„Mój teść patrzy na mnie z góry, bo jestem sierotą. Postanowiłam z nim walczyć jego własną bronią”

miałam teścia z piekła rodem fot. Adobe Stock, Wordley Calvo Stock
„Z początku nie dostrzegałam w poglądach mojego teścia niczego groźnego. Bez punktu odniesienia, ciężko wyrobić sobie opinię na jakiś temat. Dopiero gdy zamieszkał razem z nami, dotarło do mnie, jaką jest toksyczną osobą. Bez przesady mogę powiedzieć, że zatruł mi życie".
/ 20.06.2024 22:00
miałam teścia z piekła rodem fot. Adobe Stock, Wordley Calvo Stock

Z płaczem wypadłam z kuchni. Ręce miałam upaćkane dopiero co zagniatanymi kluskami. Remek na mój widok podskoczył jak oparzony.

– Co tym razem?! – westchnął głośno.

To, co zawsze! – wrzasnęłam. – Nie mogę już tego znieść, rozumiesz?

Stanęłam w korytarzu i zaczęłam zakładać buty. Mąż podążył za mną, patrząc na mnie wzrokiem zwierzaka skazanego na rzeź. Lecz ja straciłam cierpliwość.

– Radźcie sobie sami, na pewno będziecie zadowoleni! – warknęłam. – Ja mam tego dość!

– Pogadam z nim... – odezwał się Remek, ale przerwałam mu gestem dłoni.

– Gadanie nic nie da, jak zawsze zresztą! A on i tak później się na mnie wyżywa. Mam tego serdecznie dosyć. Na domiar złego jeszcze Pawełek...

Gardło miałam ściśnięte i nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa. Następnie opuściłam mieszkanie, kompletnie ignorując błagania męża. Ruszyłam prosto do domu odziedziczonego po babuni. Tak bardzo marzyłam o chwili wytchnienia.

Bo tak każą przykazania

Powszechnie uważa się, że to teściowe uprzykrzają życie żonom swoich synów. Jednak w moim przypadku było zupełnie inaczej. Matka Remka to była kobieta idealna. Darzyła mnie sympatią i okazywała mi swoje dobre serce. Niestety, odeszła z tego świata pięć lat temu, więc został tylko teść. On z kolei nigdy nie darzył mnie zbyt ciepłymi uczuciami.

Na samym początku naszej znajomości rzucił kilkoma tekstami, które wprawiły mnie w osłupienie. Gdyby moje uczucie do Remka nie było tak silne, to z pewnością wielokrotnie zastanawiałabym się nad ślubem. Na szczęście nie dzieliliśmy wtedy mieszkania z jego tatą, więc dało się przetrwać te krótkie odwiedziny. Kłopot pojawił się dwa lata temu, kiedy tata Remka podupadł na zdrowiu i później wyszło na jaw, że potrzebuje ciągłej opieki. Nie chodziło o to, żeby non stop się nim zajmować, ale nie mógł zostać sam w domu. I wtedy zaczęło się moje piekło na ziemi.

Ledwo zdążyłam przyjechać na miejsce, a Remek już do mnie dzwonił.

– Natychmiast wracaj! – zażądał stanowczo. – Nie możesz tak po prostu sobie wyjeżdżać…

– A twój tata może mnie obrażać?! Masz pojęcie, co mi dzisiaj powiedział? – odparłam z wyrzutem.

– On twierdzi, że nic złego nie mówił… – bronił go Remek.

– Może jemu to nie przeszkadza, ale nie wiem, czy chciałbyś usłyszeć, że jesteś nienormalny, bo wychowywali cię obcy ludzie. To niby moja wina, że rodzice zginęli w katastrofie? I że opiekowała się mną babcia?

– Daj spokój, przecież znasz go nie od dziś… – starał się łagodzić mój małżonek.

– Tak, masz rację – przyznałam. – Ale na Pawełka też już wpłynął. Niedawno nasz synek zwracał się do mnie identycznie jak on! Ciągle powtarzał te dziadkowe mądrości, że rodziców należy szanować, bo tak każą przykazania. Powiedz, czy to normalne?!

Remek przez moment nie odpowiadał.

– Serio masz zamiar się wynieść?

– Serio muszę trochę odsapnąć – westchnęłam głęboko. – Wrzuć mi do torby trochę ciuchów, wpadnę po nie jutro, wracając z roboty.

Nie widziałam w tym nic groźnego

Remek wciąż usiłował mnie przekonać, ale nie chciałam go słyszeć. Nie byłam w stanie dłużej tak żyć. Po raz pierwszy usłyszałam gadkę o poszanowaniu rodziców na samym starcie, ale wtedy to zignorowałam. Poszło o to, że miałam odmienne zdanie na jakiś temat niż mój przyszły teść, a on nie tolerował, gdy ktokolwiek się mu przeciwstawiał.

– Wsłuchuj się w słowa starszych i wyciągaj wnioski, bo czwarte przykazanie głosi: „czcij ojca swego i matkę swoją". A to znaczy posłuszeństwo i respekt.

Niestety, Remka wychowywano według takich zasad. Nie był co prawda osobą, która lubi rządzić innymi, ale święcie wierzył w to, że głos starszych – rodziców i dziadków – jest najważniejszy. Tata odgrywał w jego życiu kluczową rolę. Szczerze mówiąc, nawet mi się to podobało. W końcu nie miałam pojęcia, co to znaczy dorastać z ojcem u boku. O swoim wiedziałam tylko tyle, ile opowiedziała mi babcia.

Być może również z tego powodu początkowo nie dostrzegałam niczego groźnego w dewizach mojego teścia. Bez punktu odniesienia, ciężko jest cokolwiek osądzić. Niemniej, gdy zamieszkał z nami, pojęłam, jaką jest toksyczną osobą. Wprost zatruwał moje życie. Na początku puszczałam jego słowa mimo uszu, ale później zaczęłam walczyć o swoje prawa.

Przykładowo, pojawiał się w kuchni, podczas gdy przygotowywałam posiłek, i wytykał każdą moją czynność.

– Moja świętej pamięci Halinka to rzeczywiście miała swoje sposoby. Zawsze mąkę przed pieczeniem ciastek czy czego tam jeszcze przez sitko przesiewała – marudził pod nosem. – A tobie to byle mąkę z paczki wsypać i tyle.

Kiedy indziej znów snuł swoje wywody:

– Wiesz, moja mamusia to inaczej gotowała. Jak rosołek na obiad robiła, to zawsze najpierw wodę zagotowała i dopiero wtedy warzywa do garnczka wrzucała. I jakoś bez tych, no wiesz, maggi w kostkach się obyło.

Kiedy tylko zabierałam się do przygotowania jedzenia, on potrafił przez cały ten czas trajkotać bez przerwy. Jednak najbardziej dokuczliwe były jego złośliwe uwagi dotyczące mojego życia prywatnego. Dorastałam bez rodziców, a on swoim zachowaniem sprawiał, że czułam się winna tego, kim jestem. Od samego początku był przeciwny związkowi Remka z osobą o takiej przeszłości jak moja i wcale się z tym nie krył. Nawet podczas naszej ceremonii ślubnej nie omieszkał wtrącić jakiegoś uszczypliwego komentarza pod moim adresem.

Miałam otworzyć przed nim swoje serce?

Już blisko dwa lata z jego ust padały wciąż te same zdania, a kiedy cokolwiek mówiłam, ripostował to gadką o okazywaniu szacunku rodzicom. Również tym ze strony małżonka. Po trzech dniach od momentu, gdy wyprowadziłam się z domu, zadzwoniłam do kuzynki. Dręczyło mnie sumienie. W końcu mąż i dziecko…Kuzynka, która pełniła funkcję zakrystianki w parafii na przeciwległym krańcu kraju i złożyła śluby zakonne, dała mi się wygadać. Zadawała trafne pytania, a następnie odezwała się:

– Wiem, że to nie moja sprawa i nie powinienem się wtrącać, ale moim zdaniem dobrze by było, gdybyś jakoś porozumiała się z teściem. Przez tę waszą wojnę cierpi przecież cała rodzina.

– No dzięki wielkie za radę, ale brzmisz zupełnie jak proboszcz – parsknęłam gorzkim śmiechem. – Dokładnie takie kazanie usłyszałabym w konfesjonale, a potem ksiądz puknąłby w ściankę i po sprawie.

– A próbowałaś pogadać z tatą Remka? – dociekała kuzynka.

– Czy próbowałam? Już tyle razy...

– Mam na myśli, czy odbyłaś z nim taką prawdziwą, szczerą rozmowę. No wiesz, pogadać tak od serca, na poważnie.

– On potrafi zadawać głębokie rany swoim milczeniem i brakiem empatii.

– Masz rację – odparła z westchnieniem. – Ty pogrążasz się w bólu, a on w swoim wiecznym niezadowoleniu. Decyzja należy do ciebie, ale daj mu jeszcze jedną szansę. Skoro twój teść tak bardzo podkreśla znaczenie czwartego przykazania, zawsze możesz obalić ten argument. Nikt nie jest nieomylny, a w Biblii kryje się więcej mądrości, niż większość ludzi sobie wyobraża. Otwórz przed nim swoje serce, a co on z tym zrobi, to już jego sprawa – dodała na zakończenie.

Dałam jej słowo, że się nad tym zastanowię. Kolejnego dnia Remek ponownie do mnie zadzwonił.

– Pawełkowi ciebie brakuje – od razu mi zakomunikował.

– Da sobie radę. Przecież jest z nim kochany dziadek – nie potrafiłam się powstrzymać od docinek.

– Daj spokój! – westchnął głośno. – W końcu jesteśmy rodziną.

– Powiedz to tacie – odpowiedziałam. – On raczej myśli inaczej.

– On również by chciał, abyś wróciła. Ale sama wiesz, jaki on jest. Nie zadzwoni do ciebie. Daj mu jeszcze jedną szansę…

Przez moment się wahałam, ale nagle przypomniały mi się słowa kuzynki.

– No dobra, zgoda – przystałam na tę propozycję.

Dam mu nauczkę

Trwaliśmy w ciszy, siedząc naprzeciw siebie. Moje oczy nie odrywały się od twarzy teścia, który początkowo odwracał wzrok, ale w końcu odpowiedział mi stanowczym spojrzeniem.

– No to co dalej? – powiedziałam prosto z mostu. – Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mnie ranisz?

– Wy, dzisiejsza młodzież, w ogóle nie słuchacie rad doświadczonych! – zaczął swój standardowy wywód. – Przecież w Biblii jest napisane: „szanuj ojca i matkę".

Jeszcze przedwczoraj po prostu bym się zmyła. Nie dałabym rady zdzierżyć tego idiotycznego gadania. Ale po pogadance z kuzynką dostałam do ręki kontrargument.

– Chyba nie masz pojęcia, że ta sama Księga mówi też coś takiego: „a wy, ojcowie, nie rozdrażniajcie swoich dzieci, aby nie traciły ducha". Rozumiesz, o co chodzi? Wiesz, skąd to się wzięło?

– Sama to wymyśliłaś – odpowiedział, ale bez pełnego przekonania.

– To jest napisane w Liście do Kolosan. Możesz sobie sprawdzić w Nowym Testamencie. Jest tam taki rozdział „Zasady życia domowego". Od początku naszej znajomości mam wrażenie, że nic nie potrafię zrobić tak, żebyś był zadowolony. W twoich oczach jestem kompletnym zerem. I wiesz co? Nie zależy mi na tym, żebyś mnie pokochał. Ale swoim zachowaniem sprawiasz, że mąż i przede wszystkim syn, przestają mnie szanować – powiedziałam mu prosto w oczy. – Remek boi się stanąć w mojej obronie, bo podziwia cię w sposób, który można by uznać za niezdrowy. A Pawełek zaczął odnosić się do mnie z takim samym brakiem szacunku jak ty.

– Ale przecież ja wcale tak nie robię! – teść starał się jakoś wytłumaczyć.

Widziałam po jego minie, że trochę go zamurowało. Ale byłam zdecydowana postawić sprawę jasno i wiedziałam, że on doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

– A jednak nie poddam się tak łatwo! – oznajmiłam stanowczo. – Pomyśl przez chwilę, w jaki sposób mnie traktujesz. Jak sądzisz, jaką postawę przejmie po tobie dziecko, które uczy się od dorosłych? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. – Powiem wprost. Jeśli zależy ci na rozpadzie naszej rodziny, to śmiało, rób swoje. Daję ci ostatnią szansę, żeby to naprawić. Drugiej już nie dostaniesz.

Podniosłam się z miejsca i opuściłam pomieszczenie. Nie planowałam kontynuować z nim rozmowy.

Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam

Kolejnego poranka udałam się do kuchni, by przygotować posiłek. Niechętnie zdałam sobie sprawę, że lada moment przylezie teść i po raz kolejny będę zmuszona znosić jego uszczypliwe uwagi. I faktycznie, po krótkiej chwili dało się słyszeć jego powłóczenie nogami. Przystanął w drzwiach, wyczuwałam jego spojrzenie na swoich plecach. Po kilku sekundach ruszył dalej, zajmując swoje stałe miejsce przy stole.

– Pomogę ci z tymi kartoflami, co ty na to? – rzekł niespodziewanie.

Zdziwiłam się, słysząc te słowa. Nigdy wcześniej nie angażował się w typowo kobiece zajęcia. Nie odezwałam się jednak, tylko podstawiłam mu rondel i reklamówkę pełną ziemniaków. Przez dłuższą chwilę skrobał je w milczeniu, aż w końcu odezwał się znienacka:

– Przepraszam. Masz całkowitą słuszność, wiem o tym. To fakt, starszy nie w każdym przypadku okazuje się najmądrzejszy.

W tym momencie miałam już świadomość, że wszystko się ułoży. Być może nie nastąpi to natychmiastowo i niewykluczone, że czasami nadal będzie pokazywał swój despotyczny charakter, ale prędzej czy później sytuacja się unormuje.

Beata, lat 34

Czytaj także:„Mój mąż był kościółkowym dewotem i prawił kazania o mojej przyjaciółce. Ale za moimi plecami zaproponował jej romans”„Żona miała umysł zniszczony przez funty. Ukradła mi pieniądze i uciekła ze swoim gachem. Nie miałem do czego wraca攄Myślałam, że tylko wakacje za granicą się liczą. Gdy zabrakło mi na nie kasy, doceniłam urok wsi”

Redakcja poleca

REKLAMA