„Myślałam, że mój mąż jest nieczuły i zimny jak mrożonka. Okazało się, że ma dość oryginalny sposób na okazywanie uczuć”

para fot. iStock by Getty Images, VioletaStoimenova
„Nie mogłam uwierzyć, że powiedział to tak beznamiętnie. Przecież mówiliśmy o tym, że mój ojciec umierał! Tworzenie jakichś grafików i harmonogramów wizyt u niego nie powstrzyma postępu choroby ani nie ukoi cierpienia, które czuję!”.
/ 11.09.2024 13:15
para fot. iStock by Getty Images, VioletaStoimenova

Mąż wyznał mi miłość tylko raz w życiu – podczas zaręczyn. Wyglądało to tak, jakby wyrecytował formułkę, którą długo ćwiczył. Kochałam go całym sercem. Pochodził z górniczej rodziny i był uczciwym facetem. Dbał o swoich rodziców i nigdy mnie nie zdradził. Mimo to od czasu do czasu odnosiłam wrażenie, że miłość jest dla niego jakimś wymysłem szalonych wieszczy. Nie potrafił okazywać czułości, nie cierpiał, kiedy okazywałam słabość.

Był jak głaz

Pewnego razu moja bratanica, którą się zajmowaliśmy przez weekend, spadła z roweru i bardzo płakała.

– Nie becz, bo przez to tylko bardziej cię boli – rzucił w jej stronę, opierając jednoślad o ścianę. – Od tego się nie umiera.

Ten moment przeżyłam bardziej niż Ania. Zrozumiałam, że mój mąż, choć w gruncie rzeczy dobry człowiek, jest totalnie wyzuty z emocji

Życie zafundowało nam sporo kłopotów, więc nie miałam czasu na rozczulanie się nad swoim losem. Zatrudnienie było dla mnie nieosiągalne, podczas gdy mój partner tyrał jak wół po kilkanaście godzin dziennie. Nie liczyłam na to, że pocieszy mnie, kiedy znowu odrzucono moją kandydaturę albo okaże współczucie, gdy przypadkiem oblałam sobie nogi wrzątkiem. Moje lęki i cierpienie działały mu na nerwy, dlatego starałam się nie okazywać przy nim swoich uczuć.

Ten facet jest jak maszyna – wyznałam mojej siostrze. – Gdybym leżała u jego stóp cała we krwi po jakimś wypadku, a on nawet by nie drgnął.

– No ale na bank udzieliłby ci pierwszej pomocy jak zawodowiec – zażartowała.

– Chyba wolałabym, żeby jakiś ratownik mnie ratował, a mój facet w tym samym momencie szalał ze strachu, że mogę tego nie przeżyć i rwał sobie włosy z głowy!

Nie miał żadnych emocji

Pamiętam tamtą rozmowę z Marzeną. Rozmawiałyśmy wtedy o śmierci i zastanawiałyśmy się, jak poradziłybyśmy sobie w sytuacji, gdyby którejś z nas albo naszemu tacie przytrafiło się coś złego. Byłyśmy wtedy bardzo przejęte i doszłyśmy do wniosku, że taki scenariusz byłby dla nas prawdziwym koszmarem i dramatem. Nie miałyśmy pojęcia, czy udałoby nam się przez to przebrnąć.

Raptem parę tygodni po tej konwersacji u naszego taty wykryto raka. Choroba była już mocno zaawansowana, a lekarze nie dawali dużych szans na wyleczenie. To była dla nas ogromna tragedia. Wpadłam w histerię, wrzeszcząc, że ani ojciec, ani nikt z naszej rodziny nie zasłużył na taki los. Eryk natomiast, jak to on, nie dał po sobie poznać, że ta wiadomość w jakikolwiek sposób go poruszyła.

– Totalnie masz w nosie, że on odchodzi z tego świata! – darłam się na swojego faceta. – Masz to gdzieś! Jesteś zupełnie pozbawiony emocji! Dla ciebie miłość to puste słowo! I nigdy nie zrozumiesz, co to znaczy naprawdę kochać!

Gdybym wtedy poszła do psychologa, na bank by mi wytłumaczył, że tak naprawdę nie byłam wkurzona na Eryka, tylko na całą tę sytuację. Czułam totalną niemoc i przerażenie chorobą ojca, dlatego wyżyłam się na swoim mężu. Ale nawet to nie zrobiło na nim wrażenia.

– Całe szczęście, że nie pracujesz – oznajmił bez emocji. – Dzięki temu znajdziesz chwilę dla ojca. Powinnaś maksymalnie wykorzystać ten czas, który ci z nim jeszcze pozostał.

To był dla nas cios

Nie mogłam uwierzyć, że powiedział to tak beznamiętnie. Przecież mówiliśmy o tym, że mój ojciec umierał! Tworzenie jakichś grafików i harmonogramów wizyt u niego nie powstrzyma postępu choroby ani nie ukoi cierpienia, które czuję!

Jednak mój partner zupełnie tego nie pojmował. Dla niego najważniejsze było zawsze wywiązywanie się z obowiązków, jasno wytyczona ścieżka i pokonywanie trudności bez rozczulania się nad sobą.

Gdy lekarze powiedzieli, że mojemu tacie zostało parę tygodni życia, zdawałam sobie sprawę, że muszę być przy nim i dać mu poczucie, jak bardzo go kocham. Nie potrzebowałam do tego sugestii Eryka. Tata nie zamierzał jednak spędzać tego czasu w łóżku. Nadal miał dość sił, by wstawać i wychodzić z domu. Mówił nam, żebyśmy zabrały go do ogrodu botanicznego, potem poprosił o wizytę w ZOO i wspólne łowienie ryb. Z trudem powstrzymując płacz, robiłyśmy to wszystko.

– Skarbie, ronić łzy będziesz jak umrę, teraz chcę widzieć uśmiech na twojej twarzy – nalegał. – Daj spokój, zaraz rzucę jakimś żartem…

Jednak w tamtej chwili nie byłam w nastroju na słuchanie kawałów. Wpatrywałam się w tatę, który dosłownie niknął mi w oczach i nic nie potrafiłam poradzić na to, że po policzkach spływały mi łzy.

Nie liczyłam na jego pomoc

Eryk rzeczywiście interesował się zdrowiem taty, wypytywał o jego samopoczucie i dodatkowe sposoby wsparcia, jednak nigdy nie widziałam, by na jego twarzy pojawiał się żal.

Pewnego dnia tata wyszukał informację o pokazach motocykli i bardzo zależało mu, żeby na nie się wybrać. Od lat fascynował się motorami. Córka akurat była poza domem na klasowej wycieczce, więc to na mnie spadł obowiązek dotrzymania tacie towarzystwa. Niestety, o poranku dopadła mnie wysoka temperatura i nawet wstanie z pościeli przerastało moje możliwości.

– To ja podrzucę tatę – zakomunikował Eryk.

– A co z robotą? – zaciekawiłam się. – W tym tygodniu mieliście dostać awans od szefa.

Są rzeczy ważne i ważniejsze. Ta należy do tych drugich – odparł krótko.

Sporo zaryzykował, informując pracodawcę tuż przed rozpoczęciem pracy, że się nie pojawi. Znając go, pewnie nawet nie pokusił się o zmyślenie jakiejś wymówki. Mógł przez to przepuścić szansę na lepsze stanowisko, a w najgorszym wypadku wylecieć z roboty.

Tata zadzwonił do mnie z imprezy motocyklowej. Był podekscytowany. Nie pamiętam, kiedy ostatnio słyszałam w jego głosie tyle entuzjazmu. W tle słychać było ryk maszyn i kogoś gadającego przez głośniki, a ojciec darł się do słuchawki, że nareszcie spełnił swoje marzenie i przejechał się na harleyu.

– Zaraz ci prześlę fotkę, poczekaj chwilę – powiedział, a po chwili dostałam powiadomienie o nowej wiadomości.

Wyglądał wspaniale

Tata z dumą siedział na potężnym motorze, pewnie opierając stopy na podłożu, a na jego twarzy gościł uśmiech od ucha do ucha. Miał na sobie gustowną skórzaną kurtkę z logo producenta. Wtedy przypomniałam sobie, że odkąd byliśmy mali, pasjonował się harleyami. Nie miał funduszy na własny motocykl, ale marzył o skórze. Mama stwierdziła jednak stanowczo, że nie pozwoli mu przeznaczyć na skórzane okrycie kwoty, która starczyłaby na utrzymanie nas wszystkich.

Kiedyś w dzieciństwie ojciec wziął mnie do salonu z motocyklami i zaczął dopytywać faceta z brodą, który tam pracował, o ceny kurtek. Nie mam pojęcia, jakie kwoty padły, ale tata opuścił sklep mocno przybity. Dotarło do niego, że mając dwójkę pociech na utrzymaniu, realizacja jego wielkiego marzenia będzie poza zasięgiem.

„Niezła skóra” – napisałam zadowolona, że ktoś się z nim nią podzielił. To na pewno dużo dla taty znaczyło. „Mnie również przypadła do gustu. I jaka przyjemna w dotyku!” – odpisał.

Przyszło mi do głowy, że chyba wolałby tę kurtkę nosić dłużej niż tylko przez moment. Zastanawiałam się, czy ja i Marzena byłybyśmy w stanie mu ją sprawić. Sprawdziłam w wyszukiwarce ceny takich skórzanych kurtek. Udało mi się znaleźć podobny model do tego, który miał na sobie tata na zdjęciu.

Skóra jego marzeń kosztowała grubo ponad cztery tysiące. Cały czas źle się z tym czuję, ale wtedy stwierdziłam, że nie ma co inwestować w tak drogi ciuch, bo i tak tata będzie go używał góra parę tygodni.

Zaskoczył mnie

Jednak tata wrócił z imprezy z kurtką. Okazało się, że kupił mu ją mój mąż!

– Ale skąd wziąłeś pieniądze?

Powiedział coś o zaległej premii, którą mu wypłacili. Byłam w szoku.

Straciliśmy tatę dokładnie miesiąc później. Miałam to szczęście, że zdążyłam się z nim zobaczyć po raz ostatni. Oczywiście wyłam wtedy jak dziecko, a on, rzeczowy jak zwykle, dał mi parę cennych wskazówek na dalszą drogę. Jedna z nich kompletnie wytrąciła mnie z równowagi.

– Jak będziecie mnie chować, nie ubierajcie mnie w tę skórzaną kurtkę – wyszeptał. – Kosztowała majątek, lepiej ją sprzedajcie i pokryjcie dług z pożyczki.

– Tato, co ty opowiadasz? – spytałam zaskoczona, a z wyrazu jego twarzy zrozumiałam, że wyjawił przede mną sekret, którego nie powinien zdradzać.

Właśnie tak poznałam prawdę o tym, że mój mąż, którego uważałam za oschłego i nieczułego, wziął pożyczkę, aby sprawić mojemu umierającemu tacie prezent, o jakim marzył – wymarzoną skórzaną kurtkę.

Eryk wolał, żebym nie wiedziała o całej sprawie, ponieważ obawiał się, że będę zbyt mocno przejmować się zaciągniętą pożyczką. Dlatego zwrócił się do taty z prośbą, aby zatrzymał tę informację dla siebie i nie wspominał o niczym ani mi, ani Marzenie. Tata tuż przed śmiercią zdradził mi w sekrecie, że od momentu otrzymania prezentu praktycznie się z nią nie rozstawał. Chodził w niej dosłownie wszędzie, nawet po mieszkaniu. Przynosiła mu ogromną radość w tych ostatnich tygodniach życia.

Doceniłam to

Jak chciał ojciec, nie złożyliśmy go do grobu w jego ukochanej skórze, ale też jej nie sprzedaliśmy. Zatrzymałam ją dla siebie z nadzieją, że pewnego dnia będzie nosił ją mój syn. Gdy dorośnie, przekażę mu historię o dziadku, który na pierwszym miejscu stawiał zawsze rodzinę oraz o tacie, który może i nie potrafi wyrażać emocji, ale ma serce ze szczerego złota i umie dostrzec potrzeby innych ludzi.

Od tamtego zdarzenia nie mam już pretensji do mojego małżonka, że brakuje mu empatii. Teraz już rozumiem, że mimo iż nie pocieszy mnie czułym gestem, gdy coś mnie trapi, to dołoży wszelkich starań, by mi pomóc. I choć może nie należy do mężczyzn, którzy obdarowują partnerkę bukietami, to w razie potrzeby stworzy dla mnie ogród i będzie o niego dbał dzień w dzień, tylko po to, by wywołać uśmiech na mojej twarzy.

To właśnie jego sposób na okazywanie uczuć i nauczyłam się to w nim cenić.

Hania, 36 lat

Czytaj także:
„Przyjaciółka zaszła w ciążę na 40-stkę, a wszyscy jej kibicowali. Gdy nagle zamilkła, czułam, że coś się stało”
„Nie przepadam za dziećmi, ale mam już 6 z różnymi kobietami. No cóż, takie geny nie mogą się zmarnować”
„Gdy mąż mnie zdradził, nie płakałam. Nawet pomogłam mu się pakować, by w końcu mieć święty spokój”

Redakcja poleca

REKLAMA