

Przygotowując go, przesiąknęłam biszkopt rumową herbatą. Nałożył sobie skromną porcję na talerz i wziął do ust mały kęs. Już odetchnęłam z ulgą, sądząc, że kryzys zażegnany, gdy nagle ni stąd, ni zowąd rzucił:

– Nie jestem zadowolony z tego, co się dzieje. Nasza jedyna wnusia i co? Na co dzień łazi w dresie, włosy nosi krótko ścięte, niczego pożytecznego nie potrafi, tylko dłubie w tych swoich kompach. Na pewno złapała jakiegoś Francuza, bo żaden porządny chłopak stąd by na nią nie spojrzał, wstyd na całą rodzinę! Nie akceptuję tego i koniec!

A Ilonka, zamiast jakoś załagodzić sytuację, udobruchać go, zagadać, to ona nic, tylko wstała, kapotę i buty z korytarza wzięła i mówi całkiem spokojnie, że poczeka na nas w aucie. A dziadkowi na odchodne rzuciła:

– Nawet jeśli mamcia daje sobą pomiatać, to nie oznacza, że ja też dam się nabrać na te brednie. Krewni powinni być dla siebie oparciem, a nie rzucać obelgami na prawo i lewo!

Ilona ruszyła przed siebie, jakby nigdy nic, a Leszek, wyobraźcie sobie, zerwał się z miejsca i poleciał za nią – niezły z niego bohater, nie ma co! Zwróciłam się do taty z przeprosinami, bo facet kompletnie oniemiał i siedział jak rażony piorunem, po czym wypadłam jak oparzona na dwór.

– Twoim obowiązkiem jest stawać w mojej obronie! – Ilona wrzeszczała mi prosto w nos. – Masz tylko mnie, a mimo to spokojnie słuchasz, jak dziadek mnie szkaluje, a ty jeszcze się przy tym głupio szczerzysz! Co się z tobą porobiło?!

Czy ona postradała zmysły, żebym występowała przeciwko rodzicielowi? Przyszłam do domu i starałam się udobruchać ojca, ale on najzwyczajniej w świecie podniósł się z fotela i pomaszerował do sypialni, zatrzaskując drzwi tuż przed moją twarzą. I w taki oto sposób, z powodu Ilony jest teraz na mnie śmiertelnie obrażony! A Ilona w ogóle nie zamierza go przepraszać, błagałam Leszka, aby z nią porozmawiał, a on wprost oznajmił mi, że nie ma takiej opcji. Moja rodzina się rozpada, na pomoc!

Grażyna, 48 lat

Czytaj także:
„Pojechałam jako opiekunka na szkolną wycieczkę syna. Dwa tygodnie troskliwie zajmowałam się przystojnym trenerem”
„Burza wpędziła mnie w ramiona przystojnego leśniczego. Czułam, że z pożądania rumienię się jak jabłka na jesień”
„Czekałam na księcia z bajki i znalazłam go razem ze zgubionym telefonem. Ale on chciał skraść nie tylko moje serce”

Redakcja poleca

REKLAMA