„Mąż nie mógł dać mi dziecka, więc szukałam chętnego z dobrym nasionkiem. Tylko tyle potrzebowałam do szczęścia”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Każdy miesiąc przynosił jednak coraz większe rozczarowanie. Testy ciążowe ciągle pokazywały jedną kreskę. Początkowo bagatelizowałam sprawę. Może stres? Może zmęczenie? Ale z czasem frustracja rosła”.
/ 12.01.2025 19:30
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Od zawsze marzyłam o rodzinie. Wizja dużego stołu, przy którym wszyscy siedzimy, dzieci biegających po domu, hałasu, chaosu, ale też miłości – to było moje największe pragnienie. Gdy poznałam Adriana, czułam, że spełnienie tego pragnienia jest w zasięgu ręki. Był czuły, opiekuńczy, ambitny. Zakochałam się w nim po uszy, a gdy poprosił mnie o rękę, bez chwili wahania powiedziałam „tak”. Był ideałem i miał wszystko, o czym marzyłam u swojego potencjalnego męża.

Marzyłam o własnej rodzinie

Ślub był piękny, ale nie był moim priorytetem. Wiele panien młodych traktuje ceremonię, jak i późniejsze wesele, jak cel sam w sobie, ale dla mnie był to zaledwie początek całej przygody, która nas czekała.

Już kilka tygodni po tym zaczęliśmy rozmawiać o dzieciach. Adrian, choć początkowo wydawał się lekko zdystansowany, zgodził się, że to dobry moment. Zaczęliśmy starania o dziecko. Każdy miesiąc przynosił jednak coraz większe rozczarowanie. Testy ciążowe ciągle pokazywały jedną kreskę. Początkowo bagatelizowałam sprawę. Może stres? Może zmęczenie? Ale z czasem frustracja rosła.

– Może powinniśmy pójść do lekarza? – zapytałam pewnego wieczoru.

Adrian podniósł wzrok znad laptopa i spojrzał na mnie z wyraźnym wahaniem.

– Myślisz, że to konieczne? – zapytał, choć w jego głosie dało się wyczuć coś dziwnego.

– Adrian, próbujemy od ponad roku. To chyba wystarczający powód.

To był cios

Zgodził się. Kilka tygodni później poszliśmy na badania. Ginekolog nie zauważył u mnie żadnych problemów. Lekarz Adriana poprosił go o wykonanie szczegółowych testów. Wyniki przyszły po dwóch tygodniach, ale Adrian nie podzielił się nimi od razu.

Był chłodny wieczór, gdy mąż usiadł na kanapie, zaciskając dłonie na kolanach. Jego twarz była blada.

– Kamila, muszę ci coś powiedzieć – zaczął.

– Słucham – uśmiechnęłam się zachęcająco.

– Pamiętasz te badania, które robiliśmy... Dostałem wyniki... – stresował się coraz bardziej

Pokiwałam głową, czując, jak żołądek ściska mi się ze stresu.

– Lekarz powiedział, że mam… bardzo małe szanse, żeby mieć dzieci. Moje plemniki są mało ruchliwe, praktycznie niezdolne do zapłodnienia... Już kiedyś... – przerwał nagle.

Cisza, która zapadła po jego słowach, była ogłuszająca. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.

– Żartujesz sobie? – wykrztusiłam w końcu. – Wiedziałeś o tym wcześniej?

Przytaknął, a moje serce zamarło.

– Dowiedziałem się kilka lat temu. Ale myślałem… myślałem, że może jednak się uda. Że nie będę musiał o tym mówić... Przepraszam, Kamila.

Czułam się oszukana

Zdrada. Tak się czułam – zdradzona. Nie chodziło o to, że Adrian miał problem ze zdrowiem. Chodziło o to, że ukrył to przede mną, a przecież wiedział, jak bardzo marzę o dziecku. Wiedział, że to dla mnie najważniejsza rzecz na całym świecie. Wiedział, że to dla mnie jeden z największych filarów naszego małżeństwa. Zamiast tego pozwolił mi żyć złudzeniami, a w dodatku odebrał szansę na spełnienie marzenia.

Przez kilka dni prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Adrian próbował mnie przepraszać, tłumaczyć swoje intencje, ale ja nie mogłam tego przełknąć. W mojej głowie zaczęła kiełkować myśl, która szybko stała się obsesją. Jeśli Adrian nie może dać mi dziecka… to ktoś inny musi.

Nie ukrywam, przez kilka dni biłam się z myślami. Najpierw czułam się nielojalnie, wręcz paskudnie. Gdy jednak przypominałam sobie o tym, co zrobił Adrian, na nowa rosła we mnie złość i frustracja. Wiedziałam, że go nie zostawię. Mimo wszystko, za bardzo go kochałam. Nie mogłam jednak puścić mu płazem tego, co zrobił. Chciałam się zemścić. Chciałam sprawić mu ból, żeby zrozumiał, jak bardzo on zranił mnie.

I tak chciałam zajść w ciążę

Zainstalowanie aplikacji randkowej zajęło mi mniej niż pięć minut. Wypełniłam profil, dodając zdjęcie, które nie zdradzało zbyt wiele. Nie szukałam miłości. Szukałam „dawcy”. Zero zobowiązań, zero komplikacji. Prosty układ. W opisie jasno sformułowałam, że szukam przygód na jedną noc, że jestem otwarta na intymne relacje bez zobowiązań. Wiadomo, jak to wygląda: na odzew nie musiałam czekać długo. Byłam atrakcyjna, miałam zgrabne ciało. Kobieta, która deklaruje, że jest otwarta na relacje bez zobowiązań to przecież smakowity kąsek na tego typu portalach.

Pierwsze rozmowy były jednak dziwne. Mężczyźni albo byli zbyt wylewni, albo za mało konkretni. W końcu trafiłam na Pawła. Był przystojny, inteligentny i – co najważniejsze – nie zadawał zbyt wielu pytań.

– Szukasz czegoś konkretnego? – zapytał podczas naszej pierwszej rozmowy na żywo w kawiarni.

– Tak – odpowiedziałam bez wahania. – Chcę jednej świetnej nocy. Nie miłości, nie związku. Po prostu nocy.

Paweł uniósł brwi, ale nie wydawał się zszokowany.

– Odważnie – skomentował, uśmiechając się lekko. – Jest jakiś powód takiej decyzji? Jesteś mężatką? Masz chłopaka? Gromadkę dzieci?

To skomplikowane – odparłam, unikając szczegółów.

Kobieta pewnie by dopytywała. Facet nie był zainteresowany detalami. Poszliśmy do jego mieszkania. Mężowi napisałam, że nocuję u koleżanki. Od czasu naszej kłótni Adrian nie wchodził mi w drogę. Nie dopytywał, nie irytował się na mnie. Tak naprawdę pozwoliłby mi na wszystko, byle tylko mnie udobruchać, więc noce spędzane regularnie niby u koleżanek nie wzbudziły nawet jego podejrzeń.

Wszystko szło zgodnie z planem

Kandydatów z aplikacji randkowych było kilku, ale to z Pawłem spotkaliśmy się kilka razy. Im bliżej go poznawałam, tym bardziej byłam pewna, że będzie dobrym kandydatem na ojca. A może ojciec było tutaj zbyt wielkim słowem...  Oczywiście, nie wtajemniczyłam go w swój plan. Dla obcego mężczyzny byłoby to pewnie szokiem. Bałby się, że kiedyś będę od niego czegoś żądać. Mógł też nie chcieć, żeby gdzieś po świecie chodziło jego dziecko. Zupełnie mu nieznane, wychowywane przez obcych ludzi. To normalny odruch, dlatego nikt nie mógł się dowiedzieć, że mam w tym jakiś plan.

Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Wiedziałam, że ryzykuję – zdradzałam męża. Ale w mojej głowie to Adrian pierwszy mnie zdradził, ukrywając prawdę. To była moja zemsta i moja szansa na spełnienie marzenia.

Każda kolejna noc spędzona z Pawłem przybliżała mnie do celu. Za każdym razem czułam się coraz bardziej pewna swojej decyzji. Byłam zdeterminowana. W końcu, po kilku tygodniach, nadszedł ten dzień. Test ciążowy pokazał dwie kreski. I wtedy zerwałam znajomość z Pawłem. Powiedziałam, że świetnie się bawiłam, ale czas na coś nowego. Nie wnikał. Nie oponował.

Osiągnęłam swój cel

Kiedy powiedziałam Adrianowi, że jestem w ciąży, jego twarz wyrażała nieodgadnione emocje. Przytulił mnie, a ja poczułam ukłucie wyrzutów sumienia. Ale tylko przez chwilę.

Wiedziałem, że się uda – powiedział.

Nie wiem, czy był nieświadomy czy po prostu zaakceptował to, co zrobiłam. Może gdzieś w głębi serca sam usprawiedliwił moje działania. Może czuł się tak paskudnie z tym, co zrobił, że uznał, że miałam prawo zrobić wszystko, aby tylko spełnić swoje marzenie. Może porzucił swoje ego i dumę, aby pozwolić mi na szczęście.

Obserwowałam go, jak z zapałem zaczyna planować przyszłość, kupować książki o rodzicielstwie, aranżować pokój dla dziecka. Część mnie chciała mu powiedzieć. Ale większa część – ta zraniona i zawiedziona – uważała, że to sprawiedliwe. Że zasłużył na tę iluzję.

Gdy urodził się nasz syn, Adrian był wniebowzięty. Nie doszukiwał się w nim podobieństw do mnie, do siebie, do kogoś innego. Zaimponował mi tym. Myślałam, że, mimo wszystko, gdyby podejrzewał, że Adaś może nie być jego dzieckiem, uważnie obserwowałby wszystkie jego fizyczne cechy. Ale dla niego zdawało się to nie mieć znaczenia.

A ja? Patrzyłam na to małe, kruche życie w moich ramionach i wiedziałam, że zrobiłam to, co musiałam. Może moje metody były kontrowersyjne. Może moja zemsta była zbyt gorzka. Ale patrząc na uśmiech Adriana i na naszego syna, czułam, że w końcu spełniłam swoje marzenie.

Byliśmy rodziną – nawet jeśli zbudowaną na fundamentach kłamstw i sekretów. Ważne jest tylko to, co mamy teraz: mamy siebie, mamy miłość i mamy szczęście. I nikt nam tego nie odbierze.

Kamila, 29 lat

Czytaj także: „Dorosłe dzieci doją mnie z kasy i nie widzą w tym nic złego. Musiałam w końcu dać im nauczkę”
„Gdy oświadczyłam, że nie chcę mieć dziecka, mąż uznał, że mnie nie potrzebuje. Zmienianie pampersów to nie moja bajka”
„Ufałam przyjaciółce i zdradziłam jej mój największy sekret. A teraz przez nią wszyscy wytykają mnie palcami”

Redakcja poleca

REKLAMA