„Bogaty brat ciągle mnie upokarzał. Raz pożyczył mi kasę, a chwalił się dookoła, że musi utrzymywać brata-biedaka”

zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Dla nas wspólny wypad do lasu, na basen czy do pobliskiego zoo jest równie fascynujący co zagraniczne wojaże mojego brata. On jednak cały czas podkreśla swoją wyższość. Podobnie jak żona uwielbia chwalić się swoim statusem i wciąż naśmiewa się, że ja nadal jeżdżę starym Passatem”.
/ 30.10.2024 11:15
zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Westend61

Szymon zawsze miał żyłkę do interesów. Już w dzieciństwie potrafił zakręcić dzieciakami ze szkoły oraz podwórka i sprzedać im naklejki, kapsle czy inne dziecięce skarby z dużym zyskiem.

Pamiętam, jak w podstawówce wymyślił świetny interes. Jaki? Odrabianie prac domowych za pieniądze. Nie, nie odrabiał ich sam. To ja, o rok młodszy od niego, doskonale się uczyłem i mozolnie liczyłem zadania z matematyki czy fizyki, które były piątą achillesową wielu dzieciaków. Dlaczego to robiłem? Chyba, dlatego, że starszy brat zawsze mi imponował i próbowałem wkupić się w jego łaski.

Brat od dzieciństwa mi imponował

Przez wiele lat towarzyszyło mi to uczucie. Zawsze chciałem zasłużyć na zainteresowanie Szymka. I zawsze źle na tym wychodziłem. Brat po gimnazjum poszedł do technikum mechanicznego. Do samochodów rzeczywiście miał smykałkę – dłubał przy nich jeszcze na długo zanim skończył osiemnastkę i zrobił prawo jazdy.

Po szkole wyjechał do pracy za granicę. Trochę siedział w Anglii, trochę w Niemczech, później we Francji. Co tam robił? Twierdził, że pracował w restauracjach, ale do dzisiaj mam co do tego wątpliwości. Ciężka praca, stanie na nogach i szorowanie garów? Nie wyobrażam sobie, żeby Szymek odnalazł się w tej roli.

Szymon zaczął dobrze zarabiać

W każdym bądź razie, po powrocie z zagranicy, osiadł w naszym rodzinnym domu i zaczął naprawiać samochody. To było dobre kilkanaście lat temu, gdy na ich sprowadzaniu można było zrobić całkiem dobry interes. Brat wstrzelił się w tę lukę znakomicie. Zwłaszcza, że zawsze potrafił dobrze się zakręcić i kombinować. Do dzisiaj nie wiem, czy jego interesy zawsze były legalne, ale podejrzewam, że nie do końca.

W każdym bądź razie, biznes szedł mu coraz lepiej. Założył własny warsztat, komis samochodowy i myjnię. Wszystko to na działce należącej do naszych dziadków. Tej samej, która kiedyś miała być naszą wspólną własnością.

– To jest chłopcy wasze zabezpieczenie na przyszłość – do dzisiaj pamiętam słowa matki, które powtarzała przy każdej możliwej okazji. – Co jak co, ale ziemia nigdy nie straci na wartości. Kiedyś podzieli się ją na połowę i będziecie mieli pieniądze na start.

Zabrał działkę po dziadkach

Jak mój brat to zrobił, że dostał całość? Zadziałał pewnie jego naturalny czar. Zakręcił rodziców, twierdząc, że ja i tak studiuję, a dla niego to jest doskonałe miejsce na firmę. Ojciec od zawsze walczył ze swoim szefem i marzył o otworzeniu czegoś własnego, dlatego synek swoimi argumentami trafił w dziesiątkę.

Ponoć obiecał, że odda mi połowę wartości tej nieruchomości, ale do dzisiaj nie zobaczyłem z niej ani złotówki. Szymon zagospodarował duży kawałek, a resztę sprzedał jakiemuś deweloperowi budującemu w okolicy domki w zabudowie szeregowej. I tak zostałem bez tego wyczekiwanego zabezpieczenia, które od dziecka obiecywała mi matka, a mój brat zyskał pokaźny zastrzyk gotówki na start.

Gdy Szymek zaczynał swój handel samochodami, ja studiowałem. Wybrałem matematykę. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Po prostu byłem dobry z tego przedmiotu i nie przemyślałem swojej przyszłości.

Nie zarabiam kokosów

Studia skończyłem ze świetnymi wynikami, ale nigdy nie potrafiłem rozpychać się w życiu łokciami.

– Z twoim talentem do nauk ścisłych mógłbyś iść na polibudę i zostać inżynierem czy programistą. Ale tobie, jak zawsze, strzeliła do głowy jakaś totalna bzdura i pchałeś się na tę matematykę. Co po tym niby będziesz robił? – podśmiewał się ze mnie brat.

Po matematyce można znaleźć dobrze płatne zajęcia. Trzeba jednak mieć nieco odwagi i siły przebicia. Ja ich nie miałem, dlatego wylądowałem na etacie nauczyciela w naszym lokalnym liceum.

Lubię swoją pracę, ale kokosów z niej nie ma. Wszyscy wiedzą, jakie zarobki są w oświacie. Gdybym chociaż udzielał korepetycji, ale ja mam swój honor i nie będę douczał własnych uczniów za pieniądze. W efekcie borykam się z życiem na całego.

Żyję od wypłaty do wypłaty

Jeszcze do niedawna wynajmowałem skromną kawalerkę na czwartym piętrze. Ze ślepą kuchnią i mikroskopijną łazienką. Jakiś czas temu poznałem jednak Alicję. Moja żona także jest nauczycielką. Uczy plastyki w szkole podstawowej. To taka artystyczna dusza, która urzekła mnie swoją pasją do malarstwa i opowieściami o idealnej kresce. Zarabia jednak jeszcze mniej ode mnie.

Jedynym fartem jest to, że Ala odziedziczyła dwupokojowe mieszkanie po babci, bo na kredyt raczej nie byłoby nas stać. Zrobiliśmy w nim remont i udało się nam stworzyć całkiem przytulne gniazdko. Mieszkanko jest naprawdę urocze. Alicja sama pomalowała ściany i stworzyła nietuzinkową grafikę w pokoiku naszego Jasia. Wciąż wyszukuje jakieś nietuzinkowe dekoracje. A to makatka, a to rustykalny wazonik czy egzotyczna figurka. Dzięki temu wszyscy znajomi są zachwyceni atmosferą panującą w naszym domu. Wszyscy oprócz mojego brata. Szymon otwarcie naśmiewa się z brata-biedaka.

Szymon wciąż się ze mnie naśmiewa

– Stary, co ty chcesz być jak jakiś doktor Judym? – nie mam pojęcia, skąd zna on akurat tę postać, bo do książek to on nigdy nie miał pociągu. – Niesiesz kaganek oświaty, wbijasz regułki do głów dzieciaków i nic z tego nie masz. Przecież twoi uczniowie więcej wydają na ciuchy i komórki niż ty masz miesięcznie pensji.

– Jeśli coś, to już jak siłaczka, a nie Judym. To ona była nauczycielką. I nie regułki tylko wzory. Wiem, że tobie ze szkołą było nie po drodze, ale na matematyce uczy się wzorów, a nie regułek – próbuję go jakoś ripostować, ale to i tak niczego nie zmienia w naszych stosunkach.

To był mój błąd

Przed narodzinami Jasia zrobiłem poważny błąd. Zwróciłem się do brata o pożyczkę. Pewnie bym tego nie robił, ale było wtedy naprawdę krucho z kasą, a pokój dla dziecka wymagał remontu. Podobnie jak kuchnia pamiętająca jeszcze chyba lata siedemdziesiąte. Szymon dał mi te pieniądze i nawet nie żądał odsetek. W zamian jednak wypomina mi tę pożyczkę na każdym kroku.

– I widzisz, co ci przyszło z tego siedzenia w książkach? A już w podstawówce ci mówiłem, że kujony źle kończą. A teraz co? Nawet nie masz kasy, żeby zabrać swoją żonę na porządne wakacje – powiedział ostatnio podczas imprezy z okazji imienin naszej matki.

Pił do tego, że my spędziliśmy tydzień nad morzem, a on z Agnieszką i Angeliką wyjechali najpierw na dwa tygodnie do Egiptu na nurkowanie, a potem jeszcze na tydzień do Grecji. Na tej imprezie cały czas mi dogryzał i pokazywał swoją wyższość. Jego żona przyszła z torebką, która jest warta więcej niż moja i Alicji pensja razem wzięta. Dokładnie tak powiedział.

Mamy inne podejście do kasy i życia

Trzeba przyznać, że trafił swój na swego. Aga jest dokładnie taka sama jak jej mąż. Uwielbia pieniądze mojego brata, bardzo chętnie je wydaje i chwali się ich statusem gdzie się tylko da. Córkę wychowuje w podobnych wartościach. Angela ma czternaście lat i zaczyna się robić wierną kopią swojej matki. W głowie jej tylko drogie ciuchy, modne gadżety i dobra zabawa.

Nam na co dzień wcale nie przeszkadza, że zarabiamy tak, jak zarabiamy. Może się u nas nie przelewa, ale jesteśmy fajną rodzinką. Uwielbiamy spędzać czas razem i często organizujemy coś fajnego. Jasiek jest jeszcze mały i wcale nie potrzebuje do szczęścia drogich zabawek czy modnych ciuchów. Ważne, że ma kochających rodziców, którzy go wspierają i pełen ciepła dom. Wystarczają nam rodzinne spacery, wycieczki rowerowe, wyjścia na imprezy do domu kultury, w którym Ala dorabia, prowadząc warsztaty plastyczne dla dzieciaków.

Mam już dość jego głupich docinków

Dla nas wspólny wypad do lasu, na basen czy do pobliskiego zoo jest równie fascynujący co zagraniczne wojaże mojego brata. On jednak cały czas podkreśla swoją wyższość. Podobnie jak żona uwielbia chwalić się swoim statusem i wciąż naśmiewa się, że ja nadal jeżdżę starym Passatem.

Do tego chwali się dookoła, że utrzymuje brata-biedaka. W ten sposób komentuje tę jedną pożyczkę, o którą kiedyś go poprosiłem i już dawno oddałem mu co do grosza. Czasami kupi też jakąś drogą i zupełnie niepotrzebną zabawkę dla Jaśka, ale przecież o to wcale nikt go nie prosi.

Przy tym zupełnie zapomniał, że nie oddał mi jeszcze mojej części ze sprzedaży tej działki po dziadkach. Oficjalnie należała do niego, więc nie liczę już na żadną kasę. Ale przecież wiem, że obiecał rodzicom, że mnie spłaci. Dotąd o tym cisza.

Tylko co mam zrobić? Zerwać z nim całkowicie kontakty? Pewnie to byłoby najzdrowsze dla naszej rodziny. Ale jakoś nie mam serca robić przykrości matce, która bardzo chce, żebyśmy żyli zgodnie. Zaciskam więc zęby i robię swoje. Tylko te jego przytyki coraz bardziej działają mi na nerwy i zupełnie nie wiem, ile jeszcze wytrzymam te nasze relacje.

Adam, 37 lat

Czytaj także: „Okłamuję rodziców, że robię karierę w mieście. Wstydziliby się mnie, gdyby wiedzieli, skąd mam tyle kasy”
„Narzeczony razem z mamusią naciskali na intercyzę. Kpiłam z tego, bo Marcin przecież miał puste konto”
„Przez kolegów myślałem, że młoda żona jest ze mną tylko dla kasy. Zrobiłem coś głupiego, żeby to sprawdzić”

 

Redakcja poleca

REKLAMA