Od kilku miesięcy czułam, że coś w naszym małżeństwie zaczęło się zmieniać. Tomek i ja, z dwójką wspaniałych dzieci, zawsze wydawaliśmy się idealną parą – przynajmniej na zewnątrz. Ludzie patrzyli na nas i widzieli szczęśliwą rodzinę, dobrze ułożone życie. Ja jednak marzyłam o czymś więcej. Zawsze wyobrażałam sobie naszą rodzinę większą, pełną gwaru i śmiechu jeszcze jednego dziecka. Tomek, niestety, nie podzielał moich pragnień.
Z początku unikałam tego tematu, miałam nadzieję, że Tomek zmieni zdanie. Ale gdy tylko zaczęłam coraz częściej wspominać o trzecim dziecku, nasze rozmowy stały się coraz bardziej napięte. Wiedziałam, że jest pragmatyczny, zawsze martwił się o finanse, pracę, o to, jak poradzimy sobie z przyszłością. Ale ja czułam, że powiększenie rodziny to nasze wspólne marzenie – przynajmniej tak mi się kiedyś wydawało. Teraz każde nasze spojrzenie, każde słowo przypominało mi, że staliśmy się sobie coraz bardziej obcy.
Nie potrafiłam przekonać męża
Siedziałam przy stole w kuchni, patrząc na Tomka, który znów chował się za gazetą. Westchnęłam cicho, starając się zebrać odwagę na kolejną rozmowę. W końcu musiałam to z siebie wyrzucić.
– Tomek, proszę cię... zastanów się jeszcze raz – powiedziałam, łamiąc ciszę. – Marzę o tym trzecim dziecku, to dla mnie ważne.
Odłożył gazetę, ale nie patrzył na mnie. Znałam to spojrzenie – chłodne, zdeterminowane, jakby już dawno podjął decyzję, a ja byłam tylko irytującym dźwiękiem w tle.
– Kasia, rozmawialiśmy o tym wiele razy – odpowiedział, zmęczonym głosem. – Mamy dwójkę dzieci, wystarczająco dużo obowiązków. Nie damy rady z trzecim.
Te słowa brzmiały jak powtórka, którą już zbyt dobrze znałam. Czułam, że zaczynam tracić panowanie nad sobą.
– To nie chodzi tylko o obowiązki! – podniosłam głos, choć wiedziałam, że powinnam się uspokoić. – Przecież kochasz dzieci, czy naprawdę nie chciałbyś mieć jeszcze jednego? Pomyśl, jakie to cudowne, kiedy dziecko przychodzi na świat...
W końcu spojrzał mi w oczy. Ale w jego spojrzeniu nie było miłości, nie było zrozumienia. Tylko zmęczenie.
– Kocham dzieci, ale to nie o to chodzi – odparł. – Kasia, tu chodzi o odpowiedzialność. Już teraz ledwo nadążamy za wszystkim. A co będzie z trzecim? Nie możemy podejmować takich decyzji pod wpływem emocji.
Te słowa zabolały mnie bardziej niż chciałam przyznać.
Był bardzo pragmatyczny
– Naprawdę tak myślisz? – zapytałam z goryczą. – Że to tylko emocje? Tomek, to jest moje marzenie, nasze życie, nasza przyszłość!
Cisza między nami stała się nieznośna. Tomek odłożył gazetę, wstał z krzesła i podszedł do okna, jakby ucieczka od rozmowy była jego jedynym ratunkiem.
– Nasza przyszłość? – zapytał, odwracając się do mnie powoli. – A co z teraźniejszością? Może zamiast myśleć o tym, co jeszcze moglibyśmy mieć, zajmijmy się tym, co już mamy. Kasia, to wystarczy. Nie zgadzam się na kolejne dziecko.
Te słowa dźwięczały mi w uszach, gdy wstałam od stołu. Było mi niedobrze, a łzy zbierały się w kącikach moich oczu. Nie mogłam na niego patrzeć. Odwróciłam się i wyszłam z kuchni, czując, jak całe moje ciało drży od emocji.
Dlaczego nie rozumie? – myślałam, przechodząc przez korytarz do sypialni. Czy naprawdę jego miłość do mnie i do dzieci nie wystarcza, żeby zrobić ten jeden krok?
Atmosfera była napięta
Mijały tygodnie, a temat trzeciego dziecka stał się dla nas jak zakazany owoc. Unikaliśmy go, ale czułam, że to tylko kwestia czasu, zanim znowu wybuchniemy. Czasem próbowałam wrócić do rozmowy na spokojnie, mając nadzieję, że Tomek zmieni zdanie. Jednak za każdym razem kończyło się tak samo.
Pewnego wieczoru, kiedy dzieci już spały, spróbowałam raz jeszcze.
– Tomek... – zaczęłam cicho, siedząc na kanapie obok niego. – Naprawdę nie możemy o tym porozmawiać? Może znajdziemy jakieś rozwiązanie?
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem. Wiedziałam, że to nie był najlepszy moment, ale czułam, że muszę spróbować.
– Kasia, przestań – powiedział z rezygnacją. – Przecież już o tym rozmawialiśmy. Nie chcę trzeciego dziecka. Mamy dwoje i to wystarczy. Musimy być odpowiedzialni za to, co już mamy.
Te słowa brzmiały jak zamknięcie drzwi. Czułam, że się odsuwamy od siebie, a każdy dzień, w którym Tomek odmawiał rozmowy o moim marzeniu, tylko pogłębiało tę przepaść. W głowie zaczęłam tworzyć różne scenariusze. Myśli kłębiły się, a wśród nich najgłośniejsza była jedna: a co, jeśli po prostu zrobię to po swojemu?
Miałam swój plan
Zaczęłam poważnie myśleć o tym, żeby zajść w ciążę bez jego zgody. Może gdy zobaczy dziecko, zmieni zdanie? Przecież zawsze kochał nasze dzieci, opiekuje się nimi jak najlepszy ojciec. Czy naprawdę byłby w stanie odrzucić trzecie?
Kilka dni później spotkałam się z moją przyjaciółką Anką, żeby wylać z siebie wszystko, co od dłuższego czasu mnie gnębiło.
– Nie wiem, co mam robić – powiedziałam, bawiąc się filiżanką kawy. – Tomek wciąż mówi „nie”, ale ja nie mogę tak dłużej. Chcę trzeciego dziecka. Przecież to nasze życie, nasza rodzina.
Anka spojrzała na mnie z troską.
– Kasia, a co, jeśli on naprawdę nigdy nie zmieni zdania? Zmusisz go do czegoś, czego nie chce? To może się źle skończyć.
Zawahałam się, ale potem wyznałam jej to, co od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie.
– Może gdybym zaszła w ciążę, to zmieniłby zdanie? – powiedziałam cicho, jakby wypowiedzenie tych słów na głos mogło sprawić, że staną się prawdziwe. – Wiem, że kocha dzieci. Gdyby zobaczył to trzecie... na pewno by nie odrzucił. Przecież kiedy dziecko się pojawia, wszystko się zmienia. Tomek nie będzie mógł tego zignorować.
Anka milczała przez chwilę, potem odłożyła filiżankę i spojrzała mi prosto w oczy.
– Kasia, to poważna decyzja. Jeśli zrobisz to bez jego wiedzy, ryzykujesz wasze małżeństwo.
Wiedziałam, że miała rację, ale w głowie miałam tylko jedno: to moje marzenie. Czy naprawdę mam z niego zrezygnować, tylko dlatego, że Tomek się boi?*
Wtedy podjęłam decyzję.
Mąż się wściekł
Minęło kilka tygodni. Czekałam na potwierdzenie, czy udało mi się zajść w ciążę. Każdy dzień był dla mnie pełen napięcia – jednocześnie bałam się, jak Tomek zareaguje, ale też czułam nieopisaną radość na myśl, że może w końcu to się udało. W końcu nadszedł dzień, kiedy test pokazał dwie kreski. Byłam w ciąży.
Z jednej strony czułam ulgę, a z drugiej... lęk. Co teraz? Jak powiedzieć o tym Tomkowi?
Na początku starałam się zachowywać normalnie, jakby nic się nie zmieniło. Jednak moje ciało zaczęło zdradzać, że coś jest na rzeczy – poranne mdłości, zmęczenie, brak apetytu. Tomek zauważył, że coś jest nie tak.
Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy razem na kanapie, spojrzał na mnie z niepokojem.
– Kasia, czy ty... jesteś w ciąży? – zapytał, jakby bał się usłyszeć odpowiedź.
Spojrzałam na niego i poczułam, jak wszystko we mnie zamiera. Ale nie mogłam już kłamać.
– Tak – odpowiedziałam cicho.
Cisza, która zapadła po moim wyznaniu, była głośniejsza niż cokolwiek innego, co kiedykolwiek między nami miało miejsce. Tomek wstał gwałtownie z kanapy, a jego twarz zmieniła się w maskę wściekłości i niedowierzania.
– Jak mogłaś?! – krzyknął, jego głos drżał od emocji. – Przecież ci mówiłem, że nie chcę więcej dzieci! Jak mogłaś to zrobić bez mojej zgody?!
Zaczęłam płakać, próbując go uspokoić.
– Tomek, zobaczysz... będzie dobrze. Ty po prostu teraz jesteś zły, ale kiedy dziecko się pojawi, wszystko się zmieni. Zmienisz zdanie, wiem to.
Jego twarz jednak nie wyrażała nadziei. Spojrzał na mnie, jakbym była dla niego kimś obcym.
– Nie, Kasia. Nie zmienię zdania. To, co zrobiłaś, to zdrada.
Patrzyłam, jak idzie do sypialni, a potem, jak zaczyna pakować swoje rzeczy. To wszystko działo się zbyt szybko. Płakałam, błagałam go, by został, ale Tomek nie słuchał. Widziałam, że to już nie jest mój Tomek. Ten człowiek, którego znałam, właśnie odszedł.
Tego się nie spodziewałam
Minęło kilka dni od tamtego wieczoru, a Tomek nie wrócił do domu. Wiedziałam, że zatrzymał się w hotelu, bo widziałam na wyciągu bankowym opłaty za pokój. Każdego wieczoru siadałam przy stole i wpatrywałam się w telefon, licząc na to, że napisze, zadzwoni, że chociaż spróbuje porozmawiać. Nic. W domu panowała cisza, którą ledwie zagłuszały codzienne krzyki naszych dzieci. Dla nich wszystko musiało wyglądać normalnie – tak sobie wmawiałam – chociaż w środku czułam się kompletnie rozbita.
Napisałam do niego kilka razy, próbując się odezwać, tłumacząc, że musimy to przegadać, że damy sobie radę. Odpowiedział raz, krótko: „Nie jestem gotowy na rozmowę. Potrzebuję czasu”.
Ten czas wydawał mi się wiecznością. Każda godzina bez jego obecności bolała mnie coraz bardziej. Zaczęłam zastanawiać się, czy kiedykolwiek wróci. Czułam, że tracę go na zawsze, ale nie potrafiłam przyznać tego przed sobą. Z każdym dniem coraz bardziej żałowałam swojej decyzji, ale nie było już odwrotu. Czekałam, trzymając się nadziei, że może jednak zrozumie. Czy naprawdę dziecko może być powodem rozstania? To przecież okrutne.
Katarzyna, 34 lata
Czytaj także: „Syn nagle zaczął mieć dużo pieniędzy. Źródełko poznałam, gdy nakryłam go w łóżku z moją koleżanką”
„Matka ukrywała przede mną swojego partnera. Gdy wreszcie się dowiedziałem, kto to, o mało nie padłem”
„Kocham męża, ale to teść rozgrzewa moje myśli. Gdy go widzę, moje myśli wędrują do łóżka, to silniejsze ode mnie”