„Chłopak zrobił ze mnie pośmiewisko w zaręczyny. To była przełomowa chwila w naszym związku, ale w drugą stronę”

Para na randce fot. Getty Images, Prostock-Studio
„Odwróciłam twarz i zobaczyłam, jak klęczy przede mną, trzymając w ręce pierścionek. Ten sam, który powinnam była wyłowić z ciasta, a nie połknąć razem z nim i o mało się nie udławić. – To nie poszło zgodnie z moim planem… – wydukał”.
/ 03.06.2024 14:30
Para na randce fot. Getty Images, Prostock-Studio

W restauracji byliśmy dokładnie rok po tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Gdy wertowaliśmy karty dań, panowała cisza. A ściślej mówiąc, Jakub wnikliwie analizował menu, podczas gdy ja głowiłam się nad tym, jak wyznać mu, że to już ostatni rozdział naszej historii. Od jakiegoś czasu miałam pewność, że ten związek nie ma przyszłości.

Mój facet był nudny

Kuba był uroczy, wrażliwy, sentymentalny, traktował mnie wyjątkowo i przez pierwsze miesiące od poznania ta postawa robiła na mnie wrażenie. Ale po jakimś czasie doszłam do wniosku, że marzę o facecie z krwi i kości. O kimś, kto bez gadania weźmie się za naprawę kapiącego kranu i w ostatniej chwili spakuje mnie do auta na weekendowy wypad w Bieszczady. Bez wcześniejszego pytania o zdanie, bez ciągłego upewniania się, czy aby na pewno mam na to ochotę, i czy przypadkiem nie wolałabym czegoś innego. Koniec z tym całym słodzeniem i ugłaskiwaniem.

Szczerze powiedziawszy, Kuba był zwyczajnie nieciekawy. Także w sypialni. Ciągle taki czuły, troszczący się o moje pragnienia, przy blasku świec i dźwiękach romantycznej muzyki. Zdaję sobie sprawę, że niejedno dziewczę chętnie weszłoby w moje buty, jednak mnie coraz częściej ciągnęło do czegoś innego. Szalona przygoda na kuchennym blacie w trakcie gotowania czy na kanapie w aucie… Zamiast wciąż tak klasycznie.

Przyznaję, że jedną z najważniejszych przesłanek do zakończenia związku była chyba właśnie ta. W łóżku wiało nudą. Może gdyby podczas naszych zbliżeń wykazywał się choć odrobiną większej kreatywności i pewności siebie... Ale cóż, po roku bycia razem doskonale zdawałam sobie sprawę, że niezależnie od moich starań i subtelnych sugestii – mój partner pozostanie taki, jaki jest. Najwyraźniej taka już natura romantyków.

Było bardzo romantycznie

– Hej, księżniczko, gdzie odpłynęłaś myślami? – Kuba przywrócił mnie do rzeczywistości swoim pytaniem.

– Ach, no wiesz... – posłałam mu wymuszony uśmiech. – Ciężko mi podjąć decyzję.

Mój facet błyskawicznie zaczął odgrywać bohatera, który musi ocalić swoją księżniczkę z tarapatów. Pod wpływem jego perswazji zdecydowałam się na danie z włoskiego menu. Jakub dorzucił do zamówienia jeszcze butelkę czerwonego wina, a obsługa zapaliła świeczki na stole. Jedyne, czego brakowało, to skrzypków wygrywających romantyczne melodie rodem z dawnych epok. O rany...

Choć w duchu już wiedziałam, co muszę zrobić, doszłam do wniosku, że to nie pora na rozstanie. Nie teraz, nie w tej restauracji. To byłoby tak, jakby w dniu wesela powiedzieć swojemu przyszłemu mężowi, że się go zdradzało. Gadaliśmy o tym i owym, no i faktycznie, Kuba wydawał się bardziej roztargniony i zestresowany niż zazwyczaj. Ale wino tak fajnie szumiało mi w głowie, że jakoś specjalnie się tym nie przejęłam. Zrozumiałam, o co chodzi, dopiero, gdy już nie dało się nic zrobić.

Postanowiliśmy po obiedzie wybrać jeszcze coś na słodko, więc wzięliśmy moje ukochane tiramisu. Zjadłabym go całe wiadro, ale strach przed zbędnymi kilogramami skutecznie mnie przed tym powstrzymywał. W pewnym momencie Jakub zniknął mi z oczu, pewnie poszedł do toalety, a ja w tym czasie kończyłam pyszne wino. Zdążył wrócić, zanim kelner przyniósł nam zamówiony deser.

Przypomniał mi się nasz początek

Wróciło do mnie wspomnienie naszego pierwszego spotkania w tamtej malutkiej kawiarence. Tego dnia byłam tam z koleżankami i akurat zmierzałam w stronę naszego stolika na zewnątrz, niosąc swój deser – tiramisu. Nagle zupełnie znikąd wpadł na mnie Kuba. Jak to on, chodził z głową w chmurach, kompletnie nie patrząc przed siebie.

– Strasznie cię przepraszam – wybełkotał, podczas gdy ja siedziałam na chodniku cała upaćkana kremem z ciasta.

Moja irytacja sięgnęła zenitu, ale kiedy napotkałam wystraszone spojrzenie młodzieńca górującego nade mną, cała złość wyparowała jak kamfora.

Podaj mi rękę, żebym mogła się podnieść – odezwałam się, zamiast zasypać go gradem wyzwisk.

– Jasne – odpowiedział, wyciągając rękę w moim kierunku. – Mam na imię Kuba.

– Lilka – wyrwało mi się automatycznie.

– Odkupię ci ten deser – zaoferował i popędził do kasy, zanim zdążyłam wyrazić sprzeciw.

Kuba mnie zaintrygował

Kuba szybko wrócił z tiramisu, a następnie wielokrotnie przepraszając za swoją niezdarność, pospiesznie się oddalił.

Skonsumowałam cały deser i dopiero wtedy spostrzegłam, że na serwetce widnieje jego numer telefonu. Cyfry były trochę niewyraźne z powodu plamy z kremu, ale ostatecznie udało mi się je rozszyfrować.

Bez wahania sięgnęłam po telefon jeszcze tego samego wieczoru i nim się obejrzeliśmy, rozmawialiśmy chyba przez jakieś trzy godziny. Zaproponował mi spotkanie w kawiarni, która podobno serwowała najsmaczniejsze tiramisu w okolicy. Nie mogłam powiedzieć „nie” na taką propozycję.

Oświadczył mi się

Wspomnienia wciąż wywoływały uśmiech na mojej twarzy, kiedy obsługujący stolik mężczyzna postawił przede mną niewielki talerz z apetycznie prezentującym się deserem.

Smacznego, kochanie – odezwał się Kuba, podczas gdy ja chwyciłam za widelec.

Spróbowałam kawałek. Deser wprost rozpływał się w ustach. Przyjemność była tak duża, że aż przymknęłam powieki.

– Jest pewna rzecz, o której muszę ci powiedzieć, skarbie – zagaił Kuba, w momencie gdy nabierałam na widelec następny kęs.

Niespodziewanie poderwał się z miejsca. Zawahał się przez moment, po czym uklęknął przede mną. Zaskoczyło mnie to do tego stopnia, że połknęłam kawałek ciasta, prawie nie czując jego smaku. Zakrztusiłam się i poczułam gulę w gardle.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo mi na tobie zależy – powiedział Kuba, a ja nagle zdałam sobie sprawę, że brakuje mi powietrza.

Serio, nie mogłam słowa z siebie wydusić, choć bardzo próbowałam coś powiedzieć. Kuba jakby tego nie zauważył, wpatrywał się gdzieś przed siebie. Złapał mnie za dłoń, a ja w tym samym momencie drugą ręką chwyciłam się za szyję, jakbym chciała złapać oddech albo dać mu do zrozumienia, że coś jest nie tak. W końcu na mnie spojrzał i tylko się uśmiechnął.

To było niebezpieczne

– Zdaję sobie sprawę, że to zaskakujące.

Moje wargi rozchyliły się, a oczy niemal wyskoczyły z oczodołów, przez co przypominałam pewnie jakąś rybę wyrzuconą na brzeg. Kuba chyba wziął moją minę za przejaw zdumienia.

– Dziewczyna taka jak ty… – kontynuował.

Szarpnęłam się, uwalniając rękę z jego uścisku i zaczęłam klepać się po szyi, usiłując zasygnalizować, że brakuje mi tchu.

– Dobrze się czujesz, skarbie? – spytał z troską.

Byłam w stanie jedynie pokręcić głową i znowu pokazać na szyję.

Poderwał się gwałtownie i spoglądał na mnie z przerażeniem, kompletnie zdezorientowany, zupełnie tak samo jak w momencie naszego pierwszego spotkania. Czułam, że z każdą chwilą tracę siły. Mroczki zaczęły przysłaniać mi widok.

– Pomocy! – krzyknął w końcu mój ukochany. – Błagam, niech ktoś coś zrobi! Ona się dusi!

Przesadził z kreatywnością

Osunęłam się z siedzenia... Niespodziewanie ktoś gwałtownie mnie uniósł. Wyczułam mocny ucisk na podbrzuszu, tuż pod mostkiem. Jeden, potem drugi. Przy trzecim to, co blokowało mi przełyk, ustąpiło – i wypadło na blat w akompaniamencie donośnego kaszlu. Głęboko zaczerpnęłam powietrza i zerknęłam na obrus. W sąsiedztwie nakrycia, oklejony ciastem, spoczywał pierścionek. Mój wybawiciel łagodnie postawił mnie na podłodze i obrócił ku sobie.

– Wszystko w porządku? – spytał, nadal ściskając mnie za barki.

Stał przede mną facet w garniturze, rosły i dobrze zbudowany. Zdecydowanie przewyższał mnie wzrostem, choć miałam szpilki. Musiałam mocno odchylić głowę do tyłu, żeby móc na niego zerknąć. Skinęłam tylko głową, bo zabrakło mi słów. Tym razem to nie przez pierścionek, który utknął mi w gardle. Mój wybawca miał po prostu cudowne oczy… Posłał mi uśmiech i klepnął mnie przyjacielsko po ramieniu.

Cieszę się, że mogłem pomóc – rzucił, po czym ruszył w stronę stolika zajmowanego przez dwóch facetów.

Tuż przed zajęciem miejsca raz jeszcze zerknął w moją stronę, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.

– Lila... – Kuba zwrócił się do mnie ściszonym głosem.

Byłam wściekła

Odwróciłam twarz i zobaczyłam, jak klęczy przede mną, trzymając w ręce pierścionek. Ten sam, który powinnam była wyłowić z ciasta, a nie połknąć razem z nim i o mało się nie udławić… O rany, przez tę swoją przeklętą romantyczność Kuba o mało co nie pozbawił mnie życia! A później, zamiast przyjść mi z pomocą, był w stanie tylko wołać, żeby mnie ratowali… Co za wstyd!

– To nie poszło zgodnie z moim planem… – wydukał, a ja pojęłam z przerażeniem, że to zaręczyny.

O rany, ledwo co zdecydowałam, że chcę z nim zerwać, a ten koleś klęka przede mną i prosi o rękę! Totalnie mnie zatkało, nie wiedziałam czy parsknąć śmiechem, wpaść w furię, czy się rozpłakać. Gadał coś dalej, ale już przestałam go słuchać. Opadłam na siedzenie i zerknęłam za siebie. Ten gość, który wcześniej wyciągnął do mnie pomocną dłoń, obserwował całą scenę. Posłał mi uśmiech i uniósł szklaneczkę, tak jakby wznosił toast, ale bez słów.

To był koniec naszego związku

Tamtego feralnego wieczoru nie czekałam już na bardziej sprzyjający moment, ani nie próbowałam złagodzić nijak sytuacji. Po prostu zakończyłam wszystko z Kubą dosłownie parę chwil później. Odszedł ze łzami spływającymi po twarzy. Wcześniej jednak błagał o wybaczenie, tłumacząc, że rozumie całą sytuację i żebym się nie obwiniała, bo to jego błąd, nie sprostał wyzwaniu i mnie rozczarował. Tak bardzo się kajał, że niemalże zrobiło mi się go szkoda, ale nie na tyle, żeby zaprzeczyć temu, co powiedziałam.

Nie powiedziałabym, że to kwestia czyjejś winy – byliśmy po prostu zupełnie niedobrani. Trochę romantyzmu w codzienności potrafi być urocze: kobieta czuje się rozpieszczana i adorowana. Ale przesada w tym temacie nie wychodzi na dobre. Brakowało mi normalności.

Marzyłam o tym, by mieć pewność, że mój partner będzie dla mnie podporą w trudnych chwilach. Że w sytuacjach, gdy ogarną mnie wątpliwości, on przejmie stery i zdecydowanie pokieruje nasze działania. Związek z Kubą nie pozwalał mi na niezdecydowanie. Odpowiedź typu „Nie mam pojęcia” była wykluczona. To naprawdę wyczerpujące i frustrujące.

Czekała na mnie niespodzianka

Lokal opuściłam w towarzystwie Adama, który okazał się moim wybawicielem. Zdarza mi się odczuwać z tego powodu poczucie winy, ale cóż, po prostu dałam się porwać chwili – spontanicznej, niewyreżyserowanej i nieprzewidywalnej. Kuba, jako niepoprawny romantyk, powinien potrafić to zrozumieć.

Mój ukochany, Adam, pracuje jako ratownik medyczny. Każdego dnia dba o to, by ocalić czyjeś życie lub zdrowie, ale zawsze powtarza z uśmiechem, że nikt do tej pory nie okazał mu tyle wdzięczności, co ja. Jesteśmy parą od dwóch lat i powoli myślimy o ślubie.

Mój chłopak to prawdziwa złota rączka – potrafi o wiele więcej, niż tylko poradzić sobie z kapiącym kranem. Nie przepada za poezją, woli raczej zagłębiać się w świat kryminałów. Nie lubi także ciętych kwiatów – jeśli chce mi sprawić jakiś prezent, to raczej wybiera praktyczną roślinkę doniczkową. No i doskonale wie, że łóżko to nie jedyne miejsce, gdzie zakochani mogą dać upust swojej fantazji.

Liliana, 28 lat

Czytaj także:
„Dla innych żona stroi się jak stróż w Boże Ciało, a dla mnie ubiera ufajdane dresy. Na jej widok nie tylko ręce mi opadają”
„Chłopak zostawił mnie, bo mam większą wypłatę niż on. Tak go to zabolało, że nie tylko męskie ego mu zmalało”
„Od 20 lat mam dla córki idealną partię. Weterynarz z polem to prestiż. Nie to co ten jej ulizany goguś z miasta”

Redakcja poleca

REKLAMA