Podjęłam się opieki nad babcią, ale nie byłam pewna, czy to była moja świadoma decyzja, czy wmanewrowało mnie w nią moje rodzeństwo. Babcia mieszkała w dużym, czteropokojowym mieszkaniu w przedwojennej kamienicy. Mieszkanie było dość zaniedbane, miało za to potencjał.
Problem tkwił w tym, że z babcią nikt nie chciał mieszkać. Delikatnie mówiąc, nie była łatwą osobą. Mojej mamy nigdy nie zaakceptowała. Zawsze twierdziła, że tata popełnił mezalians, żeniąc się z „wiejską biedotą”. Mama opowiadała, że po pół roku mieszkania z teściami powiedziała ojcu, że albo się wyprowadzą, albo rozwiodą.
Kiedy po dwunastu latach małżeństwa tata zmarł nagle na zawał, babcia otwarcie twierdziła, że to mama go wykończyła i wpędziła do grobu. Od śmierci taty prawie nie utrzymywaliśmy z nią kontaktów. Mimo że miała tylko nas, nie zabiegała o to. Chyba nas wszystkich nie lubiła. Było nas troje, ale tylko ja jedna byłam podobna do taty.
Zaczęłam odwiedzać babcię w drugiej klasie liceum. Wybrałam się do niej przypadkiem. Robiliśmy w szkole drzewo genealogiczne i kiedy zaczęłam wypytywać mamę, ta wzruszyła tylko ramionami i rzuciła na odczepnego:
– Najlepiej idź do babki Jadwigi. Ona ci wszystko opowie. Oczywiście jak będzie miała ochotę.
Sama później stwierdziła, że nawet nie myślała, że skorzystam z jej rady. A ja skorzystałam i poszłam do babci. I okazało się, że babcia miała ochotę na rozmowę ze mną. Pokazała mi zdjęcia, opowiedziała o dzieciństwie mojego taty, a na koniec stwierdziła:
– Jesteś cały Janusz, nic w tobie nie ma z matki. I bardzo dobrze.
Postanowiłam, że się do niej wprowadzę
Nie uważałam, żeby babcia miała rację, bo charakter miałam mamy. Nic jednak nie powiedziałam i od tego czasu odwiedzałam babcię. Zdarzało jej się powiedzieć coś złośliwego, najczęściej w stosunku do mojej mamy, ale machałam na to ręką. Uważałam, że jest już stara, być może ma początki sklerozy, a na pewno jest zgorzkniała i samotna. No i na pewno, z jakiegoś sobie tylko znanego powodu, nie lubi mojej mamy.
Czas płynął, babcia robiła się coraz starsza. Tata był jej jedynym synem, więc my byliśmy jej jedynymi wnukami. Kiedy byłam na drugim roku studiów nasza mama po raz drugi wyszła za mąż. Moja siostra mieszkała już we Francji od dwóch lat. Pojechała tam na zbiór winogron, poznała przyszłego męża i już nie wróciła. Brat niedawno też się ożenił i wyprowadził do żony.
W domu zostałam tylko ja. Ciężko było mi się porozumieć z nowym mężem mamy, ciągle się kłóciliśmy i atmosfera robiła się nie do wytrzymania. Miałam wrażenie, że nie tylko Stefan, ale i mama chciałaby, abym się wyprowadziła.
I wtedy właśnie babcia zaczęła niedomagać. Agata pierwsza zasugerowała mi, żebym wprowadziła się do jej mieszkania. Jak zwykle żaliłam się siostrze na atmosferę w domu, a ona powiedziała:
– Przestań już marudzić, tylko się wyprowadź.
Zatkało mnie na te słowa.
– Ciekawe dokąd. Wyobraź sobie, że ja w przeciwieństwie do ciebie nie chcę wyjeżdżać za granicę. Chcę skończyć studia.
– Więc zamieszkaj u babki Jadwigi. Sama niedawno mówiłaś, że ktoś musi się nią zaopiekować, a ty jesteś z nią najbliżej.
– No niby tak, ale – zaczęłam się jąkać, ale nie dokończyłam.
Fakt, mówiłam tak, miała rację, ale to było tylko takie gadanie. Tak naprawdę nie chciałam mieszkać z babcią. Jednak Agata musiała na ten temat rozmawiać z mamą, bo ta zaczęła sugerować, że ktoś z nas, wnuków powinien zaopiekować się babcią.
– Jest już stara, a ma tylko was – powtarzała. – Poza tym – dodała pewnego razu – babka weźmie sobie jakąś obcą opiekunkę, a potem zapisze jej mieszkanie. Zastanów się Alicja, byłoby szkoda.
– No pewnie, że szkoda, ale dlaczego ja? – mruczałam niezadowolona.
Mama wzruszała ramionami.
– A kto? Agata mieszka we Francji, Adam i Gośka mają swoje mieszkanie, tobie też przydałby się własny kąt. Niedługo skończysz studia, będziesz chciała wyjść za mąż. Mieszkanie byłoby jak znalazł.
Mama mówiła tak, jakby babcia miała zaraz umierać, a przecież ona mogła jeszcze żyć i żyć… Poza tym może w ogóle nie chciała, żeby ktoś się do niej wprowadzał, mieszkała przecież sama już tyle lat.
Sprawa sama się rozwiązała, kiedy po skończeniu studiów wzięliśmy z Markiem ślub. Babcia rzeczywiście wymagała już wtedy opieki, a my z kolei nie bardzo mieliśmy się gdzie podziać. Zamiast wynajmować mieszkanie, zdecydowaliśmy się zamieszkać u niej.
Jednak już po kilku tygodniach wiedziałam, że nie był to najlepszy pomysł. Babcia wprawdzie akceptowała mnie, bo byłam podobna do taty, ale mojego męża lubiła już znacznie mniej. Zastanawiałam się czasem, czy ona nie jest przypadkiem zazdrosna, mojej mamy przecież też kiedyś nie znosiła.
Mieszkanie wymagało natychmiastowego remontu, ale nawet niewielka kosmetyka dużo by dała. Co z tego, skoro nie mieliśmy pieniędzy. Poza tym babcia nie zgadzała się na żadne, najmniejsze nawet zmiany w mieszkaniu. W naszym pokoju też wszystko musiało zostać po staremu. Długo trwało zanim pozwoliła nam zająć drugi pokój i urządzić je po swojemu.
Kiedy tylko ktoś do nas przychodził, natychmiast pojawiała się babcia i nie było sposobu, żeby się jej pozbyć. Czasem mówiłam wprost:
– Babciu chcielibyśmy porozmawiać, czy mogłaby babcia zostawić nas samych?
Było nam z Markiem bardzo ciężko…
Udawała wtedy, że nie słyszy, albo twierdziła tonem wielkiej damy, że bardzo chętnie dotrzyma nam towarzystwa i być może coś mądrego doradzi, bo zna życie i ma doświadczenie. Poza tym chyba zaczynała mieć kłopoty z pamięcią, a może nawet początki demencji. Wiecznie coś gubiła, zapominała, trzeba ją było pilnować. Baliśmy się, żeby nie zostawiła odkręconego gazu, albo żeby nie zalała mieszkania. A kiedy na świat przyszedł nasz synek, Marcin, zrobiło się jeszcze trudniej.
– Porozmawiaj z matką i rodzeństwem. Może mogliby nam trochę pomóc – sugerował Marek.
Oczywiście próbowałam, ale wyglądało na to, że na niczyją pomoc nie możemy liczyć. Agata była tak zaabsorbowana własnym życiem we Francji, że w ogóle jej nie interesowało to, co się u nas dzieje. Adam powiedział tylko:
– Mieszkasz z babką, więc musisz się nią zajmować. Jak to sobie inaczej wyobrażasz? Mam ją wziąć do siebie?
– Myślałam raczej, że moglibyśmy wspólnymi siłami wynająć opiekunkę.
– Oszalałaś? Mnie na to nie stać– zakończył rozmowę mój brat.
Mama może pomogłaby mi trochę, ale babcia jej nie znosiła. Nic się w tej kwestii przez te wszystkie lata nie zmieniło. Dlatego też mama bardzo rzadko nas odwiedzała, wolała, gdy przyprowadzaliśmy Marcinka do niej do domu.
– Wyszło na to, że musimy sobie radzić sami – powiedziałam Markowi, a mój mąż tylko się uśmiechnął. Nie dziwiłam mu się. W sumie jedyną osobą, która czasem zostawała z babcią, żeby nas odrobinę odciążyć, była mama Marka, moja teściowa.
Nie było nam lekko, chwilami miałam żal do rodziny, że dałam się namówić na opiekę nad babcią i na zamieszkanie z nią. W końcu babcia przestała protestować w kwestii remontu mieszkania, więc wzięliśmy kredyt i zabraliśmy się za robotę. Wymieniliśmy okna, wycyklinowaliśmy podłogi, a przede wszystkim zrobiliśmy generalny remont łazienki.
– Pięknie się urządziliście – zachwycała się moja przyjaciółka Jola. Rzeczywiście zrobiło się ładnie, ale nikt nie wiedział, ile nas to wszystko kosztowało. I nie mam tu na myśli tylko kwestii finansowej.
To był wylew. Nic się nie dało zrobić
Pewnego dnia babcia zasłabła podczas obiadu. Szczęśliwie oboje byliśmy wtedy w domu i natychmiast wezwaliśmy pogotowie. Została zabrana do szpitala, okazało się, że dostała rozległego wylewu. Lekarze nie byli w stanie jej pomóc. Tydzień czasu leżała nieprzytomna, a potem zmarła. Miała 85 lat.
Na pogrzeb przyjechała, nieoczekiwanie zresztą, bo nie była w domu od lat, moja siostra ze swoim francuskim mężem. Czułam przez skórę, że coś jest na rzeczy, ale tego, co wydarzyło się po ceremonii nie przewidziałam. Otóż kiedy zostaliśmy już tylko w gronie najbliższej rodziny, usłyszeliśmy z Markiem, że mieszkanie babci jest dużo warte, a spadkobierców jest czworo. Moja siostra, mój brat, mama i ja.
– Ale przecież – wyjąkałam, zerkając na Marka – przecież tylko my przez te wszystkie lata zajmowaliśmy się babcią, Nikt nam nigdy nie pomagał, a babcia w zamian za opiekę obiecała nam to mieszkanie.
– A my to co, od macochy? – odezwała się nerwowo Agata. – My nie jesteśmy wnukami, nic nam się nie należy?
– No – przytaknął Adam.
Byłam pewna, że rozmawiali o tym wcześniej.
– Mamo – spojrzałam rozpaczliwie w stronę matki – powiedz coś. Przecież wiesz, że włożyliśmy w to mieszkanie sporo pieniędzy, przecież… – głos uwiązł mi w gardle, nie wiedziałam co dalej mówić.
– Dobrze wiesz, Alu, że ja nic z tego mieszkania nie chcę – mama była trochę zdenerwowana – ale twoje rodzeństwo powinno coś po dostać po babci.
Czułam, że jeszcze chwila i się rozpłaczę. Marek przytulił mnie mocno.
– Powinniście się wstydzić – odezwał się po raz pierwszy tego wieczoru.
– No pewnie – zareagowała natychmiast Agata. – My powinniśmy się wstydzić! A może to wy? Tyle lat mieszkaliście z babką. Nikt nie liczył, ile wam dała.
Nie miałam już sił. Czy ta moja siostra kompletnie zwariowała? Co niby babcia miała nam dać? Miała tylko niewielką emeryturę. To raczej my dokładaliśmy do wszystkiego.
– Mam dość – zerwałam się. – Nawet nie masz pojęcia, jakie głupoty opowiadasz. Jestem zmęczona, idę spać – wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi do sypialni.
Myślałam, że Agata obrazi się i pójdzie spać do mamy, ale nie zrobiła tego. Została spać u nas i od rana próbowała kontynuować rozmowę.
– Agata – zdenerwowałam się przy śniadaniu – przecież dobrze wiesz, że my nie mamy pieniędzy, żeby was spłacić.
– To sprzedajmy to mieszkanie i podzielmy się pieniędzmi.
– Nie zgadzam się. Babcia obiecała mi to mieszkanie. Powiedziała wyraźnie, że jest moje.
– Pewnie, wszystko jest twoje! Okręciłaś sobie babkę dookoła palca i teraz wszystko jest twoje.
– To trzeba było z nią mieszkać i ją sobie okręcać, nikt ci nie bronił – byłam coraz bardziej zła. Miałam dość obecności siostry i wygadywanych przez nią bzdur. Pokłóciłyśmy się wtedy strasznie. Tak bardzo, że Agata wyprowadziła się do hotelu.
– Nawet sobie nie wyobrażaj, że ci odpuszczę – warknęła wściekła na do widzenia.
Nie wiem, czy potrafię wybaczyć
Przepłakałam kilka kolejnych dni. Byłam załamana, nigdy nie sądziłam, że rodzina może mnie tak potraktować. Mama co prawda nie chciała spadku po babci, ale nie stanęła po mojej stronie.
– Co my teraz zrobimy, Marek? – pochlipywałam.
– Nie płacz, nie płacz, kochanie – mąż próbował mnie pocieszać.
– Coś wymyślę.
– Co wymyślisz? Pieniądze nie spadną nam z nieba.
– Nie spadną, ale może weźmiemy kredyt.
– Marek, o czym ty mówisz? Jaki kredyt? Przecież mamy już jeden.
– Coś wymyślę – obiecywał uparcie mój mąż.
Ustaliliśmy z moim rodzeństwem, że spłacimy ich części mieszkania, chociaż nie miałam pojęcia, jak to zrobimy. Niestety babcia nie zostawiła testamentu, więc nie mieliśmy innego wyjścia. Łaskawie zgodzili się, że jakiś czas poczekają na pieniądze.
– Byle nie za długo – zastrzegła Agata. – My bardzo potrzebujemy tych pieniędzy, chcemy kupić dom. Każdy grosz się dla nas liczy.
– Tak jakby dla nas się nie liczył – nie wytrzymałam.
– Dobrze już – próbowała łagodzić sytuację. – Dla wszystkich się liczy.
Po zakończeniu postępowania spadkowego zaczęliśmy załatwiać kredyt. Cały czas się zastanawiałam, czy damy radę go spłacić, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Część pieniędzy obiecali pożyczyć nam teściowie.
– Oddacie nam, jak będziecie mieli, a przynajmniej odsetki nie będą was zjadać – zdecydował teść, kiedy protestowaliśmy.
Najbardziej ze wszystkiego pragnęłam jak najszybciej oddać pieniądze siostrze i bratu. Czułam się wykorzystana i oszukana. Gdyby nie wsparcie męża i teściów, to nie wiem, jak dałabym sobie z tym radę.
Nie przyznałam się nawet Markowi, że chyba najbardziej bolało mnie, że mama nie stanęła po mojej stronie. Przecież wiedziała, że dbałam o babcię, wiedziała, że oszczędzaliśmy na wszystkim, żeby tylko zrobić remont, a potem tak po prostu powiedziała, że powinnam się podzielić mieszkaniem. Nie wiem, czy potrafię jej to zapomnieć.
Alicja, 29 lat
Czytaj także:
„Na imprezie firmowej zintegrowałam się z diabelsko przystojnym facetem. Gdy usłyszałam, kim jest, uciekłam ze wstydu”
„Kumpel stracił głowę dla paniusi, która wskakiwała do łóżka dyrektorom. Życie dało mu nauczkę”
„Ukochany zrobił kochance dziecko, a ja wierzyłam, że jest niewinny. Przecież to nie jego wina, że wrobiła go w dziecko”