„Po śmierci męża teściowa bywała w kościele częściej niż w domu. Myślałam, że się tam modli, a ona flirtowała”

kobieta w kościele fot. Adobe Stock, Felix/peopleimages.com
„Usiadłam w ostatniej ławce i zaczęłam się rozglądać. Teściowa siedziała w pierwszym rzędzie wpatrzona w szafarza jak w obrazek. On też nie potrafił ukryć, że spogląda w jej stronę. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że coś jest na rzeczy”.
/ 31.07.2024 08:30
kobieta w kościele fot. Adobe Stock, Felix/peopleimages.com

Pochodzę z małej miejscowości, gdzie ludzie nie zapomnieli jeszcze o Słowie Bożym i naukach Jezusa. Z całą pewnością nie można nazwać mnie dewotką, ale religia stanowi ważną część mojego życia. Tak zostałam wychowana i sama też wychowuję tak swoje dzieci.

Tym większy jest mój niesmak, gdy widzę, jak moja teściowa robi maślane oczy do szafarza z naszej parafii. Ma 68 lat, a zachowuje się jak nieznająca wstydu podlotka.

Po śmierci męża teściowa się zmieniła

– Zauważyłeś, że mama ostatnio często bywa w kościele? – zapytałam pewnego dnia Franka, mojego męża.

– Co przez to rozumiesz?

– Wcześniej chodziła na mszę w każdą niedzielę, ale podobno teraz uczestniczy w nabożeństwie przynajmniej cztery razy w tygodniu.

– Kto tak mówi?

– Spotkałam ostatnio Marysię. Tą, co mieszka z mamą po sąsiedzku. Powiedziała mi, że prawie każdego wieczora biegnie do kościoła, wystrojona jakby były święta.

– A co w tym takiego dziwnego? Odkąd zmarł tata, ma dużo wolnego czasu. Monika i Szymek są już nastolatkami i nie chcą spędzać z babcią tyle czasu, co wcześniej, a my też nie poświęcamy jej tyle uwagi, ile powinniśmy. Jeżeli ma potrzebę modlić się w kościele codziennie, nic nam do tego. A Marysia niech lepiej nie wściubia nosa w nieswoje sprawy.

– Pewnie masz rację – przyznałam.

Ludzie plotkowali

Moi teściowie przeżyli razem 46 lat. Nie mogłam się dziwić, że śmierć męża była dla Maryli dotkliwym ciosem. Być może w kościele szukała pociechy, ale było jeszcze coś, o czym nie chciałam mówić mężowi. Sąsiadka teściowej powiedziała mi o czymś, co wzbudziło mój niepokój.

– Pani Elizo, ona nie chodzi tam, by klękać przed Panem Bogiem, tylko na flirty.

– Co też pani wygaduje za bzdury! Szanowna, bardzo proszę nie rozgłaszać takich oszczerczych plotek. W ten sposób można zrobić komuś krzywdę. Moja teściowa niedawno straciła męża. Jeszcze tego by brakowało, żeby ludzie wzięli ją na języki, bo pani sobie coś ubzdurała.

Niczego sobie nie ubzdurałam. Na własne oczy widziałam. I Jadźka też. Pani ją zapyta. Wszystko potwierdzi.

– Że co? Że niby staruszka zaleca się do proboszcza?

– Nie do proboszcza, Boże broń! Do naszego szafarza.

– Pani Marysiu, obie macie jakieś urojenia! Nie chcę wysłuchiwać tych oszczerstw. A jeżeli ma pani coś przeciwko Maryli, niech pani powie jej to w oczy.

Tacy właśnie są ludzie. Coś sobie ubzdurają, a potem rozpuszczają brzydkie plotki. Przed samą sobą musiałam jednak przyznać, że w zachowaniu Maryli było coś podejrzanego. Odkąd pamiętam, uczestniczyła we mszy w każdą niedzielę, ale w tygodniu nigdy nie chodziła do kościoła. Zawsze powtarzała, że nadmierna pobożność jest przejawem próżności. „A może te plotki nie wzięły się znikąd?” – zastanawiałam się.

To była prawda

Nie miałam innego wyjścia, jak tylko przekonać się na własne oczy. Pewnego dnia wybrałam się na wieczorną mszę. Celowo spóźniłam się o kilka minut, by przed wejściem nie spotkać się z Marylą. Usiadłam w ostatniej ławce i zaczęłam się rozglądać. Teściowa siedziała w pierwszym rzędzie, wpatrzona w szafarza jak w obrazek. On też nie potrafił ukryć, że spogląda w jej stronę. Gdy udzielał jej Eucharystii, uśmiechnął się wymownie, a przed pozostałymi wiernymi zachowywał kamienną twarz. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że coś jest na rzeczy i zrobiło mi się głupio, że tak zrugałam panią Marysię.

Nie dawało mi to spokoju. Przejęłam się tak bardzo, że nie mogłam spać po nocach. Nie chciałam powiedzieć Frankowi, co odkryłam. Po co wywoływać rodzinne niesnaski, tym bardziej, że to były tylko moje podejrzenia. W końcu doszłam do wniosku, że najlepiej zrobię, jak porozmawiam o tym z Teściową.

Udałam się do niej dwa dni później. Jak zwykle weszłam bez pukania (Maryla sama nalegała, żebyśmy wchodzili jak do siebie). Siedziała przy kuchennym stole razem z naszym szafarzem. Jedli ciasto, popijali herbatkę i głośno się śmiali.

Przyłapałam ich

– Eliza! Ale niespodziankę mi zrobiłaś – przywitała mnie.

– Dzień dobry, mamo.

– Młoda pani Eliza jak zwykle wygląda pięknie – skomplementował mnie szafarz.

– Dzień dobry, panie Józefie. Co słychać u pańskiej małżonki?

Na mnie już czas – speszył się. – Na pewno chcą panie porozmawiać.

Odprowadziłam go wzrokiem. Twarz oblał mu purpurowy rumieniec, jakby miał coś na sumieniu.

– To nie było miłe, Elizo – skarciła mnie. – Wprawiłaś biedaka w zakłopotanie.

– Mamo, a pomyślałaś o tym, w jak niekomfortowym położeniu stawiasz naszą rodzinę? Cała wieś już plotkuje, że uczepiłaś się szafarza jak rzep psiego ogona. A przecież on ma żonę i dzieci!

– No i co z tego? Ja jestem wdową, więc mogę robić, co mi się podoba.

– Jak możesz tak mówić? Ojciec pewnie przewraca się w grobie.

– Och, proszę cię. Przecież nie zaprosiłam go do łóżka, tylko na ciasto.

– Ale mamo, przecież to nie wypada.

– W nosie mam, co wypada, a co nie. W moim wieku nie trzeba przejmować się takimi bzdurami.

Mąż był wściekły

Nie miałam już żadnych wątpliwości co do faktycznej przyczyny jej częstych wizyt w kościele. Nie chciałam mówić Frankowi, ale pomyślałam, że prędzej czy później i tak usłyszy o tym od obcych. „Może jemu uda się wyperswadować jej tę znajomość” – miałam nadzieję.

– Pamiętasz, jak mówiłam ci, że mama zaczęła częściej chodzić na mszę?

– Pamiętam. I co?

– Wyszło szydło z worka. Chodzi do kościoła, żeby robić piękne oczy do pana Józefa.

– Do szafarza? Nawet nie żartuj – zaczął się śmiać.

– Jestem całkowicie poważna. Niedawno poszłam za nią i na własne oczy widziałam. A dzisiaj byłam u niej i ich nakryłam.

– Zaraz, zaraz. Chcesz powiedzieć, że oni...

– Nie, nie robili niczego zdrożnego. Siedzieli przy stole, rozmawiali o czymś i zanosili się śmiechem. Ale przecież to nie wypada, żeby żonaty mężczyzna, w dodatku szafarz, odwiedzał wdowę w jej domu. Jak czegoś z tym nie zrobimy, nie wiadomo, jak to się skończy. A skandal nie jest nam potrzebny.

– Już ja porozmawiam sobie z nią.

Nie chciała nas słuchać

Następnego dnia oboje poszliśmy do niej. Franek wściekł się i stanowczo zażądał, żeby zakończyła tę żenującą znajomość. Maryla jest jednak twardą babą, która nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać.

Posłała nas do wszystkich diabłów, wyprosiła z domu i zatrzasnęła za nami drzwi. Na odchodne powiedziała, że jeżeli będzie miała ochotę trochę poromansować, nic nam do tego. Boże! I co z tego wyjdzie? Przecież jak proboszcz się dowie... wolę o tym nie myśleć. A dowie się na pewno. Już cała wieś huczy od plotek, więc to tylko kwestia czasu.

Eliza, 47 lat

Czytaj także: „Miałam dosyć niewierności mojego faceta. Chciałam się odegrać i wpadłam z deszczu pod rynnę”
„Szwagier kumpla zajada kawiory, a sępi po ludziach jak biedak. Myślał, że mnie oszuka, ale trafił na sprytniejszego”
„5 lat temu przygarnęłam dziecko siostrzenicy, by mała nie trafiła do sierocińca. Za dobre chęci, dostałam od życia manto”


 

Redakcja poleca

REKLAMA