Śnieżnobiała suknia w stylu księżniczki, długi tren, ozdobny welon, perfekcyjny makijaż i wystawne przyjęcie zorganizowane w hotelu stylizowanym na pałac. Wiele koleżanek ze studiów naśmiewało się z tych moich planów.
Marzyłam o bajkowym ślubie
– Tak, jasne. Ślub jak na brytyjskim dworze królewskim. Może jeszcze chcesz podjechać złotą karocą do kościoła i kazać dwudziestu dziewczynkom w identycznych białych sukieneczkach, które są kopią twojej ślubne kreacji, sypać kwiatki na schodach? – podśmiewała się Emilia, moja najlepsza przyjaciółka.
– Śmiej się, śmiej. Dla mnie to jest uroczysty dzień i wymaga odpowiedniej oprawy – odpowiadałam ze spokojem, wiedząc, że mamy po prostu inne spojrzenie na tę sprawę.
Ale dla mnie cichy ślub cywilny w towarzystwie świadków i rodziców, zakończony skromnym obiadem w restauracji, nie wchodził w grę. Byłam świadkiem na takiej uroczystości u Emilki i dla mnie to jej przyjęcie z lampką szampana było po prostu zwyczajnym dniem, którego na pewno nie będzie wspominać po latach.
Było na bogato
I właśnie teraz nadszedł mój długo wyczekiwany dzień. W przepięknej sukni złożyłam uroczystą przysięgę małżeńską Pawłowi. Później była profesjonalna sesja zdjęciowa w zabytkowym pałacu, wynajętym specjalnie na tę okoliczność. Stamtąd wyruszyliśmy na wystawne wesele, które odbywało się w luksusowym hotelu położonym za miastem. To prawdziwa perełka otoczona ogromnym parkiem i kilkoma hektarami stawów. Czy można wymarzyć sobie lepszą oprawę mojej wyśnionej uroczystości?
Do kościoła i na salę weselną zawiozła nas lśniąca limuzyna, a wystrój stołów przyciągał uwagę prawdziwym przepychem. Do zabawy przygrywał nie tylko zespół muzyczny. Wynajęliśmy również DJ-a i konferansjera, który miał poprowadzić zabawy, animatorkę dla dzieci, fotobudkę. Zwieńczeniem uroczystości miał być pokaz fajerwerków. Wszystko było dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłam.
Matka psuła nastrój
Jedynym problemem była moja własna matka. Zamiast cieszyć się ze szczęścia córki i gratulować jej spełnienia marzeń, co rusz ocierała łzy, a w kościele zaniosła się takim szlochem, że aż ksiądz i goście zaczęli oglądać się, co się takiego dzieje. Czemu ta kobieta nie potrafi odpuścić nawet w takiej chwili?
Otóż moja matka nie toleruje Pawła. Od początku go nie lubiła. Nigdy nie zapomnę tego, że po uroczystej kolacji zapoznawczej w restauracji, wysyczała:
– Dziecko, coś ty najlepszego narobiła? To nie jest facet dla ciebie.
– Ależ jest, mamo. Bardzo się z Pawłem kochamy i zamierzamy być szczęśliwi – odpowiedziałam jej ze złością.
Ona jednak nigdy nie uwierzyła w szczerość naszego uczucia, twierdząc, że jeszcze się przekonam, iż popełniam życiowy błąd. Mimo tego, że zna go już od ponad dwóch lat, nadal nie przyzwyczaiła się do myśli, że wychodzę za swojego szefa.
Tak, Paweł był dyrektorem generalnym spółki, w której zatrudniłam się tuż po studiach. Dostałam stanowisko w recepcji. Ale od zawsze marzyło mi się coś więcej niż odbieranie telefonów, parzenie kawy, zamawianie papieru do ksero i informowanie gości, jak mają znaleźć konkretny dział.
Ułatwiłam sobie życie
Dzięki Pawłowi przeskoczyłam o kilka poziomów dalej. Bez tej codziennej szarpaniny, walki z innymi o awans, harowania po godzinach, zamartwiania się skąd wezmę pieniądze na wkład własny i czy kiedyś w ogóle uda mi się kupić mieszkanie.
I co z tego, że Paweł miał żonę i trójkę dzieci? Czy to moja wina, że życie rodzinne wcale mu się nie układało, a ta cała Agnieszka nie potrafiła docenić męża? Mogła dobrze pilnować swojego szczęścia, bo w dzisiejszym świecie nic nie jest dane raz na zawsze.
Ale ona chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, w jak uprzywilejowanej sytuacji postawił ją los. Pochodzi z bogatej rodziny i od zawsze tatuś sponsorował córeczce wszystko, czego tylko zapragnęła. Później wyszła za Pawła, który świetnie zarabiał. Dzięki temu mogli pozwolić sobie na przestronny apartament na nowoczesnym osiedlu, letni domek na Mazurach, zagraniczne wycieczki, komfortowe samochody i najdroższe rzeczy.
Czy ta kobieta nie powinna bardziej doceniać tego, co ma? Ale nie, zamiast trzymać się męża rękami i nogami, robiła mu awantury, że za późno wraca do domu, nie interesuje się dzieciakami. A przecież fundował jej pomoc opiekunki, aby mogła spędzać czas z przyjaciółkami na zakupach, kupować ciuszki z drogich butików, chodzić na luksusowe zabiegi spa.
Postanowiłam wykorzystać szansę
Gdy zorientowałam się, że „szef szefów”, jak zwykło się mawiać o panie K. w naszej firmie, z ciekawością zerka w moją stronę, nie zastanawiałam się długo. No cóż, taka okazja mogła się już nie trafić. Tak, zrobiłam wszystko, żeby uwieść Pawła.
Przez ponad rok potajemnych schadzek Paweł obsypywał mnie drogimi prezentami. Luksusowe perfumy, torebki od topowych projektantów, markowe kosmetyki, piękna biżuteria… Gdzie tam ja, skromna recepcjonistka, wychowywana przez samotną matkę, mogłabym pozwolić sobie na takie rzeczy?
Gdy tylko mojemu kochankowi udało się wyrwać z rodzinnego kieratu, zabierał mnie na weekendy w ciekawe miejsca. Spodobały mi się te dni spędzane nad hotelowymi basenami, z drinkiem w dłoni i wykupionym pakietem zabiegów upiększających w miejscowych gabinetach spa. Kilka razy nawet, pod pretekstem podróży służbowych, polecieliśmy wspólnie na zagraniczne miniwakacje. Odwiedziliśmy Paryż, Rzym, Wenecję, Amsterdam.
Było mi dobrze
– Z mojej pensji mogę wykupić wyjazd co najwyżej w polskie góry. I to do tego z noclegami w jakiejś prywatnej kwaterze, a nie w dobrym hotelu. A tam pełne all inclusive – tłumaczyłam Emilce, która jako jedyna znała wtedy moją tajemnicę.
– Ale Patka, chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że ten gość może szybko się tobą znudzić i wrócić do rodziny? – przyjaciółka, jak zwykle, miała więcej skrupułów ode mnie.
– Tak, wiem. Ale staram się wycisnąć z naszej znajomości jak najwięcej dla siebie – uśmiechnęłam się zawadiacko i puściłam do koleżanki oko, ale ona nie podjęła tematu.
Emilka miała jednak rację. Paweł w każdej chwili mógł mnie zostawić, a ja nie chciałam zawsze pracować w tej recepcji i liczyć każdego grosz. Jak moja matka, która wciąż musiała brać dodatkowe zmiany w szpitalu, żeby jakoś związać koniec z końcem.
Pogadałam z żoną Pawła
Postanowiłam, że nie mogę wypuścić tego faceta z rąk. Sama zaczęłam zauważać, że Paweł powoli zaczyna się mną nudzić. Zdaje się, że był już zmęczony tą naszą konspiracją. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce i przyspieszyć bieg. Nie chciałam, żeby nasz związek zakończył się równie szybko, jak zaczął.
Postawiłam na jedną kartę i poinformowałam Agnieszkę, że mąż ją zdradza. Ta zrobiła mu potężną awanturę i wyrzuciła z domu. Wtedy do akcji wkroczyłam ja, roztaczając przed Pawłem wizję szczęśliwej przyszłości ze mną. Czy się nie wahał? Oczywiście, że tak.
Aga nie chciała jednak słyszeć o tym wiarołomcy. Ponoć ma uraz z dzieciństwa, bo jej ojciec zdradzał matkę na prawo i lewo, a ona, dla dobra dzieci, tkwiła przy nim, przymykając oko na kolejne kochanki. Agnieszka tak nie chciała, dlatego szybko złożyła pozew o rozwód i podział majątku.
Jednak nawet zabezpieczenie dzieci niewiele uszczupliło pokaźną fortunę Pawła. Nie dość, że pracuje na bardzo wysokim stanowisku z pensją, która dla mnie jest nieosiągalna, to do tego pochodzi z bogatej rodziny.
Jestem ustawiona
Ostatecznym impulsem do oświadczyn była szczęśliwa wiadomość. Poinformowałam swojego faceta, że jestem w ciąży, a on postanowił zacząć wszystko od nowa u mojego boku. W końcu jestem zupełnie inna niż jego pierwsza żona.
Nie tylko młodsza, ładniejsza i zgrabniejsza, ale i bardziej bezkonfliktowa. Nie robię mu głupich wymówek o męskie wyjścia, późniejsze powroty czy sprzątanie w domu. Jestem miła, uśmiechnięta i chętna do zabawy. Doskonale wiem, że przy jego pieniądzach będziemy mogli wynająć panią do sprzątania, a później opiekunkę do dziecka.
Nie muszę pracować
– Moja przyszła żona nie będzie siedzieć za firmowym kontuarem – jakiś czas temu powiedział Paweł, a ja udawałam, że się waham.
– Ale wiesz, kochanie, ja chciałabym pracować i być niezależna. Co będę robić w domu? Tutaj czuję się potrzebna – kłamałam jak z nut, bo o niczym innym nie marzyłam niż o propozycji odejścia z pracy.
I właśnie spełnia się moje marzenie. Już przysięgliśmy sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a teraz świętujemy nasz dzień wspólnie z gośćmi. Tak, bo Paweł z pierwszą żoną miał tylko ślub cywilny. Nieco kręcił na ślub kościelny nosem, ale w końcu udało mi się go przekonać.
Matka mi nie wybaczy
Gdy urodzi się maluszek, będę zabezpieczona na całe życie. Wiem, że niczego mi nie zabraknie, nawet, gdyby mąż zdecydował się ode mnie odejść.
Tylko moja matka i jej łzy są rysą w moim idealnym świecie. Cały czas marudzi, że zabrałam ojca dzieciom i na pewno los mi za to odpłaci.
– Moja śliczna i młoda córeczka mogła poznać kogoś wartościowego. A nie prawie dwadzieścia lat starszego rozwodnika z byłą żoną i trójką dzieciaków na głowie – użala się nade mną. – Jeśli ktoś raz zdradził, na pewno skusi się na to znowu.
Ale ja jestem dobrej myśli. Wiem, że sobie poradzę. Zresztą myślę, że matka po prostu mi zazdrości tego, do czego doszłam bez wysiłku. Ona od lat haruje jako pielęgniarka w państwowym szpitalu, gniecie się w ciasnym mieszkanku z ciemną kuchnią na siódmym piętrze starego wieżowca i liczy grosz do grosza. Ja już jestem ustawiona na całe życie. A pojutrze wyjeżdżamy w podróż poślubną na Malediwy. Czy można chcieć czegoś więcej?
– Przestań płakać, mamo, otrzyj łzy i baw się dobrze, bo to wesele twojej ukochanej córki – w końcu wybuchnęłam i pociągnęłam ją w stronę parkietu.
Ale ona ze złością odtrąciła moją rękę i wróciła do stolika. No cóż, widocznie nasze drogi powoli się rozchodzą.
Patrycja, 28 lat
Czytaj także:
„Brat chciał wesela bez dzieci i problemów, a ja jestem samotną matką. Wściekł się, bo przyszłam z synem”
„Chłopak zrobił ze mnie pośmiewisko w zaręczyny. To była przełomowa chwila w naszym związku, ale w drugą stronę”
„Dla kochanka byłam tylko przygodą. Okazał się łachudrą, ale dzięki niemu zrozumiałam, że mój mąż to bezcenny skarb”