„Gdy na placu zabaw poznałam samotnego tatusia myślałam, że to szybki flirt. Ale życie dorosłych to nie zabawa”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Mariana-Rusanovschi
„Miał w sobie coś, co sprawiało, że chciałam go poznawać bardziej. Zaczęliśmy widywać się regularnie, a każdy dzień w parku był dla mnie jak mała ucieczka od codzienności. Czułam się znów jak kobieta, nie tylko matka”.
/ 23.10.2024 17:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Mariana-Rusanovschi

Od rozwodu minęły dwa lata, a ja wciąż uczę się, jak to wszystko ogarnąć. Praca, dom, chłopcy – czasem mam wrażenie, że to za dużo. Piotrek zamknął się w sobie odkąd skończył szesnaście lat, a Olek… to zupełnie inna bajka. Sześciolatek pełen energii, który potrafi nie dać mi chwili wytchnienia. Ale on przynajmniej chce być blisko, bawić się, opowiadać o swoim dniu. Z Piotrkiem nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio usiedliśmy na dłużej i porozmawialiśmy.

To był mój relaks

Popołudnia w parku stały się naszą małą tradycją. Po pracy zabieram Olka i idziemy tam, gdzie on może się wyszaleć, a ja odpocząć. Przynajmniej od myślenia o tym, że jestem sama. Tam poznałam Roberta.
Właściwie zaczęło się od dzieci. Pierwszy raz zagadnął mnie, gdy Olek zaczął domagać się, żebyśmy jeszcze zostali.

– Dzieciaki mają energii więcej niż my wszyscy razem wzięci, co? – zagaił, uśmiechając się ciepło.

– Oj tak. Mam wrażenie, że gdyby mogli, spędzaliby tu całe dnie – odpowiedziałam trochę nieśmiało. Rozmowy z mężczyznami to nie mój świat.

To było miłe, przyznaję. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz rozmawiałam z kimś dorosłym tak swobodnie. Robert wydawał się spokojny, pewny siebie. Ale ja mam dwóch synów. Jak by to wyglądało? Piotrek miałby jeszcze jeden powód, żeby zamknąć się w sobie jeszcze bardziej.

Tamtego dnia Olek biegał z Patrykiem, synem Roberta, jak opętany, a ja wciąż zerkałam na jego tatę. Później odkryłam, że zaczęłam czekać na te popołudnia z dziwną ekscytacją. Gdy się pojawiał, czułam motyle w brzuchu.

– Wygląda na to, że nasze dzieciaki dobrze się dogadują – zauważył Robert któregoś dnia.

– Tak, wydaje się, że są nierozłączni – odpowiedziałam, patrząc na bawiące się dzieci.

Powinnam być ostrożna

Robert miał w sobie coś, co sprawiało, że chciałam go poznawać bardziej. Zaczęliśmy widywać się regularnie, a każdy dzień w parku był dla mnie jak mała ucieczka od codzienności. Czułam się znów jak kobieta, nie tylko matka.

To był subtelny flirt bez zobowiązań. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Jednak z każdym spotkaniem rosła we mnie ta dziwna, zapomniana dawno iskra, której nie potrafiłam ugasić.

– Może w ten weekend wybralibyśmy się razem do ZOO? – zaproponował pewnego dnia Robert.

– Zoo? – spojrzałam na niego zaskoczona. To był pierwszy raz, kiedy zaproponował coś poza parkiem.

– Patryk mówił mi, że Olek kocha zwierzęta. Moglibyśmy zabrać ich razem. Tylko my czworo – uśmiechnął się. Ten uśmiech sprawiał, że wszystkie moje wątpliwości znikały.

To byłby krok naprzód. Ale co z Piotrkiem? Nie powiedziałam mu jeszcze o Robercie. Zresztą jak miałabym to zrobić? Piotrek i tak ledwo mnie zauważa, a gdyby wiedział, że zaczynam się z kimś spotykać… Chyba powinnam zaczekać, aż z Robertem będę pewna na sto procent.

Mimo tych wszystkich myśli zgodziłam się. Nie mogłam się oprzeć, by chociaż przez chwilę poczuć, że moje życie może być normalne. Że mogłabym zbudować coś nowego.

Nie chciał rozmawiać

Wieczorem, gdy Piotrek wrócił ze szkoły, wyczułam, że coś jest nie tak. Zanim zdążyłam zapytać, z hukiem rzucił plecak na podłogę i usiadł przy stole, wbijając wzrok w telefon. Niby nic nowego, ale coś w jego twarzy mówiło mi, że dzień był wyjątkowo ciężki.

– Coś się stało? – spytałam, podchodząc bliżej.

Spojrzał na mnie spod byka. Wiedziałam, że nie lubi takich pytań, ale jakoś musiałam go zacząć.

– Nic – odparł krótko.

– Piotrek, widzę, że coś jest nie tak. Z matematyką? – próbowałam. Zawsze miał problemy z tym przedmiotem, ale ostatnio narzekał, że nowy nauczyciel jest wyjątkowo wymagający.

– Ten idiota mnie wykończy – syknął, nie podnosząc wzroku znad telefonu.

Zamarłam. „Idiota”? Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak wprost kogoś nazwał. Piotrek zwykle nie używał takich słów.

– Kto? – zapytałam ostrożnie.

– Ten nowy nauczyciel matematyki. Pan Robert, czy jak mu tam. Myśli, że jest Bogiem, a wszyscy inni to kretyni – wybuchnął, a ja poczułam, jak robi mi się gorąco. Robert? Mój Robert?

Mam nadzieję, że to nie on

– Może on po prostu chce, żebyś się bardziej starał – odpowiedziałam, próbując utrzymać spokojny ton. Wiedziałam, że Piotrek łatwo traci cierpliwość.

– A skąd ty to wiesz? – odparł nagle podejrzliwie.

Zakręciło mi się w głowie. Jak miałam to rozegrać? Nie mogłam mu teraz powiedzieć prawdy. Nie w takim momencie.

– Po prostu czasami nauczyciele chcą, żebyśmy pracowali nad sobą – próbowałam wybrnąć, ale Piotrek przewrócił oczami.

– Jasne – mruknął i wrócił do swojego telefonu, wyraźnie odcinając się od rozmowy.

Wyszłam z kuchni, czując, jak moje serce bije coraz szybciej. Robert, nauczyciel Piotrka? Jak mogłam tego nie wiedzieć? Czułam, że zasługuję na to, by być szczęśliwa. Wiedziałam jednak, że to skomplikuje wszystko. Piotrek miał dość swoich problemów.

Nie mogłam przestać o tym myśleć. Jak to możliwe, że nigdy nie padło to nazwisko? Zdałam sobie sprawę, że nigdy nie zapytałam Piotrka o jego nauczycieli z imienia, a Robert nigdy nie wspomniał o tym, że ma mojego syna w klasie. Może nie wiedział? Może Piotrek był tylko jednym z wielu uczniów, a Robert nie skojarzył, że to mój syn?

Byłam na rozdrożu

Całą noc wpatrywałam się w sufit. Czułam ciężar na piersi. Powinnam z nim o tym porozmawiać. Ale jak miałam to zrobić? Część mnie chciała się wycofać, zakończyć to wszystko, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. Jednak druga część – ta, która chciała być z Robertem – walczyła z tym impulsem.

Następnego dnia, gdy spotkaliśmy się w parku, postanowiłam poruszyć ten temat. Olek od razu poleciał do Patryka, a ja zbliżyłam się do Roberta, czując dziwną mieszaninę niepokoju i niepewności.

– Piotrek, twój uczeń, to mój drugi syn.

Robert patrzył na mnie chwilę w milczeniu, jakby próbując zrozumieć, co właśnie usłyszał. Potem jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

– Twój syn? – powtórzył, jakby nie dowierzał.

– Tak – potwierdziłam, czując narastającą panikę. – Piotrek chodzi do twojej klasy, a ja nie wiedziałam, że to ty. Nie wiedziałam, że uczysz mojego syna.

Robert przejechał dłonią po włosach, jakby próbował uporządkować myśli.

– Kurczę… nie miałem pojęcia – powiedział w końcu. – W szkole traktuję uczniów profesjonalnie, nie wdaję się w życie prywatne… Nie skojarzyłem nazwiska.

Czułam się przytłoczona

Nie mogłam zrzucić winy na Roberta, przecież to nie była jego wina, że uczy mojego syna. Ale co teraz?

– Nie wiem, co robić – powiedziałam w końcu, przerywając ciszę. – Piotrek ma problemy z matematyką. A teraz, jeśli dowie się, że spotykam się z jego nauczycielem…

– Spokojnie – Robert próbował mnie uspokoić. – To, co się dzieje między nami, nie ma wpływu na szkołę. Piotrek nawet nie musi wiedzieć.

– Nie musisz go faworyzować, ale on cię nie znosi. – Zaczęłam mówić szybciej, coraz bardziej zdenerwowana. – Nie lubi swojej klasy, a teraz jeszcze ja… – Wstrzymałam oddech, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Może to wszystko jest po prostu zbyt skomplikowane?

Robert mnie przytulił.

– Nie chcę, żebyś z tego rezygnowała – powiedział, łagodząc ton. – Rozumiem, że to trudne, ale naprawdę mi na tobie zależy. A z Piotrkiem mogę spróbować inaczej podejść do jego nauki.

Spojrzałam na niego, próbując zdecydować, czy to wszystko ma sens. Czułam, że Robert jest kimś wyjątkowym, kimś, kto może wypełnić pustkę po moim nieudanym małżeństwie.

Musiałam mu powiedzieć

Minęły dwa tygodnie. W domu narastała cisza, którą przerywały tylko krzyki Olka. Piotrek, kiedy tylko wracał z lekcji, zamykał się w swoim pokoju. Wiedziałam, że jego niechęć do Roberta nie brała się tylko z tego, że jest wymagającym nauczycielem. Czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział jeszcze co. A ja tkwiłam między uczuciem do Roberta a troską o mojego syna.

Zdecydowałam się porozmawiać z Piotrkiem. Może to nie była najlepsza decyzja, ale czułam, że nie mogę już dłużej unikać prawdy.

– Piotrek, możemy porozmawiać? – Spojrzał na mnie, ale w jego oczach widziałam tylko chłód.

– Jeśli chcesz mi powiedzieć, żebym więcej się uczył, to już wiem – rzucił z goryczą.

– Nie, chodzi o coś innego. O mnie i o Roberta – powiedziałam to tak szybko, że ledwo zdołałam złapać oddech po tych słowach.

– Co? – zapytał, jakby nie wierzył w to, co słyszy. – Mówisz o moim nauczycielu?

Poczułam, jak serce bije mi coraz szybciej.

– Tak. Spotykam się z nim od jakiegoś czasu… Nie wiedziałam, że jest twoim nauczycielem, dopóki nie zaczęliśmy rozmawiać o szkole.

– Jak mogłaś mi to zrobić? – wybuchnął, wstając nagle z krzesła. – To jest człowiek, którego nie mogę znieść, a ty się z nim spotykasz?!

– Piotrek, posłuchaj mnie… – zaczęłam, próbując go uspokoić, ale on już się odwrócił, ruszając w stronę drzwi.

– Nie chcę tego słuchać! Zawsze robisz wszystko, co chcesz, a potem oczekujesz, że ja się z tym pogodzę! – krzyczał, a ja czułam, jak coś we mnie pęka. – To wszystko twoja wina! Tylko o siebie dbasz!

To było niesprawiedliwe

Wybiegł z kuchni, trzaskając drzwiami swojego pokoju. Straciłam zaufanie mojego syna.

Kilka dni później spotkałam się z Robertem. Wiedziałam, że to musi być koniec. Nie mogłam pozwolić, żeby moja relacja z nim zniszczyła wszystko, co zostało z mojej rodziny. Piotrek był dla mnie najważniejszy, nawet jeśli na razie nie mógł tego zrozumieć.

– Musimy przestać się spotykać – powiedziałam, gdy usiedliśmy na ławce w parku, tym samym miejscu, gdzie wszystko się zaczęło.

– Dlaczego? Może spróbujemy jeszcze…

– Piotrek nie może tego zaakceptować, nie wiem co robić. Przepraszam – wyszeptałam, z trudem powstrzymując łzy.

– Rozumiem – powiedział tylko. – Przemyśl to jeszcze. Ja będę na ciebie czekał.

Wróciłam do domu, ale w sercu czuję pustkę. Chciałam dobrze dla mojego syna, ale tym samym czuję, że unieszczęśliwiam samą siebie. Nie mam pojęcia, jak powinnam postąpić.

Sylwia, 39 lat

Czytaj także:
„Czuję się spełniona w roli nauczycielki. Cieszę, że mój uczeń docenił mnie nie tylko w klasie”
„Myślałam, że mąż ma kochankę. Gdy przeczytałam jego notatnik, zrozumiałam, co drań po cichu planował”
„Szefowa ubzdurała sobie, że będziemy mieć romans. Opierałem się nawet, gdy zagroziła, że mnie zwolni”

Redakcja poleca

REKLAMA