Niewielu ludziom udaje się zrealizować życiowe plany i spełnić marzenia, ale moja historia to skrajny przykład tego, jak bardzo można odbiec od młodzieńczych fantazji. Mając dwadzieścia dwa lata związałam się z facetem, z którym byłam dziesięć lat. Przez całą tę wspólną drogę wyczekiwałam momentu, kiedy mi się oświadczy i stworzymy rodzinę. Gdy dopytywałam go, czemu nie chce ślubu i dziecka, słyszałam w odpowiedzi, że to nie ten czas – bo teraz lepiej się z tym wstrzymać i najpierw ogarnąć życie.
Zmarnowałam 10 lat
Sama się zastanawiam, czemu tak długo zwlekałam z podjęciem decyzji o zakończeniu tej relacji. Możliwe, że po prostu byłam przyzwyczajona do tego układu. A może wciąż darzyłam go uczuciem? Gdybym wcześniej postawiła sprawę jasno, uniknęłabym przykrego zaskoczenia, gdy wyszło na jaw, że mnie oszukuje i spotyka się z kimś innym za moimi plecami.
Przez ponad rok chodziłam na spotkania z różnymi mężczyznami. Koleżanki umawiały mnie ze swoimi znajomymi, dawałam anonse w sieci, odwiedzałam lokale, dyskoteki, chodziłam na spotkania towarzyskie u rozmaitych ludzi, ale żaden z poznanych chłopaków nie rokował na dłuższą perspektywę. Ten, z którym obecnie jestem, pojawił się za to całkowicie niespodziewanie.
Jechałam z pracy tramwajem i przy wychodzeniu popchnął mnie jakiś niecierpliwy brutal. Zachwiałam się na stopniach i ledwo uchroniłam się od przewrócenia. W tym momencie zbliżył się do mnie Piotr.
– Wszystko w porządku, nic pani nie dolega? – jego głos był pełen szczerej troski.
Przewyższał mnie o dobre kilkanaście centymetrów, a na jego skroniach można było dostrzec ślady siwych włosów. Miał na sobie jasne spodnie, marynarkę w odcieniu błękitu, koszulę z niedbale rozpiętym kołnierzykiem oraz elegancką skórzaną aktówkę. Sprawiał wrażenie poważnego faceta, ale bez tej całej sztywności. Złapał mnie za dłoń i chociaż zazwyczaj nie znoszę, gdy nieznajomi mnie dotykają, tym razem mi to nie przeszkadzało.
Był szarmancki
– Nic się nie stało, naprawdę, w porządku…
– Znam tego typa, on tak zawsze robi – odparł. – Jeśli ma pani ochotę, poczekamy na niego i damy mu nauczkę – uśmiechnął się.
– Raczej nie mam na to czasu.
– To w takim razie wyskoczymy na ekspresowe cappuccino.
– Cappuccino? Niby dlaczego?
– No wie pani, w pewnym sensie wybawiłem panią z opresji… – popatrzył na mnie z całkiem słodkim zakłopotaniem.
W ciągu kilku chwil naszego niespodziewanego spotkania zaimponował mi swoją dojrzałością, dystansem do siebie i poczuciem humoru. Podczas naszej rozmowy dowiedziałam się, że dzieli nas dziewięć lat. Wspomniał też, że z zawodu jest inżynierem i na co dzień zajmuje się kontrolowaniem jakości różnych stopów metali…
– Strasznie nudna robota – skwitował, machając lekceważąco dłonią. – Wolałbym raczej pogadać o tobie. Jestem pewien, że jesteś o wiele bardziej interesująca ode mnie – dodał z uśmiechem.
Nagle się otworzyłam
Opowiedziałam o facecie, który przez długi czas wodził mnie za nos. A on z kolei podzielił się historią o tym, jak się rozwiódł. Niezłą miał przygodę, bo zaczęli randkować jeszcze w czasach szkolnych, a kiedy skończyli po dwadzieścia lat, przydarzyła im się wpadka.
Oświadczył się jej, bo uznał, że taki powinien być następny krok – tak przecież postępuje dojrzały mężczyzna. Teraz zdawał sobie sprawę, że podjął złą decyzję. Przetrwali razem jedynie dziesięć lat. Drogi im się rozeszły, kiedy ich pociecha trafiła do czwartej klasy podstawówki.
Kiedy zakończyliśmy dzielić się historiami o naszych życiowych wpadkach, przyszedł czas na dowcipy i lekki flircik. Z filiżanki kawy zrobiło się pełnowymiarowe menu obiadowe, a następnie wybraliśmy się na przechadzkę, podczas której Piotrek zaproponował, że mnie odprowadzi. Pod drzwiami mojego mieszkania spytał, czy miałabym ochotę umówić się z nim ponownie i poprosił, żebym podała mu swój numer komórki.
Po dwóch dniach odebrałam telefon z jego zaproszeniem na kolację. Już od dawna żadna randka nie wzbudziła we mnie tylu emocji. Miałam przeczucie, że tym razem trafił mi się ten jedyny. Dorosły, odpowiedzialny i inteligentny mężczyzna, a nie jakiś wieczny chłopiec po trzydziestce, który całe dnie spędza przed komputerem.
Nie pomyliłam się
Drugie spotkanie okazało się jeszcze milsze od pierwszego. Przestawałam się krępować w towarzystwie Piotra, a on również sprawiał wrażenie bardziej zrelaksowanego. Na dodatek dość szybko wyczuwalna stała się między nami seksualna chemia, co tylko podsycało nadzieję, że z tej znajomości może coś wyniknąć.
Piotr bez wątpienia też to dostrzegał. Niestety, do niczego konkretnego nie doszło. Pożegnaliśmy się całusem pod furtką mojego domu i to by było na tyle.
Zdałam sobie sprawę z samego rana, że relacja między nami może pójść do przodu w ekspresowym tempie, a ja wyglądam jak ostatnie nieszczęście. Aerobik był dla mnie obcym pojęciem od wielu tygodni, ponieważ ciągłe klęski na randkach sprawiły, że przestałam wierzyć w sens dbania o zgrabną sylwetkę. Ale wiadomo, jak to kobiety mają – postanowiłam wziąć się do roboty od razu!
Tego poranka wcisnęłam na nogi wysłużone adidasy i wsiadłam do samochodu, kierując się w stronę znajdującego się nieopodal parku. Tego samego, w którego okolicy zamieszkiwał również Piotr. Zostawiłam auto na parkingu i wyskoczyłam z niego jak sarenka. Niestety, mój entuzjazm znacząco przygasł już po kilku minutach joggingu. Moja kondycja była naprawdę kiepska, ale się przemogłam, w końcu miałam swój zamiar.
Pchał wózek
Kiedy tak powoli biegłam ścieżką, moją uwagę przykuł nagle wózek dziecięcy. Maluch w środku strasznie głośno płakał. Zerknęłam w tamtym kierunku jeszcze kilka razy i nagle olśniło mnie, że pcha go nie kto inny, tylko mój znajomy – wysoki, atrakcyjny Piotr z siwiejącymi włosami na skroniach! Nogi mi się poplątały, zakręciło mi się w głowie i o mały włos nie wpadłam na ławeczkę, gdzie dwóch facetów zażarcie o czymś gadało, popijając jednocześnie wódkę.
– Ej, spójrz Józek, laska na nas leci! – ryknęli śmiechem, a ja już chciałam im odszczeknąć coś niezbyt miłego, kiedy uświadomiłam sobie, że Piotr też mnie dostrzegł.
Stojąc naprzeciw Piotra obserwowałam, jak jego wyraz twarzy się zmienia. Rzucał spojrzenia to na mnie, to na wózek, z którego dochodził płacz dziecka. W końcu, pośród całego tego harmidru, chaosu i napięcia, postąpiłam zgodnie z tym, co podpowiadało mi serce. Pokonałam dzielącą nas odległość i przywitałam się, oczywiście z odpowiednią nutą sarkazmu i uszczypliwości w głosie.
– Siema!
– O, cześć! Co ty tu porabiasz? – odparł, wyraźnie zbity z tropu, jednocześnie próbując uspokoić malucha smoczkiem.
– Ja? A nie widać, że uprawiam jogging? A ty? Wyszedłeś na przechadzkę ze swoją dwudziestoletnią córką? – spytałam w taki sposób, aby dotarło do niego, że czuję się oszukana i żądam, by się wytłumaczył.
Chciałam zapaść się pod ziemię
Fakt, że między nami nie wydarzyło się nic poważnego, ale mimo wszystko mnie okłamał. Twierdził, że ma pełnoletnie dziecko, a tu niespodzianka. Maleństwo w wózeczku!
– Wpychasz jej smoczek do oczka…
– To nie dziewczynka, tylko chłopczyk – odparł Piotr i wreszcie wepchnął smoczka do buzi bobasa. Dziecko odrobinę się uspokoiło.
– Świetnie! Czyli odnośnie do płci malucha również mijałeś się z prawdą!
– Jak to?
– Oj Piotruś, nie rób ze mnie głupka! Sam przecież wspominałeś, że masz dorosłą córkę, a tu nagle widzę cię w parku z bobasem. Czyżbyś również zmyślił historyjkę o rozwodzie? Może małżonka została w chacie, a może zaraz tu przybędzie? – teatralnymi ruchami zaczęłam wypatrywać kogoś w pobliżu.
– Asiu… – z jego ust wydobyło się głębokie westchnienie. – Ten maluch to nie mój syn. To mój wnuczek. Wybacz, że ci tego nie mówiłem wcześniej. To wszystko moja wina, ta cała akcja…
– Daj spokój, nic się nie stało. Ja zareagowałam jak jakaś szajbuska…
– Przestań, ja też poczułbym się oszukany na twoim miejscu, jakbym zobaczył cię z maluchem, o którego istnieniu nie miałem zielonego pojęcia. Po prostu stchórzyłem i nie umiałem ci powiedzieć, że jestem już dziadkiem… Wiesz, między nami jest spora różnica wieku, a do tego dochodzi jeszcze to. Wnuczek… – machnął ręką w stronę wózka.
Wstydził się wieku
– Chyba ci odbiło! Przecież to nie ma znaczenia. Sam szybko zostałeś rodzicem, więc córka poszła w twoje ślady. Nie ma w tym nic niewłaściwego. U mnie jest gorzej. Zegar tyka, a nie mam ani jednego dzieciaka.
– Jakbyś chciała, to mogę cię wesprzeć – rzucił z uśmiechem, po czym wyskoczył z pomysłem wspólnego spaceru.
Na początku trochę spięta byłam, ale szybko mi przeszło. No i tak nasza relacja rozwinęła się bardziej. Jesteśmy ze sobą do teraz, randkujemy już ponad rok, a Piotrek nawet mi się oświadczył.
Zdaję sobie sprawę, że gdy tylko stanę na ślubnym kobiercu, automatycznie zyskam status babci z innej bajki dla jego ukochanego wnuczka.
Jaki mam stosunek do tej sytuacji? Szczerze mówiąc to mnie niezmiernie rozśmiesza. Podobnie jak fakt, że kiedy zajdę w ciążę i powitam na świecie nasze maleństwo, jednocześnie będę mamą i babcią. Ale przecież doskonale wiemy, że nasze życie rzadko toczy się tak, jak to sobie zaplanowaliśmy. Scenariusz naszego życia pisze przeznaczenie. A skoro zapisało w nim, że mam związać się z dziadkiem Piotrem, to jestem jak najbardziej na tak.
Joanna, 38 lat
Czytaj także:
„Chciałam wyleczyć się po rozstaniu i wpadłam po uszy. Ukochany zamiast do łóżka, posłał mnie do mycia okien”
„Miało być huczne wesele, a zamiast tego organizowaliśmy pogrzeb. Synowa nie mogła otrząsnąć się z żałoby i rozpaczy”
„W spadku po ojcu siostry dostały domy, a ja stare książki. Czułem się oszukany, ale dostałem więcej niż sądziłem”