„Jestem singielką, a nie mam wygórowanych wymagań. Mnie wystarczy, żeby mężczyzna był tylko trochę ładniejszy od diabła”

Kobieta singielka fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Nie ma co się oszukiwać. Byłam starą panną. Czterdziestka na karku, a ja nadal spałam i mieszkałam sama. nie liczyłam na to, że mój los się odmieni. Jestem wdzięczna Izie, że wyciągnęła mnie wtedy na basen. Może w końcu bieg mojego życia się zmieni”.
/ 27.11.2021 05:51
Kobieta singielka fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Latem jakoś zapominałam o samotności, bo spędzałam czas to na grillu u znajomych, to na wycieczkach albo weekendowych wypadach za miasto. A zimą?! Trudno było kogokolwiek namówić nawet na spacer. Kiedy więc Iza zadzwoniła z propozycją wyjścia na basen, od razu się zgodziłam. Kiedyś trenowałam pływanie, ale teraz już dawno nie byłam na krytym basenie. Pełna obaw przymierzałam strój kąpielowy w łazience przed lustrem. Spojrzałam krytycznie na swoje odbicie i sięgnęłam po telefon.

Dawid był przystojny i doskonale o tym wiedział!

– Izka… nic z tego nie będzie. Wyglądam tragicznie.

– No i co z tego? Ja też! Przecież po to właśnie idziemy się poruszać, a nie żeby wygrać konkurs na Miss Polonię. No, chyba że miałaś takie plany – zachichotała.

– Nie kpij ze mnie. Tam pewnie będzie mnóstwo ludzi. Będą się na mnie gapić!

– Nie będzie. Nikomu się nie chce wychodzić w taki mróz.

Niedługo byłam już spakowana i gotowa do wyjścia. Iza przyjechała po mnie autem.

– I jak? Gotowa? Zobaczysz, będzie fajnie. Ruszymy trochę nasze stare cielska – zachichotała.

– O, wypraszam sobie. Czterdzieści plus to jeszcze nie stare.

– Ale młódki już też nie.

– Ty chociaż masz dzieci. A ja? Stara panna – jęknęłam.

– Singielka! Przynajmniej nie rozwódka jak ja! Poza tym, co ty tak marudzisz? Jak nie ty…

– Ech, nie podobam się sobie w tym stroju. Chyba dlatego. Będę się głupio czuła wśród małolatów.

– Nie przesadzaj. Zgrabna z ciebie babka.

Gdy dojechałyśmy na miejsce, nie mogłam uwierzyć. Parking był niemal pełny.

– A to co?! Czemu tu tyle aut?

– Nie mam pojęcia – odparła zdumiona Iza. Już przy kasie się dowiedziałyśmy.

– Panie na aqua aerobik?

– Na co? Nie, na basen.

– No, oczywiście, że na basen. Ale czy na zajęcia z panem Dawidem.

– Nie.

– A czemu? Polecam – odpowiedziała z uśmiechem kasjerka. Mimo to się nie skusiłyśmy. W szatni zastałyśmy grupę około dwudziestu pań, które przygotowywały się na zajęcia, chichocząc i plotkując.
Wszystkie były w wyśmienitych humorach, co od razu wzbudziło naszą ciekawość.

– Panie na ten aqua aerobik? – zapytałam.

– Oczywiście? A wy nie? To się dopisujcie. To rewelacja! Przysięgam, że nie pożałujecie! – namawiała nas.

– Dzięki. My tylko chciałyśmy popływać – odpowiedziałam, choć oczywiście zaczęła zżerać mnie ciekawość. Włożyłam czepek, upychając pod nim swoją burzę loków, i spojrzałam na siebie w lustrze. To był błąd!

– No nie! Po co oni każą nosić te czepki?!

– Oj tam… Kichaj na to – zarechotała Izka, która wcale nie wyglądała lepiej. Weszłyśmy na halę basenową ubawione i już z oddali rzucił mi się w oczy umięśniony chłopak o latynoskiej urodzie. Miał na sobie neonowe różowe gatki i ułożoną na żel fryzurę. Jego mięśnie też były chyba czymś nasmarowane, bo błyszczał jak bóg słońca. Spojrzałam na Izkę i już wiedziałam, że żałuje, że jednak nie dołączyła do tej grupy.

– Może się jeszcze zapiszemy? – spytała.

– Chyba żartujesz!

– Nie. Tylko spójrz na niego! Ja do nich idę, rób co chcesz! – powiedziała i ruszyła do basenu, przy którym pan Dawid prężył muskuły i „wyginał śmiało ciało”.

Wyglądałam jak foka. Czemu on na mnie patrzy?

Nie miałam zamiaru dołączać do fanklubu trenera, więc weszłam do basenu i zaczęłam pływać, korzystając z całkiem wolnego toru. Szło mi tak lekko i swobodnie, jakbym nie straciła formy sprzed lat. Poniesiona entuzjazmem postanowiłam spróbować zrobić fikołka przy zawrocie. Dawniej robiłam je bez najmniejszego problemu. Teraz jednak coś poszło nie tak i się zachłysnęłam. Wypłynęłam na powierzchnię i zaczęłam kaszleć, z trudem łapiąc oddech. Ratownik natychmiast do mnie podbiegł i pomógł mi wyjść. Podniosłam ręce.

– Proszę tak nie robić. Trzeba wziąć wdech nosem i wypuścić ustami. Spokojnie. Wdech i wypuścić. Dobrze – instruował mnie.

Po chwili wyrównałam oddech, a on spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

– Nieźle sobie pani radziła, ale żeby od razu takie akrobacje? – zaśmiał się. Przyjrzałam mu się uważniej. Wyglądał na starszego ode mnie, ale był w rewelacyjnej formie.

– Kiedyś mi wychodziły.

– Nie chce pani się zapisać do Dawida? – wskazał na trenera, który właśnie prezentował, jak zataczać kręgi bioderkami.

– Nie – odpowiedziałam rozbawiona. – Nie jest w moim typie.

– To jest pani pierwszą kobietą. Musi mieć pani nietypowy gust.

– Mnie wystarczy, żeby mężczyzna był tylko trochę ładniejszy od diabła.

– O… to może ja będę w pani typie? Chyba się wpisuję w standardy – roześmiał się.

No cóż, nie było to dalekie od prawdy. Jednak jego zmarszczki wokół oczu i serdeczny uśmiech bardzo mi się podobały.

– Jakby mi pan pomógł w przypomnieniu sobie przewrotu pod wodą… to może dałabym się zaprosić na kawę – mrugnęłam.

Ratownik uśmiechnął się i podał mi rękę. Wskoczyłam więc do wody, a on zaczął mi tłumaczyć, co powinnam była zrobić. Słuchałam go, ale w głowie wciąż szalały mi myśli o tym, że umówiliśmy się na randkę. Nie byłam pewna, czy to było na serio, ale miałam nadzieję, że tak. Godzinę później wyszłam z wody niemal bez sił.

– Jest pani świetną pływaczką – pochwalił mnie ratownik.

– Nie pani. Ula.

– Adam – odpowiedział i podał mi dłoń.

– To co? Jutro o piątej w Kryształowej?

– Z przyjemnością.

Poszłam do szatni, uśmiechając się sama do siebie

– Ale było super, Ulka! Żałuj, że się nie przyłączyłaś – entuzjazmowała się Izka.

– Wiesz… Jak by ci tu powiedzieć. Nie żałuję ani trochę – odpowiedziałam. – Umówiłam się na randkę!

– Randkę?  Ale z kim?

– Z ratownikiem.

– Tym starym?

– Starym?! Po czterdziestce. Mówiłaś, że to jeszcze nie starość – zaśmiałam się.

– No, stary jak na ratownika. Bo ogólnie nie stary. Poważnie na randkę? Widzisz?! A mówiłaś, że źle wyglądasz w czepku!

– Najwyraźniej każda potwora znajdzie swojego amatora – zaśmiałam się.

Następnego dnia wystroiłam się i pomalowałam. Kiedy zbliżałam się do kawiarni, dostrzegłam Adama z daleka. Stał tam w eleganckim płaszczu i miał w rękach różę. Kiedy stanęłam przed nim, musiałam prawie zawołać, żeby zwrócił na mnie uwagę.

– To ty? – spojrzał zdumiony, a ja zgłupiałam. Czyżby zapomniał, na kogo czeka?

– A czekałeś na kogoś innego?

– Chyba tak. Poznałem wczoraj piękną dziewczynę, ale nie miałem pojęcia, że aż tak piękną. Lepiej ci z włosami – uśmiechnął się.

– A ja mam wątpliwości, czy lepiej ci w płaszczu czy w pomarańczowych szortach – zaśmiałam się.

Weszliśmy do środka i rozmowa popłynęła bez chwili niezręczności. Kto by pomyślał, że faceta mojego życia spotkam na basenie w ponury, zimowy dzień…

Czytaj także:
„Zdradzałam męża, a w pokoju obok bawił się mój syn. Nie żałuję, choć sąd odebrał mi wszystko i zostałam z niczym”
„Syn ma 30 lat i jest życiową niedojdą. Mieszka z nami, ma pstro w głowie i jeszcze zmajstrował dziewczynie bliźniaki”
„Córka zginęła, a ja czułam się winna. Nie zasługiwałam na bycie matką, chciałam oddać syna do adopcji”

Redakcja poleca

REKLAMA