„Marzyłem o dzieciach, ale moja żona ciągle była przeciwna. Gdy poznałem powód, z żalu niemal pękło mi serce”

załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, blvdone
„Te słowa mnie zaskoczyły. Marzyłem o dziecku, nawet o dwójce. Najpierw synek, później córeczka. Wiele razy wyobrażałem sobie całą naszą rodzinę na wspólnych wakacjach lub spędzających razem święta. Zawsze jednak Sandra miała jakieś inne plany”.
/ 15.05.2024 22:00
załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, blvdone

Moja żona zdecydowała się pojechać na urodziny Sandry, swojej przyjaciółki ze szkolnych lat. Dlaczego ta dziewczyna musiała urodzić się trzeciego maja? Dlaczego nie w październiku? Niech będzie to jakiś słoneczny dzień – nie ma problemu – ale na tyle zimny, żeby nie można było wtedy zrobić grilla.

Miałem inne plany na urlop

Sandra jest naprawdę sympatyczna. Ale ciągle nie rozumiem, dlaczego od wielu lat planuje nam ten długi, weekend majowy. Jeśli nie kochałbym Sylwii, pewnie wymyśliłbym jakąś intrygę, by nadszarpnąć tę ich trwającą wiele lat przyjaźń. Ale ja ją kocham i bardzo chciałbym, aby była mamą moich dzieci.

Już sobie wyobrażam ślicznego chłopczyka z ciemnymi włosami i zielonymi oczkami. Takie cudo może urodzić mi tylko moja Sylwia. Może jak spędzi czas z synem Sandry i Błażeja, to sama zapragnie zostać mamą?

– A ty znowu usnąłeś przed Netflixem – usłyszałem radosny głos żony.

– Wcale nie śpię – podskoczyłem, otwierając zaspane oczy. – Przecież oglądam.

– Tak? A co?
– No ten kryminał co tak zachwalali u mnie w pracy.

– Ciekawe. Opowiedz mi, jak się skończył.

Uśmiechnęła się do mnie i wiedziałem, że nie ma sensu dalej iść w zaparte. Rzeczywiście, sen mnie zmorzył.

– Dobra, dobra. Powiedz mi, gdzie byłaś i co kupiłaś – starałem się zmienić temat.

– To dla Sandry – odpowiedziała, ustawiając na stole jakiś dziwnie obły kształt. – To wazon – wyjaśniła, widząc moje zakłopotanie.

– A mnie coś kupiłaś?

– Tak, mam coś dla nas

Zza pleców wyciągnęła ozdobną torebkę w balony, a ja po prostu zamarłem. Chciałem, żeby ukryte w niej były małe śpioszki, przez co moje marzenie spełniłoby się szybciej, niż zakładałem. Ale nie, to nie było to. Sandra miała w torebce bieliznę. Z koronki, w kolorze czerwonym. Zarumieniłem się.

– Skoro to ma być mój prezent, to myślę, że szybko powinnaś w to wskoczyć – powiedziałem i usłyszałem, że mój głos brzmi dziwnie. Jak nie mój.

Sandra uśmiechnęła się do mnie zalotnie i zniknęła w łazience. Odchodząc lekko kołysała biodrami, a ja ledwo wytrzymałem, by nie rzucić się od razu za nią. Po kilku chwilach wróciła, ubrana jedynie w skąpą bieliznę. Gdy ją ujrzałem, przytuliłem ją i namiętnie pocałowałem. Po chwili zrozumiałem, dlaczego zgodziłem spędzić się cały weekend majowy u Sandry na działce, a nie nad morzem albo w górach. Zależało mi, by Sylwia była zadowolona. Ale ja też chciałem mieć satysfakcję z tej eskapady, więc wymyśliłem pewien plan.

To mogło się udać

Trzy dni później zjawiliśmy się na leśnej działce u Sylwii i Błażeja. Nasze kobiety od razu zniknęły w kuchni, dzieląc się najnowszymi ploteczkami i zajmując się przygotowaniem dań na jutrzejszą imprezę. Błażej w tym czasie postanowił zabrać dwuletniego synka na spacer. Poszedłem z nimi, ale szybko mi się coś przypomniało.

– Zaraz do was dołączę  – oznajmiłem, gdy mijaliśmy sklep na końcu wsi. – Kupię sobie wodę.

– Witam – powiedziała sprzedawczyni. – Co dla pana?

– Mam małą prośbę. Czy mógłby mi pani przechować wędki i cały sprzęt?

– Tu? W naszym sklepie? – mocno się zdziwiła. – Oszalał pan czy co?

– Oszalałem z miłości – nachyliłem się nad ladą i zacząłem szeptać – Żona uwielbia okonia z grilla, a doszły mnie słuchy, że w waszym jeziorze można złowić całkiem dorodne okazy.

– Ano można. I co z tego?

– Bardzo chciałbym zrobić żonie niespodziankę.

– Dlatego pan chce zostawić tu wędki?

– Tak, przecież jej nie powiem, że idę dla miej złowić tę rybę. Będzie jej smutno, jak mi się nie uda.

– Głupoty pan gadasz. Zawsze się coś złowi – sklepowa popatrzyła na mnie z lekką manierą. – Mój mąż wczoraj przyniósł do domu kilka.

– No tak, ale pani małżonek to pewnie wędkowanie ma we krwi – dalej jej schlebiałem. – Nie to, co ja, amator, który nie ma żadnego doświadczenia.

– Co racja, to racja.

– No to jak będzie, pomoże pani?

– Niech będzie, pomogę panu.

Wyszło szydło z worka

Aby przenieść cały sprzęt z samochodu do sklepiku tak, by dziewczyny nie zauważyły, nie było prostym zadaniem. Mimo wszystko misja zakończyła się sukcesem. Byłem pewien, że jutro spędzę przyjemny wieczór z piwem, wędką i ciszą. Wcześniej wezmę udział w urodzinowym grillu Sylwii i zrobię sobie wałówkę na wyprawę.

Ten wieczór majowy był ciepły i przyjemny, a ja nie chciałem uczestniczyć w rewolucjach odbywających się w kuchni. Na tarasie za domem rozłożyłem sobie leżak i tam postanowiłem spędzić czas.

– Sylwia, nie zamartwiaj się – usłyszałem Sandrę. – Robert się nie zgubi. Pewnie chciał sam pochodzić po lesie.

– Jesteś tego pewna? – dopytywał Błażej. – Może będzie lepiej, jak go poszukam.

– Daj spokój. Przecież go znam. Pochodzi trochę i wróci.

– No dobra. To pójdę przeczytać Igorowi bajkę na dobranoc, a wy sobie tu gadajcie…

– No idź już, idź – odparła mu Sylwia.

Przez moment nie dochodziły do mnie żadne rozmowy, więc pomyślałem, czy może jednak nie wejść do domku, żeby przestali się o mnie martwić. Kiedy już miałem wstać z leżaka, nagle usłyszałem głos Sandry.

– Wiesz… Bardzo zazdroszczę ci Igorka.

Te słowa mnie zaskoczyły. Marzyłem o dziecku, nawet o dwójce. Najpierw synek, później córeczka. Wiele razy wyobrażałem sobie całą naszą rodzinę na wspólnych wakacjach lub spędzających razem święta. Zawsze jednak Sandra miała jakieś inne plany. Chyba, bo w sumie nie wiem, czy kiedykolwiek poważnie rozmawialiśmy o powiększeniu naszej rodziny. Od początku dbaliśmy o antykoncepcję i po ślubie już tak zostało.

– Wiesz kochana, może już najwyższy czas, żebyście postarali się o dziecko – powiedziała Sylwia.

– To się tylko tak łatwo mówi…

– Staranie się o dziecko jest naprawdę bardzo przyjemne.

– Zdaję sobie z tego sprawę, ale wiesz, że ja pracuję na umowę-zlecenie. Na jaki zasiłek macierzyński będę mogła liczyć? To nie jest dobry czas, musimy trochę poczekać, aż będę miała stabilniejszą pracę...

– Sandra, na co tu czekać? Nie jesteś coraz młodsza, a i nigdy nie możesz mieć gwarancji, że ktoś zatrudni cię na etat. Nigdy możesz nie dostać takiej posady. I co wtedy? Będziesz sobie pluła w brodę!

– Nie strasz mnie.

– Nie chcę tego robić, ale wiesz, jak jest – głos Sylwii przycichł i złagodniał. – Zamiast się zadręczać, po prostu porozmawiaj z Robertem.

Usłyszałem pociągnięcie nosem. To moja Sandra płakała, bo jeszcze nie miała dziecka, o którym tak marzyła. O którym obydwoje marzyliśmy. Ja w tym czasie podsłuchiwałem, zamiast do niej pójść i powiedzieć, że nie musi się martwić umowami, zasiłkami i pieniędzmi. Przecież od razu mogłem jej powiedzieć, że ze wszystkim sobie poradzimy.

Spełnimy nasze marzenie

Zdecydowałem, że muszę działać od razu. Najpierw chciałem kupić kwiaty. No, ale w tej dziurze zabitej dziurami mam znaleźć kwiaciarnię. Chwilę się nad tym zastanawiałem. W końcu stwierdziłem, że zasięgnę języka w znajomym sklepie spożywczym.

– Czy ktoś tu w waszej wsi uprawia kwiaty? – spytałem. – Potrzebuję bukietu kwiatów. To dla mnie ważne.

– Ooo, pewnie pan coś nabroił i teraz nagle chce przepraszać – z satysfakcją odparła sprzedawczyni. – Jest u nas taka jedna, co hoduje kwiaty. Tam, przy cmentarzu – wskazała mi kierunek ręką.

– Cudownie, bardzo pani dziękuję – powiedziałem i pobiegłem we wskazaną stronę.

Z daleka widziałem posesję, która tonęła w kwiatach. W ogródku spacerowała gospodyni, która dostrzegła mnie, gdy doszedłem do bramy.

– Szuka pan kogoś? – zapytała.

– Tak. Przyszedłem do pani i chcę prosić o przysługę. Potrzebuję pięknego bukietu kwiatów, dla mojej żony. Pani ze sklepu powiedziała mi…

– Chyba panu mocno zależy, skoro trafił pan do mnie w taki dzień – przerwała mi w połowie zdania. – Zapraszam, zaraz coś wymyślimy.

– Bardzo pani dziękuję – posłałem jej szeroki uśmiech.

Gdy wróciłem, Sandra siedziała na leżaku, na którym sam niedawno się wylegiwałem.

– Gdzie ty byłeś – powitała mnie ze zdenerwowaniem w głosie. – Przecież się martwiłam.

– Zupełnie niepotrzebnie. Proszę, to kwiaty dla ciebie – podałem jej bukiet peonii.

– To dla mnie? Piękne, dziękuję. – zanurzyła twarz w kwiatach, jednak po chwili uniosła wzrok. – Z jakiej to okazji – zapytała. – Przeskrobałeś coś?

– Jeszcze nie, ale mam taki zamiar. Może się przejdziemy?

– Przerażasz mnie – odparła, ale pozwoliła, bym wziął ją za rękę. – A możesz mi powiedzieć, po co wyniosłeś z auta wędki?

– Mam plan złowić jutro okonia, bo wiem, że uwielbiasz świeżego z grilla.

– Przecież Sylwia przygotowała tyle pysznych dań…

– Ale okonia chcę zrobić ja, specjalnie dla ciebie. Bo tak i już.

– Dobrze, niech ci będzie. – ucałowała mnie w policzek.

Weszliśmy na leśną alejkę. Objąłem swoją żonę i długo szliśmy przytuleni do siebie. W tym czasie zbierałem się na odwagę, aby rozpocząć rozmowę.

– Chciałbym mieć z tobą dziecko – w końcu wydusiłem z siebie to proste zdanie.

– Jak to? – Sandra była autentycznie zdziwiona.

– No normalnie. Przestaniesz brać tabletki i przejdziemy do działania.

– A co z zasiłkiem macierzyńskim, którego na pewno nie…

– To nieważne – przerwałem jej. – Damy sobie radę. Jestem tego całkowicie pewien.

Robert, 31 lat

Czytaj także:
„Mąż odszedł do kochanki, więc ja też chciałam się zabawić. Upojne chwile spędziłam z żonatym bratem przyjaciółki”
„Moja synowa to straszna fleja. Ma w domu taki bajzel, że strach gdzieś usiąść. Jeszcze nauczę tę smarkulę porządku”
„Nie dam zapędzić się do garów i sprzątania. Nie jestem perfekcyjną panią domu, a mój mąż i tak mnie kocha”

Redakcja poleca

REKLAMA