„Mój przyjaciel zdradził żonę z dziewczyną, którą ja zaprosiłem na randkę. Bezczelny jeszcze śmie przychodzić do mnie po radę!”

Mój przyjaciel zdradził żonę z moją dziewczyną fot. Adobe Stock, Atstock Productions
„– Nie mam dzieci, ani nie potrafię wyobrazić sobie, żebym mógł znaleźć się w twojej sytuacji. Powiem ci tylko, że gdyby mój ojciec zrobił matce takie świństwo i na dodatek niemal publicznie, to nie chciałbym go znać - odpowiedziałem mu i wyszedłem".
/ 22.12.2022 06:16
Mój przyjaciel zdradził żonę z moją dziewczyną fot. Adobe Stock, Atstock Productions

Kumpel zachował się jak ostatni drań. Nie tylko w stosunku do mnie, ale i wobec swojej rodziny. A już szczytem bezczelności było proszenie mnie w tej sytuacji o radę...

Od czasu, gdy rozstaliśmy się z Dorotą, prześladuje mnie życzliwość znajomych. Wszyscy nagle uznali, że mężczyzna tuż po czterdziestce nie powinien żyć samotnie.

– Znajdziemy ci jakąś fajną dziewczynę – słyszę od jednych.

– Musisz się ożenić. Zdziwaczejesz sam w domu – ostrzegają inni.

– Wyjedź z nami na ferie – zaproponowała ostatnio żona Jarka, mojego kumpla z pracy. – Na pewno poznasz interesujące panie... – kusiła.

– Daj spokój. W telewizji będzie ciekawy program, może nawet wybiorę się do kina. Wreszcie będę miał czas, żeby przeczytać książkę, która smętnie czeka na półce, bo ostatnio ciągle brakowało mi czasu…

– Książka jeszcze poczeka, a prawdziwe życie upływa nieubłaganie. Kiedy chcesz założyć rodzinę? Gdy skończysz osiemdziesiątkę?

To był argument nie do odparcia, choć wcale nie byłem przekonany do zakładania rodziny.

W każdym razie zgodziłem się na wspólny wyjazd

W samochodzie poza Jarkiem i jego żoną, Kasią, zmieściła się jeszcze dwójka ich dzieci oraz ja. Podróż w góry zniosłem dzielnie, choć czternastoletnie bliźniaki, Bogna i Jasiek, dali mi się nieźle we znaki.

Ta dwójka ma nieskończone pokłady energii i spokojna jazda samochodem jest dla nich nieznośną udręką. Wieczorem szczęśliwie dotarliśmy do ośrodka, gdzie mieliśmy zarezerwowane pokoje.

Rozejrzałem się po okolicy. Z podziwianiem panoramy gór musiałem się wstrzymać do rana, jednak już teraz cieszyłem się, że dałem się namówić. Pod nogami skrzypiał śnieg, drzewa były otulone puszystym puchem, który w świetle księżyca skrzył się bajecznie…

Tego mi było trzeba.

Niestety, już od następnego dnia zaczęły się problemy

Jarek z rodziną nastawili się na jazdę na nartach od świtu do nocy. Wykupili najdroższe karnety na wszelkie wyciągi. Rano wzięli sprzęt i tyle ich widziałem. Po śniadaniu tylko ja zostałem w ośrodku. Ulotniło się miłe wrażenie z poprzedniego wieczora.

Poczułem się jeszcze bardziej samotny niż w domu. Tam przynajmniej miałem książki, filmy na DVD. Na wypadek nudy byłem przygotowany. Tu spodziewałem się jakichś atrakcji, ale wyglądało na to, że sam muszę je sobie zorganizować.

Nie jestem narciarzem i nigdy mi to nie było potrzebne do szczęścia, ale gdy zdałem sobie sprawę, że przez najbliższy tydzień mam w perspektywie tylko samotne spacery, mój przyjazd do Krynicy wydał mi się bezsensowny. Żeby całkiem nie stracić dobrego nastroju, wyruszyłem do najbliższej kawiarni.

Przynajmniej posiedzę wśród ludzi...

Zająłem miejsce przy stoliku, zamówiłem kawę u przechodzącego kelnera i rozejrzałem się wokół. Poza trzema emerytkami plotkującymi z ożywieniem w lokalu nie było nikogo. Chcąc nie chcąc, zająłem się czytaniem gazety. Wtedy zjawiła się moja kawa...

Przyniosła ją czarująca kelnerka, uśmiechnięta i bardzo zgrabna. Odruchowo odprowadziłem ją wzrokiem. Poruszała się z gracją modelki, lekko kołysząc biodrami. Miała w sobie coś zmysłowego. Po prostu trudno było od niej oderwać wzrok. Nagle, jakby poczuła na sobie moje spojrzenie, odwróciła się i uśmiechnęła się zalotnie.

To chyba nie do mnie się tak wdzięczyła... Musiała być młodsza ode mnie o co najmniej piętnaście lat. Nie ma szans, żeby się ze mną umówiła.

Do kawiarni weszło kilka osób. Nagle zrobiło się gwarnie. Kelner i moja piękność zebrali zamówienia. Po chwili dziewczyna biegała już po sali, roznosząc filiżanki z kawą, ciastka i desery. Za każdym razem, gdy mijała mój stolik, posyłała mi ciepłe spojrzenia.

Może jednak warto spróbować?

Cierpliwie czekałem na odpowiedni moment, by znów do niej zagadać.

– Mogę prosić jeszcze szarlotkę na gorąco z lodami? – spytałem, gdy znów była w pobliżu.

Mrugnęła oczami, dając do zrozumienia, że przyjęła zamówienie, i uśmiechnęła się do mnie. Gdy przyszła z ciastem, zebrałem się na odwagę i zadałem kolejne pytanie.

– Można tu gdzieś w pobliżu spędzić przyjemny wieczór przy muzyce?

Skinęła głową.

– Lubi pani tańczyć?

Zawahała się, patrząc na mnie badawczo.

– Tak, ale…

Przerwała, widząc, że zdumiony patrzę nad jej ramieniem. Do kawiarni właśnie weszli moi znajomi. Pierwszy wkroczył Jasiek, trochę zły, ale i tak jak zawsze na luzie.

Natomiast Jarek i Kasia wyraźnie byli zdenerwowani

Po chwili wszystko było jasne: Bogna miała rękę na temblaku i ślady łez na twarzy.

– Przepraszam, widzę znajomych.

Machnąłem do nich ręką. Kelnerka odsunęła się o parę kroków, a rodzina Jarka przysiadła się do mnie z ponurymi minami.

– Bogna miała pecha – zaczął Jarek. – Jakiś idiota wpadł na nią na stoku.

– Jechał w poprzek szlaku i przejechał mi po nartach. Buty się wypięły i wylądowałam na tej ręce. W szpitalu założyli mi gips… – Bogna wskazała na temblak. – Ferie mam z głowy – dodała i znów jej oczy zrobiły się mokre od łez.

– Może szarlotkę na pocieszenie? – zaproponowała kelnerka, która cały czas stała obok, przysłuchując się.

Zauważyłem, że Jarek z zainteresowaniem otaksował ją spojrzeniem.

– Doskonały pomysł – stwierdził, uśmiechając się do niej uwodzicielsko.

Potem długo siedzieliśmy w kawiarni. Jasiek i Bogna wcinali desery, a my dorośli rozmawialiśmy, popijając grzane wino.

Próbuję umówić się z naszą panią kelnerką – zwierzyłem się w pewnym momencie. – Podobno gdzieś tu niedaleko można potańczyć.

Pochwaliłem się niepotrzebnie

Gdybym zachował dyskrecję, pewnie nie doszłoby do późniejszych komplikacji.

– Brawo, wreszcie się odważyłeś – pochwalił mnie Jarek.

– Apetyczna panienka – przyznała Kasia. – Może tylko odrobinę za młoda – mrugnęła do mnie okiem.

– A weźmiesz nas ze sobą na te tańce? – Jarek spojrzał pytająco na mnie a potem rzucił do żony. – Co o tym myślisz, Kasiu? Przypomnimy sobie nasze dawne szaleństwa na parkiecie? – zaproponował.

Pani kelnerka dała się namówić i następnego dnia wieczorem cała nasza czwórka ruszyła na zabawę w sympatycznym lokalu, odległym o kilka przecznic od kawiarni. Grał niezły zespół, muzyka idealnie nadawała się do tanecznych popisów.

Naprawdę dawno tak dobrze się nie bawiłem

Po kilku kawałkach na parkiecie odpoczywaliśmy przy stoliku, wzmacnialiśmy siły przekąskami i napojami, po czym znów zatracaliśmy się w tańcu. Byłoby wspaniale, gdyby nie pewien drobiazg, który coraz bardziej mi przeszkadzał.

Agnieszka, czyli kelnerka z kawiarni, wyraźnie wolała towarzystwo Jarka od mojego. Starałem się trzymać fason, ale muszę przyznać, że nie było mi przyjemnie. Dziewczyna robiła maślane oczy do żonatego faceta, a ja, chłopak do wzięcia i bez zobowiązań, zostałem przy stoliku z żoną kumpla.

Jak w takiej sytuacji zachować dobry humor? Zresztą, Kasia też coraz bardziej była spięta, widząc, jak jej mąż przytula do siebie obcą panienkę. Żeby ratować sytuację, kolejny raz poprosiłem Kasię do tańca. Od czasu do czasu zerkaliśmy w stronę naszego stolika, ale po Agnieszce i Jarku ślad zaginął.

Zrobiło się późno, na sali zostały już tylko nieliczne pary. Kelner przyniósł nam całkiem spory rachunek. Jęknąłem w duchu. Jeszcze raz próbowałem wzrokiem odnaleźć Jarka, ale nie było go w pobliżu.

Nie miałem wyjścia, musiałem zapłacić za wszystkich

Potem odprowadziłem Kasię do pokoju. Jej dzieciaki jeszcze nie spały. Wytrzeszczyły oczy, gdy okazało się, że ojciec gdzieś się zapodział. Kasia była bliska płaczu… Czułem się niezręcznie, współczułem jej. Chciałem coś powiedzieć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.

Fakt, że jakaś panienka puściła mnie kantem, nie miał najmniejszego znaczenia wobec tego, co spotkało Kasię. Nie czekając dłużej, uciekłem do swojego pokoju. Rano w paskudnym humorze zwlokłem się na śniadanie. Przy stoliku w otoczeniu rodziny siedział Jarek.

Starał się uśmiechać, dużo mówił, jednak pozostała trójka milczała jak zaklęta. Kasia w ogóle nie patrzyła w jego stronę. Bliźniaki z kolei patrzyły na ojca z wyrzutem.

No ładnie. Atmosfera była napięta i najchętniej bym się wycofał, ale szczerze mówiąc, byłem głodny. Przyjrzałem się Jarkowi uważniej, bo wydało mi się, że ma na twarzy ślady pobicia. Jakaś szrama i siniak.

– Ktoś cię zaczepił? – rzuciłem do niego od niechcenia.

Zanim jednak Jarek zdążył coś odpowiedzieć, odezwał się Jasiek.

– Tata spadł z balkonu – wyjaśnił z poważną miną, po czym uśmiechnął się, nie kryjąc złośliwości.

Mój kumpel podpadł nawet własnym dzieciom

Z trudem dotrwałem do końca posiłku. Jedliśmy w milczeniu. Męczyłem się strasznie, bo nie należę do małomównych. W każdym razie, gdy tylko wstałem, Jarek chwycił mnie za łokieć.

– Chodź, musimy pogadać – poprosił błagalnym tonem.

Właściwie za poderwanie „mojej” dziewczyny należało mu się lanie, ale ja bardzo spokojnie oceniłem sytuację. Gdybym zadurzył się w tamtej panience, a potem by się okazało, jaka jest naprawdę, pewnie bym cierpiał. Natomiast w tamtym momencie doskwierała mi tylko urażona męska duma.

– Co mam robić? – skomlał przyciszonym głosem, gdy przysiedliśmy w holu przy recepcji. – Odbiło mi, za dużo wypiłem, a ta laska, ta kelnerka rzuciła się na mnie. Jakoś tak samo wyszło. Przepraszam cię, stary – mówił.

– Mnie przepraszasz? A co powiedziałeś Kasi i dzieciakom? – spytałem, a Jarek machnął ręką.

– Nie wiem, co zrobić… Kocham Kasię i naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak się zachowałem. Domyślam się, co ona teraz czuje i muszę jakoś jej to wynagrodzić. To, co zaszło, no wiesz… to w ogóle trudno nazwać zdradą. To tylko hormony, zero uczucia. Zresztą z jej strony tak samo. Gdy było po wszystkim zwyczajnie wywaliła mnie w nocy na mróz – opowiadał. 

Milczałem, choć trudno było mi ukryć satysfakcję.

– Wytrzeźwiałem trochę i zrozumiałem, że muszę natychmiast wrócić do domu. Wróciłem, ale drzwi były zamknięte, więc wspiąłem się po piorunochronie, chwyciłem balustradę balkonu i niestety nie udało się. Spadłem, potłukłem się i niechcący obudziłem parę osób – kontynuował.

– To stąd ta blizna... – mruknąłem.

– Tak... Zrobiła się niezła afera. Jasiek i Bogna patrzą na mnie z obrzydzeniem… Cholera, na pewno domyślają się, co się działo. Kasia w ogóle nie chce rozmawiać. Chyba nie zamierza się rozwodzić? Stary, doradź mi coś... – wystękał błagalnie.

Spojrzałem na niego. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. Żal mi się go zrobiło, ale co miałem doradzić?

– Naprawdę nie wiem. Nie mam dzieci, ani nie potrafię wyobrazić sobie, żebym mógł znaleźć się w twojej sytuacji. Powiem ci tylko, że gdyby mój ojciec zrobił matce takie świństwo i na dodatek niemal publicznie, to nie chciałbym go znać.

Wracaliśmy do domu w podłych nastrojach. Teraz naprawdę żałuję, że dałem się namówić na ten wypad. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA