Nie uważałem się za szczególnie rodzinnego. Na pewno też byli lepsi ojcowie ode mnie. Mimo to, oczywiście kochałem swoją córkę, Maję i żonę, Amandę. W domu bywałem dość rzadko, ale to dlatego, że zajmowałem się głównie zarabianiem pieniędzy. Byłem kierownikiem działu marketingu w dużej korporacji, więc siłą rzeczy to ja utrzymywałem rodzinę. Amanda też pracowała, ale jej etat bibliotekarki to nie były żadne kokosy.
Nie bywałem w szkole córki
Właśnie dlatego to ona w dużej mierze zajmowała się domem i była na bieżąco ze szkolnymi sprawami córki. Wiedziałem ogólnie, że Maja uczy się dobrze, nigdy też nie słyszałem, żeby były z nią jakieś problemy wychowawcze. Starałem się również, by obu moim dziewczynom niczego nie brakowało. Kiedy jednak nagle okazało się, że mam iść do szkoły, a żona usiłowała mnie w ogóle postawić przed faktem dokonanym, zaprotestowałem.
– Zawsze ty tam chodzisz – broniłem się, gdy Amanda patrzyła na mnie z wyrzutem. – Wiesz, że nie jestem w temacie.
– Tak, Wiktor, normalnie bym poszła, ale mówię ci, że Jolka się rozchorowała – nie odpuszczała. – Muszę ją zastąpić. No weź. Raz pójdziesz, nic się nie stanie. Ludzie tam nie gryzą.
Prychnąłem z irytacją.
– Ja nawet nie znam tej jej wychowawczyni – oburzyłem się.
– Bardzo miła osoba – zapewniła mnie natychmiast Amanda. – Zmieniła się w tym roku. No racja, z poprzednią mógłbyś się nie dogadać, ale tak jestem całkowicie spokojna.
– A ja nie. – Popatrzyłem na nią niechętnie. – Umawialiśmy się, że ty zajmujesz się szkołą, a ja pracą. Powiedz, że nie możesz być wtedy w bibliotece. Normalnie wtedy nie pracujesz, nie? Więc niech znajdą kogoś innego na zastępstwo.
– Wiktor…
– Nigdzie nie idę.
Jak mogłem się spodziewać, Amanda nie odzywała się potem do mnie aż do rana. Z domu też wyszła bez słowa – pożegnała się tylko z Mają, a mnie nawet nie zaszczyciła spojrzeniem.
– Tato, jak nie chcesz iść na to zebranie, to nie idź – odezwała się do mnie córka jeszcze przed pójściem do szkoły. – Wychowawczyni nic nowego pewnie nie powie, a moje oceny są w porządku.
Przyjrzałem jej się.
– A mama z tobą rozmawiała? – spytałem niepewnie.
– No mówiła, że nie macie jak iść – wzruszyła ramionami. – Dobra, zdarza się. Powiem wychowawczyni, że nie dotrzecie i tyle.
W końcu uległem
I w tym momencie znalazłem się pod ścianą. Z jednej strony nie chciałem, żeby jakaś nauczycielka myślała sobie, że nie dbamy o dziecko i że nie interesuje nas jego sytuacja. Amanda co prawda zawsze chodziła na wszelkie zebrania, ale pewnie od początku roku nie było ich zbyt wiele (o ile w ogóle już jakieś było). Nowa wychowawczyni mogła jej nawet nie znać… podobnie jak mnie. Z drugiej strony… kompletnie nie miałem ochoty na mieszanie się w szkolne sprawy, których i tak nie ogarniałem.
– Czekaj – mruknąłem. Wiedziałem, że będę tego najprawdopodobniej żałował, a jednak powiedziałem: – Dobra. Nie mów nic tej swojej wychowawczyni. Wezmę jutro wolne w pracy i przyjdę na to zebranie.
Maja przyglądała mi się jeszcze dłuższą chwilę, jakby rozważała moje słowa i to, czy mówię serio, ale w końcu skinęła głową.
– No okej. Pewnie mama się ucieszy.
„Na pewno – pomyślałem w duchu. – Może przynajmniej przestanie się boczyć”.
Po powrocie z pracy przyszedłem do kuchni, gdzie krzątała się już moja żona.
– Nie bądź już taka obrażona – rzuciłem łagodnie. – Pójdę jutro.
Przez chwilę jakby nie dowierzała, a kiedy to do niej dotarło, przytuliła się do mnie.
– Kochany jesteś – stwierdziła. – Nic się nie przejmuj. Na pewno świetnie sobie poradzisz. Nie takim rzeczom przecież dawałeś radę.
Może i miała rację. Uznałem, że pewnie rzeczywiście przesadzam, a całe to zebranie nie może być przecież aż tak straszne. Mnóstwo ojców jakoś je przeżywało, wiec uznałem, że i ja przeżyję. Mimo to, kolejnego popołudnia szedłem tam jak na ścięcie. Kompletnie nie wiedziałem, jak się zachować, gdzie iść. Dobrze, że po drodze spotkałem matkę jednej z koleżanek Mai i po prostu dałem się zaprowadzić do właściwej sali. Cały spięty wszedłem do środka i zamarłem.
Nie wierzyłem własnym oczom
Po sali krzątała się piękna, młoda kobieta. Jak zrozumiałem po dłuższej chwili – wychowawczyni Mai. Co ona tu robiła? To naprawdę była nauczycielka? Choć nigdy nie zdradziłem żony ani nie miałem żadnej kochanki, byłem pewny, że z nią akurat mógłbym zgrzeszyć. Usiadłem na pierwszym lepszym miejscu, kompletnie nie słuchając tego, co mówi do mnie znajoma. Wzrok miałem utkwiony w niewątpliwej gwieździe tego zebrania.
Uśmiechnąłem się i ona też się uśmiechnęła. Nie miałem pojęcia, o czym mówi, ale to nie było istotne. Najważniejsze, że mogłem ją podziwiać – oglądać jej długie zgrabne nogi, do kolan zakryte spódniczką, krągłe biodra, pełny biust i te cudowne usta… Jak te dzieciaki mogły z nią wytrzymać na lekcji? Jako jej uczeń prędko zapisałbym się na korepetycje – i to wcale nie z polskiego.
Właściwie miałem spory problem, by usiedzieć na miejscu. Zastanawiałem się, czy ma męża, a jeśli tak, czy jest mu wierna. Odnosiłem wrażenie, że i ja wpadłem jej w oko. Po zebraniu postanowiłem ją zaczepić i chwilę porozmawiać. Oczywiście, natychmiast się dowiedziałem, że Maja absolutnie nie sprawia żadnych problemów, a jeśli chodzi o oceny, wypada tylko ją pochwalić. Sęk w tym, że ja wcale nie chciałem słuchać o córce. Wolałbym przejść na zupełnie inne tematy.
Podczas naszej nie tak znowu długiej wymiany zdań obserwowałem jej ruchy, swobodne gesty, to, jak odgarnia zbłąkany kosmyk włosów za ucho. Wiedziałem, że jest ode mnie młodsza co najmniej dziesięć lat, ale miałem w sobie jakąś taką głupią nadzieję, że jednak czymś jej imponuję. Może wolała starszych?
Po powrocie miałem mętlik w głowie
Potem, w domu, w ogóle nie mogłem zebrać myśli. Cały czas miałem przed oczami ten jej uśmiech. Fantazjowałem o niej. Leżałem na kanapie, czekając na kolację, którą przygotowywała Amanda (nie zdziwiło mnie nawet, że była już w domu, gdy wróciłem) i wyobrażałem sobie, jak to by było, gdybyśmy gdzieś wyszli. Na kawę, obiad, może kolację. A potem… potem zaprosiłbym ją do siebie. Chociaż, musiałbym się najpierw jakoś pozbyć żony. Więc może lepiej byłoby wprosić się do niej? Cóż, na pewno bezpieczniej.
– I jak zebranie? – zagadnęła Amanda. – Bardzo źle było?
Odchrząknąłem.
– A nie – odparłem, starając się nie wyglądać na podekscytowanego. – Wiesz, nawet jakoś poszło. I ta nauczycielka… całkiem kompetentna…
Maja zachichotała. Spojrzeliśmy na nią oboje w zdumieniu.
– No co? – puściła mi oko. – Chłopaki się za nią oglądają. I ciągle o niej plotkują. Podoba się facetom.
Choć przyznam, że trochę zdrętwiałem, to Amanda odezwała się pierwsza, najpierw parskając śmiechem.
– Maja, no coś ty – rzuciła. – Tata to już dojrzały, stateczny mężczyzna, nie ogląda się za takimi młodymi kobietami.
– No, niby tak – przyznała córka.
Ja milczałem, bojąc się wypalić z czymś głupim. Gdyby tylko wiedziały…
Nie mogę przestać o niej myśleć
Od pamiętnego zebrania minął już niemal miesiąc, a ja wciąż powracam myślami do cudownej wychowawczyni mojej córki. Luiza – tak ma na imię. Kombinuję nawet, jak przekonać Amandę, żebym to ja poszedł na kolejne zebranie, jakie będzie zaplanowane. Wtedy jednak nie poprzestanę na rozmowie o Mai i jej ocenach.
Może uda nam się porozmawiać z Luizą sam na sam, a wtedy zaproponuję jej wspólne wyjście. Niby, żeby lepiej jej poznać, niby, żeby podziękować jej za to, jak dobrze edukuje naszą córkę, a tak naprawdę… tak naprawdę dam jej do zrozumienia, że nieba bym jej przychylił.
Nie wiem jeszcze, co z tego wyjdzie i czy moje wielkie, grzeszne szaleństwo stanie się faktem, czy pozostanie jedynie w sferze marzeń. Na pewno jednak nigdy nie zapomnę tej kobiety. Oj, nigdy.
Wiktor, 39 lat
Czytaj także:
„Z wywiadówki syna wróciłam z pamiątką. Za 9 miesięcy okaże się, czy ma oczy męża, czy może przystojnego wychowawcy”
„Na Wszystkich Świętych zamiast staropolskiego bigosu przy stole była awantura. Sekret zmarłego męża wyszedł na jaw”
„Chciałam pogodzić się z facetem na mchu i paproci, ale odkryłam jego grzeszki. Spacery po lesie straciły swój urok”