„Sąsiadka chciała zdradzić ze mną męża. Byłem idealnym kandydatem, bo moja żona wyjechała na urlop z synem”

Słomiany wdowiec na wakacjach fot. Adobe Stock
„Jadłem chipsy bez talerzyka, zostawiałem w zlewie stosy brudnych garnków. Słowem – zrobiłem sobie wakacje od bycia przykładnym mężem i ojcem. Po 10 dniach tak mi się przejadła ta wolność, że nawet posprzątałem”.
/ 29.12.2021 12:30
Słomiany wdowiec na wakacjach fot. Adobe Stock

Pamiętaj o kwiatach. Poza tym wietrz mieszkanie przynajmniej raz dziennie i postaraj się nie zapuścić kuchni. I zjedz ten gulasz, który ci zostawiłam, i...
– Haniu, błagam cię – jęknąłem, wyjmując walizki z bagażnika. – Przecież to tylko trzy tygodnie, jakoś sobie bez ciebie poradzę. – Trzymaj się, tygrysie – podniosłem syna wysoko nad głowę, na co żona tradycyjnie się skrzywiła.
– Będę dzwonić! A ty zadbaj o siebie, odpocznij – poleciłem Hance.

Wiem przecież, że nie ma łatwo. Może i ja zaharowuję się w księgowości mojej firmy, za to Hanka całymi dniami pilnuje Maćka, dorabia jako tłumaczka i w dodatku pomaga mojej chorej mamie. Zasłużyła na urlop – pomyślałem – zamykając samochód. Do jutra mogłem z nimi zostać, potem musiałem wracać do Warszawy. Było mi przykro ze względu na żonę i syna, ale z drugiej strony... Trzy tygodnie wolności. Nie byłem sam, odkąd oświadczyłem się Hani i zamieszkaliśmy razem.

To miał być powrót do kawalerskich czasów

Następnego dnia po pracy miałem naprawdę rewelacyjny humor. Chwyciłem za komórkę i zadzwoniłem do mojego najlepszego kumpla Ryśka.
– Słuchaj, stary. Hanka z małym są u moich teściów na Mazurach, trzeba by zaszaleć – powiedziałem, wiedząc, że Ryśkowi nie trzeba dwa razy powtarzać.
Był zatwardziałym kawalerem i jeśli tylko miałem ochotę wybrać się do pubu, zawsze pierwszy zgłaszał się na ochotnika.
– No to może o 19 w „Gorączce”? – zaproponował, a ja radośnie przyklasnąłem.

„Gorączka” to był pub, w którym spotykaliśmy się jeszcze za studenckich czasów i miałem do tego miejsca wyjątkowo duży sentyment. Tam poznałem Hankę, tam spędzaliśmy nieraz całe noce, pijąc piwo i słuchając na żywo jazzu. No, a teraz wybieram się tam jako słomiany wdowiec – pomyślałem, nakładając odrobinę żelu na włosy.

Rychu już czekał. Siedział przy naszym ulubionym stoliku w okiennej wnęce i bajerował dwie młode blondynki.
– O, Wojtek w samą porę – krzyknął na mój widok, machając na kelnerkę. – Dużego żywca dla mojego przyjaciela. – A to Kasia i Asia – przedstawił mi dziewczyny.

Nie byłem zachwycony takim obrotem sprawy. Chciałem wypić piwo i pogadać z Ryśkiem, a nie podniecać się na widok dwóch młodych foczek, z którymi i tak nie powinienem flirtować. Do domu wróciłem grubo po trzeciej nad ranem i kompletnie pijany, ale też wyjątkowo z siebie dumny – pomimo dość wyrazistych aluzji ponętnej Asi, udało mi się powiedzieć jej „nie” i położyć we własnej małżeńskiej sypialni samemu.

Spałem do 11, ale w końcu była sobota, więc nie robiłem sobie z tego powodu żadnych wyrzutów. Rysiek napisał mi SMS-a z propozycją następnego spotkania, ale skłamałem, że jestem już zajęty. Sądząc po wczorajszym zachowaniu kumpla, źle by się to skończyło – jasne, bawiłem się świetnie, ale znając jego donżuańskie zapędy, dzisiaj już bym się pewnie nie oparł jakiejś dwudziestoletniej bogini...

Nie, żebym miał w zwyczaju zdradzać Hankę, co to, to nie – wręcz przeciwnie – jesteśmy razem ponad 12 lat i nigdy nie miałem romansu. Owszem, podobam się babeczkom, ale nie w tym rzecz – ja zwyczajnie cenię wierność i jest mi z nią dobrze. A może po prostu ożeniłem się z najwspanialszą dziewczyną pod słońcem i nie chciałbym tego popsuć? – zastanawiałem się, popijając wodę. Tak czy inaczej wolę siedzieć sam w mieszkaniu, niż ostatnią siłą woli odpierać pokusy ponętnych znajomych Ryśka – zdecydowałem, włączając komputer.

Następne dni minęły mi błyskawicznie. Zaraz po pracy biegłem do domu, a potem kładłem się na kanapie, zupełnie ignorując narastający bałagan. Jadłem chipsy bez talerzyka, zostawiałem w zlewie stosy brudnych garnków. Słowem – zrobiłem sobie wakacje od bycia przykładnym mężem i ojcem. Nawet papierosy paliłem w salonie. Słowem – totalna samowolka. W drugim tygodniu zacząłem się jednak odrobinę nudzić. Ile można pić i oglądać kino nocne? Po 10 dniach tak mi się przejadła ta wolność, że nawet posprzątałem, bo już patrzeć nie mogłem na to, co się dzieje. No i tęskniłem za rodziną.

Żona zadzwoniła w niedzielę rano.
– Słuchaj, my chyba tutaj zostaniemy jeszcze trochę – powiedziała, dodając, że Maciek zaprzyjaźnił się z dziećmi letników i nie chce nawet słyszeć o powrocie. – A ja jeszcze chyba nigdy nie byłam tak pięknie opalona, nawet po naszych wakacjach w Egipcie – roześmiała się Hanka, dodając, że zadzwoni za parę dni.
– No to sobie jeszcze poszaleję – mruknąłem, wrzucając do zlewu talerze po wczorajszym spaghetti.

W pracy zostałem dłużej, bo jakoś nie chciało mi się wracać do pustego domu, potem zagrożony wizją rychłego głodu, powlokłem się do osiedlowego marketu. Przy kasach spotkałem Martę, moją sąsiadkę. Zdziwiłem się, że jest sama, zazwyczaj chodziła po zakupy z mężem.
– Franek wyjechał na stypendium do Paryża – powiedziała, a potem tak się jakoś stało, że wylądowaliśmy w kawiarni.
– Początkowo myślałam, że się za nim zatęsknię. Potem poczułam wolność – zero prania i prasowania męskich koszul, totalny luz, w dodatku nie muszę nawet gotować – mówiła Marta, kończąc swoje piwo. – A ty, jak sobie radzisz? Twoja ślubna musi mieć do ciebie duże zaufanie – pokiwała głową z uśmiechem.
– A ty nie ufasz mężowi? – zdziwiłem się, a ona wzruszyła ramionami.
– Czy ja wiem? Facet to facet. Przytrafi mu się okazja, to się pewnie bronił nie będzie, tylko skorzysta – rzuciła kąśliwie.

Zacząłem protestować mówiąc, że nie każdy facet musi od razu być niewierny, ale nie wyglądała na przekonaną. Kiedy się rozstawaliśmy, zaproponowała, żebyśmy się spotkali następnego dnia.
– Skoro oboje jesteśmy sami, to możemy się nieco rozerwać. Wiesz, jak dobrzy znajomi. Mam bilety na wernisaż, potem skoczymy do pubu – powiedziała.
Zgodziłem się z chęcią, a co? Ile można siedzieć samemu? Zaczęliśmy włóczyć się po centrum, bywać w lokalach, a nawet wspólnie gotować. Któregoś dnia Marta wpadła do mnie z szarlotką.
– Sama upiekłam, spróbuj – powiedziała, krojąc jeszcze ciepłe ciasto.

Kiedy podawała mi talerzyk, nasze ręce się zetknęły. Marta wyglądała tak, jakby nie żenowała jej ta bliskość, wręcz przeciwnie – kusicielsko oblizała pełne wargi, poprawiła włosy i zaczęła coś szczebiotać. Poczułem się bardzo niekomfortowo. W końcu krew nie woda, więc nieco podskoczyło mi ciśnienie. Odsunąłem się, zjadłem ciasto, podziękowałem, a potem stwierdziłem, że mam masę pracy. Wyglądała na urażoną, ale mało mnie to obeszło.

Mogło się skończyć o wiele gorzej, mogłem popsuć wszystko to, co łączy mnie z Hanką. A znam moją żonę i wiem, że nie jest z tych kobiet, które wybaczają zdradę – pomyślałem, a potem sięgnąłem za telefon.
– Kotku, przyjeżdżajcie już. Tęsknię za wami, poza tym ile można siedzieć nad jakimś bajorem? Komary was jeszcze nie pożarły? – siliłem się na dowcip, ale chciałem tylko jednego – żeby żona powiedziała, że wraca!
– A coś ty taki jakiś markotny? – zainteresowała się Hanka.
– Tęsknię za tobą – stwierdziłem.

„I obyś wróciła jak najprędzej, bo to się może źle skończyć” – dodałem w myślach. Zaufanie, zaufaniem, ale ile mogę się bronić przed damskimi zalotami? A teraz nie dość, że zagięła na mnie parol apetyczna sąsiadka, to jeszcze znowu zaatakował mnie Rychu. Napisał mi SMS-a, że organizuje grilla i koniecznie mam się zjawić. Podobno będą superlaski z jego biura. Boże, ratuj – pomyślałem, opadając na fotel. Trudno, parę dni jeszcze wytrzymam, choćbym miał się, tutaj zabarykadować.

A swoją drogą nigdy nie przypuszczałem, że można się aż tak za kimś stęsknić. W przyszłym roku na pewno się nie zgodzę na osobne spędzanie urlopu.

Czytaj także:Moja córka trafiła do tureckiego więzieniaMój narzeczony jest na każde zawołanie szefowejChciałem z nią stworzyć rodzinę, okazało się że jest mężatkąByły mąż mnie prześladował, bo nie mógł mnie miećTydzień po narodzinach dziecka dotarło do mnie, że nie kocham partnera

Redakcja poleca

REKLAMA