Kolizja okazała się mniej poważna, niż początkowo sądziliśmy. Co prawda auto zjechało do rowu przy drodze, ale zdołaliśmy wyhamować, a dodatkowo rów był na tyle płytki, że udało nam się z niego wyjechać bez konieczności dzwonienia po lawetę.
Samochód nie ucierpiał, moje nerwy doszły do siebie po wypaleniu trzech fajek, gorzej było z Basią. Fizycznie nic jej nie dolegało, ale do końca dnia nie powiedziała praktycznie ani słowa. Gdy dopytywałem, czy coś jest nie tak, zaprzeczała ruchem głowy. Kiedy z kolei upewniałem się, czy wszystko w porządku, po prostu kiwała głową.
Zacząłem się o nią martwić
– Masz ochotę na herbatkę? Jak chcesz, to ci przygotuję.
– Tak – przytaknęła, wbijając wzrok gdzieś daleko przed siebie.
Poważnie zacząłem się niepokoić, ale tuż przed snem małżonka przysiadła na brzegu łóżka i układając poduszkę, odezwała się:
– Całe moje dotychczasowe życie przeleciało mi przed oczami. Rozumiesz?
Poczułem, jak kamień spada mi z serca, kiedy usłyszałem jej głos.
– Całe szczęście, że jechaliśmy powoli, a na jezdni nie było innych samochodów, kochanie – powiedziałem łagodnie, głaszcząc jej rękę. – To nie było bardzo niebezpieczne zdarzenie.
Zabrała dłoń i popatrzyła na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.
– Mimo wszystko – oznajmiła chłodno – w jednej chwili zobaczyłam całe swoje dotychczasowe życie. Czy to w jakikolwiek sposób podważa tezę, że ten wypadek był niegroźny?
Intuicja podpowiadała mi, że najlepiej będzie siedzieć cicho i obserwować, co się wydarzy.
– Gdy przyglądałam się swojemu życiu, wiesz, jakie uczucie mnie ogarnęło? – zapytała małżonka, nie oczekując odzewu z mojej strony. – Ogarnęła mnie nuda. Zupełnie jakbym oglądała kiepski polski serial, taki „drugiej kategorii”.
– A które produkcje zaliczają się do „pierwszej kategorii”? – próbowałem trochę rozluźnić sytuację żartem.
– Daj spokój, nie denerwuj mnie teraz – syknęła poirytowana. – Dobrze rozumiesz, o co mi chodzi. Jeśli w momencie, który może okazać się tym ostatnim, człowieka ogarnia nuda, aż mdli, to jaki z tego wniosek? No?
– Że znajdował się pod presją i nie powinien tego analizować? – podjąłem próbę.
– Pieprzenie! – wrzasnęła. – Co powinien począć z pozostałym podarowanym czasem?
– Cholera, Basia – bezsilnie rozłożyłem dłonie. – No przecież nie mam pojęcia, do czego dążysz! Chcesz mi przekazać, że nie czujesz się ze mną szczęśliwa?
Spojrzała na mnie ze smutkiem i tylko uniosła ramiona.
– Sama nie mam pewności – odrzekła. – Raczej nie określiłabym siebie jako osobę nieszczęśliwą, ale czy czuję się szczęśliwa? Cóż, to zupełnie osobna kwestia... Moje życie potoczyło się inaczej, niż to sobie wyobrażałam. Po prostu inaczej.
Poczułem ukłucie w sercu
Ćwierć wieku razem, nasze małżeństwo, które nie tylko ja, ale również nasze dzieci, ba, wszyscy bliscy, postrzegali jako idealne, okazało się pomyłką? Czy to możliwe, by przez tyle lat udawać uczucie?
– Ale czy ja powiedziałam, że cię nie kocham? – zaprotestowała zmęczonym głosem. – Nie kocham tego, jak wygląda moje życie. Dostrzegasz tę subtelną różnicę?
Szczerze mówiąc, to nie do końca. Gdyby jej uczucia były tak samo mocne jak moje, takie rozterki by nie istniały. Ja w każdym razie żadnych wątpliwości nie miałem. Nie powiedziałem jednak na głos, co myślę, bo z jednej strony poczułem się trochę urażony, a z drugiej – nie chciałem zaogniać sytuacji.
– A tak w ogóle, to nawet nie spytałeś – nagle zaczęła mówić o czymś innym – czemu wjechałam do tego cholernego rowu.
– Byłaś niewyspana – niedbale poruszyłem ramionami. – Powinienem był cię zastąpić za kierownicą przy ostatnim postoju, ale zapewniałaś, że nie chce ci się spać. Moja wina.
Pokręciła przecząco głową.
– Daj spokój, to nie twoja wina – westchnęła zniecierpliwiona. – Ciągle próbujesz brać całą odpowiedzialność na swoje barki, bo zależy ci, żeby wszyscy postrzegali cię jako wzorowego bohatera! Masz pojęcie, jak to irytujące? Nie traktuj mnie jak jakąś małolatę. Kiedy powiedziałam, że nie chce mi się spać, miałam na myśli dokładnie to. Czułam, że dam radę usiąść za kółkiem.
W całej naszej wspólnej historii zaledwie dwukrotnie usłyszałem, jak moja żona się wścieka, dlatego jej nagły wybuch kompletnie zbił mnie z tropu. Ewidentnie działo się z nią coś niedobrego.
– Dobra – odezwałem się łagodnie. – To czemu wjechałaś do przydrożnego rowu?
– Przez moją matkę, która kompletnie wytrąciła mnie z równowagi – odparła. – Od zawsze potrafiła bezbłędnie wyczuć czułe punkty i najwyraźniej wciąż ma ten talent. Wredna stara wiedźma.
Na te słowa wziąłem głęboki oddech i powolutku go wypuściłem. Moja teściowa nie żyła od prawie dekady.
– Wiesz co – zacząłem delikatnie – to brzmi troszkę dziwnie.
– No, może odrobinę – przytaknęła moja żona i spojrzała w stronę ściany.
Zdaje się, że problemy dopiero nadchodzą
Najprawdopodobniej przysnęła podczas prowadzenia auta. Byłem zły na siebie, że nie usiadłem obok niej i nie zagadywałem dla towarzystwa. Przesiadka na tylne siedzenie była z mojej strony kompletną głupotą.
– Sądzisz, że jestem nienormalna? – Basia powróciła do rzeczywistości.
– Skądże – zaprzeczyłem pospiesznie.
– Sądzisz, tak? – zapytała, kiwając głową z rezygnacją. – A może uważasz, że po prostu przysnęłam, prowadząc auto? Nie masz zielonego pojęcia, jak bardzo to wszystko wydawało się prawdziwe… Choć kto wie, być może zjawy faktycznie potrafią przybierać materialną postać – dodała, nagle jakby ożywiona tą myślą.
– Padałaś z nóg… – zacząłem ostrożnie, ale weszła mi w słowo.
– No dobra, masz rację – przyznała. – I to właśnie takie okoliczności duchy mogą najlepiej wykorzystać, no nie? Lepsza okazja może się nie trafić. W końcu wtedy nic nie zakłóca nam odbioru rzeczywistości!
– O rany, Baśka – westchnąłem. – Na co ci te wszystkie mądrości? Równie dobrze mogłaś na chwilę zapaść w drzemkę i…
– Jesteś uparty jak osioł – ponownie mi przerwała. – Sama już mam mętlik w głowie i nie wiem, co tak naprawdę się stało. Być może rzeczywiście mama nawiedziła mnie w śnie?
– Ciężko powiedzieć – machnąłem ręką. – Co takiego ci nagadała, że aż tak cię to wzburzyło?
– Stwierdziła, że jestem kopią jej samej – odparła z irytacją. – Że zamieniam się w nudną kluchę, która tylko siedzi w domu.
– I właśnie dlatego chcesz coś zmienić w swoim życiu? – dociekałem. – Masz wrażenie, że jest monotonne i puste?
– A ty nie masz takiego odczucia? – popatrzyła na mnie z powagą.
– Nasza dwójka dzieci to nasz największy sukces – stwierdziłem. – Samo to, że są na świecie, sprawia, że nasze życie ma sens. Zbudowaliśmy własne gniazdko, osiągnęliśmy niemało w pracy...
– Daj spokój – żachnęła się. – Zgadzam się co do naszych dzieci, jestem z nich zadowolona. Ale cała reszta to zwykły materializm! Mieszkanie, samochody, kasa w banku... Przecież nie na tym polega życie, do cholery!
– Ale bez tego ciężko sobie poradzić.
– Faktycznie, dopóki mieliśmy dzieci na głowie, trudno było zrobić cokolwiek inaczej – przyznała. – Ale jak jest obecnie? Wciąż zasuwamy jak te chomiki w kołowrotku, żeby tylko utrzymać nasz obecny stan, a i tak brakuje nam czasu, żeby w pełni cieszyć się tymi wszystkimi udogodnieniami, które mamy. Jeszcze nie tak dawno temu marzyliśmy o tym, żeby odmienić świat. A teraz? Staliśmy się takimi samymi konformistami jak ci, którymi kiedyś gardziliśmy. Od wielu lat jedyne, z czym przychodzi nam walczyć, to chwasty w ogródku. Żenada po prostu.
Cóż miałem jej powiedzieć? Słusznie mówiła.
To dopiero wymyśliła!
– Zdecydowałam, że zapiszę się do Lekarzy bez Granic – Basia kontynuowała z zapałem.
– Jako stomatolog?
– No a niby jako kto? – zrobiła zdziwioną minę. – Próchnica to zmora nie tylko w zamożnych krajach.
– I chcesz porzucić swój gabinet, żeby z dnia na dzień polecieć gdzieś do Afryki? – byłem w szoku.
– Niekoniecznie na początek do Afryki – posłała mi uśmiech. – Ale jeśli będzie potrzeba, to nie będę narzekać.
– Wszystko przez teściową… – westchnąłem głęboko. Miałem nadzieję, że chociaż gdy już jej nie ma, da nam żyć w spokoju.
– A ja się właśnie cieszę z jej wizyty – odparła Basia.
– Serio? – zdziwiłem się. – Nie zapominaj, że przez nią mogliśmy zginąć.
– Ale świat by na tym stracił – wymamrotała, szykując się do spania. – Trawnik przed domem szybko zarosłyby chwasty. Śpij dobrze, skarbie. Coś czuję, że jutrzejszy poranek, pierwszy dzień nowego rozdziału naszego życia, będzie naprawdę fajny.
Mateusz, 55 lat
Czytaj także:
„Romans z jurnym młodzikiem odmłodził mnie jak najlepsze spa. Miałam zero poczucia winy, to była kuracja dla zdrowia”
„Gdy na placu zabaw poznałam samotnego tatusia myślałam, że to szybki flirt. Ale życie dorosłych to nie zabawa”
„Mąż nie chciał mieć 3 dziecka. Myślałam, że tylko tak gada, ale gdy zaszłam w ciążę, zrobił coś okrutnego”