„Narzeczony zmarł tuż przed ślubem. Jego miejsce przed ołtarzem chce zająć szwagier, który też mnie kocha”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi
„– Pamiętasz, jak kiedyś wyznałem ci, że jesteś miłością mojego życia i zawsze nią pozostaniesz? To się nie zmieniło. Kiedy mój brat był wśród nas, zdawałem sobie sprawę, że nie mam szans u ciebie. Ale teraz... Być może uda ci się pokochać również mnie?”.
/ 17.05.2024 21:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi

Od małego tworzyliśmy zgraną paczkę. Ja oraz bliźniaki. Mieliśmy wspaniałą relację opartą na przyjaźni. Ale to nie trwało wiecznie. W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że chodzi o coś więcej, niż przyjaźń i to ja musiałam wybierać. Podjęłam decyzję i wszystko układało się świetnie. Niestety los z nas zadrwił, wystawiając naszą więź na ciężką próbę.

Byliśmy bardzo zgrani

Łączyło nas jedno miejsce zamieszkania. Nasze mamy się przyjaźniły, dlatego my również ciągle przebywaliśmy razem. W dorosłym życiu również byliśmy sobie bliscy. Mimo że studiowałam co innego niż moi kumple, spotykaliśmy się ze sobą niemal każdego dnia.

Spędzaliśmy czas na przeróżne sposoby. Bywaliśmy na imprezach, chodziliśmy do kina, grywaliśmy w gry planszowe, godzinami rozmawialiśmy przez telefon, a kiedy nadchodziło lato, wspólnie wyjeżdżaliśmy na wakacje. Uwielbiam przebywać w ich towarzystwie. Nigdy jednak nie postrzegałam żadnego z nich jako potencjalnego chłopaka czy męża. Co prawda, bardzo mi się podobali, ale nie miałam zamiaru wiązać się z żadnym z nich.

W końcu byliśmy ze sobą blisko jak rodzina. Poza tym byłam przekonana, że oni również traktują mnie tylko jak siostrę. Jednak okazało się, że było inaczej.

Widziałam w nich tylko kumpli

Pamiętam jak świętowałam swoje dwudzieste urodziny w klubie. Na imprezę zaprosiłam kumpli z uczelni, no i oczywiście nie mogło zabraknąć Marcina i Janka. Praktycznie cały czas spędziłam na parkiecie. W pewnej chwili poczułam się tak padnięta, że musiałam usiąść przy stoliku, żeby złapać oddech i się czegoś napić. Wtedy podeszła do mnie moja znajoma z roku, Agnieszka.

– Hej, powiedz mi, z którym z tych bliźniaków jesteś? – odezwała się nagle.

– Jestem? – popatrzyłam na nią zaskoczona.

– Rany, chodzi mi o to, z którym się umawiasz... Bo z wielką chęcią zapoznałabym się lepiej z tym, który jest sam – doprecyzowała.

– Aha... Z żadnym z nich. Masz zatem wybór – odpowiedziałam z uśmiechem.

– Liczyłam na to, że przyjaciółka się ucieszy, a ona się zdziwiła.

– Serio? Z żadnym z nich? Ech, to ja sobie daruję – powiedziała z rezygnacją.

– Ale czemu? – byłam bardzo zdziwiona.

– No bo nie mam najmniejszych szans. Oni są w tobie po uszy zakochani. Póki nie zdecydujesz się na jednego, drugi nawet nie zerknie na inne laski.

– Zakochani? Chyba sobie kpisz! Znamy się od małego, traktuję ich jak rodzeństwo! – parsknęłam śmiechem.

Chciało mi się śmiać

Popatrzyła na mnie z powątpiewaniem, kręcąc przy tym głową.

– Przepraszam cię, ale chyba całkowicie straciłaś wzrok. Rodzeństwo z pewnością nie spogląda na siebie w taki sposób. Chyba że mają nierówno pod sufitem, a oni są raczej normalni.

– Jak to w jaki sposób?

– Jakby z uwielbieniem, no i oczywiście z niemałym pożądaniem.

– Daj spokój, gadasz głupoty, wydaje ci się – zbagatelizowałam jej słowa.

– Nic z tych rzeczy, to nie są żadne głupoty! Kiedy w końcu przejrzysz na oczy i wybierzesz jednego z nich, daj mi od razu znać. W mgnieniu oka zajmę się tym drugim – stwierdziła stanowczo.

Bracia kazali mi wybrać

Sądziłam, że koleżanka przeholowała z alkoholem i wygadywała głupoty. Jednak od tego czasu postanowiłam uważniej obserwować, jak zachowują się moi ulubieni faceci. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że Aga wcale nie mijała się z prawdą. Chłopaki faktycznie starali się o moją sympatię. To trwało latami. Zaczęli mnie obsypywać komplementami, zapraszali na rozmaite imprezy obdarowywali drobiazgami. W końcu obaj wyznali mi płomienne uczucie w tym samym momencie.

– Marta, sytuacja robi się nie do zniesienia. Trzeba podjąć decyzję – oznajmił Marcin.

– No właśnie. Musisz wybrać między mną a moim bratem, inaczej to się źle skończy – wtórował mu Janek.

Przyznam, że bardzo mi imponowało to, że chłopaki się mną interesowali. Serio, nie macie pojęcia jak bardzo mnie to jarało. Naprawdę uważałam ich za najlepszych na świecie. Ale kiedy otwarcie powiedzieli mi co do mnie czują, totalnie nie miałam pojęcia, co zrobić.  Cholernie bałam się, że jak postawię na jednego z nich, to ten drugi oberwie i będzie cierpieć.

Musiałam podjąć decyzję

Długo zwlekałam z odpowiedzią. Przekomarzałam się z nimi, że albo zdecyduję się na obu naraz, albo poszukam innego faceta. Marzyłam o powrocie do tego, co było kiedyś – zwykłej, koleżeńskiej relacji. Sądziłam, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji. Jednak serce nie sługa.

Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że totalnie straciłam głowę dla Janka. Kompletnie nie wiem, czemu padło właśnie na niego. Byli niczym dwie krople wody, i z wyglądu, i z charakteru. Czasem ludzie ich ze sobą mylili, tak bardzo byli podobni. Ale tylko na widok Janka moje serce biło jednak szybciej, tylko jego chciałam całować i to o nim rozmyślałam, zanim zasnęłam.

Przyznałam się, kogo kocham

Gdy minęło parę miesięcy tych emocjonalnych wzlotów i upadków, nie potrafiłam dłużej trzymać w tajemnicy tego, co czuję. Zdradziłam to Marcinowi, a on zareagował ze spokojem.

– Spodziewałem się, że tak to się potoczy – wyznał, wzdychając.

– Serio? A skąd mogłeś to wiedzieć?

– Przecież nie jestem ślepy. Widać było, jak wpatrujesz się w Janka maślanymi oczami. Na mnie tak nie patrzyłaś. Jasne, trochę mnie to boli, że postawiłaś na niego, ale cóż, takie już bywa życie. Mam nadzieję, że razem odnajdziecie szczęście.

– A ja liczę, że na zawsze pozostaniemy kumplami – powiedziałam, uśmiechając się.

Byłam smutna, że skrzywdziłam Marcina swoimi słowami, jednak jednocześnie poczułam, jak spada mi kamień z serca. Byłam zadowolona, że udało mi się przeprowadzić tę trudną rozmowę i w końcu mogłam otwarcie mówić o uczuciu, jakim darzę Janka. Razem z ukochanym wprowadziliśmy się do niewielkiego mieszkania, które otrzymałam w spadku po mojej babci.

Marcin ciągle był sam

Naprawdę do siebie pasowaliśmy. Potrafiliśmy podzielić się obowiązkami domowymi i rozmawiać na trudne tematy. No jasne, że od czasu do czasu były jakieś kłótnie jak to w życiu, ale zawsze jakoś żeśmy się dogadywali. Marcin często do nas zaglądał.

Po naszej rozmowie przez długi czas był nieswój, ale potem mu przeszło. Znów był tym radosnym mężczyzną co zwykle. Tylko jedno mnie zastanawiało – czemu ciągle jest sam? No jasne, jakiś czas kręcił z Agnieszką, ale po jednej czy dwóch randkach zerwał z nią kontakt. Z resztą dziewczyn było podobnie – szybko kończył każdą znajomość.

– Dlaczego tak ciężko ci się ustatkować? Dziewczyny same ustawiają się w kolejce, a ty nic – zapytałam go pewnego razu.

–  No co zrobić. Po prostu całe życie kochałem i będę kochał tylko jedną kobietę.

– Daj spokój, na pewno się jeszcze zakochasz – uśmiechnęłam się.

Szczerze mówiąc, głęboko wierzyłam w to, że Marcin w niedługim czasie odnajdzie swoją wymarzoną partnerkę i zazna z nią takiego szczęścia, jakie ja miałam u boku jego brata. Z całego serca mu tego życzyłam.

Planowaliśmy ślub

W końcu zdecydowaliśmy się z Jankiem na ślub. Nie mieliśmy wątpliwości co do łączącego nas uczucia i doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu zwlekać z tą decyzją. Poinformowaliśmy o tym Marcina.

Z uśmiechem pogratulował nam i zgodził się zostać naszym świadkiem. Co więcej, oświadczył, że na naszą ceremonię ślubną przybędzie w towarzystwie.

– Poznałeś jakąś fajną dziewczynę? Kim jest? Jak wygląda? – zasypałam go gradem pytań.

– Ewa, tak ma na imię. Jest śliczna, inteligentna, troskliwa i... – zaczął wymieniać jej zalety.

– Oho, widzę, że wreszcie cię porządnie trafiło – zachichotałam.

– Eeee tam, jakie znowu trafiło. Po prostu dobrze się rozumiemy i uwielbiamy wspólnie spędzać czas – odparł pozornie obojętnym tonem.

To chyba nie była tylko przelotna znajomość. I moje życzenie, aby był szczęśliwy, najwyraźniej się spełniło.

Los pokrzyżował nam wszystko

Na samym początku zdecydowaliśmy, że będzie to kameralna impreza, wyłącznie z najbliższymi, więc ogarnęliśmy wszystko w mgnieniu oka. Zarezerwowaliśmy datę w parafii i wynajęliśmy salę. Mieliśmy w planach, że zaraz po weselu wsiądziemy do auta i ruszymy w podróż poślubną do Francji. Niestety, wyjazd nie doszedł do skutku. Tydzień przed ślubem straciłam Janka na zawsze.

Tego feralnego dnia wracał autem z wyjazdu służbowego. Martwiłam się strasznie, bo pogoda była fatalna. Drogi były śliskie od deszczu. Kiedy dzieliło go jakieś sto kilometrów od domu, odebrałam telefon. Mówił, że lada moment dotrze na miejsce i żebym już odgrzewała w piekarniku tę zapiekankę, którą tak uwielbia. Czekałam godzinę, potem kolejną i jeszcze jedną, a po Janku ani śladu.

Usiłowałam się z nim skontaktować telefonicznie, jednak jego komórka nie była włączona. Za każdym razem, gdy przykładałam telefon do ucha, docierała do mnie ta sama wiadomość: użytkownik poza zasięgiem. Mój niepokój narastał z minuty na minutę. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka przy wejściu. 

– Nareszcie jesteś! Gdzie się podziewałeś? – mój głos zamarł w połowie zdania, gdyż w drzwiach, zamiast spodziewanego Janka, pojawił się Marcin.

Czułam, jak pęka mi serce

Wyglądał na bardzo poruszonego, a jego oczy były całe przekrwione. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam go aż tak roztrzęsionego. Wkroczył do mieszkania i opadł ciężko na sofę. Ewidentnie nosił się z zamiarem podzielenia się ze mną czymś ważnym, ale kompletnie nie miał pojęcia, od czego zacząć. W normalnych okolicznościach pewnie zasypałabym go lawiną pytań, ale tym razem wolałam siedzieć cicho jak mysz pod miotłą.

Przeczuwałam nadchodzące nieszczęście, tak więc zajęłam miejsce na przeciwko i oczekiwałam w milczeniu.

– Posłuchaj, nie mam pojęcia, jak ci to powiedzieć.. Wydarzyło się coś strasznego – wydusił z siebie po dłuższej chwili.

– Tylko nie mów, że chodzi o Janka – poczułam narastającą panikę.

– Niestety tak... – urwał.

– Co takiego się stało? Miał wypadek? Przebywa w szpitalu? Czy coś mu zagraża? – zasypywałam go pytaniami.

– Niestety... Kompletnie pijany kierowca ciężarówki zepchnął go z jezdni. Janek zginął na miejscu... – kontynuował opowieść, ale ja już nie słuchałam.

Straciłam przytomność.

Nie umiałam się z tym pogodzić

Aż do momentu ostatniego pożegnania, nie potrafiłam pogodzić się z odejściem mojej miłości. Nie mam pojęcia, w jaki sposób udawało mi się normalnie egzystować. Karmiłam się nadzieją, że to tylko zły sen. Że lada chwila się przebudzę i opiszę Jankowi koszmar, który dręczył mnie po zmroku. On zaś wybuchnie śmiechem, obejmie mnie ramionami i stwierdzi, że taki sen zwiastuje długowieczność.

Gdy dotarła do mnie ta straszna wiadomość, stojąc na cmentarzu, ledwo byłam w stanie nad sobą zapanować. Gdyby Marcin nie podtrzymywał mnie za rękę, pewnie wpadłabym prosto do dołu. Kolejne dni i tygodnie były dla mnie niesamowicie ciężkie. Nie mogłam się pogodzić z tym, że Janek odszedł. Raz zalewałam się łzami, a za chwilę przeklinałam los za to, że mi go odebrał.

Nie miałam ochoty na żadne spotkania, nie chciałam nikogo widzieć, ani z nikim gadać. Ale w sumie po co? Wszyscy i tak ciągle gadali o tym samym, że czas goi rany, że ból w końcu minie. Nie byłam w stanie tego słuchać! Jedynie obecność Marcina jakoś znosiłam. Wydawało mi się, że tylko on mnie naprawdę rozumie. W końcu on też strasznie cierpiał po stracie brata, wiedział, co czuję.

Marcin ciągle był obok

Kiedy dopadały mnie ponure myśli, sięgałam po telefon i prosiłam go o wizytę. Widywaliśmy się praktycznie codziennie. Zjawiał się bez względu na porę, nawet gdy budziłam go w środku nocy. Dbał o to, abym pamiętała o jedzeniu i piciu. Potem siadaliśmy razem na sofie, przywoływaliśmy radosne chwile spędzone z Jankiem. Śmiech przeplatał się ze łzami.

Po pewnym czasie ból faktycznie zaczął słabnąć. Stopniowo wychodziłam z mrocznej otchłani smutku, powracałam do codziennej rutyny i zwykłego życia. Coraz mniej potrzebowałam pomocy Marcina.

– Niedługo już nie będę ci potrzebny – rzucił któregoś wieczoru.

– I bądź z tego zadowolony. Nareszcie będziesz mógł skupić się na sobie, no i na Ewie. Pewnie ma dość tych moich późnych telefonów. Gdybym była na jej miejscu, już by mnie to wkurzało – odpowiedziałam z uśmiechem.

– Nie mam pojęcia, czy ją to denerwuje. Od dawna nie rozmawiamy. Nie jesteśmy już razem.

– Co takiego? Jak to? Z jakiego powodu? Myślałam, że układa się wam świetnie – zareagowałam zaskoczona.

Wyznał mi miłość

Zamyślił się na moment.

– Pamiętasz, jak kiedyś wyznałem ci, że jesteś miłością mojego życia i zawsze nią pozostaniesz? To się nie zmieniło. Kiedy mój brat był wśród nas, zdawałem sobie sprawę, że nie mam szans u ciebie. Ale teraz... Być może uda ci się pokochać również mnie? Zastanów się nad tym... Nie oczekuję natychmiastowej odpowiedzi. Potrafię być cierpliwy i zaczekam – oznajmił.

Od tej rozmowy minęły kilka miesięcy, a ja wciąż mydlę oczy Marcinowi. Kiedy dopytuje się, czy podjęłam jakąś decyzję, wymiguję się od odpowiedzi. Nadal nie wiem, co robić. Z jednej strony bardzo go cenię. W końcu tak mocno przypomina mojego Janka. Jest taki troskliwy i uczciwy jak on, ale mimo wszystko to nie Janek! I to nie jest miłość!

Co w takim razie powinnam zrobić? Obawiam się, że odmawiając, sprawię Marcinowi przykrość. Tego bym nie chciała. Przecież tyle mi pomógł, gdy było mi ciężko. Może wobec tego powinnam zaryzykować i dać nam szansę? Może z czasem go pokocham?

Monika, 28 lat

Czytaj także: „Zawsze byłam chłopczycą i miałam samych kolegów. Gdy zakochałam się w jednym z nich, nie widział we mnie kobiety”
„Marzyłem o dzieciach, ale moja żona ciągle była przeciwna. Gdy poznałem powód, z żalu niemal pękło mi serce” „Żona trafiła mi się jak wygrana w totka. Sądziłem, że dba o mnie z miłości, lecz prawda była inna”

Redakcja poleca

REKLAMA