„Gdy kochanek nie zapraszał mnie do siebie, myślałam, że wstydzi się ciasnej kawalerki. A potem odkryłam, co ukrywał”

Smutna kobieta jesienią fot. iStock by Getty Images, PixelsEffect
„Znalazłam adres Jacka. Kiedy pojechałam pod jego dom, serce waliło mi jak szalone. Przecież mówił, że mieszka sam, że to mieszkanie to jego mały azyl. Często powtarzał, że praca go przytłacza, dlatego nigdy mnie tam nie zaprosił”.
/ 25.09.2024 19:00
Smutna kobieta jesienią fot. iStock by Getty Images, PixelsEffect

Stałam w tłumie, czując, jak świat wokół mnie nabiera nowych barw. Warszawa – wielka, przytłaczająca, ale jednocześnie pełna obietnic. Od lat marzyłam, żeby tu zamieszkać. Teraz, stojąc na przystanku w centrum, czułam, że wreszcie zaczynam swoje prawdziwe życie. Nowa praca w biurze, perspektywa kariery... Tak, to miało być moje miejsce.

Nie znałam tu prawie nikogo, ale to mi nie przeszkadzało. Aż do tego dnia, kiedy poznałam Jacka.

Pamiętam, jak moje serce zabiło szybciej, gdy na jednym z tych nudnych firmowych przyjęć zauważyłam go po raz pierwszy. Wysoki, przystojny, z nienagannym uśmiechem. Każdy jego ruch wydawał się przemyślany, jakby kontrolował każdy detal swojego istnienia. Wydawało mi się, że patrzę na mężczyznę, który zna odpowiedzi na wszystkie pytania.

– Celina, tak? – zapytał, przerywając moje myśli. Odwróciłam się zaskoczona, że ktoś taki mógłby mnie zapamiętać. Mieliśmy w pracy krótki kontakt, ale nic specjalnego. Przynajmniej tak myślałam.

– Tak, a ty... Jacek, prawda? – odpowiedziałam, starając się nie pokazać, jak bardzo mnie to zaskoczyło.

Uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, od którego miękły mi kolana.

– Masz świetną pamięć. Może wypijemy coś razem? – zaproponował, wskazując na stolik w rogu sali.

I tak to się zaczęło. Byłam zauroczona, wręcz zahipnotyzowana jego pewnością siebie, elegancją i charyzmą. Każde spotkanie z nim było jak z innego świata. Restauracje, o których wcześniej tylko słyszałam, drogie wina, którymi nigdy nie raczyłam się w moim małym miasteczku. Przy nim czułam, że moje życie wreszcie nabiera tempa, że znalazłam kogoś, kto mógłby mnie poprowadzić przez labirynt wielkiego miasta.

Przyjaciółka miała swoje podejrzenia

– Celina, naprawdę nigdy nie byłaś u niego w domu? – Kinga zmarszczyła brwi, upijając łyk kawy.

Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni, a ja opowiadałam jej o kolejnym wspaniałym wieczorze z Jackiem. Wszystko brzmiało idealnie, do momentu, gdy zadała to pytanie. Zaskoczyła mnie, bo nigdy nie kwestionowała mojej relacji.

– Nie, ale przecież Jacek jest bardzo zajęty, wiesz, jak to jest... – próbowałam się tłumaczyć, choć sama czułam, że coś jest nie tak.

– Zajęty? Od kilku miesięcy? To trochę dziwne, nie sądzisz? – Kinga wbiła we mnie wzrok. Zawsze była bardziej sceptyczna niż ja, ale tym razem jej ton wytrącił mnie z równowagi.

– Przestań, Kinga, przecież nie każdy musi od razu przedstawiać swoją prywatną przestrzeń! Po prostu... daje sobie czas, żeby upewnić się, że to coś poważnego – broniłam Jacka, ale jej wątpliwości zaczynały we mnie kiełkować. – Może mieszka w typowej męskiej kawalerce i...

–  Nie chcę cię martwić, ale chyba po prostu coś ukrywa? – Jej głos był cichy, lecz pełen troski.

– Może po prostu mi zazdrościsz? – rzuciłam złośliwie, choć wiedziałam, że przesadziłam. Kinga nie odpowiedziała, ale jej spojrzenie mówiło wszystko. Czułam narastające napięcie, jakby jej pytania rozsadzały mój idealny obraz Jacka.

W drodze do domu myśli krążyły wokół słów Kingi. Czy mogła mieć rację? Dlaczego faktycznie Jacek nigdy mnie nie zaprosił? Zawsze spotykaliśmy się w eleganckich restauracjach, hotelach... Ale wtedy odrzuciłam te myśli.

Zaczęłam uważniej się temu przyglądać

Kolejne spotkanie z Jackiem miało być jak każde inne – kolacja, spacer po mieście. Ale od początku czułam, że coś jest nie tak. Jacek był rozkojarzony, co chwilę zerkał na telefon, aż w końcu musiał odebrać jedno z tych „pilnych” połączeń.

– Przepraszam, to ważne – rzucił, wychodząc przed restaurację. Zostałam sama przy stoliku, udając, że wcale mi to nie przeszkadza. Tyle że przeszkadzało. Z każdym kolejnym „przepraszam” coś we mnie pękało.

Kiedy wrócił, już nie był sobą. Jego pewność siebie zamieniła się w dziwne napięcie, a uśmiech wydawał się wymuszony. Zapytałam go, czy wszystko w porządku, ale tylko machnął ręką, mówiąc coś o problemach w pracy.

Nie mogłam pozbyć się uczucia, że coś przede mną ukrywa. Przez następne dni Jacek był coraz mniej obecny. Coraz częściej odwoływał spotkania, a ja siedziałam sama w mieszkaniu, czekając na jego wiadomości. Tłumaczyłam to sobie stresem w pracy, ale w głębi duszy zaczynałam rozumieć, że Kinga mogła mieć rację.

Musiałam odkryć prawdę

Zdecydowałam się zrobić coś, na co wcześniej nigdy nie miałabym odwagi. Kinga ciągle szeptała mi w głowie – „sprawdź go”. Więc to zrobiłam. Znalazłam adres Jacka. Kiedy pojechałam pod jego dom, serce waliło mi jak szalone. Przecież mówił, że mieszka sam, że to mieszkanie to jego azyl. Często powtarzał, że praca go przytłacza, dlatego nigdy mnie tam nie zaprosił.

Zaparkowałam samochód kilka domów dalej. Ściskałam kierownicę, wpatrując się w jego drzwi, zastanawiając się, czy wejść, czy uciec. Ale wtedy zobaczyłam coś, czego nie spodziewałam się nigdy.

Drzwi otworzyły się i na zewnątrz wyszła kobieta. Elegancka, zadbana – zupełnie inna od tego, co sobie wyobrażałam. Zanim zdążyłam pomyśleć, że to może sąsiadka, za nią pojawiły się dwie małe dziewczynki. I wtedy wyszedł on. Jacek.

Przykucnął, żeby pocałować jedno z dzieci w policzek, po czym złapał kobietę za rękę. Obejmował ją tak, jak obejmował mnie. To był moment, w którym moje serce roztrzaskało się na milion kawałków. Żadnych wyjaśnień, żadnych usprawiedliwień – wszystko stało się jasne. Miał rodzinę. Żonę. Dzieci.

To nie może być prawda – wyszeptałam do siebie, ale nie mogłam oderwać wzroku. Oczy mi się zaszkliły, a oddech stał się ciężki, niemal bolesny. Po prostu siedziałam w aucie, patrząc na tę idylliczną scenę, jakby to był film, który oglądam z bezpiecznej odległości. Ale to była rzeczywistość – moja rzeczywistość. W jednej chwili wszystko, co budowałam z Jackiem, przestało istnieć.

Nie mogłam mu tego darować

Zebrana w sobie, postanowiłam to zakończyć. Jacek musiał usłyszeć, że wiem. Że wszystko się wydało. Zorganizowałam spotkanie, starając się zachować pozory normalności, choć czułam, jak żal i wściekłość rozrywały mnie od środka. Siedziałam w restauracji, patrząc na ludzi wokół, jakby ich życie toczyło się zupełnie inaczej – tak daleko od tego, co działo się we mnie.

Kiedy Jacek wszedł, uśmiechnął się tym swoim zniewalającym uśmiechem. Jeszcze kilka dni temu mój świat by się roztopił na ten widok, ale teraz czułam tylko obrzydzenie.

Czekałam, aż zamówi. Gdy kelner odszedł, nachyliłam się lekko do przodu.

Wiem, że masz żonę. Widziałam was – powiedziałam cicho, ale stanowczo, nie odrywając wzroku od jego twarzy. Chciałam zobaczyć, jak to do niego dociera.

Zamilkł, a jego uśmiech zniknął natychmiast. Spuścił wzrok i przez chwilę siedział, jakby zastanawiał się, jak wybrnąć z tej sytuacji.

– Celina... to nie jest tak, jak myślisz – zaczął, ale w jego głosie nie było pewności, tylko rezygnacja. Złapał się za głowę, jakby dopadł go ból, którego nie potrafił się pozbyć. – Daj mi wyjaśnić.

– Wyjaśnić co? – przerwałam ostro. – Że miałeś żonę przez cały ten czas? Że byłam dla ciebie tylko zabawką? – Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie chciałam ich pokazać. Chciałam być silna, przynajmniej przed nim.

– Nie... – Jacek próbował znaleźć słowa, ale czułam, że się zaplątał. – Nigdy nie chciałem, żeby to tak się potoczyło. Nie zamierzałem cię skrzywdzić.

– Skrzywdzić? – Wybuchnęłam, nie mogąc już powstrzymać emocji. – Zniszczyłeś wszystko! Zrobiłeś ze mnie idiotkę! Myślałam, że to coś prawdziwego, a ty masz rodzinę, dzieci... – Głos mi się załamał, ale nie mogłam przestać. – I co teraz? Co jeszcze przede mną ukrywasz?

Jacek spuścił wzrok. Po chwili milczenia, w końcu wyznał prawdę.

– To wszystko... nie było planowane. Zamierzałem rozwieść się z Weroniką, ale musiałem zabezpieczyć część majątku. Bałem się, że gdyby nagle doszło do rozwodu, stracę wszystko. Nasza relacja była... dobrym rozwiązaniem.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Każde jego słowo wbijało mi się w serce jak sztylet. „Rozwiązaniem”? Tylko tyle dla niego znaczyłam?

– Jesteś potworem – powiedziałam cicho. Wstałam, zostawiając go przy stole, i wybiegłam z restauracji, nie oglądając się za siebie.

Czułam się oszukana i wykorzystana

Wracając do mieszkania, czułam się kompletnie pusta. Świat wokół mnie zamazał się od łez. Nie mogłam pojąć, jak to możliwe, że dałam się tak oszukać. Kiedy weszłam do środka, nie mogłam dłużej powstrzymywać płaczu. Wtedy usłyszałam dzwonek telefonu. Kinga.

– Co się stało? – zapytała od razu, słysząc, jak łkam. Nie musiałam mówić nic więcej, bo już wiedziała, że w końcu odkryłam prawdę.

Spotkałyśmy się u mnie chwilę później. Usiadłam na kanapie, nie mogąc zebrać myśli. Kinga, jak zawsze, była przy mnie. Tego dnia nie mówiła „A nie mówiłam?”. Zamiast tego, po prostu była obok.

Widziałam ich. Jego, jego żonę, dzieci... – zaczęłam opowiadać, choć głos mi drżał. Każde wspomnienie tego, co zobaczyłam, bolało mnie jak świeża rana. – Powiedział mi, że to wszystko było kłamstwem. Że byłam dla niego tylko ucieczką, sposobem, żeby ukryć majątek.

Kinga zmarszczyła brwi, wyraźnie wstrząśnięta tym, co usłyszała.

– Celina, nie mogłaś tego wiedzieć. Ale teraz musisz o nim zapomnieć, odciąć się. Nie ma sensu marnować więcej życia na takiego człowieka – powiedziała spokojnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.

Przytaknęłam, choć to, co mówiła, brzmiało jak banał. Jak można było zapomnieć o kimś, kto stał się całym twoim światem? Czułam się, jakbym straciła część siebie. Siedziałyśmy w milczeniu, aż w końcu Kinga, jak zawsze praktyczna, spojrzała na mnie z determinacją.

Musisz stąd wyjechać. Wracaj do domu na jakiś czas. Z dala od tego wszystkiego. Odetchniesz, zobaczysz.

Przez chwilę myślałam, że to szaleństwo, ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej czułam, że ma rację. Warszawa, z Jackiem w tle, stała się dla mnie więzieniem. Każda ulica, każda kawiarnia przypominała mi o nim. O kłamstwach, którymi mnie omotał. A przecież to nie było moje prawdziwe życie. Byłam tu tylko przelotem. Musiałam wrócić do siebie, tam, gdzie mogłam odnaleźć spokój.

– Tak... Masz rację. Muszę stąd zniknąć – przyznałam, choć wciąż brzmiało to jak abstrakcja. Jak mogłam porzucić to życie, które zbudowałam, a które teraz okazało się fałszywe?

Ale wiedziałam, że to jedyna droga, żeby się uwolnić.

Stchórzyłam i uciekłam

Spakowałam swoje rzeczy szybciej, niż się spodziewałam. Patrząc na walizki, które ustawiłam przy drzwiach, czułam ulgę pomieszaną ze smutkiem. To miasto miało być dla mnie nowym początkiem, a stało się miejscem największego upokorzenia. Wspomnienia o Jacku wciąż były żywe, bolesne, ale wiedziałam, że czas je odciąć.

Podczas podróży do rodzinnego miasteczka wpatrywałam się przez okno pociągu. Miasta i wsie przemykały, ale w mojej głowie panowała pustka. Próbowałam uporządkować myśli, choć wiedziałam, że to będzie długi proces. „Może już nigdy nikomu tak nie zaufam” – myślałam, czując, jak żal ściska mi gardło.

W rodzinnym domu czekała na mnie mama. Nie musiała pytać, co się stało. Przytuliła mnie, a ja pozwoliłam sobie na chwilę słabości, pozwoliłam, by wszystkie emocje wypłynęły ze mnie razem z łzami. W końcu byłam w miejscu, gdzie mogłam być sobą.

Przez kolejne dni odpoczywałam, rozmyślałam i próbowałam poskładać kawałki siebie. Każdego dnia budziłam się z lżejszym sercem, chociaż ból po zdradzie Jacka wciąż się odzywał. Przeglądając zdjęcia z naszego czasu razem, uświadomiłam sobie, że nigdy nie powinnam była mu tak bezwarunkowo zaufać. Może to była moja naiwność, a może po prostu głód miłości.

– Może to była największa lekcja mojego życia – powiedziałam cicho do siebie pewnego wieczoru, siedząc na werandzie. – Muszę przestać żyć w cudzych kłamstwach.

Z czasem wiedziałam, że muszę zbudować swoje życie na nowo, krok po kroku. Ale teraz już bez iluzji. Nie wiedziałam, co mnie czeka, ale jedno było pewne – nie pozwolę już nikomu kontrolować mojego życia. Ostatecznie, byłam silniejsza, niż myślałam. Może właśnie dzięki tej zdradzie.

Celina, 24 lata

Czytaj także:
„Marzyłam o wielkiej karierze i uciekłam z wioski zabitej dechami. Pech chciał, że trafiłam do jeszcze większej dziury”
„Czekałam na księcia z bajki i znalazłam go razem ze zgubionym telefonem. Ale on chciał skraść nie tylko moje serce”
„Tajemniczy przystojniak skradł moje serce w jesiennej scenerii. Skrywał jednak mroczny sekret”

Redakcja poleca

REKLAMA