„Gdy umarła prababka, wszyscy czekali na testament jak na mecz reprezentacji. Finałowego gola strzelił brat mojej babci”

wujek fot. iStock by Getty Images, tirc83
„Ku naszemu zaskoczeniu, cały majątek przypadł w udziale wujowi Antkowi, a moja babcia Ania nie dostała zupełnie nic. Wydawało się to mocno podejrzane, ale przecież nie można polemizować z tym, co zostało spisane”.
/ 23.06.2024 16:00
wujek
fot. iStock by Getty Images, tirc83

Do dzisiaj mam w pamięci dom mojej babuni na wsi, taki nasz rodzinny azyl. Ten zabytkowy, drewniany budynek z przestronną werandą wspartą na filarach porośniętych pnączami dzikiego wina, stanowił jeden z nielicznych już przykładów architektury letniskowej rodem z okresu międzywojennego.

Mam sentyment do tej wsi

Mój pradziadek nabył tę nieruchomość z myślą o swojej małżonce oraz licznym potomstwie, jednak przeznaczenie zadecydowało inaczej. Zawirowania wojenne zmusiły owdowiałą praprababkę do przeniesienia się na wieś, gdzie łatwiej było wyżywić siebie i piątkę pociech, nie mając stałego zatrudnienia.

Od tamtej pory cała rodzina osiadła na stałe w Rudzie, utrzymując się z pracy na roli i w sadzie. W tej miejscowości dorastała moja matka, a w okolicznej świątyni powiedziała sakramentalne „tak” mojemu tacie. Cała okolica bawiła się wtedy na ich przyjęciu weselnym.

Tamte lata wspominam jako sielankowy okres. Choć przyszłam na świat w stolicy, dokąd moi rodzice przeprowadzili się tuż po zawarciu małżeństwa, to każde wakacje spędzałam u dziadków w Rudzie, właśnie na tej urokliwej wsi. Tam czułam się jak u siebie. Zdziczały ogród, w pobliżu rzeczka, a nieopodal wiekowy sad owocowy.

Pewnego razu zapytałam mamę, czy ten dom pozostanie naszą własnością na zawsze. Byłam wtedy małą dziewczynką i takie kwestie nie powinny zaprzątać mojej głowy. Teraz zastanawiam się, czy przypadkiem nie usłyszałam jakiejś rozmowy osób dorosłych. Wprawdzie nic z niej nie pojęłam, ale poczułam dziwny niepokój, który nie dawał mi spokoju.

Poznałam rodzinny sekret

Moja prababcia w świetnej kondycji dożyła aż dziewięćdziesięciu ośmiu lat. Miałam szczęście, że zdążyłam ją dobrze poznać. Jej odejście było dla wszystkich sporym zaskoczeniem, choć brzmi to dziwnie, biorąc pod uwagę jej wyjątkowo sędziwy wiek.

– Odeszła, kiedy spała. A ledwo dzień wcześniej śmiała się, że wszystkich nas przeżyje – matka nie potrafiła pojąć tego, co zaszło.

– Mimo wszystko osiągnęła sędziwy wiek – wymamrotał ojciec. – Twoje zaskoczenie jest dla mnie niezrozumiałe.

– To Helenka przekazała mi wiadomość o jej śmierci.

Ciocia Helenka, siostra naszej mamy, kochała dom w Rudzie tak samo mocno jak my. Zawsze powtarzała, że to nasze gniazdo.

– Helenka wspominała, że teraz Antek i jego syn poczują się w naszym domu jak prawdziwi panowie. Tylko czekali na okazję, ale powstrzymywała ich babcia swoją obecnością. W ostatnim czasie prawie się u nas zadomowili. Zupełnie jak sępy, ciągle wypatrywali tylko dobrego momentu…

– No coś ty, skarbie! – ojciec objął mamę ramieniem. – Antoni to szanowany, starszy człowiek. Dorastał w tym domu i pragnął zatroszczyć się o swoją matkę, co w tym niezwykłego? Czemu darzycie go taką niechęcią? I o co chodzi z jego synem?

– Wcześniej nikt z naszych krewnych nie miał pojęcia o jego istnieniu! – wykrzyknęła podniesionym głosem mama.

Nasłuchiwałam uważnie

Opowieść robiła się coraz bardziej wciągająca.

– Julek pojawił się znikąd już jako dorosły facet. Antoni utrzymywał, że to owoc jego romansu sprzed lat, o którym nie miał wcześniej pojęcia.

– No i chyba faktycznie tak jest. Julek to wykapany ojciec, nie da się ukryć podobieństwa.

– Ale usposobienie zupełnie inne! Jakoś nie mam przekonania do tego rzekomo odnalezionego syna. No i co on robił tyle czasu w Rudzie?

Rozumiałam wszystkie obawy matki. Juliusz był typem osoby, która prawdy nie powie, ale i kłamać nie będzie. Świetnie nadawałby się na ambasadora albo polityka. Ten facet od dłuższego czasu uwijał się wokół domu w Rudej. Na pewno nie przez sentyment do praprababki.

W ostatniej drodze prababci towarzyszyła cała rodzina. Pojawili się wszyscy jej potomkowie, którzy wciąż są wśród żywych – syn Antoni, córka Anna, czyli moja babcia, a także mnogie grono dalszych krewnych. Przedstawiciele trzech pokoleń opłakiwali zmarłą i niepokoili się o przyszłość rodzinnego domu. Jak potoczą się losy wiekowej drewnianej chaty? Takie domostwa przepełnia duch przodków, potrzebują troski i miłości.

Po uroczystościach pogrzebowych udaliśmy się do domu na poczęstunek. Bliscy podzielili się na kilkuosobowe grupki, prowadząc rozmowy ściszonymi głosami. Czułam, że się duszę w tej dołującej atmosferze, dlatego cichaczem wymknęłam się do ogrodu. Tam odnalazłam zaniedbane, ukryte przejście pomiędzy krzakami bzu. To było moje ulubione miejsce do przesiadywania, gdy byłam mała.

Znalazł mój azyl

– Księżniczka w swoim zielonym pokoju – najwyraźniej Julek bacznie mnie obserwował. – Wszyscy dyskutują o losach domu. Zastanawiam się, jakie decyzje podejmą. Nieruchomość tej klasy jest dość cenna, byleby tylko uniknęli kłótni. Prababci zależałoby na zgodzie.

Zerwałam się na równe nogi. Mam tego dosyć! Co on sobie myśli? I co w ogóle wie na temat rodziny i domu? Nie wiążą go z tym miejscem żadne wspomnienia, z jego perspektywy to jedynie cenna nieruchomość!

Zbulwersowana wyszłam z ukrycia w zaroślach i skierowałam swoje kroki w stronę domu. Kątem oka dostrzegłam, że Julek, niewzruszony moim zachowaniem, idzie w ślad za mną.

W pokoju gościnnym panowało niesamowite poruszenie. Antek starał się uspokoić krewnych, uderzając miarowo łyżką o szkło.

– Nie przesłyszeliście się. Dosłownie przed momentem zadzwonił prawnik. Jutro musimy pojawić się u niego, żeby wysłuchać ostatniej woli mamy i dowiedzieć się, komu przydzieliła swoje dobra.

Nikt się tego nie spodziewał. Prababcia ani słowem nie wspomniała, że sporządziła testament. Najwyraźniej zrobiła to po cichu, nie mówiąc nikomu. Wszyscy krewni byli totalnie zaskoczeni.

Poznaliśmy jej ostatnią wolę

Następnego dnia adwokat zapoznał nas z ostatnią wolą prababci. Ku naszemu zaskoczeniu, cały majątek przypadł w udziale jej synowi, Antkowi, a córka – moja babcia Ania – nie dostała zupełnie nic. Wydawało się to mocno podejrzane, ale przecież nie można polemizować z tym, co zostało spisane. Widocznie takie było jej ostatnie życzenie.

Po paru dniach Julek się do mnie odezwał. Bardzo chciał się spotkać, więc w końcu uległam, choć bez entuzjazmu. Postanowiłam, że najlepiej będzie umówić się gdzieś na mieście. Rozmawialiśmy trochę o tym i owym, a ja główkowałam, o co mu tak naprawdę chodzi.

– Zastanawialiście się może nad zakwestionowaniem testamentu? – spytał bezpośrednio, dostrzegając moją rosnącą niecierpliwość.

– Sprawdzasz, czy twój tata będzie mógł spokojnie żyć w Rudzie?

– Według mnie powinniście spróbować to zrobić – Julek zignorował zgryźliwą uwagę i zaczął szykować się do wyjścia. – Wybacz, ale muszę już lecieć. Przemyśl dokładnie to, o czym rozmawialiśmy.

Próbowałam coś więcej z niego wyciągnąć, ale mina kuzyna znowu stała się nieodgadniona.

Do czego on właściwie zmierzał?

Niezwłocznie przekazałam informację o tej osobliwej rozmowie rodzicom. Ojciec podszedł do tego z dystansem, za to mama aż kipiała z podniecenia.

– Julek ma jakieś informacje! Testament mógł zostać podrobiony! – wyrwało jej się.

– Przed chwilą jeszcze nie darzyłaś go zaufaniem, a teraz ślepo wierzysz w każde jego słowo? Kto miałby fałszować ten dokument według ciebie? Prawnik? A może Antoni?

Moja mama rozpowiedziała tę opowieść wśród krewnych. Koniec końców, cała rodzina dorzuciła się do kosztów prawnika i podważyła testament. Byłam przerażona – zwłaszcza że Antoni poczuł się urażony, a prababcia na pewno nie chciałaby kłótni wśród bliskich. Już wstępne badania pisma wykazały, że to fałszywy dokument. Pojawiło się zatem pytanie, jak sfałszowany dokument trafił do biura notariusza.

Antoni przekazał go urzędnikowi na przechowanie. Mimo że nie do końca trzymali się przy tym oficjalnych zasad, to adwokat zgodził się go wziąć, bo od lat współpracował z naszymi bliskimi i nie chciał nam odmówić takiej drobnej przysługi.

Był podrobiony!

Zgodnie z decyzją sądu rzekomy testament praprababki okazał się nieważny, a moja babcia Ania odzyskała prawa do schedy. To znaczy, że nasza wiekowa chałupka zostanie u nas i dalej będzie stanowić centrum dla całej naszej rodzinki.

Targało mną sporo wątpliwości, więc postanowiłam skontaktować się z Julkiem.

– Nie mam ochoty poruszać tematu testamentu – uprzedził na wstępie.

– Czemu? Przecież to kwestia, która mnie najbardziej nurtuje!

– Nie rozumiesz?

– Chcesz uchronić Antoniego? – spytałam, patrząc mu prosto w oczy.

– Od małego marzyłem, by mieć tatę. Rówieśnicy mieli kontakt z ojcami, choćby na odległość, a ja nie. Nawet nie wiedziałem kto nim jest. Dopiero gdy moja mama odeszła z tego świata, pośród jej notatek trafiłem na trop, który zaprowadził mnie do niego. Wkrótce zdałem sobie sprawę, że z Antonim dzieje się coś niepokojącego.

Dostrzegałem to, bo wy, jako najbliżsi, przywykliście do jego zachowania i w zasadzie niewiele was ono obchodziło. Mój ojciec wbił sobie do głowy, że tylko on ma prawo do spadku. Ogarniał mnie strach. Prababcia wciąż jeszcze wtedy żyła…

– Myślisz, że on…? – wykrztusiłam z trudem.

– Oj, co ty! Ależ skąd! Prababcia odeszła z tego świata w sposób naturalny. Miałem jednak obawy, że ojciec coś knuje, a potem jeszcze ta sprawa z testamentem. Wnioski nasuwały się samoistnie.

– Dzięki za wskazówkę, bardzo nam pomogłeś – odparłam.

– Wiesz, byłem trochę zdziwiony, że potraktowałaś poważnie to, co powiedziałem – Julek parsknął śmiechem. – Zazwyczaj ludzie niezbyt mi ufają.

Poczułam się trochę niezręcznie.

Marta, 22 lata

Czytaj także:
„Mąż wolał grać w piłkę nożną, niż zajmować się dzieckiem. Mecze, strzelone bramki i karne, to był tylko początek”
„Brat rzucił żonę dla chciwej kobiety z kalafiorem zamiast mózgu. Wpycha mu łapy do portfela i czeka na drogie prezenty”
„Żona miała umysł zniszczony przez funty. Ukradła mi pieniądze i uciekła ze swoim gachem. Nie miałem do czego wracać”

Redakcja poleca

REKLAMA