„Narzeczony smsem poinformował mnie, że nie wpadnie na imprezę. To był nasz ślub, a ja czekałam przed ołtarzem”

zapłakana kobieta trzyma telefon fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Irytowała mnie nieszczera radość i litość najbliższych osób. Zupełnie jakby za wszelką cenę próbowali mi wmówić, że nic takiego się nie stało. A jednak! Narzeczony zostawił mnie dosłownie na dobę przed ceremonią! Najgorsza w tym wszystkim jest obojętność Arka, podczas gdy ja nie byłam w stanie nawet zwlec się z łóżka”.
/ 03.10.2024 20:30
zapłakana kobieta trzyma telefon fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Jakoś udawało mi się zebrać w sobie resztki energii, żeby pojawiać się w biurze, ale poza tym byłam kompletnie bez życia. Po prostu wszystko mnie przerosło i doprowadziło do totalnego wyczerpania!

– Koniecznie zacznij dokądś wychodzić, poznawać nowych ludzi! – radziły koleżanki, ale te słowa kompletnie do mnie nie docierały. Brzmiały jak puste frazesy, które nic nie znaczą.

Irytowało mnie ich udawane rozbawienie, w które właśnie wpadły, będąc przy mnie. Zupełnie jakby za wszelką cenę pragnęły mi pokazać, że nic się nie wydarzyło i wszystko idzie naprzód. Ale wydarzyło się! Zostałam rzucona tuż przed ślubem! Mój ukochany nawet nie raczył zadzwonić, tylko przysłał mi wiadomość, że jest mu przykro, ale nie czuje się jeszcze przygotowany na tak poważny ruch.

Niczego nie wyjaśnił

Próbowałam porozmawiać z nim i dowiedzieć się, co nim kierowało, ale powiedział tylko, że nie ma nic więcej do dodania w tej sprawie. Jego rodzice też niczego nie wskórali. Oznajmił im, że od dawna jest dorosły i niezależny, więc nie mają prawa wtrącać się w jego wybory.

W dniu ślubu nawet się nie pojawił w świątyni, żeby wyjaśnić wszystko gościom. Zostawił to na mojej głowie. A w poniedziałek po prostu poszedł do roboty, podczas gdy ja nie miałam siły nawet wstać z łóżka!

„Co za kretyn! – płakałam, bijąc się z myślami. – Totalny, bezduszny potwór bez sumienia! Jak to możliwe, że wcześniej nie dostrzegłam, jaki z niego egocentryk?!”

Zamknęłam się w swoim smutku, odseparowując się od całego świata. Nie umiałam sobie wytłumaczyć, że Arek nie był mnie wart. Miałam wręcz odwrotne odczucia — przez niego zaczęłam uważać, że jestem beznadziejna.

Stroniłam od wszystkich, od ich litościwych spojrzeń, bo zdawało mi się, że patrzyli na mnie jak na jakiegoś trędowatego. Kiedy tak tkwiłam odurzona w mroku, usłyszałam dzwonek u drzwi. Nie planowałam ich otwierać, nie miałam ochoty na niczyje towarzystwo, ale osoba po drugiej stronie była uparta. Po chwili dotarło do mnie, że ten ktoś nie ma zamiaru sobie pójść.

Podbiegłam do drzwi w szale złości i gwałtownie je otworzyłam. W progu stały moje dwie kumpele, bez których nie wyobrażam sobie życia.

– No, byłam pewna, że cię zastanę! – wykrzyknęła Gośka z typową dla siebie bezczelnością.

Nie czekając aż je zaproszę, razem z Patrycją wparowały do środka. Zatrzymały się w przedpokoju, zapaliły światło i uważnie obejrzały mnie od stóp do głów. Rozejrzały się po mieszkaniu i wydały osąd:

– Kiepsko to wygląda! – stwierdziła Pati, kiedy tak mrużyłam oczy, nagle oślepiona intensywnym strumieniem światła.

Zaprosiły mnie na imprezę

– No właśnie dlatego się tutaj zjawiłyśmy! – łagodnie wytłumaczyła jej Gośka, a potem zwróciła się do mnie zdecydowanym głosem:

– Słońce, dość już tego użalania się nad sobą! W tej chwili wskakujesz w ciuchy i wybierasz się z nami na imprezę!

– Jaką imprezę? O tej godzinie? W czwartek? – wyrwało mi się ze zdumieniem.

– Ej, ale dzisiaj jest piątek, a nie czwartek! Siódma wieczór to idealna pora, żeby gdzieś wyskoczyć i się zabawić! Kolega z roboty zaprosił mnie na imprezę i obiecałam mu, że wezmę ze sobą parę fajnych dziewczyn. Wiesz, ja nigdy nie rzucam słów na wiatr. No to jazda, ubieraj się! – zadecydowała.

– Tylko, że ja nie mam się w co ubrać – wyciągnęłam stary, oklepany argument.

– Już to przewidziałam – Gośka posłała mi czarujący uśmiech. – I specjalnie przyniosłam ci spódniczkę! – pomachała mi przed nosem cudem obsypanym cekinamiOd zawsze mi się strasznie podobała. – Jak ją założysz i pójdziesz z nami, to będzie twoja na zawsze! – skusiła mnie.

– Okej, niech wam będzie... – mruknęłam pod nosem, zdając sobie sprawę, że nie mam szans, by się ich pozbyć.

Może faktycznie dobrym pomysłem będzie tam pójść i przycupnąć gdzieś w rogu. A może nawet lepiej schlać się za darmo, żeby przynajmniej na moment zapomnieć o tym, co mnie spotkało! Wciągnęłam na siebie moją rewelacyjną spódniczkę, dochodząc do wniosku, że prezentuje się w niej całkiem nieźle i poczłapałam razem z dziewczynami na domówkę.

Maleńka kawalerka tętniła życiem — goście popijali drinki, częstowali się papierosami, prowadzili ożywione rozmowy, krążyli między pokojem a balkonem. Krótko mówiąc, typowa domówka.

Podeszłam do półek

Chwyciłam szklankę z napojem i po rzuceniu okiem na zebranych, doszłam do wniosku, że regał właściciela mieszkania przyciąga mnie bardziej niż towarzystwo wokół. Gość miał naprawdę ciekawe pozycje w swojej kolekcji! Podeszłam do półek i zaczęłam przyglądać się książkom.

– Coś szczególnego wypatrzyłaś w tym półmroku? Może podać ci latarkę? – doszedł mnie głos.

Należał do gościa w niedopiętej koszuli, bez krawata. Aż biła od niego pewność siebie.

– Wszystko doskonale widać. A tobie co, nie w smak literatura? – odparłam.

– Owszem, lubię czytać, ale nie po to się wybierałem na ten melanż, żeby węszyć po regałach! – wyszczerzył śnieżnobiałe uzębienie.

– W jakim celu się tu pojawiłeś? – zapytałam zupełnie znienacka.

– Chciałbym się czegoś napić i zatańczyć z jakąś atrakcyjną laską... – zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, prezentując przy tym śliczny uśmiech.

– Daruj sobie, bo i tak nie mam ochoty! – odparowałam.

– Chodzi ci o mnie, czy o facetów w ogóle? – spytał z zaciekawieniem.

– Generalnie o facetów.

– Trochę to zaskakujące. W końcu sprawia wrażenie, że przyszłaś tutaj, żeby trochę poszaleć… W tym błyszczącym mini – skomentował mój wygląd.

Dałam mu szansę

Zupełnie na to nie wpadłam. Nie dam rady opędzić się od gości! Trzeba było założyć… worek pokutny!

– To nie jest żadna spódniczka, tylko zwykła łapówka – przyznałam pokonana.

Spojrzał na mnie zdziwiony, unosząc brwi.

– No to mnie oświeć – zachęcił.

– Daję ci słowo, że lepiej sobie to daruj – odparłam.

– Niby czemu tak uważasz?

– Wspomniałeś, że przyszedłeś tu dla zabawy, a moja opowieść raczej cię nie rozbawi.

Nagle zrobił poważną minę i utkwił we mnie wzrok. Kiedy na moment przestał się uśmiechać, wydał mi się nawet dość miły.

– Może jednak daj temu szansę? Jestem Robert i podobno całkiem nieźle mi idzie słuchanie innych.

– Skoro tak bardzo nalegasz! – oznajmiłam i poczułam nagłą potrzebę, by się przed kimś wygadać.

Dotąd inni wręcz nakazywali mi, jakie uczucia powinnam żywić. Ale nikomu jakoś nie przyszło do głowy, by po prostu mnie wysłuchać.

– Tylko nie przerywaj mi ani nie komentuj w żaden sposób, dobra? – zaznaczyłam.

– Zamieniam się w słuch! – odpowiedział, udając, że zasuwa usta na zamek błyskawiczny.

I faktycznie nie pisnął nawet słówkiem przez kolejną godzinę, gdy wyrzucałam z siebie dosłownie wszystko. Zaczynając od poznania Arka, a kończąc na smutnym finale na dzień przed naszym ślubem.

Obok widniał napis

– Najbardziej mnie dobija to, że on po tych wszystkich wydarzeniach po prostu normalnie egzystuje! I zapewne żadna z osób z jego środowiska nie ma pojęcia, jak mnie potraktował! – dokończyłam swoją wypowiedź.

– Chciałabyś, żeby absolutnie wszyscy się o tym dowiedzieli? – zadał mi wtedy pytanie z dużą powagą w głosie.

– No jasne! – moja twarz rozpromieniła się w uśmiechu.

– Choć raczej nie dam ogłoszenia w prasie...

– Fakt, może i nie. Ale istnieją inne metody – pogrążył się w zadumie. – Serio aż tak ci na tym zależy?

– I to jak!

– No to sprawdzimy, co da się wykombinować.

Spytał o to, gdzie Arek mieszka i pracuje, więc z jakiegoś powodu mu o tym powiedziałam. Po dwóch tygodniach zadzwoniła Patrycja.

– Przełącz na lokalny kanał! – krzyknęła przejęta.

Chwyciłam pilot. Na wielkim billboardzie widniał weselny tort, a w niego wbita była do góry nogami figurka pana młodego. Obok prezentował się napis: „Cieszę się, że stchórzyłeś, Arku! Bez ciebie jestem szczęśliwsza. Zuzanna”

– Te reklamy są w samym sercu miasta, tuż obok miejsca pracy Arkadiusza. Ponoć następna wisi na przystanku, blisko miejsca jego zamieszkania – powiedziała Patrycja. – Stacja telewizyjna dostała cynk i przygotowała materiał na ten temat. Wszyscy się zastanawiają, kim są ci Arek i Zuzia. To genialny pomysł, ale czemu nic mi o tym nie wspomniałaś?

– No bo to nie moja sprawka! – odpowiedziałam podniesionym głosem.

To jeszcze nie koniec

– Jak to? Przecież na imprezie gadałaś z Robertem, prawda? On jest szefem firmy, która wynajęła powierzchnię na te billboardy…

Wyszukałam kontakt do firmy i poprosiłam, żeby Robert odebrał telefon.

– Zuza? Ale fajnie, że dzwonisz! – w jego głosie było słychać wesołość. – No i jak tam? Czujesz się lepiej?

Na moment zatkało mnie, a potem... parsknęłam śmiechem. No rzeczywiście!

– Oszalałeś do reszty! Majątek musiałeś na to wywalić! Oddam ci kasę...

– Daj spokój, nie poszło aż tyle... Zaksięguję to jako wydatki promocyjne, już i tak zrobiliśmy niezłą reklamę – zręcznie ominął temat. – Ale jak chcesz mi podziękować, to może gdzieś mnie zabierzesz...

Wspólnie przeżyliśmy fantastyczny, niezapomniany wieczór.

– Liczę na to, że to jeszcze nie koniec – stwierdził, kiedy przywiózł mnie pod dom.

Miałam ochotę powiedzieć, że to za wcześnie na nową relację... Lecz w tym momencie uświadomiłam sobie, że jest zupełnie odwrotnie! Moja historia z Arkiem dobiegła końca, a jego samolubne zachowanie zostało wyśmiane.

– Również tak uważam – odpowiedziałam z uśmiechem, a nasze usta złączyły się w pierwszym pocałunku.

Zuzanna, 32 lata

Czytaj także:
„Mąż nie mógł upilnować się nawet we własnym domu. Poderwał narzeczoną naszego syna i uciekł na koniec świata”
„Gdy kochanek nie zapraszał mnie do siebie, myślałam, że wstydzi się ciasnej kawalerki. A potem odkryłam, co ukrywał”
„Po rozwodzie teść chciał mnie przeprosić za syna. Nadrabiał za niego najpierw w restauracji hotelowej, a potem w łóżku”

Redakcja poleca

REKLAMA