„Po 50-tce mąż zaczął mnie drażnić, a życie nudzić. Czułam, że pleśnieję i musiałam coś zmienić”

rozczarowana kobieta fot. iStock by Getty Images, Art_Photo
„– Ten widok jest nie do zniesienia! – zwierzałam się koleżance, do której zajrzałam na szybką kawę. – Dorobił się potężnego brzucha, po domu łazi w rozciągniętym t-shircie i samych bokserkach. Od razu odechciewa się wszystkiego, jak tylko na niego zerkniesz”.
/ 10.07.2024 20:30
rozczarowana kobieta fot. iStock by Getty Images, Art_Photo

Sama nie jestem pewna, w którym momencie nasz związek zaczął się psuć. Być może stało się to podczas imprezy urodzinowej wujka Stanisława, kiedy mój małżonek głośno chrupał przekąski, a mnie nagle zaczęło to okropnie drażnić? A może podczas wspólnego wyjazdu, gdy nowe obuwie zdarło mi skórę i cała moja frustracja skupiła się na Jacku? Po prostu dlatego, że akurat był obok mnie. Niewykluczone też, że przełomowa była chwila, gdy dostrzegłam, że woli spędzać czas przed monitorem komputera, zamiast po prostu ze mną pogadać.

Mąż mnie irytował

Ostatnio, choć nie miałam pojęcia z jakiego powodu, z każdą kolejną dobą rosła we mnie coraz silniejsza awersja i gniew skierowany w stronę mojego małżonka. Przestały mnie śmieszyć jego dowcipy, irytował mnie sposób w jaki się odżywiał, wysławiał, poruszał. Działał mi na nerwy.

– Wiekowy, ale wciąż w formie – wymamrotałam cicho do siebie, obserwując jego nieporadne wysiłki podczas montażu nowego regału. – Może zerknij do instrukcji, Einsteinie? – powiedziałam głośniej. – Kto wie, może wtedy pójdzie ci sprawniej?

Mój mąż zignorował moje słowa, udając, że nic nie dosłyszał, co tylko spotęgowało moje kiepskie samopoczucie. Ja go podjudzam, a on udaje, że mnie nie ma.

Znałam go na wylot

Razem przez życie szliśmy od szkoły średniej, a teraz dobiło nam pięćdziesiąt parę wiosen. Kiedyś darzyliśmy się miłością i przyjacielskimi uczuciami. We dwójkę wychowaliśmy parę cudownych pociech, odnowiliśmy dom odziedziczony po przodkach. Znaliśmy się jak łyse konie. Wiedziałam, co powie, jak zareaguje, co zrobi. Taki przewidywalny był. I nudny jak flaki z olejem. Może dlatego coraz częściej łapałam się na rozmyślaniu, że lepiej byłoby mi w pojedynkę niż z Jackiem. Z każdym kolejnym dniem coraz gorzej się czułam w naszym związku małżeńskim. Rosła we mnie frustracja, zdenerwowanie i irytacja.

– Ten widok jest nie do zniesienia! – zwierzałam się koleżance, do której zajrzałam na szybką kawę. – Dorobił się potężnego brzucha, po domu łazi w rozciągniętym t-shircie i samych bokserkach. Od razu odechciewa się wszystkiego, jak tylko na niego zerkniesz. Odkąd nasze pociechy się wyprowadziły, ledwo zamieniamy ze sobą słowo, bo nie mamy wspólnych tematów…

Koleżanka miała swoją teorię

– A co z tobą? – zagadnęła Janka, rzucając mi kpiące spojrzenie.

– Jak to ze mną? – zaskoczenie wzięło górę.

– Wiesz, mogłabyś też o siebie trochę zadbać, zrzucić kilka kilogramów – stwierdziła.

– Słucham? Co ty wygadujesz! – poczułam się dotknięta. – Wraz z wiekiem u kobiet zachodzą zmiany metaboliczne, które mogą prowadzić do zwiększenia masy ciała. To całkowicie normalne! Oczekujesz ode mnie, że będę walczyć z menopauzą i jednocześnie pilnować diety? To chyba lekka przesada, nie sądzisz?

– Zdaję sobie z tego sprawę i to rozumiem – odpowiedziała. – Ale czy przyszło ci do głowy, że mężczyźni borykają się z podobnymi problemami? Andropauza i te sprawy.

Wcale mi nie pomagała

Uniosłam lekko ramiona, dając do zrozumienia, że niespecjalnie mnie to interesuje. Koleżanka była jednak nieustępliwa.

– A ty jak się ubierasz, gdy jesteś w domu? – dociekała.

– W wygodny dres – odparłam, ponownie wykonując gest ramionami. – Po powrocie do domu pragnę się zrelaksować.

– A jak z Jackiem? O ile dobrze pamiętam, on też jest zmuszony do noszenia garnituru w pracy. Pewnie dlatego w domowym zaciszu woli ubrać coś swobodniejszego.

Zaczynam wątpić, czy naprawdę się przyjaźnimy – powiedziałam szorstko. – Oczekiwałam od ciebie wsparcia, a nie reprymendy.

– I co ja mam ci powiedzieć? Złóż te przeklęte papiery rozwodowe, skoro masz dość swojego związku? A później pewnie chcesz, żebym jeszcze stawiła się w sądzie jako twój świadek, tak?

Myślałam o rozwodzie

Szczerze mówiąc, coś podobnego chodziło mi po głowie. Miałam nadzieję, że Janka przytaknie, stwierdzi, że rozwód to słuszna decyzja i stanie po mojej stronie podczas sprawy sądowej.

– Chyba ci pamięć szwankuje, przecież Jacek był i nadal jest wspaniałym małżonkiem. Zawsze troszczył się o rodzinę. Spisywał się wzorowo jako tata i jako...

– Ok, dość już tego – weszłam jej w słowo.

Janka przerwała na moment i upiła łyk kawy.

– Wiesz co, kochana? Zanim małżonkowie zdecydują się na rozwód, to najpierw ta myśl kiełkuje w ich głowach – powiedziała, gdy cisza zaczęła się już przeciągać. – W chwili, gdy w związku zaczynają się kłopoty, pojawia się znudzenie codziennością, wtedy ludzie dochodzą do wniosku, że lepiej będzie się rozejść, niż dalej tkwić w nieudanym małżeństwie. Natomiast, jeżeli podejmą decyzję, aby przetrwać trudny okres, mając nadzieję na to, że uda im się przezwyciężyć przeciwności, to sobie z tym wszystkim poradzą i wyjdą z tego silniejsi.

– Chyba za dużo tej kawy wypiłaś. Pleciesz jak jakiś fanatyk religijny, który chce mnie zwerbować. Nie widzisz, że ja już mam po dziurki w nosie tego związku? Jacka też nie mogę już znieść! – podniosłam ton głosu. – Potrzebuję odmiany, pragnę poczuć motyle w brzuchu, tak jak dawniej. Chcę czerpać z życia pełnymi garściami, a nie kisić się w czterech ścianach!

Miałam mętlik w głowie

– Kto ci tego zabrania? – odpowiedziała spokojnie Janka, nie dając się sprowokować. – Zacznij wreszcie korzystać z życia, zamiast pleśnieć. Zrób coś dla siebie. Zrób to, co daje ci radość.

– No to mi dopiero pomogłaś – burknęłam pod nosem. – I co teraz mam według ciebie zrobić?

– A czego byś sobie życzyła?

– Nie wiem. Skoro uważasz się za taką wszystkowiedzącą, to może coś mi podpowiesz.

Kumpela pokiwała głową.

– To twoja decyzja, musisz ją podjąć sama.

Krótko mówiąc, po kłótni z przyjaciółką poczułam się dziwnie z tym, co mi zasugerowała. Janka, zamiast mnie wesprzeć dobrą radą, stwierdziła, że powinnam się nad sobą zastanowić i pomyśleć, co chciałabym zrobić dla siebie samej. Nie za bardzo wiedziałam, co o tym myśleć... Pierwsza rzecz, która mi wpadła do głowy to porzucenie Jacka. Ale czy byłam na to gotowa?

Musiałam coś zmienić

Późnym wieczorem, gdy wreszcie się położyłam, zaczęłam fantazjować. Super by było wtulić się teraz w jakiegoś atrakcyjnego, młodego mężczyznę, a nie spać obok chrapiącego i rozgrzanego jak kaloryfer małżonka. Przyjemnie byłoby dostać bukiet, drobny upominek, usłyszeć słodkie słówka i uwodzicielski szept do ucha, ujrzeć w jego spojrzeniu podziw.

Tak, już to sobie wyobrażam... Akurat takie młode ciacho będzie wzdychał do pięćdziesiątki. Szybko otrząsnęłam się z tych mrzonek... Ale zaraz, zaraz... A co jeśli zrzucę parę kilo? Zajrzę do kosmetyczki? Może jeszcze nie wszystko stracone.

Uświadomiłam sobie, że rzeczywiście od jakiegoś czasu przestałam przykładać tak dużą wagę do swojego wyglądu, jak miałam to w zwyczaju wcześniej. Robiłam tylko tyle, ile było konieczne ze względu na moje obowiązki zawodowe. Ponieważ jednak pracowałam w archiwum i nie musiałam kontaktować się z klientami, to już od dawna sobie folgowałam w tej kwestii. Wizyta u fryzjera raz na jakieś osiem tygodni, kiedy odrosty zaczynały być już naprawdę zauważalne, oraz niezmienny od lat makijaż w zupełności mi wystarczały.

Janka miała pomysł

– Powinnaś coś zrobić dla siebie – usłyszałam od Janki, kiedy wpadłam do niej z ciastem na przeprosiny. – Pójdziemy na fitness. Co ci szkodzi spróbować?

W końcu poszłyśmy razem na trening. Kiedy z niego wróciłam, byłam wykończona i wszystko mnie bolało. Marzyłam tylko o tym, żeby wziąć ciepłą kąpiel i położyć się do łóżka. Każdy mój mięsień dawał o sobie znać, nawet te, o których istnieniu nie miałam pojęcia.

– Matko, ale czuję się wykończona – wyszeptałam, zanurzając się w puszystej pościeli. – Janka zaciągnęła mnie na zajęcia fitness.

– Mhm – dobiegło w odpowiedzi od Jacka, który wylegiwał się obok.

– Tobie też by się przydało trochę ruchu. Bo ja będę super fit, a ty?

– Mhm…

Ech, ten Jacek. Kompletnie go to nie rusza. Ale jeszcze zobaczy! 

Od razu lepiej się czułam

Postanowiłam wziąć się w garść i zaczęłam działać na poważnie. Regularnie ćwiczyłam, odwiedziłam moją znajomą kosmetyczkę z osiedla i zaczęłam zwracać uwagę na to, co ląduje na moim talerzu. Już po czterech tygodniach zauważyłam pierwsze efekty mojej ciężkiej pracy. Nie tylko lepiej się prezentowałam, ale też znacznie lepiej się czułam. A mój mąż przestał mnie tak irytować. Przyłapałam się nawet na tym, że od czasu do czasu myślę o nim z pewną dozą czułości. Chyba dlatego, że nie miałam zbyt wiele czasu, żeby się zastanawiać nad tym, co mnie w nim denerwuje.

Gdy kończyłam pracę, pędziłam do sklepu po sprawunki i coś na obiad, a następnie gnałam na fitness lub siłownię. Od czasu do czasu wybierałam się na basen. Do domu wracałam nad wieczór padnięta, ale w dobrym nastroju. Skąd brało się to poczucie szczęścia?

Aktywność fizyczna poprawia samopoczucie – powiedziała mi instruktorka. – No i dieta też odgrywa swoją rolę.

Przyznałam jej rację. Faktycznie, czułam się odmieniona.

Wróciły wspomnienia

Tego dnia, gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi, postanowiłam przyrządzić pieczeń. Umieściłam ją w nagrzanym piekarniku, a sama zasiadłam do przeglądania starych zdjęć. Kartkując kolejne strony albumów, moje myśli powędrowały do czasów, gdy poznałam Jacka. Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce na szkolnej potańcówce. Pamiętam, jak bardzo drżały mi nogi, gdy tańczyliśmy przytuleni. Serce łomotało mi w piersi, kiedy nieśmiało zerkaliśmy sobie w oczy. Obawiałam się, że moje dłonie staną się wilgotne od potu, gdy Jacek je ujmie.

Przymknęłam powieki i oparłam głowę o oparcie fotela. W wyobraźni ujrzałam nas z dawnych lat. Para zauroczonych sobą dzieciaków, trochę nieśmiałych, ale przepełnionych wiarą i marzeniami. To była moja pierwsza miłość. Tak intensywna, pełna żaru… Pierwsza i… czy aby na pewno ostatnia?

– Ehh, minione chwile... – westchnęłam.

– Co tak czuć? – usłyszałam.

Poderwałam się na dźwięk słów mojego męża. Zatopiona w rozmyślaniach, nawet nie spostrzegłam momentu, w którym Jacek przekroczył próg naszego mieszkania, wracając z roboty.

– O matko, pieczeń! – poderwałam się z miejsca.

– Spokojnie, kochanie. Już wyłączyłem piekarnik i lekko uchyliłem drzwiczki – uspokajająco oznajmił mój mąż.

Znów poczułam ten żar

– Kojarzysz to? – sięgnął po jedną z fotografii, która przedstawiała nas przytulonych do siebie.

– Gubałówka…

– Pamiętasz, jak po raz pierwszy spędziliśmy tam noc w schronisku? – spytał przyciszonym, lekko zachrypniętym głosem.

Moje usta rozciągnęły się w uśmiechu, gdy zerknęłam na ukochanego. Odniosłam wrażenie, że spogląda na mnie identycznie jak tamtego pamiętnego wieczoru. W jego oczach dostrzegłam żar namiętności i głębokie uczucie. Zobaczyłam ten blask, którego ostatnimi czasy tak mi brakowało. Obydwoje poczuliśmy się znów jak nastolatki. Moje serce przyspieszyło swój rytm. Przyciągnęłam męża bliżej siebie i złożyłam na jego wargach czuły pocałunek. Ach, cóż to była za rozkosz znów poczuć dotyk jego rozgrzanych ust…

Obiad już dawno przestał parować, a my ciągle wylegiwaliśmy się w łóżku, gadając i wtulając się w siebie nawzajem. Zupełnie jak za starych, dobrych czasów. Przyjaciółka udzieliła mi cennych rad. Nie mam pojęcia, skąd u niej taka życiowa mądrość. Może kiedy przechodziła przez własny rozwód, lata temu, doszła do jakichś wniosków i chciała mnie uchronić przed popełnieniem życiowej pomyłki? Czasami lepiej uczyć się na błędach innych.

Tak czy siak, miała rację, gdy twierdziła, że decyzja o rozwodzie kiełkuje w głowie. Ale przecież miłość też się tam rodzi. Może i dopadł nas z Jackiem kryzys wieku średniego, ale damy mu radę, ramię w ramię. W każdym momencie życia można na nowo zapałać do siebie uczuciem.

Aniela, 51 lat

Czytaj także: „Ciągle drżałam o moją chorą córkę. Dzieciaki potrafią być okrutne, a ona jest taka wrażliwa"
„Gdy zaszłam w ciążę, on dał nogę. 45-latka z brzuchem bez faceta to jeszcze nie koniec świata, a jego nie chcę znać”
„Syn miał nas dosyć i chciał wolności. Przedszkolak szybko pożałował po tym, jak zmyślił o mnie niestworzone historie”

Redakcja poleca

REKLAMA