„Myślałam, że ojciec po śmierci mamy się załamie. Okazało się, że czekał 40 lat, by móc związać się z inną”

szczęśliwa para straszych ludzi fot. Adobe Stock, Kostiantyn
Maria, niepozorna blondynka, nauczycielka z wiejskiej podstawówki, nie mogła się równać z moją mamą. Zawsze szykowną i piękną, robiącą karierę na uczelni. A jednak... 3 dni po pogrzebie tata wyznał mi prawdę i przeprowadził się do Marii.
/ 11.03.2022 07:42
szczęśliwa para straszych ludzi fot. Adobe Stock, Kostiantyn

Moi rodzice byli małżeństwem przez 43 lata. Szczęśliwym – tak mi się przynajmniej do tej pory wydawało. Dlatego kiedy moja mama odeszła z tego świata po kilkumiesięcznej, ciężkiej chorobie, byłam pewna, że tata popadnie w przygnębienie. Postanowiliśmy więc z mężem zabrać go tuż po pogrzebie do siebie, żeby nie pozostał sam w wielkim mieszkaniu.

Wieczorem tata zjadł z nami kolację, po czym poszedł do swojego pokoju położyć się. Rankiem byłam pewna, że wstanie pierwszy i zastanę go w kuchni pijącego kawę. Ale, ku mojemu zaskoczeniu, nadal jeszcze spał. „Po tak ciężkich przeżyciach ma prawo…” – pomyślałam ze współczuciem. 

Zrobiło się południe, a tata nadal nie wyszedł z pokoju. Zaniepokojona postanowiłam więc tam zajrzeć. Nie brałam pod uwagę niczego złego, ale… kto wie? Tyle razy przecież słyszałam historie o tym, jak to jakaś starsza osoba nie mogła żyć bez swojego zmarłego partnera i w szybkim tempie także odchodziła z tego świata, złamana cierpieniem i tęsknotą.  Z duszą na ramieniu uchyliłam więc drzwi i zajrzałam do środka. A tam… zobaczyłam równiuteńko zasłane łóżko! I ani śladu ojca!

– No coś podobnego! – wykrzyknęłam. – To ja chodzę na paluszkach, żeby go nie obudzić, a on już dawno na nogach! Pewnie poszedł na spacer, ale żeby na tyle godzin?

Po południu, kiedy tata nadal się nie pojawił, byłam już zaniepokojona.

– Przecież ojciec zna miasto i się nie zgubił! – uspokajał mnie mąż.

– Ale ma prawie siedemdziesiąt lat! No i przeżył ostatnio taki stres! Skąd wiesz, że mu nie zaczęła szwankować pamięć!

Tata przepadł jak kamień w wodę.  Napad? Wylew? – mnożyłam w myślach straszne scenariusze i umierałam ze strachu. W końcu Rafał także zaczął się denerwować i zadecydowaliśmy, że idziemy na policję.

– Potrzebujemy tylko jakieś zdjęcie taty, mam takie z ostatnich wakacji, sprzed pół roku – stwierdził mąż i wszedł do pokoju gościnnego, gdzie na regale trzymaliśmy albumy.

– Zobacz! Znalazłem to na stoliku! – wrócił, trzymając w ręku kartkę.

„Nie martwcie się o mnie. Wyjeżdżam i wrócę najpóźniej za dwa dni. Ojciec” – przeczytałam.

Wrócił cały w skowronkach

– No coś podobnego! – wykrzyknęłam. – A gdzie on mógł pojechać?

Czułam, że wypełnia mnie uczucie ulgi, że z tatą wszystko w porządku i to tylko ja nie zauważyłam tej głupiej kartki, a jednocześnie niepokoju, dokąd się wybrał. Do głowy mi nie przyszło, że zachował tajemnicę, ponieważ przeczuwał, że byłabym przeciwna jego wyprawie…

Tata faktycznie wrócił po dwóch dniach, ale zupełnie odmieniony! Prawdę mówiąc, kiedy stanął w drzwiach, taki dziarski i wyprostowany jak za dawnych lat, pomyślałam sobie, że jakby odmłodniał! I ten błysk w jego oku, jak u kogoś, kto ma po co żyć…

– Skarbie, musimy porozmawiać – zaczął już od progu.

– W to nie wątpię – mruknęłam pod nosem.

– Nie będę owijał w bawełnę, bo wiem, że to nic nie da – zaczął. – Zresztą po tylu latach mam już dosyć ukrywania się i uważam, że najlepsza jest prawda wygłoszona prosto z mostu. Chcę się związać z pewną kobietą – wypalił.

Patrzyłam na niego oniemiała i za nic nie docierało do mnie, co powiedział. Mój ojciec, w wieku siedemdziesięciu lat, zaledwie w trzy dni po pogrzebie mamy gada o jakiejś babie? Jak on śmie?!

– Jak możesz?! – wypaliłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. 

– Proszę, tylko mnie od razu nie osądzaj, ale najpierw wysłuchaj – westchnął.

– Nie masz nawet tyle szacunku dla mamy, żeby poczekać? Rok, a przynajmniej kilka miesięcy? – byłam na niego wściekła.

– Czekałem czterdzieści lat… – stwierdził na to spokojnie ojciec. – I nie zamierzam ani chwili dłużej. Zresztą twoja matka doskonale o tym wiedziała, że po jej śmierci zrobię wszystko, aby odnaleźć Marię i się z nią związać. Jeśli tylko jeszcze nadal będzie mnie chciała...

– O czym ty mówisz? – nic z tego nie rozumiałam.

Jakaś Maria, czterdzieści lat czekania… Miłość... Powoli docierało do mnie, że najwyraźniej mój prawy tata, którego tak do tej pory szanowałam, miał kiedyś… romans! Nie mieściło mi się to w głowie!

– Jak mogłeś żyć tyle lat w takim zakłamaniu? – zapytałam go z wyrzutem.

– Zakłamaniu? Ależ ja nikogo nie okłamywałem! – oburzył się.

– Twoja matka doskonale znała całą historię.

– A ja?

– Ty byłaś pięcioletnim dzieckiem, kiedy musiałem podjąć decyzję, co do swojego dalszego życia. I podjąłem ją tak, że nawet przez sekundę nie byłaś pokrzywdzona! Tylko ja cierpiałem przez te wszystkie lata. Wziąłem to na siebie, jak mężczyzna! – wypalił. – Uważam, że godnie wypełniłem swoje obowiązki. I męża, i ojca. A teraz jestem wdowcem, a ty jesteś od dawna dorosła i wreszcie mogę zrobić to, co dyktuje mi serce, nie rozum!

Umówili się i dotrzymał słowa

– Serce…

– Tak, serce! Ja… przez te wszystkie lata kochałem Marię. I nic mnie teraz nie powstrzyma przed tym, aby się z nią związać – stwierdził ojciec.

– A kim jest ta Maria? – zapytałam czując, że już jej nienawidzę i nigdy się do niej nie przekonam.

– Byliśmy wtedy z twoją mamą prawie siedem lat po ślubie, ty miałaś pięć latek i uwierz mi, że nie planowałem tej zdrady i tego uczucia – westchnął tata. – Do głowy by mi nie przyszło, że moje serce zajmie inna kobieta niż moja żona. A jednak stało się…

Kuzynka taty poprosiła go, by zaopiekował się jej przyjaciółką, która przyjedzie na kilka dni do stolicy. Tata miał ją oprowadzić po mieście, załatwić bilety do teatru.

Maria, niepozorna blondynka, nauczycielka z wiejskiej podstawówki, nie mogła się równać z moją mamą. Zawsze szykowną i piękną, robiącą karierę na uczelni. A jednak miłość ma to do siebie, że spada na człowieka znienacka. Po trzech dniach tata był zauroczony Marią, a po tygodniu zakochany w niej do szaleństwa! Maria czuła to samo, ale zdawała sobie sprawę, że mam żonę i dziecko.

– Sam nie wiem, jak by się to potoczyło, gdyby twoja mama zareagowała oburzeniem, do którego zresztą miała prawo. Ale ona…. Ona mi głęboko współczuła! – westchnął tata. – Powiedziała, że jest jej mnie żal, bo rozumie moje rozdarcie i nie zamierza stać na drodze do mojego szczęścia, jeśli tylko wybiorę życie z Marią. Tym samym sprawiła, że poczułem się jak ostatni drań. Rozważyłem wszystkie za i przeciw i stwierdziłem, że moje miejsce jest przy mojej rodzinie.

Mama zapowiedziała jednak ojcu, że jeśli postanowi utrzymać ich małżeństwo, to ona nie zgodzi się na to,  aby kiedykolwiek kontaktował się z tamtą kobietą. Przynajmniej nie za jej życia.  Ojciec przyjął jej warunki i przez te wszystkie lata ani razu nie skontaktował się z Marią. Ona także zniosła z godnością jego decyzję o pozostaniu z rodziną.

Czasami tylko kuzynka, nieświadoma tego, co zaszło między tatą a jej przyjaciółką, wspominała coś o Marii. Stąd tata wiedział, że wprawdzie wyszła za mąż, ale za dużo od siebie starszego człowieka i nie doczekali się razem dzieci. Kilka lat temu owdowiała. Kiedy więc zmarła moja mama, tata uznał, że dość się już naczekał. I ma prawo do szczęścia u boku ukochanej kobiety, o której nigdy nie zapomniał.

Milczałam wstrząśnięta jego wyznaniem.

– Jestem pewny, że kiedy ją poznasz, zrozumiesz… – powiedział.

Ojciec przeprowadził się do Marii jeszcze w tym samym miesiącu. Miałam do niego żal i nie kontaktowaliśmy się przez kilka miesięcy. Aż w końcu mój mąż powiedział:

– Przecież to twój ojciec! Przeszkadza ci to, że jest szczęśliwy? 

– Nie wiem… – odparłam szczerze.

W końcu przełamałam się i poznałam Marię. Cicha, niepozorna, ale o mądrym spojrzeniu, faktycznie była przeciwieństwem mojej dynamicznej matki. Gołym okiem było widać, że uwielbia tatę.  Pogodziłam się więc z ich związkiem. I życzę im szczęścia.

Czytaj także:
„Nigdy nie chcieliśmy mieć dzieci, ale wpadliśmy 2 lata po ślubie. Żona zorientowała się, że jest w ciąży w 16. tygodniu”
„Ja niańczę 7 wnuków, a zięciowi szkoda benzyny, by mnie podwieźć do lekarza. Powinnam była brać pieniądze za opiekę”
„Poszłam na imprezę, a dzieci zostawiłam bez opieki. Jestem samotną matką, moja głupota prawie zabiła syna”

Redakcja poleca

REKLAMA