„Brat chciał wesela bez dzieci i problemów, a ja jestem samotną matką. Wściekł się, bo przyszłam z synem”

matka z synem fot. Getty Images, Westend61
„– Wiesz... Chodzimy po różnych weselach i widzimy, jak to wygląda. Czasy się zmieniają, to już nie to, co kiedyś. Dzieci śpiące na krzesłach między podchmielonymi wujkami. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. – To śmieszne! – powiedziałam ostro”.
/ 05.06.2024 22:00
matka z synem fot. Getty Images, Westend61

Od jakiegoś czasu ciągle tylko słyszę o tych całych nowoczesnych weselach bez dzieci. A dla mnie to śmieszne! Niby dlaczego ktoś, kto nie ma z kim na noc zostawić dziecka, ma być poszkodowany? I co, może mam jeszcze nie uczestniczyć z powodu takiego wymysłu w weselu rodzonego brata? Co to, to nie. Przecież ja też mam w tym wszystkim coś do powiedzenia!

Sama wychowuję syna

Życie tak się potoczyło, że zostałam samotną matką. Mój mężczyzna zostawił mnie na lodzie, gdy byłam z Dawidkiem w siódmym miesiącu ciąży. Na początku bardzo to przeżywałam, ale po czasie zrozumiałam, że może to i dobrze. I tak nie przepadałam za Michałem i jego wiecznym biadoleniem. Poza tym miałam podejrzenia, że mnie zdradzał. Jak się okazało potem, moje obawy okazały się słuszne.

Nie powiem, żeby było mi łatwo, ale na szczęście otrzymałam sporo pomocy od rodziny i państwa. Zawsze mogło być gorzej. Miałam dach nad głową, jedzenie i podstawowe produkty. Biedy nie klepałam, jak to mówią. Początkowo mieszkałam z matką, która również wychowywała samotnie mnie i trójkę rodzeństwa. Wszyscy już opuścili domowe gniazdo i zostałam sama ja, ona oraz mój synek.

Nigdy się nie skarżyłam

Gdy Dawidek skończył trzy latka, poszłam do pracy. Nie była to może robota marzeń, ale jakoś dawałam sobie radę. Dostałam mieszkanie z miasta. Nie lubiłam uskarżać się na to, że jestem samotną matką, ale nie powiem, że parę razy otworzyło mi to szerzej drzwi.

Ty to jesteś jednak wojowniczka – powiedziała mi pewnego dnia przyjaciółka. – Jak ty tak dajesz radę wszystko sama ogarniać, bez niczyjej pomocy?

–A bo wiesz – mówiłam. – Z facetami to więcej problemów niż pożytku. Może i lepiej, że jestem sama. Mam spokój.

To, co dawało mi moc, to było właśnie macierzyństwo. Czułam, że wypełniam życiową misję. Całą energię koncentrowałam na byciu dobrą mamą dla mojego kochanego Dawidka. Nie licząc momentów rozłąki gdy ja byłam w pracy, a on w przedszkolu, zabierałam go ze sobą praktycznie wszędzie, nawet jak był niegrzeczny. W końcu to było dziecko, mój bezbronny skarb! To można robić inaczej?!

Bratu się powodziło

Pewnego dnia mój starszy brat, Wojtek, poinformował mnie, że się oświadczył swojej partnerce, z którą był już rok. Wyjechali na Wyspy Kanaryjskie i tam włożył jej pierścionek na palec. Romantycznie, nie powiem. I drogo. Temu to się powodziło. Ale żeby czasem pomóc siostrze, to już nie... Udawał, że się nie znamy. Ale gdy przyszło do proszenia gości na wesele, to nagle przypomniał sobie o siostrzyczce.

– Mam nadzieję, że przyjdziesz? – zapytał z nieukrywaną nadzieją w głosie.– Na co dzień mało się widzimy i bardzo się ucieszę, jeśli będziesz.

Powstrzymałam się przed złośliwym prychnięciem i odpowiedziałam, że to pewnie dlatego, że nigdy o mnie nie pamięta. Bo ja już kilka razy się do niego wpraszałam.

– Wiem, wiem – mówił, kiwając głową. – Zabiegany jestem.

– No nic – westchnęłam. – Nie roztrząsajmy teraz winy, tylko cieszmy się z takiego rodzinnego wydarzenia. Jest co świętować.

– Cieszę się – powiedział, po czym wręczył mi zaproszenie.

Myślałam, że żartuje

Przeczytałam je uważnie i oczom nie mogłam uwierzyć. Że co? Że tylko ja? A czemu nie ma tu słowa o Dawidku? Jeszcze raz przeleciałam wzrokiem po kawałku pięknej papeterii. Ani słowa o moim skarbie.

– To żart? – zapytałam wprost Wojtka.

Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy.

– Ale co takiego?

– Mam przyjść sama i zostawić dziecko w domu?

– No... – mój brat zaczął się jąkać. – Wiesz... Pomysł wyszedł w sumie od naszej dwójki. Chodzimy po różnych weselach i widzimy, jak to wygląda. Czasy się zmieniają, to już nie to, co kiedyś. Dzieci śpiące na krzesłach między pijanymi wujkami. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej.

– To śmieszne! – powiedziałam ostro. – I co mam zrobić z Dawidkiem? Zostawić go samego? Czy może z mamą, która też będzie na tym weselu? 

– Przepraszam, ale to już nie moja sprawa – odpowiedział Wojtek z delikatnym uśmiechem. – Może jakaś opiekunka?

– Opiekunka? – zaśmiałam się gorzko. – Myślisz, że mnie stać na opiekunkę? Ja pracuję za minimalną krajową, Wojtek! Co ty sobie wyobrażasz?

– Naprawdę chciałbym, żebyś przyszła – powiedział, wyciągając do mnie rękę. – To dla mnie ważne. W końcu to moje wesele.

Byłam rozżalona

Wzięłam głęboki oddech i zmusiłam się do uśmiechu.

– Dobrze, Wojtek – powiedziałam z ciężkim sercem. – Postaram się coś wymyślić, ale nie obiecuję.

Gdy wróciłam do domu, czułam się rozdarta. I zszokowana! Nie sądziłam, że mój brat, jakikolwiek by nie był, ulegnie tej dziwnej nowoczesnej modzie na wesela bez dzieci. Dla mnie to było nie do pomyślenia, nie mieściło mi się to w głowie! Przecież nasze pociechy to rodzina. A coś takiego, to jakby wykluczenie ich z rodzinnego grona. Tylko dlatego, że komuś się nie podoba, że jest dziecko, bo to takie mało estetyczne i niepasujące do kwiatków i dekoracji.

Czułam się coraz bardziej rozgoryczona i rozczarowana. Jak mógł tak postąpić? Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Nie mogłam przecież zostawić Dawidka samego ani zostawić go pod opieką kogoś obcego, bo mnie na to nie stać. Postanowiłam, że nie będę się przejmować Wojtkiem i jego nowoczesnymi pomysłami. Zabiorę Dawidka na wesele, nie mówiąc nikomu ani słowa.

Postąpiłam wbrew bratu

W dniu wesela przygotowałam Dawidka jak zwykle. Ubrałam go w jego najlepszy garniturek, a sobie włożyłam elegancką sukienkę. Byłam gotowa na wszelkie ewentualności. Wzięłam ze sobą kilka ulubionych zabawek Dawidka i przekąski, żeby mógł się czymś zająć, gdyby się znudził. 

Gdy przybyliśmy na miejsce, weszliśmy bocznym wejściem, tak żeby nikt nas od razu nie zauważył. Sala była pięknie udekorowana, wszędzie kwiaty i eleganckie dekoracje. Powiedziałam Dawidkowi, żeby trzymał się blisko mnie i zachowywał się grzecznie. Ale nie mogłam przypuszczać, ze na pewno właśnie tak będzie.

– Pamiętaj, Dawidku, musisz być grzeczny i cichutko, dobrze? – szepnęłam, kucając przy nim.

– Dobrze, mamusiu – odpowiedział, uśmiechając się szeroko.

Nikt nie zwrócił na nas uwagi

Weszliśmy na salę i usiedliśmy w kącie, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Wesele trwało w najlepsze, a my w końcu wtopiliśmy się w tłum gości. Dawidek był podekscytowany i szczęśliwy, bawiąc się swoimi zabawkami.

Przez większość czasu nikt nie zwrócił na nas uwagi. Goście byli zajęci sobą, a muzyka i śmiechy wypełniały salę. Czułam ulgę, że mój plan się powiódł. Byłam zadowolona, że mogłam być z bratem w tym ważnym dniu, nie rezygnując jednocześnie z obecności Dawidka.

Brat się wściekł

Niestety, szczęście nie trwało długo. W pewnym momencie Wojtek nas zauważył. Zobaczyłam, jak jego twarz tężeje, gdy dostrzegł Dawidka bawiącego się tuż przy parkiecie.

– Kaśka, co ty robisz? – zapytał ostro, podchodząc do nas.

– Wojtek, przepraszam, ale nie mogłam zostawić Dawidka samego. Nie miałam z kim – odpowiedziałam, starając się zachować spokój.

– Przecież mówiłem, że nie chcemy dzieci na weselu! – podniósł głos.– To było jasne!

– Wojtek, to twoje wesele, ale to jest też moja rodzina. Dawidek jest moim synem. Jeśli to ci przeszkadza, możemy wyjść, ale chciałam być tutaj z tobą i resztą rodziny – powiedziałam stanowczo.

Wojtek spojrzał na mnie, a potem na Dawidka, który patrzył na swojego wujka dużymi, przerażonymi oczami. Westchnął ciężko, a potem spuścił głowę. – A więc jednak jesteś taka, jak myślałem.

– Czyli jaka?

– Bezczelna. Po prostu bezczelna.

To był ostatni raz, kiedy widziałam się z moim bratem. Po tym tekście po prostu wyszłam z wesela razem z synem. Nie wiem, czy kiedykolwiek coś zmieni się w naszych relacjach. Na razie od pół roku udajemy, że się nie znamy.

Katarzyna, 30 lat

Czytaj także: „Dla bliskich byłam dziwadłem, bo wolałam książki niż ludzi. Wytykali mnie palcami na każdej imprezie rodzinnej”
„Żona była oziębła i traktowała mnie jak służącego. Gdy odszedłem, błagała mnie o powrót i drugą szansę” „Koledzy męża mają kochanki, więc nie chciał być gorszy. Gdy otworzył portfel, ustawiła się pielgrzymka kobiet”

 

Redakcja poleca

REKLAMA