„Na wakacje z dziećmi zamiast żony, zabrałem kochankę. Zgrywałem dobrego tatusia, ale karma mnie dopadła”

odważny mężczyzna fot. Adobe Stock, Rido
„– Tato, my nie jesteśmy głusi – stwierdziła. – Ani ślepi. Mamy już po szesnaście lat i widzimy, jak zachowujesz się w domu, a jak przy Agacie. I wolimy cię takiego wesołego. Ja wiem, że mamie będzie głupio bez nas, ale cóż, siła wyższa”.
/ 18.07.2024 08:30
odważny mężczyzna fot. Adobe Stock, Rido

– No i kolejny raz to samo! Ledwo zaproponuję nam jakąś interesującą wycieczkę, a ty od razu masz w zanadrzu inne plany! – mówiła z wyrzutem żona.

– Kochanie, cóż mogę na to poradzić… – odpowiedziałem z udawanym przygnębieniem. – Zmienił się szef i wprowadza nowe zasady. Zależy mu na poznaniu zespołu, a według niego najskuteczniej zrobi to podczas wypadu survivalowego.

– Akurat w tym momencie? Lepiej przyznaj szczerze, że najzwyczajniej nie masz ochoty wybrać się z rodziną S. i dlatego wymyślasz różne wymówki.

Dobrze pamiętam tamtą sytuację, Elka wpadła wtedy w prawdziwą furię, ale w sumie już mi to zwisało.

– Dobrze wiesz, że nie mam najmniejszej ochoty wybierać się gdziekolwiek ze snobistycznymi S. czy jakąś inną śmietanką – odparłem oschle. – Bardziej odpowiada mi mój służbowy wyjazd. Ale droga wolna, jedź sobie, przecież cię nie powstrzymuję. To będzie wycieczka w twoim klimacie, pewnie nieźle się będziesz bawić. Spotkasz ciekawych ludzi, poopalasz się … – namawiałem.

Żona mnie okłamała

Zdarzało się, że jako rodzina podróżowaliśmy po najróżniejszych zakątkach świata, ale nie dotyczyło to Elżbiety. Wraz z dziećmi odkrywaliśmy świat, podczas gdy moja małżonka całymi dniami relaksowała się przy basenie, w otoczeniu palm i kolorowych drinków. Nie miałem jej tego za złe. Przynajmniej teraz.

Kiedy zaczynaliśmy naszą wspólną drogę, jako mąż i żona, nie mogłem pogodzić się z jej urlopowym próżniactwem i niechęcią do wysiłku, tym bardziej, że poznaliśmy się podczas spływu kajakami.

– W jakiś sposób musiałam zwrócić na siebie twoją uwagę – odparła sarkastycznie Ela, gdy pewnego razu jej to wytknąłem. – Jedynymi pannami, które w ogóle zauważałeś, były te, które miały nogi umorusane od biegania na bosaka po lesie.

– Czyli chcesz powiedzieć, że mnie okłamałaś?

Lekko uniosła ramiona do góry.

– W miłości wszystkie chwyty dozwolone – powiedziała z uśmiechem na ustach.

Dzieci wdały się we mnie

Nie drążyłem tematu, bo i tak nic by to nie zmieniło. Dobrze, że Karolinka i Kamil obrali tę samą drogę co ja. Nie przepadali za plażowaniem, za to wspólnie uwielbialiśmy przemierzać świat. Objuczeni bagażami pełnymi sprzętu penetrowaliśmy wszystkie zakątki, jakie tylko mogliśmy. Dodatkowo jeździli na zielone szkoły organizowane przez harcerzy, co niesamowicie mnie cieszyło.

Jeśli chodzi o Elżbietę, to udało mi się wynegocjować, że co kilka miesięcy miałem całą sobotę i niedzielę dla siebie. Jak to mówiła –  na tarzanie się w błocie. Do tego dochodziły jeszcze służbowe wypady, które także potrafiły dostarczyć mi sporo uciechy. Jak ten ostatni. Dlatego z uśmiechem na ustach spakowałem manatki i ruszyłem w drogę.

Ta kobieta mi imponowała

Płomienie coraz słabiej się tliły, jednak nikomu nie spieszyło się, aby uzupełnić stos. Po trzech dniach wytężonej pracy i nocach pełnych imprez nikt nie miał już sił. Ten wypad miał dla mnie szczególne znaczenie. Był bardziej wyjątkowy od pozostałych. Być może to zasługa nowego szefa, który okazał się naprawdę spoko gościem i potrafił nas zmotywować. Reakcje ekipy mogły być udawane, ale wyglądało na to, że każdy dawał z siebie wszystko. Choć niewykluczone, że popisywali się przed instruktorką. Zupełnie jak ja. Ale w obecności takiej kobiety nie potrafiłem zachowywać się inaczej, chciałem ją czymś zainteresować...

Agata to była prawdziwa petarda. Piękna, smukła, w formie i z krzepą. A do tego bystra, dowcipna i z niezłym stażem podróżniczym. W porównaniu z jej wyprawami, moje wojaże turystyczne to jak spacer do parku. Oddawała się wszystkiemu, o czym ja tylko marzyłem, ale brakowało mi odwagi, żeby to zrealizować. Tak, właśnie odwagi, bo musiałbym powiedzieć Elżbiecie "dość", a nie umiałem tego zrobić, głównie przez wzgląd na nasze dzieciaki.

Po trzech dniach ciężkiej pracy poczułem się wolny, zwłaszcza kiedy pod sam koniec ja i Agata wymieniliśmy się numerami telefonów. Od tamtej chwili wszystko się zmieniło…

Chciałem zaryzykować

Nie widywaliśmy się za często. Zarówno ja, jak i ona mieliśmy sporo swojej pracy, a dodatkowo ja musiałem zajmować się rodziną. Mimo to nasze sporadyczne schadzki dawały mi tyle radości, że odzyskałem energię do życia. W głowie roiło mi się od świeżych pomysłów i planów i już wkrótce zostałem zaufanym człowiekiem mojego nowego przełożonego.

Moje zadania w pracy się zwiększyły, ale na szczęście wynagrodzenie również poszło w górę, więc ja i Agata zaczęliśmy snuć plany o wakacjach w Peru.

– Słuchaj, kotku… – zagadnąłem niepewnie któregoś wieczoru – a jakby tak, no wiesz, wybrać się tam z moimi dzieciakami? Raz kozie śmierć. Albo cię pokochają i wtedy droga wolna…

– …albo będzie kompletnie na odwrót – dokończyła markotnie. – I co w takiej sytuacji zrobisz?

No i tu był pies pogrzebany.

Elżbieta nie była łatwą osobą i byłem pewien, że tak po prostu mnie nie puści. W końcu niecodziennie trafia się mężczyzna, który zapewni jej taki luksus, do jakiego zdążyła się przyzwyczaić będąc ze mną. Gdyby dzieci stanęły murem za matką, wizja wspólnego życia z Agatą natychmiast by prysła. A to było nie do pomyślenia.

– Kochanie… – wziąłem ją w objęcia – coś wykombinuję, daję ci słowo. 

Żona się wściekła

– Nie ma mowy, żebyś zabrał nasze dzieciaki w jakieś zarośla tylko dlatego, że jakiejś babie się tak zamarzyło! – moja ukochana odpaliła z dużego kalibru.

– Kompletnie nie rozumiem, o czym mówisz, Elka – zareagowałem, próbując zachować opanowanie, mimo że w środku aż się we mnie gotowało.

– Nie rozumiesz? No to która to? Ta twoja asystentka? A może szefowa Albo jakaś spragniona panienka z działu finansów? Taka, co udaje, że woli trampki od obcasów.

No to się uspokoiłem. Przynajmniej strzelała gdzie popadnie, a nie celowała w dziesiątkę.

– Słuchaj Elżbieta, ja cię nie proszę o pozwolenie na wyjazd, tylko cię zawiadamiam, że jedziemy – oznajmiłem stanowczo. – Nasze dzieci powinny w końcu zaznać jakiejś przygody, a nie non stop kręcić się dookoła basenu, podczas gdy ty się opalasz na leżaku.

Każdy miał swoje argumenty

Zacisnęła zęby. Zdawała sobie sprawę, że to był argument. Bliźniaki nie przepadały za wspólnymi wyjazdami z matką, ponieważ szybko ogarniała je nuda.

– Nawet nie myśl o tym, żeby próbować mnie zatrzymać na przejściu granicznym – postawiłem sprawę jasno. – Tak czy siak, wyruszę w podróż, a ty będziesz musiała poradzić sobie sama z dwójką nastolatków, którzy z pewnością nie podziękują ci za zrujnowanie ich wymarzonych wakacji.

Intensywnie się zastanawiała.

– Jeżeli wyobrażasz sobie, że podczas twojej nieobecności będę grzecznie czekać w domu, to jesteś w dużym błędzie – w końcu wymyśliła. – Pojadę na drugi kraniec świata i przepuszczę całą twoją forsę!

– Drugim krańcem świata nazywasz pewnie Lazurowe Wybrzeże – odpowiedziałem kąśliwie. – Poza tym to nasze wspólne oszczędności. Jak je przepuścisz, to zastanawiam się, za co opłacisz wizytę u kosmetyczki.

Najchętniej zatupałaby nóżką niczym rozkapryszona małolata. Nawet ja to zauważyłem, ale nie pozwoliłem jej na to. Opuściłem pokój, nie mając ochoty obserwować, jak nasz związek coraz bardziej się kruszy, sięgając absolutnego dna.

Dzieci mnie zaskoczyły

Zabrałem dzieci i pojechaliśmy. Dwa dni zajęło Karolinie połapanie się w sytuacji. Kamilowi zajęło to dłużej, ale bez siostry pewnie by nawet nie zająknął się słowem. Karola jednak potrzebowała jasności, więc po tygodniu razem poprosili mnie o rozmowę w cztery oczy.

– Tatku, czy między tobą a Agatą to coś poważnego? – córka zapytała konkretnie.

– Owszem – od razu wyznałem prawdę.

Postanowiłem nie wprowadzać swoich dzieci w błąd. Szczerość to najlepsza opcja, a mydlenie oczu przynosi jeszcze większy ból i dalsze kłopoty.

– No dobra – przytaknąłem. – Między mną a Agatą jest coś poważnego.

– Czyli zamierzasz wziąć rozwód z mamą, dobrze rozumiem? – dopytywała.

– Obawiam się, że tak.

Wymienili spojrzenia.

– Tatusiu… – odezwał się Kamil, którego głos był niski i czasem zacinał się w gardle z powodu dojrzewania – akceptujemy to.

Nie miały nic przeciwko

Zaniemówiłem, słysząc to, co właśnie powiedziały moje dzieci. Wyrazić zgodę na rozwód rodziców? Coś takiego nie zdarzyło się jeszcze w żadnym filmie, który widziałem! Chciałem zareagować, ale córka mnie ubiegła.

– Tato, nie jesteśmy ani głusi, ani niewidomi - oznajmiła Karolina. - Mamy już po szesnaście lat na karku i doskonale widzimy różnicę w twoim zachowaniu, kiedy jesteś w domu, a gdy przebywasz tutaj z Agatą. Wolimy, żebyś był taki radosny. Zdaję sobie sprawę, że dla mamy to będzie trudne i będzie jej głupio bez nas na co dzień, ale cóż, takie życie.

Głupio…? Niecodzienne słowo wybrała. Nie smętnie, nie żałośnie, tylko… głupio.

– Czyli wy nie planujecie zostać z mamą w domu? – wydukałem zaskoczony.

– My również mamy dosyć – uświadomił mnie Kamil. – Sądzisz, że jedynie do ciebie się przyczepia? Tylko ciebie dręczy?

– Dokładnie – potwierdziła Karolina. – Ciągle tylko zarzuty: „Znacie jakiś inny kolor poza czernią?", „Musicie słuchać akurat tego syfu?".

Chciały uciec od matki

Muszę przyznać, że perfekcyjnie parodiowała sposób w jaki wypowiadała się Elżbieta.

– Mama zmusza nas, żebyśmy się zadawali z dziećmi swoich koleżanek, takich przesłodzonych idiotek, z którymi chodzi do sauny – Kamil dopełnił wyliczankę pretensji pod adresem mamy. – Ble, aż mnie mdli od tej ich sztucznej słodyczy.

Uważaj jak się wyrażasz, młody – stwierdziłem odruchowo po ojcowsku, mimo że w gruncie rzeczy podzielałem opinię o wszystkich koleżankach Elżbiety; były głupsze niż można sobie wyobrazić i zachłanne jak mało kto.

– Jest jeden warunek – zaznaczyła Karolina.

– Obojętnie komu sąd nas przydzieli, każde letnie wakacje mamy spędzić z tobą i Agatą, gdziekolwiek się wybierzecie. Pamiętaj!

Minęły dwa lata. Dopiero co wróciliśmy z wyjątkowej wyprawy do Nowej Gwinei, która była naszą piątą wspólną eskapadą całą ekipą. Tym razem jednak ja i Agata byliśmy już po ślubie. Droga do szczęścia nie należała do najłatwiejszych ani najkrótszych. Elżbieta rzuciła na szalę wszystkie możliwe karty, zatrudniając całą rzeszę adwokatów, ale gra była warta świeczki, mimo że sporo mnie to kosztowało. W końcu jednak to ja wyszedłem zwycięsko z tej batalii i odnalazłem szczęście w najlepszej drużynie pod słońcem.

Konrad, 45 lat

Czytaj także: „Mąż marzył o aktywnym urlopie. On pływał na kajakach, a ja wiosłowałam do łóżka instruktora”
„Miałam serdecznie dosyć ciągłych zdrad męża. Kiedy w windzie spotkałam tę jego wymalowaną dziunię, coś we mnie pękło”
„Po 50-tce mąż zaczął mnie drażnić, a życie nudzić. Czułam, że pleśnieję i musiałam coś zmienić”

 

Redakcja poleca

REKLAMA