„Mój nastoletni syn zarabiał w tydzień więcej kasy niż ja przez miesiąc. Czułem, że coś tu śmierdzi”

ojciec z synem fot. Getty Images, Tetra Images
„– Wczoraj dzwonił i prosił mnie o sporą pożyczkę – babcia Adela skutecznie ostudziła mój zapał. – Oczywiście nie dałam mu ani grosza, ale za to od razu zadzwoniłam do twojej mamy. I wyobraź sobie, że w zeszłym miesiącu wziął od niej trzy tysiące. Obiecał oddać zaraz po wypłacie, ale kasy jak nie było, tak nie ma”.
/ 02.05.2024 07:15
ojciec z synem fot. Getty Images, Tetra Images

Nie zauważyłem nawet, kiedy nadszedł ten moment, w którym mój syn, Marcin stał się prawie pełnoletni. Już na kilka tygodni przed swoimi urodzinami poinformował mnie, że pragnie ten wyjątkowy dzień celebrować w gronie swoich kumpli, organizując imprezę w wynajętym miejscu i niestety nie znajdzie się tam miejsca dla mnie.

Przystałem na to, gdyż zdaję sobie sprawę, iż przychodzi taki czas w życiu każdego młodego człowieka, gdy rodzice przestają być najważniejsi, a na pierwszy plan wysuwają się znajomi i pierwsze miłości.

– W zamian w sobotę zabieram cię na mecz – oznajmiłem mu. – To będzie mój prezent urodzinowy dla ciebie.

Marcin bardzo się ucieszył. Tak samo jak ja, był wielkim fanem futbolu.

Wychowywałem syna sam

Gdy syn kończył osiemnaście lat, ja spędzałem wieczór w domu, rozmyślając o minionych latach, począwszy od dnia jego przyjścia na świat. Życie potoczyło się zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałem.

Radosne chwile przerwała śmiertelna choroba mojej małżonki, która zmarła z powodu nowotworu piersi niedługo po tym, jak Marcin skończył dwa latka. Zostaliśmy sami. Musiałem poradzić sobie sam z wychowywaniem malucha, co spowodowało, że nawet nie było kiedy opłakiwać ukochanej. Na pewno nie podołałbym temu wyzwaniu, gdyby nie wsparcie dwóch babć, które przepadały za wnuczkiem i opiekowały się nim pod moją nieobecność, kiedy byłem w pracy.

Musiałem więcej pracować

Sporo czasu poświęcałem na pracę, aby móc zapewnić synowi godne warunki do życia. Aby spłacać raty pożyczki, którą zaciągnęliśmy razem z małżonką na zakup mieszkania, zmuszony byłem dorabiać w weekendy, co na pewno miało wpływ na małego Marcinka. Mam świadomość, że w pewnym sensie został pozbawiony obecności obojga rodziców.

Pracowałem jako konduktor, więc nierzadko przez kilka kolejnych dni nie pojawiałem się w mieszkaniu, a na dodatek dorabiałem jako mechanik w warsztacie kumpla. Robiłem to wszystko z myślą o synu, ale on wtedy tego nie pojmował i złościł się, gdy to babcia uczestniczyła w zebraniach w szkole albo towarzyszyła mu w drodze na zajęcia sportowe. Jego rówieśnicy przychodzili przecież z tatą lub mamą.

Cieszyłem się, że się rozwija

Miałem w planach poświęcać synowi więcej uwagi, jednak zamiast zwalniać tempo, życie nakładało na mnie coraz to nowe zadania. Marcin stawał się coraz starszy, a co za tym idzie, rosły też wydatki z nim związane. Zależało mi, aby miał możliwość uczestniczenia w wycieczkach organizowanych przez szkołę, jeździł na kolonie i chodził na dodatkowe zajęcia z angielskiego. Bardzo się cieszę, że wyrósł na tak świetnego nastolatka, z którego jestem niesamowicie dumny.

Mój syn miał niezłe oceny, ale to sport był i jest jego konikiem. Cały ja! Za młodu też kopałem piłkę i on odziedziczył po mnie tę pasję. Kiedy zdobywał gola jako napastnik w czwartej lidze, rozpierała mnie duma. To dla mnie znak, że moje wysiłki nie były daremne. Obserwowanie, jak moje dziecko pędzi do bramki rywala, to najlepsze uczucie pod słońcem!

Nigdy mi się nie zwierzał

Jest jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Marcin praktycznie w ogóle nie porusza ze mną ważnych kwestii. Parę razy chciałem z nim szczerze pogadać, ale syn za każdym razem unikał takich rozmów. Gdy miał jakieś kłopoty, to wolał się zwierzać babciom albo dziadkowi. Czułem się przez to nieco dotknięty, ale zdawałem sobie sprawę, że to efekt jego doświadczeń z dzieciństwa, więc nie miałem do niego o to żalu.

W minioną sobotę wybraliśmy się obejrzeć spotkanie piłkarskie. Wejściówki dostałem w prezencie z okazji moich urodzin, mieliśmy miejsca w najlepszej strefie. Zespół, któremu kibicowaliśmy, zaprezentował się znakomicie.

– Po meczu chciałbym cię gdzieś wyciągnąć na obiad – rzuciłem, kiedy opuściliśmy obiekt.

Tym razem to ja cię zapraszam – odpowiedział niespodziewanie Marcin.

Przystałem na propozycję, zakładając, że odłożył na ten cel trochę gotówki z otrzymanych prezentów.

Nie wiedziałem, że pracuje

Podczas naszej wizyty w wykwintnej knajpce, gdy rozsiedliśmy się przy stoliku, mój syn odezwał się:

– Słuchaj tato, od dziś zamierzam cię wesprzeć finansowo. Zacząłem dorabiać. Zdaję sobie sprawę, że harowanie na nas obu sporo cię kosztowało i chcę ci ulżyć.

– Marcin, ale ty musisz się uczyć! – zaprotestowałem.

– Nie będzie to ani ciężkie, ani bardzo czasochłonne zajęcie. Raptem dwie godzinki po szkole. Na pewno sobie poradzę. Moim zadaniem będzie wspieranie Grześka w pakowaniu rzeczy, które sprzedaje w sieci. Udało mi się już zarobić pierwsze pieniądze i pomyślałem, że fajnie byłoby zaprosić cię za nie na kolację – wyjaśnił.

Poczułem, jak bardzo jestem dumny z mojego dziecka. Stał się takim dojrzałym i zaradnym młodym mężczyzną...

Byłem zaskoczony 

Siedem dni później, kiedy wróciłem z roboty, zobaczyłem jak Grzesiek wraz z Marcinem instalują ogromny plazmowy TV w jego sypialni.

– Synu, skąd wziąłeś kasę na taki luksusowy sprzęt? – byłem ciekawy. – To musiało słono kosztować!

– Dostałem bonusową premię za dobrą sprzedaż – odparł.

Muszę przyznać, że poczułem się nieswojo, gdy okazało się, że mój syn w siedem dni wygenerował większy przychód niż ja zazwyczaj uzyskuję przez cały miesiąc. Telewizor to był dopiero początek.

W przeciągu kolejnych czterech tygodni w naszym mieszkaniu zadomowił się porządny zestaw audio i rower z górnej półki. Dostrzegłem również, że zawartość szafy mojego dzieciaka przeszła gruntowną przemianę. Zaczął też inwestować w droższe kosmetyki, a na jego nadgarstku pojawił się stylowy zegarek. Szybkość, z jaką Marcin dokonywał kolejnych zakupów, totalnie zwalała mnie z nóg.

Byłem zaniepokojony

– Biznes w moim sklepie kwitnie, dlatego zastanawiam się nad zakupem auta – pewnego dnia oznajmił mój syn.

– Masz pewność, że prowadzisz legalną działalność? – spytałem z powątpiewaniem. – Trudno w ciągu kwartału zarobić na samochód i mnóstwo innych rzeczy.

– Spokojnie, tato. Wiesz przecież, jak wielkie jest zapotrzebowanie na sprzęt komputerowy. A poza tym Grzegorz zna ludzi w hurtowni, dzięki czemu mamy spore zyski.

Syn zdecydował, że chce mieć prawo jazdy i poszedł na kurs. A potem, zaczął szukać samochodu. I to nie byle jakiego! Jakby tego było mało, to jeszcze przywiózł do domu lodówkę. Nowiutką! No i meble skórzane do salonu też sprawił. Całkiem niezły zestaw. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Z jednej strony byłam z niego niesamowicie dumny, a z drugiej kompletnie zaskoczony i zdziwiony tym wszystkim.

Gdy zbliżało się lato, Marcin wyszedł z pewną inicjatywą.

– Słuchaj, mam świetny pomysł – powiedział. – Wiem, że od dawna chciałbyś zobaczyć jakieś miejsca poza Polską, ale kasa nam na to nie pozwalała. Zaplanowałem nam wypad do Chorwacji podczas wakacji. Ja płacę za wszystko.

Teściowa była czujna

Babcia Marcina zadzwoniła do mnie tuż przed letnimi wakacjami i poprosiła o pilne spotkanie. Nie miałem częstego kontaktu z teściową, odkąd zmarła moja żona, więc domyślałem się, że chodzi o coś ważnego.

– Marcin wpadł w kłopoty – powiedziała prosto z mostu.

– Nieee, no co ty! – uśmiechnąłem się. – Świetnie sobie radzi.

– Wczoraj dzwonił i prosił mnie o sporą pożyczkę – babcia Adela skutecznie ostudziła mój zapał. – Oczywiście nie dałam mu ani grosza, ale za to od razu zadzwoniłam do twojej mamy. I wyobraź sobie, że w zeszłym miesiącu wziął od niej trzy tysiące. Obiecał oddać zaraz po wypłacie, ale kasy jak nie było, tak nie ma.

Poznałem prawdę

Od razu wykręciłem numer jego telefonu, ale nie odebrał.

„Po co brał kasę, przecież nieźle mu płacą?" – zastanawiałem się.

Chciałem odbyć z nim poważną rozmowę. Gdy przekroczyłem próg mieszkania, okazało się, że Marcin gdzieś wyszedł. Wtedy wpadłem na pomysł, aby zrobić coś, na co nigdy wcześniej się nie poważyłem – przejrzeć jego pokój. Grzebiąc w papierach na blacie biurka, natrafiłem na stos blankietów do typowania wyników spotkań piłki nożnej. W jednej chwili wszystko zrozumiałem... Mój syn jest nałogowym hazardzistą!

Kiedy się pojawił, wziąłem go na spytki. Wszystko mi wyśpiewał. Wyznał, że pierwsze zakłady postawił za forsę, którą dostał na swoje urodziny. Z Grześkiem się w to wkręcili. Tak dobrze im szło, że zaczęli grać o wyższe stawki, a fart ciągle ich nie opuszczał. Wszystko szło jak z płatka, aż tu nagle karta się odwróciła i przehulali całą wygraną. Myśląc, że znowu zaczną zgarniać kasę, zaczęli brać pożyczki. Teraz obaj mają na karku spore zadłużenie.

Musiałem mu pomóc

– Wybacz, że cię okłamałem, tato – powiedział ze łzami w oczach. – Nigdy więcej nie będę grał. Muszę tylko teraz spłacić to, co jestem winny...

Tamtego wieczora po raz pierwszy tak otwarcie porozmawialiśmy ze sobą. Marcin wyznał mi, że miał kompleksy na tle rówieśników – tak jak oni marzył o stylowych ciuchach i podróżach za granicę. Zdawał sobie jednak sprawę, że moja wypłata nie pozwoli na taki luksus. Zakłady bukmacherskie jawiły mu się jako najprostsza i najszybsza ścieżka do spełnienia tych pragnień.

Wspólnie doszliśmy do wniosku, że Marcin poszuka legalnego zajęcia, aby uregulować zaległe należności. Od tamtego wieczora sporo się pozmieniało. Gadamy ze sobą o wiele częściej niż kiedyś. Mój syn chętniej dzieli się ze mną historiami ze swojego życia. Jak widać, nawet z pozornie beznadziejnej sytuacji da się wyciągnąć coś dobrego.

Rafał, 45 lat

Czytaj także: „Matka zabroniła mi mieć drugie dziecko. Uważa, że jestem za biedna i na pewno zrobię z niej darmową niańkę”
„Narzeczony długo trzymał nasz związek w tajemnicy. Dopiero po zaręczynach poznałam jego ponury sekret”
„Romans z synową był bardzo gorący. Teraz nie wiem, czy za 9 miesięcy urodzi się mój syn czy wnuk”

 

Redakcja poleca

REKLAMA