W szkole podstawowej zawsze miałam dobre oceny. Każdego roku przynosiłam do domu świadectwo z wyróżnieniem. Moi rodzice wychowywali mnie w bardzo konserwatywny sposób. To, co obecnie w mediach określa się mianem przemocy wobec dziecka, a kiedyś po prostu nazywano utrzymywaniem dyscypliny, dla mojego taty było czymś normalnym. Szczególnie w naszej śląskiej rodzinie. Na szczęście, ja spośród całego rodzeństwa nie sprawiałam mu żadnych problemów. Przynajmniej do pewnego momentu...
Zrobił na mnie wrażenie swoją ogładą
Będąc wzorową córką, stosowałam się do zaleceń mamy i taty, regularnie uczestniczyłam w nabożeństwach, wspierałam mamę w obowiązkach domowych, cechowała mnie uprzejmość, posłuszeństwo i chęć niesienia pomocy. Krótko mówiąc – stanowiłam uosobienie perfekcyjnej panienki. Miałam zostać pierwszym członkiem naszej rodziny, który podejmie naukę na uczelni. Sama wizja mojego przeskoczenia na wyższy szczebel drabiny społecznej napawała moich rodziców ogromną satysfakcją. Aż tu nagle... na mojej drodze stanął Przemek.
Przybył wraz z rodziną z Niemiec. O cztery lata starszy ode mnie, sprawiał wrażenie, jakby życie nie miało przed nim tajemnic. Nonszalancki, jak to się obecnie określa – totalnie zrelaksowany. Kpił sobie z ograniczeń, jakie nakładali na nas dorośli, z faktu, że na każdą rzecz potrzebujemy ich przyzwolenia i panicznie obawiamy się przyznać do słabszej oceny, tak jakby to był koniec wszystkiego. On z własnymi rodzicami dogadywał się zgoła inaczej: do swojego ojca zwracał się po imieniu, z matką rozmawiał na tematy, o których u mnie w domu nigdy nie było mowy. Nic w tym dziwnego, że jawił mi się niczym powiew lepszego świata, nieograniczonej swobody!
Przemek zrobił na wszystkich dziewczynach w okolicy ogromne wrażenie swoją awangardową postawą. Mimo to zdecydował się na związek właśnie ze mną, choć przyczyny tej decyzji wciąż pozostają dla mnie zagadką. U jego boku czułam się jak w baśni – niczym Kopciuszek, który odnalazł swojego wyśnionego księcia. Zupełnie nie miałam ochoty, by ktoś lub coś wybudziło mnie z tego cudownego snu. Mój chłopak zabierał mnie na przejażdżki skuterem, snuł fascynujące opowieści o rodzinnym Frankfurcie, oczarowywał lekko obcym akcentem i stopniowo wtajemniczał we wszystkie sekrety dorosłości.
A ja? Cóż, w tamtym czasie skończyłam zaledwie 15 wiosen... Byłam potwornie łatwowierna i po uszy zadurzona w tym chłopaku. Jasne, że o żadnej antykoncepcji nie było mowy. Za nic w świecie nie odważyłabym się pójść do apteki kupić gumki. Kompletnie nie myślałam o tym, co może się wydarzyć. Spełniałam wszystkie zachcianki mojego „ukochanego”, a on totalnie lekceważył możliwe konsekwencje naszych poczynań. Zabrakło mu dojrzałości, wyobraźni, czy ja wiem czego. Tak czy owak, rezultaty naszych szaleństw nietrudno było przewidzieć.
Niedługo po tym, jak skończyłam 16 lat, zaczęło do mnie docierać, że mogę spodziewać się dziecka. Byłam świadoma symptomów: opóźniająca się miesiączka, nudności po przebudzeniu i inne tego typu rzeczy. Nie usłyszałam o tym od mojej mamy, a dowiedziałam się z czasopism dla nastolatek, które od czasu do czasu trafiały w moje ręce. Ogarnął mnie strach, ale jednocześnie poczułam radość, wierząc, że mój „ukochany” jak zawsze się mną zaopiekuje, a potem będziemy wiedli długie i szczęśliwe życie… Rzecz jasna wraz z naszym wspaniałym bobaskiem.
Mina Przemka mówiła wszystko
Czekał zdenerwowany pod drzwiami, a kiedy tylko mnie zobaczył, od razu wiedział, że jego najgorsze obawy się potwierdziły. Zbladł tak bardzo, że wyglądał jak duch. Chwycił mnie za rękę i pociągnął do mieszkania swoich rodziców. Tam jego tata wyjął plik banknotów i wcisnął mi je do ręki swoimi zimnymi palcami.
– Przemek ma zaledwie 19 lat, ta sytuacja zrujnuje mu życie i wszystkie plany na przyszłość – powiedział do mnie ten elegancko ubrany mężczyzna pozornie spokojnym głosem, jakby tłumaczył coś niegrzecznemu maluchowi.
Zapewne niejedna dziewczyna by się załamała ze strachu i osamotnienia, bo gdy tylko pojawił się problem, mój „rycerz na białym koniu” raptem przestał „kochać mnie do szaleństwa”. Nagle wyszło na jaw, że byłam tylko chwilową znajomą, że nie łączy nas w sumie nic poza pustymi gadkami... Jakby tego było mało, rodzice dali mi ultimatum, że wylecę na zbity pysk z domu, jeśli „ośmieszę ich i urodzę nieślubne dziecko”..
Kiedy wszyscy mnie opuścili, popełnili ogromny błąd, nie doceniając mojego uporu i determinacji. Od zawsze uwielbiałam maluchy. Marzyłam o licznej gromadce własnych pociech, dlatego w okresie wakacyjnym pracowałam jako wychowawczyni na koloniach i obozach harcerskich. To również powód, dla którego ani przez moment nie zwątpiłam w trafność podjętej przeze mnie decyzji, mimo że cały świat sprzeciwił się nam – mnie i mojej ukochanej córuni.
Jak to zwykle w życiu bywa, po pewnym czasie sprawy zaczęły układać się pomyślnie. Moi rodzice przezwyciężyli zakłopotanie całą sytuacją i postanowili mnie wesprzeć. Wysłali mnie do cioci mieszkającej na drugim krańcu kraju. Tam na świat przyszła moja córeczka Kinga. Nie zdecydowałam się na powrót w rodzinne strony, bo nie miałam ku temu powodów. Mój związek z Przemkiem należał już do przeszłości, a w domu rodzinnym nikt na mnie nie czekał. Niedługo po pojawieniu się na świecie wnuczki mój tata zmarł na zawał. Bliscy od razu zrzucili na mnie odpowiedzialność za jego odejście, ale udało mi się podnieść po tej tragedii.
Muszę przyznać, jestem z siebie zadowolona. Kingę wychowałam porządnie. Właśnie zaczęła naukę w liceum. Zawsze dostawała świadectwa z czerwonym paskiem, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że popełni taki sam błąd jak ja kiedyś. Nigdy bym nie pomyślała, że zostanę babcią w wieku zaledwie trzydziestu dwóch lat! Przecież wiele kobiet w tym wieku dopiero decyduje się na pierwsze dziecko.
Jakoś mi nie wpadło do głowy, by już teraz o tym pogadać
W dzisiejszych czasach jest zresztą inaczej. Nastolatki potrafią lepiej się pilnować, nie dają się tak łatwo nabrać i więcej wiedzą o sprawach łóżkowych. Może inne tak, ale nie moja Kinga, z którą nigdy nie poruszyłam tego tematu, myśląc w swojej naiwności, że to jeszcze nie ten moment. Poza tym, szczerze mówiąc, miałam inne rzeczy na głowie niż gadanie z nią o takich kwestiach.
Miałam poczucie winy, że moje dziecko dorasta w tak trudnych warunkach, będąc częścią niepełnej rodziny i ponosząc konsekwencje mojego błędu. Z tego powodu z całych sił próbowałam jej to wynagrodzić, dlatego podejmowałam się rozmaitych dodatkowych zajęć, przez co trochę się rozmijałyśmy w domu. No wiadomo – jedna praca z rana, druga po obiedzie, do tego jakieś sprzątanie u obcych ludzi, żeby jakoś wiązać koniec z końcem... Interesowałam się edukacją Kingi, śledziłam jej zainteresowania, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że moja słodka, ukochana córcia może już współżyć. W moim odczuciu ona ciągle była jeszcze malutka!
Fakt, moja córka w ostatnim czasie randkowała z Igorem. Jako matka od razu zorientowałam się, że zakochała po uszy. Klasyczne objawy zauroczenia u nastolatki są nie do pomylenia – emoji w kształcie serduszek, pluszowe niedźwiadki, wpisy w sieci, fotki, na których się do siebie tulą… Ten chłopak bywał u nas w domu i szczerze mówiąc, zrobił na mnie niezłe wrażenie. Wywodził się z porządnej rodziny, był uprzejmy, dobrze ułożony, nigdy nie zapomniał powiedzieć „dzień dobry", gdy wpadaliśmy na siebie w drzwiach.
Pozwalałam Kindze spotykać się z nim, bo ufałam jej bezgranicznie. Zdarzało się, że pracowałam po nocach, więc mieli mnóstwo czasu dla siebie, ale nigdy nie pomyślałam, że mogą go spożytkować w taki sposób… Co za matka ze mnie? Ślepa i łatwowierna! Tak jakby podświadomie nie chciało mi się wierzyć, że moja córka może rozmyślać o rzeczach, które ja dawno puściłam w niepamięć! A teraz moje szesnastoletnie dziecko stoi przede mną, tonąc we łzach i ledwo mówiąc przez szloch:
– Mamo, wybacz mi… Wiem, że nie tego się po mnie spodziewałaś… Że cię zawiodłam… Ale co ja mam teraz począć? Naprawdę nie mam pojęcia… – wykrztusiła Kinga, z każdym słowem coraz bardziej zapadając się w sobie.
Powiedziałam jej to, co sama chciałam usłyszeć
Spoglądałam na tę młodą dziewczynę i miałam wrażenie, że patrzę w lustro, w którym odbija się moja własna przeszłość. Zupełnie jakbym znowu miała te naście lat, czuła się tak bardzo opuszczona, wystraszona i rozpaczliwie poszukiwała wsparcia dorosłych. Do mnie wtedy nikt nie wyciągnął pomocnej dłoni. Czasami się zastanawiam, czy moje życie wyglądałoby inaczej, gdybym mogła liczyć na mojego tatę.
Gdyby moi rodzice bardziej przejmowali się moim losem, a nie tym, co powiedzą sąsiedzi. Może nie musiałabym teraz żyć w całkiem obcym mieście, pośród zupełnie obcych mi osób, mając z rodziny jedynie ciotkę, która dawno temu przygarnęła mnie pod swoje skrzydła. To ona pomagała mi wychowywać Kingę, kiedy ja w tym czasie kończyłam wieczorowe liceum, a później studiowałam zaocznie.
Gdyby nie to, że po wszystkim musiałam zasuwać jak głupia, żeby jakoś wiązać koniec z końcem dla nas dwóch, to może Kinga nie czułaby się aż tak opuszczona i nie musiałaby szukać wsparcia u jakiegoś faceta, nawet jeśli byłby najfajniejszy pod słońcem? Kto wie… Ale w tym momencie byłam dla niej jedyną deską ratunku, a ja od razu wiedziałam, co robić, bo teraz moja córcia potrzebowała mnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Wzięłam ją w ramiona i mocno przytuliłam.
– Spokojnie skarbie, poradzimy sobie – oznajmiłam łagodnie. – Pojawienie się dziecka to obowiązki, ale i radość, nie dramat. Sama się przekonasz! – dokładałam wszelkich starań, by mój ton emanował entuzjazmem. – Początki mogą być wymagające, ale z czasem docenisz bycie mamą. Nic nie daje tyle szczęścia, co maluszek w domu.
Usłyszawszy to, Kinga jeszcze mocniej się do mnie przytuliła.
– Jestem ci ogromnie wdzięczna, mamo – powiedziała prawie szeptem. – Naprawdę, z całego serca ci dziękuję! Miałam pewność, że mnie nie opuścisz, mimo że wszystko zepsułam. Szkołę średnią, studia…
– Daj spokój, skarbie – wtrąciłam, bo zdawałam sobie sprawę, że zaraz sama zacznę płakać. – Nic nie może być ważniejsze od ciebie, wiesz? Ani dobre stopnie w szkole, ani prestiżowe studia. Dla mnie jesteś najważniejsza na świecie. I nie zapominaj, zawsze możesz na mnie polegać. W każdej sytuacji.
Gdy Kinga usłyszała moje słowa, popatrzyła na mnie w zupełnie nowy sposób. Wtedy dotarło do mnie, że właśnie w tym momencie moja córka przemieniła się w dojrzałą, rozsądną kobietę. Silną – zupełnie jak ja. Od tamtej chwili upłynęły już dwa lata. Nasz skarb, bo tak właśnie obie z Kingą mówimy o Dawidku, świętował niedawno swoje pierwsze urodziny. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić świata bez niego. Zupełnie zatarło mi się w pamięci, jak to było, kiedy go z nami nie było.
Nie da się ukryć, że niekiedy miewamy pod górkę. Już nawet nie pamiętam, ile razy przechodnie zaczepiając mnie, rzucali teksty w stylu:
– Nareszcie się pani przemogła! Kingusia przecież nie może wiecznie być jedynaczką, najwyższa pora! A jaki do pani podobny, wykapany!
Przyznaję, że wtedy przez lekko zaciśnięte zęby odpowiadam:
– Doszło do pomyłki. To nie mój synek, tylko wnuczek. Dawidek.
Najczęściej w takiej sytuacji na ich twarzach malowało się zdziwienie, jak gdyby dowiedzieli się, że kosmici przybyli na skwer przed ratuszem. Kiedy emocje już opadły, kręcili głowami ze współczuciem, ale i na to byłam przygotowana:
– Wam również życzę tak wspaniałego, pełnego zdrowia i bezproblemowego wnuczka. Z zadowoleniem się uśmiechałam, gdy w pośpiechu się ulatniali, zupełnie jakby ciąża mogła przejść na nich przez kontakt z dzieckiem.
Ostatnio, zagadał do mnie jakiś facet
Kinga uczęszcza już do szkoły, a ja wspomagam ją w opiece nad brzdącem. Widzę, że jej związek z Igorem układa się o wiele lepiej niż mój z jej tatą. Nie mam pojęcia, czy ta dwójka w przyszłości będzie parą, ale wierzę, że wszystko może się zdarzyć. A co ze mną? No cóż, dotychczas sądziłam, że do końca życia pozostanę już tylko babcią.
Niedawno, podczas przechadzki z moim wnukiem Dawidem, nawiązałam znajomość z interesującym mężczyzną. Choć to dopiero zalążek relacji, zapowiada się obiecująco. Moja córka Kinga przekornie zażartowała, że gdyby teraz udało mi się zajść w ciążę, potencjalny wujek byłby młodszy od jej malucha. Zdradzę wam sekret – ta myśl wywołała uśmiech na mojej twarzy. Wyobraźcie sobie, jaką sensacją dla całej okolicy stałaby się taka sytuacja! Jestem jednak przekonana, że nawet z macierzyństwem w późniejszym wieku świetnie bym sobie poradziła.
Agnieszka, lat 38
Czytaj także:„Mój szwagier to prawdziwy cwaniak. Dostał cały spadek po mojej teściowej, ale chciał ugrać jeszcze więcej”„Moja siostra trzymała się męża, który miał słabość do kieliszka i ciężką rękę. Nikt się nie spodziewał tego, co w końcu zrobiła”„Teściowa syna brzydzi się własnych wnuków. Ja robię za pełnoetatową nianię, a ona zbija bąki”