„Mężczyźni nie lubią mądrych babek, bo nie chcą skończyć pod pantoflem. Laleczka z sianem w głowie, to ich ideał”

Kobieta w okularach fot. iStock by Getty Images, sakkmesterke
„Nigdy nie przymierzałam się do ślubu. Nie oznacza to, że nie próbowałam znaleźć szczęścia u boku mężczyzny. Bycie żoną nie było mi pisane. Faceci odrzucają mnie, bo w odróżnieniu od niektórych kobiet, mam własne zdanie i nie boję się go wyrażać”.
/ 18.07.2024 19:30
Kobieta w okularach fot. iStock by Getty Images, sakkmesterke

To zabawne, jak współcześni mężczyźni postrzegają kobiety. W ich opinii życiowa partnerka powinna być osobą pozbawioną własnego zdania, gotową bezwarunkowo podporządkować się narzuconej woli i ślepo wykonującej każde polecenie. Gdy trafiają na kobietę silną, niezależną i mądrą, biorą nogi za pas. I dobrze. Niech spadają na drzewo, bo ja nie mam zamiaru być tresowanym pieskiem, robiącym sztuczki na zawołanie.

Mama martwi się, że skończę jako stara panna

– Co dobrego u ciebie słychać, córeczko? – zapytała mama, gdy pewnego dnia wpadłam z wizytą. – Kiedy wreszcie znajdziesz sobie jakiegoś miłego kawalera?

– A kto powiedział, że takiego szukam, mamo? – odpowiedziałam pytaniem, które zawsze stawiam w takich sytuacjach.

– Iwonko, masz już 41 lat. Naprawdę chcesz zostać starą panną?

– To określenie jest już nieaktualne, mamo. Nie ma starych panien i starych kawalerów. Są tylko singielki i single, czyli ludzie, którzy z własnej woli nie chcą pakować się w beznadziejne związki.

– Skarbie, to że kilka razy się sparzyłaś, nie oznacza, że każdy mężczyzna chce cię skrzywdzić. Na pewno gdzieś tam jest ten, który cię pokocha. Ale żeby go znaleźć, musisz szukać. Tak bardzo chciałabym doczekać dnia, w którym zostanę babcią.

– Zawsze, gdy się spotykamy, odgrywasz tę samą scenkę. Musisz wreszcie pogodzić się z faktem, że nigdy nie wyjdę za mąż i nie dam ci wnucząt. Wiem, że nie akceptujesz mojego wyboru, ale mam do niego prawo, więc bardzo cię proszę, pogódź się z tym i przestań zadręczać mnie tym pytaniem. 

Ludzie myślą, że muszą mnie umoralniać

Mam już po dziurki w nosie umoralniania. Mama nie wie, kiedy powinna przestać. Zawsze, gdy się z nią spotykam, muszę wysłuchać mowy, z której wylewają się mądrości starszego pokolenia. „Kobieta bez męża u boku nie jest prawdziwą kobietą”. „Twoim obowiązkiem jest urodzić przynajmniej jedno dziecko”. To samo powtarza ciotka Grażyna, a zwykle dodaje jeszcze: „Co o tobie pomyślą ludzie?”. Akurat to, co inni sądzą na mój temat, najmniej mnie interesuje. Dlaczego wszyscy dookoła wychodzą z założenia, że przeznaczeniem kobiety jest bycie służką męża i rodzenie dzieci? Są inne sposoby na życie.

Lubię swoje życie. Mam 41 lat. Nie mam dzieci i nigdy nie byłam mężatką. Dla niektórych to może być szok, ale dobrze mi z tym. Jestem całkowicie niezależna. Sama zarabiam na swoje potrzeby i wydaję moje pieniądze, na co chcę. Mam całe łóżko dla siebie, a w nocy nikt nie zabiera mi kołdry. Z nikim nie muszę ustalać planów wakacyjnych. Nie muszę zastanawiać się, co szanowny małżonek chciałby zjeść na obiad. Przygotowuję to, co sama lubię. Nie wysłuchuję wiecznego narzekania i marudzenia. Nikt nie ma do mnie o nic pretensji. Właśnie tak chcę żyć i nikomu nic do tego.

Nigdy nie przymierzałam się do zamążpójścia. Nie oznacza to, że nie próbowałam znaleźć szczęścia u boku mężczyzny. W tym miejscu mogłabym powiedzieć, że bycie żoną po prostu nie było mi pisane, ale to nie tak. Faceci boją się mnie, bo w odróżnieniu od niektórych kobiet, potrafię myśleć, mam własne zdanie i nie boję się go wyrażać.

Zawsze znajdowali powód, żeby odejść

Gdy miałam 24 lata, związałam się z Rafałem. Na początku było nam razem dobrze. Po kilkunastu miesiącach doszłam do wniosku, że łączy nas coś poważnego. Zamieszkaliśmy ze sobą, a to oznaczało, że odtąd w naszym życiu zagoszczą kompromisy. Wtedy się zaczęło. Kłóciliśmy się dosłownie o wszystko. Chociaż nie, to nie tak. Kłóciliśmy się, gdy nie zgadzałam się z jego opinią, nawet gdy chodziło o jakąś błahostkę.

Pierwsza awantura dotyczyła wyboru dywanu. Rafał ubzdurał sobie, że do dużego pokoju idealnie będzie pasował model z motywami postaci z horrorów. Zaprotestowałam. Przecież nie byliśmy już nastolatkami, żeby „zdobić” mieszkanie takim badziewiem. Sytuacje podobne do tych powtarzały się non stop. Odszedł rok później, gdy zaprotestowałam przeciwko zakupowi samochodu na kredyt.

– Człowieku, czy ty nie widzisz, że kredytodawca chce dać ci prawie lichwiarskie oprocentowanie? Policz sobie, ile to wszystko będzie nas kosztować. To naprawdę łatwe. Wystarczy, że kwotę raty pomnożysz przez liczbę rat. Nie zgadzam się.

– Rany, ty zawsze musisz filozofować – skwitował.

– To nie filozofia. To logika. Zastanów się przez chwilę. Nie stać nas na taki wydatek. Kupmy coś tańszego, na co możemy sobie pozwolić bez zadłużania się po uszy – przekonywałam go.

– Nie – zaciął się Rafał. – Upatrzyłem sobie ten model i zamierzam go kupić.

Czy ty jesteś małym chłopcem, który na sklepowej wystawie zobaczył błyszczący samochodzik? Jesteś dorosłym facetem, więc tak się zachowuj! – podsumowałam.

Po tej kłótni zostawił mnie. Powiedział, że za bardzo go ograniczam.

Po Rafale był Sylwek. On zostawił mnie już po trzech miesiącach. Z nim też nie mogłam się dogadać. „Ciągle się wymądrzasz. Cytujesz filozofów, poezję i inne bzdury. Mam wrażenie, że nieustannie chcesz mi udowodnić, jaki jestem głupi” – powiedział na pożegnanie. Chyba sam sobie to udowodnił, ja nie musiałam nic robić.

Później spotykałam się z Mateuszem. Ten związek przetrwał całe 21 miesięcy. Ale odszedł, gdy awansowałam w pracy. „Nie potrzebuję kobiety, która zadziera nosa. Patrzcie tylko, oto wielka pani kierownik. Też mi coś!” – nawrzucał mi zupełnie bez powodu. Nawet nie chciało mi się tego komentować.

Wolę mojego kota od facetów

Po tej porażce uznałam, że nie będę więcej próbować. Niby po co? Każda próba, którą podjęłam, kończyła się tak samo. Faceci uciekali ode mnie. I dlaczego? Bo mam własne zdanie? Bo jestem wykształcona i oczytana? Bo dobrze zarabiam i zajmuję prestiżowe stanowisko? Naprawdę, gdyby na świecie istniały tylko takie „problemy”...

Nigdy się nie wywyższałam. Nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych. Nikogo nie oceniam przez pryzmat wykształcenia czy pracy, którą wykonuję. Każdym facetem, który mnie zostawił, kierował strach. Bali się, że nie zdołają zrobić ze mnie posłusznej marionetki. Trudno. To ich wybór. Ja nie potrzebuję mężczyzny, by poczuć szczęście.

„Iwonko, martwię się o ciebie. Jesteś taka samotna” – powtarza moja mama. Ale to nieprawda. Mam wspaniałych przyjaciół, a samotność nie doskwiera mi nawet w chwilach, gdy nikogo przy mnie nie ma. Inteligentny człowiek nie nudzi się w swoim towarzystwie.

No i mam jeszcze Jerry’ego, mojego mruczka. To idealny towarzysz. Oczekuje ode mnie jedynie pełnej miski, a w zamian odwdzięcza się prawdziwą, szczerą miłością. Gdy układa się na moich kolanach i cicho pomrukuje, czuję, że do szczęścia nie trzeba mi niczego więcej. 

Iwona, 41 lat

Czytaj także:
„Żona pojechała w delegację i słuch po niej zaginął. Po 5 latach przypadkiem spotkałem ją z nową rodziną i dzieckiem”
„Nudziłam się w łóżku, więc poderwałam przystojnego sąsiada. Mąż był zadowolony, że przestałam narzekać”
„Byłem żonaty od 20 lat, a śliniłem się do pięknej nieznajomej. Zamiast upojnej nocy, przyszło gorzkie rozczarowanie”

Redakcja poleca

REKLAMA