Akurat wtedy obchodziłam swoje urodziny. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, wesoło krzyknęłam:
– Halo, wróciłam!
Jednak nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. W pierwszym momencie stwierdziłam, że pewnie gdzieś się na moment wybrał. Może poszedł odwiedzić kumpli albo wybrał się ze swoją dziewczyną do kina. Jednak gdy zajrzałam do jego pokoju, dotarło do mnie, że zabrał ze sobą cały swój dobytek.
Po prostu odszedł…
Przymknęłam powieki i odniosłam wrażenie, jakbym szybowała w powietrzu, gdyż grunt osunął się spod moich stóp. Chwyciłam się drzwi, tkwiąc w tej pozycji przez moment, usiłując wyrównać oddech i czekając, aż otoczenie przestanie kręcić się wokół mnie. Wtedy uświadomiłam sobie, że to następny bliski memu sercu mężczyzna, który opuścił mnie bez żadnego wyjaśnienia. Najpierw mąż, a teraz syn… Czyżby ciążyła nade mną jakaś klątwa?!
Ponad dziesięć lat temu mój mąż wpadł po uszy i zakochał się w innej kobiecie. I z dnia na dzień zdecydował, że zostawia mnie i nasze dziecko. Pewnego dnia, gdy wróciłam do mieszkania, jego już tam nie zastałam. W mgnieniu oka zostałam samotną matką.
Jasne, że starałam się o niego zawalczyć. Prosiłam go na kolanach, żeby wrócił, jeśli nawet nie ze względu na mnie, to przynajmniej dla naszego dziecka. Ale on nie chciał o tym słyszeć. Stwierdził, że decyzja już zapadła.
Jaki był powód?
Rzekomo byłam zaborczą osobą, która uwielbia wszystkim dookoła narzucać swoje zdanie. Przez kolejne lata mój były mąż traktował mnie jak trędowatą, układając sobie życie u boku innej kobiety. Nie było to dla mnie łatwe doświadczenie. Całe szczęście, że przynajmniej regularnie łożył na utrzymanie syna, bo z odwiedzinami bywało bardzo różnie.
Odkąd zostałam sama, mój syn stał się dla mnie całym światem. Kiedy mąż od nas odszedł, Maciek miał tylko sześć lat i okropnie tęsknił za tatą. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, by jakoś wypełnić tę pustkę. Organizowałam nam przejażdżki rowerowe, chodziliśmy do kina i jeździliśmy na rolkach. Sama się zastanawiam, jak udało mi się to ogarnąć, ale dzięki temu mój synek miał naprawdę fajne dzieciństwo. Łączyła nas wyjątkowa więź, jakiej nie miało chyba żadne inne dziecko z rodzicem. Rozumieliśmy się bez słów. Przyjaciółki zazdrościły mi takiego syna.
– Naprawdę nie masz z nim żadnych problemów? Nie przechodzi teraz buntu nastolatka? – dziwiły się. – Mój od dawna na wszystko mówi „nie”!
Maciek wyróżniał się na tle rówieśników, z czego doskonale zdawałam sobie sprawę. Myślę, że wpływ na to miało moje podejście – traktowałam go jak równego sobie. W rezultacie nie czuł potrzeby, aby się przeciwstawiać czy buntować. Przynajmniej do czasu, aż w jego życiu pojawiła się pewna dziewczyna…
Wymykał mi się z rąk
Maciek przyjaźnił się z wieloma koleżankami. Z niektórymi łączyło go coś więcej niż tylko koleżeństwo. Tak było z Joasią w czasach licealnych czy z Moniką na początku studiów. Ale dopiero gdy poznał Luizę, stracił dla niej głowę. A ja za nic nie potrafiłam zrozumieć, co w niej takiego odnalazł…
Z miejsca dało się zauważyć, że ta panna to nie była odpowiednia partia dla mojego syna! Zbyt wyzwolona, za dużo pewności siebie. Maciek zachwycał się, jak ona sobie świetnie potrafi poradzić w różnych sytuacjach. Jeszcze w czasach szkoły średniej wyprowadziła się z domu i zamieszkała w bursie z dala od bliskich. To chyba jej cecha, która irytowała mnie najbardziej. Ta przesadna samodzielność! Czułam, że ma silną osobowość i potrafi postawić na swoim bez względu na okoliczności.
Wraz z upływem czasu jej znaczenie rosło w zastraszającym tempie. Mój Maciek coraz bardziej oddalał się ode mnie, wpadając w sidła Luizy. Nagle priorytetem stało się jej zdanie i zachowanie. To, co uważałam jako matka, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Byłam zdeterminowana, żeby mu to uświadomić. Pragnęłam, żeby w końcu dostrzegł ją z mojej perspektywy! Wskazywałam Maćkowi jej niedoskonałości, ale on kompletnie nie chciał tego dostrzegać!
To był niewypał!
Niezależnie od tego, jak bardzo starałam się nakierować go na właściwy tor, wymieniając trafne argumenty i podając konkretne przykłady, on i tak był w stanie wychwalać jej przymioty na niezliczone sposoby, za każdym razem z ogromnym uwielbieniem. Zupełnie straciłam nad nim kontrolę.
– Zamierzam się wyprowadzić – oznajmił pewnego dnia – i zamieszkać razem z Luizą.
– Ale dlaczego chciałbyś wyprowadzać się z domu? – przeraziłam się. – Przecież do uczelni masz zaledwie trzy przystanki – przypomniałam mu. – To Luiza, jako że pochodzi ze wsi, jest zmuszona wynajmować stancję. Ale ty przecież nie musisz!
Postanowiłam za wszelką cenę uchronić mojego synka przed podjęciem złej decyzji. Wiadomo, gdyby trafił na tę jedyną, wymarzoną partnerkę, to pewnie dałabym mu zielone światło, ale cóż… Kompletnie do nas nie pasowała, była nie z naszej bajki. Tylko my byliśmy dla siebie stworzeni.
Codziennie więc przypominałam Maćkowi, ile to wysiłku włożyłam w jego wychowanie, więc chyba mi się za to jakiś bonus należy. Przynajmniej odrobina wdzięczności, o pomocy nie wspominając. W końcu lata już lecą, a samej ciężko będzie mi się utrzymać.
W celu potwierdzenia swojej tezy ciągle znajdowałam Maćkowi kolejne sprawy, którymi powinien się zająć w domu. Podczas ostatnich przygotowań do randki z Luizą przypomniałam mu o zepsutej zmywarce, sugerując, że powinien ją naprawić, zanim ten złom całkowicie odmówi posłuszeństwa.
Chciałam go zmusić
– Nie mogę sobie pozwolić na kupno nowej. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, kiedy planujesz się wyprowadzić i zapewne trzeba będzie dokładać ci do czynszu – zwróciłam uwagę, sugerując jednocześnie, że według mnie sobie nie poradzi.
Ilekroć opuszczał mieszkanie, dawałam mu do zrozumienia, że doskwiera mi samotność. Może nie powinnam była non stop wytykać mu jego braku wdzięczności, ale zupełnie nie spodziewałam się, że mnie zostawi…
Nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym funkcjonować bez niego u boku. Kryzys pojawił się znienacka. Maciek wybrał się z Luizą na narty, a ja całą sobotę i niedzielę chodziłam po domu jak zombie. Muszę przyznać, że byłam wtedy trochę wstawiona, ale bez przesady, nie chwiałam się aż tak bardzo.
Wyrżnęłam jak długa na podłogę, uderzyłam głową o róg szafki na buty i zemdlałam. W takim stanie zastał mnie mój syn. Nieprzytomną, we krwi, na rauszu i w piżamie…
Było jak dawniej
Gdy tylko otworzyłam oczy, od razu chciał wezwać karetkę, ale go od tego odwiodłam. W związku z tym zaniósł mnie do sypialni i położył do łóżka. Następnie sam się przy mnie położył, objął ramieniem i poczułam się jak za dawnych czasów. Znowu byliśmy razem, tylko ja i Maciek, sami ze sobą.
Kiedy nastał poranek i się przebudziłam, on już przygotowywał śniadanie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taki apetyt! Pomimo guza na głowie, moje samopoczucie było doskonałe. Gdy podawał mi jedzenie, oznajmił zwięźle:
– Mamo, pod koniec miesiąca się wyprowadzę.
Poczułam się, jakbym oberwała kulą prosto w serce! Przez moment zachłysnęłam się powietrzem, a następnie zaczęłam wrzeszczeć jak opętana. Obrzuciłam Luizę i jego stekiem obelg i przekleństw. Posłałam ją do wszystkich diabłów, życząc jej przy tym rychłego końca. Natomiast jemu nakazałam, by został przy mnie i nawet się stąd nie ruszał.
– W przeciwnym razie pożałujesz, że się w ogóle urodziłeś! – warknęłam lodowato i zatrzasnęłam za sobą drzwi do sypialni.
Zostawił mnie…
Liczyłam na to, że Maciek wystraszy się i nigdzie nie wyjedzie. Cóż za naiwność z mojej strony! A jednak to zrobił. W dodatku akurat w dniu moich urodzin! Wspaniały upominek od syna dla matki, cudowny!
Próbowałam się do niego dodzwonić, gdy tylko zauważyłam, że szafa świeci pustkami, ale początkowo nie reagował na telefony. Kiedy w końcu raczył odebrać i ze mną pogadać, oświadczył mi, że jestem… toksyczną osobą.
– Pojąłem, czemu tata zostawił cię bez uprzedzenia! Z tobą nie można być szczerym! Człowiek nie może podzielić się z tobą swoimi planami czy marzeniami, bo gdy tylko coś ci nie pasuje, po prostu go zgniatasz! Ojciec słusznie postąpił! Jesteś w stanie zadusić najbliższą ci osobę, pozornie z miłości! Wcisnąć swoje poglądy, ogłupić i spętać ją więzami. Nieważne jakim kosztem! Również teraz nie możesz zrozumieć, że dorosłem i sam mogę o sobie decydować!
– Planujesz zerwać ze mną kontakt? – nie mogłam w to uwierzyć!
– Chwilowo tak. Póki nie dojdziesz do siebie – powiedział, a potem się rozłączył.
Spełnił obietnicę. Sądziłam, że w końcu poddam go presji finansowej, przecież nie dysponował własnymi funduszami. Ale nic z tego… Wyleciało mi z głowy, że były małżonek wciąż przelewa alimenty na konto syna. Ponoć Maciek znalazł również pracę. Jestem kompletnie załamana tą sytuacją, bo wbrew moim pesymistycznym przewidywaniom, dzieciak ewidentnie daje sobie radę w życiu. Samodzielnie. Beze mnie u boku.
Mariola, 58 lat
Czytaj także:
„Ja nie miałam w domu jedzenia, a ona wylewała wiadra rosołu. Razem stworzyłyśmy coś, co poruszyło całe osiedle”
„Mężczyźni nie lubią mądrych babek, bo nie chcą skończyć pod pantoflem. Laleczka z sianem w głowie, to ich ideał”
„Przy młodym kochanku czuję, że żyję. Mój stary mąż nie ma pojęcia, że sponsoruje nasze randki”