Maks zupełnie nie potrafił ogarnąć języków obcych. Jakoś tam sobie radził z matmą i fizyką, ale od razu było widać, że do przedmiotów humanistycznych to on nie ma głowy. Mnie akurat wcale to nie zdziwiło. Sama ledwo co przeszłam z rosyjskiego na trójkę. Z niemieckim w ogóle nie miałam do czynienia, więc kompletnie nie umiałam mu pomóc.
Syn potrzebował korepetycji
Skutek był taki, że synek miał dostać pałę na koniec roku, a to już ostatnia klasa technikum była! Na maturze niestety język obcy to był obowiązkowy przedmiot. Widziałam, jak chłopak zakuwał słówka i próbował ogarniać ćwiczenia, ale praktycznie zawsze wracał ze szkoły z jedynką za kartkówkę.
– A gdybyśmy poszukali kogoś, kto mógłby dawać mu prywatne lekcje? – po dłuższej chwili odezwał się mój małżonek.
Miałam świadomość, że to będzie spore wyzwanie. W dużych miastach bez trudu można znaleźć studentów, którzy z chęcią podejmują się udzielania korepetycji, żeby dorobić sobie do kieszonkowego. Ale u nas? W całej szkole jest tylko jedna pani od niemieckiego i nie może dawać dodatkowych lekcji swoim podopiecznym.
– Zamieszczę ogłoszenie w internecie. Kto wie, może w okolicy uda się kogoś znaleźć. Mógłbym nawet sam dojeżdżać na lekcje… – rzucił propozycję syn.
Jasne, że się zgodziliśmy, w końcu nie mieliśmy za bardzo wyjścia.
Liczyłam, że pomoże synowi
Parę dni potem Maks dał znać, że pewna kobieta, która daje korepetycje indywidualne, mogłaby do nas dojeżdżać. Kasa nie była mała, ale że brakowało innych opcji, to doszłam do wniosku, że musimy zainwestować. No i choć na transporcie zaoszczędzimy. W czwartek zrobiłam porządki w domu i przyszykowałam pokój dla gości, bo tam mieliśmy spory blat i funkcjonalne siedziska.
Przed dziewiątą rano na podwórku stanął jakiś obcy samochód. Wysiadła z niego atrakcyjna kobieta ubrana w ramoneskę – wyglądała na jakieś trzydzieści parę lat. Nie zastanawiając się długo, poszłam w jej stronę, aby wpuścić ją na posesję.
– Dzień dobry, mam na imię Weronika – oznajmiła zdecydowanym gestem, podając rękę.
– Jestem Danka, mama Maksa – odrzekłam. – Cieszę się, że udało się pani dotrzeć… Obawiam się tylko, że to może być naprawdę skomplikowana sprawa – uzupełniłam skrępowana.
– Niech się pani nie martwi. Mierzyłam się już z większymi wyzwaniami! – stwierdziła, uśmiechając się pogodnie.
Wyglądało na to, że da mu wycisk
Poczęstowałam ją kawą, ale odmówiła. Natychmiast poleciła Maksymilianowi, żeby przytargał podręczniki i zeszyt do niemieckiego. Szczerze mówiąc, zaimponowała mi. Zresztą nie tylko mi. Nasz sąsiad rzecz jasna nie dał rady i po kilku minutach przyleciał zapytać, kim jest i co tu robi.Musi mieć o wszystkim info. Gdy mu wspomniałam, że to belferka, gwizdnął z podziwem.
– A może ja też bym się zapisał na takie lekcje? – parsknął śmiechem i przejechał ręką po przerzedzonych włosach.
Postukałam palcem w głowę. Leciwy, a tępy jak but. Wygoniłam go do chałupy, żeby mi tu nie zawadzał. Tego by mi jeszcze brakowało, żeby młódka przestraszyła się tego wiekowego świra i już nigdy tu nie wróciła. Co chwilę dochodziły mnie zza drzwi jakieś półsłówka Maksa i ledwo powstrzymywałam chichot. Intrygowało mnie, czy on faktycznie cokolwiek z tego zapamięta. Godzinka upłynęła migiem. Maks wyszedł wykończony, zupełnie jakby wrócił z jakiegoś wycieńczającego treningu, a nie z lekcji niemieckiego.
– Łeb mi paruje! – oznajmił z głośnym wydechem, a ja parsknęłam śmiechem.
– I będzie jeszcze trochę kipieć. Utrzymuj tę temperaturę aż do kolejnego tygodnia. Czas wrzucić słówka na ruszt! – oświadczyła Weronika.
Miała dobre podejście
Pogroziła mu palcem. No, to mi się spodobało! Nareszcie ktoś, kto nim nieco potrząśnie.
– I jak? – spytałam, gdy wyszła, a synek tylko wzruszył ramionami, starając się sprawiać wrażenie obojętnego.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że on również dostrzega potencjalne korzyści płynące z tych zajęć. Co więcej, dostrzegłam u niego ogromny zapał do nauki. Do tej pory ani razu nie przyłapałam go na korzystaniu ze słownika, a od tamtego momentu ciągle coś w nim wyszukiwał, tworzył własne zestawienia słówek i rozwiązywał zadania. Parę razy poprosił mnie nawet o to, żebym go przepytała. Oczywiście, zrobiłam to z wielką chęcią, mimo że nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z językiem niemieckim. Po tygodniu, gdy pojawiła się nauczycielka, Maks był w pełni przygotowany i gotowy do działania.
Kiedy Weronika opuszczała mieszkanie, rzuciła w moją stronę, że Maks ostro zasuwa i dorzuciła w żartach, że jeżeli będzie tak dalej działał, to czeka go jeszcze zawodowa przyszłość w stolicy Niemiec. Fajnie mi było to usłyszeć. Z każdym kolejnym tygodniem entuzjazm Maksa ani trochę nie malał. Byłam totalnie zaskoczona, jak świetnie daje sobie radę. Podczas zebrania w szkole niemal pękałam z dumy. To była gigantyczna przepaść w porównaniu z pierwszym półroczem, które zamknął ledwo na dopuszczającym. Zero jedynek! Tylko trójeczki, czwóreczki, a do tego jeszcze jedna piąteczka. Nauczycielka nie mogła się nadziwić, jak ogromny postęp zrobił.
Syn nic nie powiedział
Po powrocie do domu porządnie wyściskałam mojego nastoletniego syna.
– Gratulacje, kochanie! – wykrzyknęłam uradowana. – A co u Magdy?
– Nie mam pojęcia. Nie widujemy się ostatnio...
– Naprawdę?! Dlaczego nic o tym nie wspomniałeś?
Maks tylko niedbale podniósł ramiona w geście obojętności. Wiadomość o tym, że ze sobą zerwali, kompletnie mnie zaskoczyła. Przecież spotykali się ze sobą od początku szkoły średniej. Co prawda, od jakiegoś czasu nie widywałam Magdy u nas w domu, ale syn praktycznie każdego dnia gdzieś wychodził, więc miałam pewność, że po prostu przesiaduje u niej. Chciałam go jeszcze trochę podpytać o całą sytuację, ale ewidentnie nie miał ochoty rozmawiać na ten temat.
Gdy następnego dnia poszłam na zakupy, wpadłam na Grażynę, która jest mamą Magdy. Uznałam, że najlepiej będzie zapytać ją wprost, co się wydarzyło między naszymi dziećmi.
– Ty się mnie o to pytasz? – odrzekła z oburzeniem. – Z tego co wiem, to Maksymilian porzucił Magdalenę, bo ponoć wpadła mu w oko jakaś inna laska. Madzia jest kompletnie załamana. Powoli kończą mi się pomysły, jak ją podnieść na duchu. Non stop ryczy. Nic ci o tym nie wspominał?
– Nie… Jest mi okropnie przykro. Kompletnie nic nie wiedziałam – odpowiedziałam zaskoczona.
Zaczęłam go wypytywać
Nie mogłam uwierzyć, że Maks pomimo intensywnej nauki, znalazł jeszcze czas na nową miłość. Rozumiem, że w tym wieku łatwo się zakochać, ale przecież był tak długo z Magdą i zawsze był nią zachwycony. Nie spodziewałam się, że ją zostawi bez słowa wyjaśnienia, nawet mi o tym nie wspominając. Kiedy po lekcjach znowu szykował się do wyjścia, podeszłam do niego, żeby dowiedzieć się, dokąd się wybiera.
– Hej, co ci się stało pod okiem? – spytałam, bo dopiero teraz dostrzegłam zaczerwienienie.
Maks odparł, że podczas lekcji wychowania fizycznego oberwał piłką. Uznałam, że lepiej nie ciągnąć tego tematu i zamiast tego spróbowałam wybadać, dokąd się wybiera.
– Co to za wypytywanie? – zareagował z irytacją. – Nie wolno mi nigdzie wychodzić? Mam swoje lata!
– Interesuje mnie, co u ciebie słychać. Podobno się w kimś zadurzyłeś.
Maks tylko burknął coś o tym, że w tej pipidówie ludzie wtrącają nosy w nie swoje sprawy, po czym opuścił dom. Cała sytuacja zaczęła mi się wydawać podejrzana. Zdecydowałam, że muszę dojść do sedna tej historii.
Byłam w szoku
Zdawałam sobie sprawę, że Maks byłby wkurzony, gdyby się dowiedział, ale i tak umówiłam się na kawę do Grażyny, licząc na to, że przy okazji uda mi się wyciągnąć od Magdy jakieś konkretne informacje na temat tego zajścia. Z początku nie paliła się do rozmowy ze mną, ale powiedziałam jej, że niepokoję się o Maksa, bo nic nie chce mi powiedzieć.
– To całkiem zrozumiałe. Stracił głowę dla starszej kobiety. Chodzi o jego korepetytorkę.
– Że co?! – prychnęłam, ale Magda mówiła całkiem serio. – Uważasz, że się spotykają?!
Magda odparła, że nie ma pewności.
Ona miała ponad trzydzieści lat! Jakim cudem mógł się w niej zadurzyć?! Uświadomiłam sobie, że Maks skończył już osiemnaście lat, czyli formalnie jest dorosłym facetem. Mimo to, gdy tylko pomyślałam, że mogą mieć ze sobą coś wspólnego, a ona regularnie do nas wpada i szczerzy się do mnie, to aż mnie zmroziło. Ale z niej fałszywa jędza!
Weronika chciała zrezygnować
Kiedy opuściłam mieszkanie Grażyny, byłam w totalnym szoku. Nagle, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu, że próbuje się do mnie dodzwonić nie kto inny, jak sama pani Weronika. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i z wielkim trudem udało mi się zapanować nad sobą, żeby nie wykrzyczeć jej prosto do ucha, że już wszystko wiem.
– Droga pani Danuto, z przykrością informuję, że nie będę mogła dalej prowadzić korepetycji z Maksymilianem. Zaistniały pewne sytuacje, które uniemożliwiają mi to.
– Doskonale zdaję sobie sprawę z tych sytuacji! – wydarłam się na całe gardło, nie panując nad sobą. – Uwiodłaś mi syna!
– Nieprawda – odparła opanowanym głosem. – Nic takiego nie miało miejsca. Maks mnie nęka.
Totalnie mnie zamurowało, jak usłyszałam, co Weronika opowiadała. Mówiła, że z początku robiła wszystko, żeby nie zwracać uwagi na to, jak on ewidentnie z nią flirtuje. Ale kiedy w trakcie lekcji próbował ją pocałować, to powiedziała mu prosto z mostu, że nie ma szans na nic więcej poza nauką. No i że ma faceta, więc lepiej, żeby trzymał łapy przy sobie.
Gówniarz nieźle nawywijał
Odkąd to się wydarzyło, Maks jak na złość ciągle za nią chodził, kiedy opuszczała mieszkanie. Ewidentnie musiał ją śledzić, skoro wiedział, gdzie ma swoje lokum. Potem jeszcze się dowiedziałam, że dzień wcześniej jej małżonek opuścił wieczorową porą chatę i natknął się pod klatką na Maksa dzierżącego w dłoni bukiet róż. No i spuścił mojemu dzieciakowi manto. Czyli to dlatego miał śliwę pod okiem!
Kiedy wróciłam do mieszkania, postanowiłam zaczekać na powrót Maksa. Zjawił się w ponurym humorze, więc poprosiłam go, aby spoczął na krześle i wyznałam mu, że dowiedziałam się o całej sytuacji i musimy to przedyskutować. Aż do samego końca miałam nadzieję, że wszystko okaże się jedynie nieporozumieniem, a Maks wytłumaczy mi, co tak naprawdę zaszło. On jednak tylko opuścił wzrok.
– Bardzo mi przykro, mamuś. Totalnie mi odwaliło. Zakochałem się w Weronice. Zdaję sobie sprawę, że jest mężatką i sporo ode mnie starszą, ale darzę ją uczuciem. Co mam teraz zrobić? Liczyłem na to, że ona też zapała do mnie miłością, ale wzięła mnie za świra. Nie chciałem jej przestraszyć, a jedynie udowodnić, że to, co czuję, jest prawdziwe…
Musiałam wybić mu ją z głowy
Nie usłyszałam tego, co chciałam, ale to i tak nie wpłynęło na mój obraz Maksa. Zawsze był delikatnym i uczuciowym dzieciakiem. Na pewno nie jedynym, który stracił głowę dla belferki. Objęłam go ramionami, mówiąc, że mi przykro, ale niestety trafił kulą w płot, jeśli chodzi o miłość i musi dać święty spokój Weronice, bo ją przeraził, a niedługo wyląduje za kratkami przez nękanie.
Byłam świadoma, że chwilę to potrwa, aż dojdzie do siebie, ale na całe szczęście przestał się z nią spotykać, więc w końcu jakoś się pozbierał. I to prędzej, niż myślałam… najwyraźniej młody organizm ma zdolność szybkiej regeneracji. Magda wybaczyła Maksowi to chwilowe zauroczenie. I co najistotniejsze, po tym całym zamieszaniu udało mu się całkiem dobrze poradzić sobie z maturą z niemieckiego! Może i uczuciowo nie trafił, ale za to miał konkretnego kopa do nauki!
Danuta, 47 lat
Czytaj także: „Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”
„W oczach mojej matki zawsze byłam śmieciem. Żałuję, że jej pomogłam, gdy zachorowała, bo nawet wtedy była wredna”
„Mąż nie mógł dać mi dziecka, więc szukałam chętnego z dobrym nasionkiem. Tylko tyle potrzebowałam do szczęścia”