„Moje eks twierdziły, że jestem dziecinny, więc zmężniałem. Nie pomogło. Kobiety bawią się mną jak pluszakiem”

facet fot. iStock by Getty Images, RealPeopleGroup
„W końcu drzwi się otworzyły. Alicja miała na sobie satynowy szlafrok. Policzki zaróżowione, włosy w nieładzie, trochę brakowało jej tchu, zupełnie jak po przebieżce. Niecierpliwym ruchem ręki założyła kosmyk za ucho, patrząc na mnie podejrzliwie”.
/ 04.07.2024 14:30
facet fot. iStock by Getty Images, RealPeopleGroup

Odwiedziłem już każdy sklep z biżuterią w okolicy, ale wciąż nie trafiłem na pierścionek, który byłby odpowiedni dla Alicji. Wreszcie wszedłem do ostatniego. Ekspedientka, która dopiero co zaczęła pracę, wyglądała na poruszoną.

– Mój facet z okazji naszej rocznicy pewnie przyniesie mi kwiatka, o ile w ogóle o niej pamięta. – Ciężko westchnęła. – Pana dziewczyna to ma fart!

Parsknąłem pod nosem na dźwięk tego słowa. Alicja? Dziewczyna? To stuprocentowa kobieta z klasą. Przedsiębiorcza, zdecydowanie wie, czego chce od życia. Starsza ode mnie o pięć lat.

Padłem ofiarą polowania

Siedziałem spokojnie przy kontuarze, kiedy nagle w knajpie pojawiła się nieziemska kobieta. Miała na sobie obcisłe czarne skórzane spodnie i buty na absurdalnie wysokim obcasie, przez co jej nogi wydawały się nie mieć końca.

Nie tylko ja się zapatrzyłem – dosłownie każdy koleś w lokalu wlepiał w nią maślane ślepia. Barman też nie był wyjątkiem. Ona tymczasem omiotła wzrokiem pomieszczenie, a kiedy nasze oczy się spotkały, posłała mi porozumiewawcze mrugnięcie.

Nie miałem nic przeciwko temu. To była fascynująca zmiana – z łowcy przeistoczyć się w zwierzynę łowną. Nie traciła czasu. Podeszła i zaproponowała mi drinka. Wiedziałem, że jestem ugotowany. Odruchowo zerknąłem wtedy na zegar wiszący nad kontuarem. Wskazywał 21.02. O tej samej godzinie jutro upłynie dokładnie pół roku…

Wróciłem na ziemię

– Może coś w tym guście? – wyczuwając dobry interes, właściciel sklepu wyszedł na zaplecze i przyniósł ręcznie robioną biżuterię. Palcem pokazał na rubin, dookoła którego migotały małe diamenciki.

– Śliczny… – przyznałem. – Jednak trochę za bardzo rzuca się w oczy.

Z kolei szafir w moim odczuciu prezentował się odrobinę zbyt mdło, a topaz sprawiał wrażenie topornego. Kolor szmaragdu, fakt, ładnie współgrałby z szmaragdowymi oczami Alicji, ale wciąż czegoś mi brakowało.

– Zgadza się – sprzedawca biżuterii przytaknął poważnie. – Poszukujemy czegoś wyjątkowego dla eleganckiej pani. Dla osoby z prawdziwym szykiem.

– W punkt – przytaknąłem, trochę śmiejąc się z tego, jak mówił w liczbie mnogiej. – Szykownej, ale nie jakiejś sztywnej i oziębłej.

Ależ skąd, Alicja zdecydowanie nie jest chłodna… Moje myśli powędrowały do gorących, pełnych pasji wieczorów. Choć tak naprawdę nie były to tylko wieczory… Różne godziny i prawie wszystkie lokalizacje nadawały się na igraszki. Alicja miała niesamowitą energię i kochała próbować nowych rzeczy.

Szukałem idealnego pierścionka

Głos jubilera sprawił, że wróciłem do rzeczywistości.

– Diamenty to zupełnie inna liga i zawsze robią wrażenie – oznajmił sprzedawca. – Spełnią oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów. Niech pan zerknie na ten egzemplarz. Oszlifowany wieloma fasetami, waży dwa karaty.

Na pokrytej pluszowym materiałem tacy leżał pierścionek ozdobiony diamentem osadzonym w obrączce z białego złota.

– Kiedy przychodzi do wybierania brylantów, najbardziej pożądany kolor to jego całkowity brak. Te przeźroczyste i pozbawione zabarwienia najefektowniej mienią się wszystkimi barwami tęczy w zależności od oświetlenia, a skromna oprawa tylko uwydatnia ich urok. Zupełnie jak tutaj.

– Faktycznie, prawdziwy majstersztyk… – zdałem sobie sprawę, że w końcu udało mi się odnaleźć to, za czym się rozglądałem.

Wyszukany krążek, idealny dla mojej ukochanej. Na naszą półrocznicę lub nawet dłużej, zobaczymy, jak potoczy się ta historia. Sześć miesięcy temo nie pomyślałbym o czymś takim.

Wręczenie dziewczynie pierścionka wysadzanego diamentem? Nigdy! Przecież mogłaby uznać to za oświadczyny.

Wszystko się zmieniło, gdy ją poznałem

Ta dziewczyna dotknęła mojej duszy w miejscach, o których nie miałem pojęcia, że istnieją. Parę moich eks zarzucało mi, że w ogóle nie mam serca. Majka, moja była przed Alicją, określiła mnie mianem strachajły i ponurego głupka. Twierdziła, że z jednej strony uciekam przed zobowiązaniami jak przed dżumą, a z drugiej – szukam czegoś, czego wcale nie straciłem.

Wydawać by się mogło, że stanowiliśmy zgraną parę. Uwielbiałem jej dowcip, oddanie, otwartość i wielkoduszność. Istny ideał partnerki, a nie zwykła dziewczyna. Prawdopodobnie z tego powodu byliśmy ze sobą wyjątkowo długo, bo cały rok. Ale kiedy stwierdziła, że pora na kolejny etap i chciała mnie zapoznać ze swoimi rodzicami, dałem nogę. Zasugerowane zmiany w naszej relacji zupełnie mi nie pasowały, rodzinne imprezki to definitywnie nie moja działka.

Klasa Majki w obliczu zerwania zrobiła na mnie wrażenie. Okazała się jedyną, która potrafiła to zrobić z wdziękiem. Ani jednym przedmiotem we mnie nie cisnęła, nie poczęstowała mnie najgorszymi epitetami, poza określeniem mnie mianem strachajły i kretyna. Nie starała się również ponownie zdobyć mojego serca.

Powiedziała, że poczeka, aż zmądrzeję

– Ale nie za długo, bo nie mam zamiaru się zestarzeć, odgrywając rolę Penelopy – skwitowała na do widzenia.

Potrafiła rzucić żartem nawet w takim momencie. Wyjątkowa z niej dziewczyna. Zbyt wartościowa jak dla mnie. Chyba brakowało mi babki, która mnie zelektryzuje i postawi mój świat na głowie. Przy której stracę rozum do tego stopnia, że zechcę się ustatkować. No i proszę.

– Wyśmienity – przyznałem. – Ale ktoś już się na niego zdecydował, zgadza się?

– W rzeczy samej, jednak zrezygnował. Cena okazała się dla klienta nazbyt wygórowana. Dla pana taka drobnostka jak cena to chyba nie problem…? – jubiler pytająco uniósł brwi.

– Dokładnie tak – skinąłem głową bez cienia wątpliwości.

Pracując jako broker giełdowy, całkiem dobrze radziłem sobie finansowo.

– Obawiam się jednak, czy pierścionek nie będzie za luźny. Alicja ma szczupłe palce… – naszła mnie kolejna wątpliwość.

– Jeśli zajdzie taka potrzeba, zawsze możemy go dopasować – uspokoił mnie sprzedawca. – Ale coś mi mówi, że będzie leżał jak ulał.

Opuściłem salon jubilerski z dużo lżejszym portfelem, ale zupełnie się tym nie przejmowałem. Taka kobieta jak Alicja warta była każdych pieniędzy.

Zasługiwała także na mnie

Kiedy zadzwoniłem do niej z prośbą o spotkanie, dowiedziałem się, że jest zajęta – w tę niedzielę ma ważne spotkanie biznesowe. „Najpierw praca, potem zabawa” – to było jej motto. No cóż, jako kobieta odnosząca sukcesy, samodzielna, pełna energii i z dużymi aspiracjami, miała napięty harmonogram i nie zawsze mogła odpowiadać na moje propozycje.

Dla odmiany to ja musiałem się starać i dostosowywać do jej planu dnia. Było to jednak dla mnie trochę podejrzane… Przecież w sobotę była nasza półrocznica.

– A co to za ważne sprawy w niedzielę?

– Istotne – oznajmiła. – I nie będę ci się z nich tłumaczyć. Szpiegujesz mnie, czy jak?

– Ależ skąd… – zabolała mnie jej ostra reakcja. – Chodzi o to, że mam coś wyjątkowego i przygotowałem dla ciebie niespodziankę.

– Niespodziankę? – zaciekawiła się. – Kocham niespodzianki, ale nic się nie stanie, jeśli dostanę ją innym razem.

– Nie ma mowy – sprzeciwiłem się, powoli tracąc cierpliwość. – Za kilkanaście godzin będziemy obchodzić sześć miesięcy od naszego pierwszego spotkania – zwróciłem jej uwagę.

– O rany! – westchnęła, udając zszokowanie. – Zdołałam przetrwać z tobą aż tyle czasu?

– Jeśli to miała być próba zażartowania, to jakoś niespecjalnie mnie rozśmieszyła – mruknąłem pod nosem.

– No już, już, spokojnie. Nie naciskaj tak. Bo uznam, że stałeś się drażniąco rozrzewniony. Umówimy się na kiedy indziej, kiedy nam obojgu będzie pasować i wtedy sobie poużywamy. Zrekompensuję ci to opóźnienie… – wyszeptała zmysłowo, a moja irytacja w jednej chwili wyparowała.

Zafascynowała mnie swoją wyjątkowością

Intrygowała swoją nieprzewidywalnością, zmiennością i odmiennością od reszty. To sprawiło, że byłem zdeterminowany, by o nią walczyć. Uwielbiała niespodzianki, dlatego następnego dnia o godzinie 21 zapukałem do jej drzwi, nie zamierzając się poddać.

Miałem plan – jeśli mnie wpuści, wręczę jej pierścionek, a dalej… czas pokaże, co przyniesie przyszłość. Trudno, jak będzie chciała, to się wyniosę, choć skrycie marzyłem o innym finale. No bo która dziewczyna nie straci głosu, gdy zobaczy diament?

W końcu drzwi się otworzyły. Alicja miała na sobie satynowy szlafrok. Policzki zaróżowione, włosy w nieładzie, trochę brakowało jej tchu, zupełnie jak po przebieżce. Niecierpliwym ruchem ręki założyła kosmyk za ucho, patrząc na mnie podejrzliwie.

– A jednak postanowiłeś mnie skontrolować – powiedziała z irytacją.

– Wcale nie! Zwyczajnie nie byłem w stanie dłużej czekać – wkroczyłem do pomieszczenia, przechodząc obok niej.

Coś było nie tak

Zamiast dać jej pierścionek od razu po wejściu, skierowałem się w stronę pokoju dziennego. Odwróciłem się do niej i przez moment zastanawiałem się, co powiedzieć.

– Sporo czasu mi zeszło, zanim udało mi się znaleźć coś, co byłoby ciebie warte. I oto rezultat – z satysfakcją podałem Alicji pudełeczko. Przyjęła je i powoli uchyliła wieczko. Jej oczy na chwilę rozbłysły, ale szybko przygasły.

– Wow, diament…! Czy ty właśnie mi się… oświadczasz?

Wykrzywiła twarz w grymasie. Nie tryskała entuzjazmem, wręcz przeciwnie – sprawiała wrażenie mocno speszonej. Ale dlaczego? Nagle mnie olśniło. Zerknąłem na nią baczniej. Zaczerwienione policzki, rozczochrana fryzura, ciężki oddech…

Doskonale wiedziałem, co może być powodem takiego stanu. Ten wyraz twarzy był mi aż nazbyt znajomy – tak patrzy ktoś, kogo nakryto na robieniu czegoś niewłaściwego. W oczach maluje się wtedy pewien rodzaj skrępowania. Sam wielokrotnie przyglądałem się sobie w lustrze z taką miną.

Co za głupek ze mnie

Majka trafiła w sedno. Goniłem za czymś, czego wcale nie straciłem, a kiedy wreszcie dorwałem swoją zdobycz, okazała się jedynie tandetną podróbką. Wyminąłem Alicję, nie mówiąc ani słowa, i pomaszerowałem prosto do sypialni. Nawet nie próbowała mnie zatrzymać. Może powinna była to zrobić, bo gdy tylko zobaczyłem jej kochasia, wylegującego się na łóżku z kretyńskim uśmieszkiem, poczułem, że robi mi się niedobrze. Zawróciłem z powrotem do salonu.

– Dlaczego tak postąpiłaś? Jak mogłaś mi to zrobić? I to właśnie w tym dniu?

– Daty nie mają dla mnie znaczenia – powiedziała oschle. – Nie przejmuję się nimi. Myślałam, że ty też tak masz i to w tobie uwielbiałam. Ale się zmieniłeś, robisz się potwornie sentymentalny. On jest po prostu młodszy, nie oczekuje tyle, nie daje mi pierścionków, nie chce ode mnie więcej niż jestem w stanie zaoferować.

Uświadomiłem sobie, że to nie pierwszy raz, gdy mnie zdradziła. Kiedy kierowałem się w stronę drzwi, wcisnęła mi do ręki pudełko.

– Proszę, zatrzymaj je. Nie mogę go przyjąć. Nawet jako pożegnalny prezent. Między nami już nic nie ma.

Spojrzałem na nią z wyrzutem

To dopiero przewrotność losu, bo kiedyś sam mówiłem to samo panienkom, z którymi kończyłem związki. Zastanawiam się, czy one przeżywały wtedy to samo, co ja w tej chwili? Złość i poniżenie tak ogromne, że aż zapierało dech w piersiach? Miałem chęć przeklinać i ciskać wszystkim dookoła.

Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza, wyrwać się z tej dusznej atmosfery oszustwa, obłudy i straconych złudzeń. A najgorsze, że nie miałem przed kim się wyżalić. Nie mogłem nikogo winić poza samym sobą.

Szedłem bez sensu po ulicy, nieświadomy zimna i nie patrząc, dokąd idę. W pewnym momencie dotarło do mnie, że moje nogi zaprowadziły mnie wprost pod blok, w którym mieszka Majka… W oknach jej mieszkania paliło się światło. Zastanawiałem się, czy była szczera mówiąc, że będzie na mnie czekać.

Kłamstwo nie leżało w jej naturze, ale co, jeśli przyszedłem za późno? Jeśli znudziła się czekaniem? No cóż, zmądrzałem przez ten czas. Lekcja, którą otrzymałem, była nad wyraz bolesna. W końcu dotarło do mnie, że prawdziwa miłość to nie gwałtowny wybuch emocji, ale spokojnie płynąca rzeka uczuć. To, czego tak usilnie poszukiwałem, cały czas miałem tuż obok siebie, a mimo to głupio to odtrąciłem.

Strach mnie opuścił. Problem w tym, czy zasługiwałem na to, by prosić o jeszcze jedną szansę. Podniosłem wzrok. Majka machała do mnie z okna… Czekało mnie niełatwe zadanie. Należało udowodnić, że jestem godzien jej miłości i pokazać, że może na mnie polegać.

Kiedy jednak w końcu udało mi się ją przekonać, okazało się, że pierścionek z diamentem leżał na jej paluszku jak ulał. Dokładnie tak, jak zapowiedział to złotnik. I co z tego, że pierwotnie był przeznaczony dla kogoś innego? Moja wybranka serca miała na tyle zdrowego rozsądku, żeby tego rodzaju błahostka nie stanęła nam na przeszkodzie.

Mikołaj, 34 lata

Czytaj także:
„Gdy umarła prababka, wszyscy czekali na testament jak na mecz reprezentacji. Finałowego gola strzelił brat mojej babci”
„Mój chłopak naciskał na ślub, mimo że miałam ledwo 19 lat. To była część jego misternej intrygi”
„Gdy wyszło, że mój chłopak ma romans, zgarnęłam kasę z naszego wspólnego konta. Należy mi się rekompensata za zdradę”

Redakcja poleca

REKLAMA