„Mój młodszy o 15 lat mąż zaczął brykać na urlopie. Myślał, że będę przymykać oko na jego zdrady”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, shurkin_son
„– Przyznaję, byłam naiwna, wierząc w twoje intencje. Ale chyba nie myślałeś, że się nie zorientuję? Czego się spodziewałeś, że będę zajadać popcorn patrząc, jak mnie zdradzasz na prawo i lewo? – spytałam”.
/ 20.08.2024 13:15
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, shurkin_son

Nigdy nie byłam dobra w budowaniu związków. Miałam wielu serdecznych kolegów, ale jakoś nigdy z nikim nie połączyło mnie nic głębszego. O ile dość szybko zjednywałam sobie znajomych, o tyle wyrywna do zakochiwania się nie byłam. Patrzyłam, jak moje rówieśniczki angażują się w związki, a potem leczą złamane serca i jakoś nie miałam potrzeby powielać tego scenariusza.

Miałam swoje zasady

I nie, nie byłam brzydka czy niezgrabna. Tak naprawdę nic mi nie brakowało. Oczywiście, miałam tam jakieś kompleksy, jak każda dziewczyna w moim wieku. Ale przy tym dość twardo stąpałam po ziemi, potrafiłam realnie ocenić swoją wartość (w tym również to, co widzę w lustrze). A byłam całkiem niegłupia, wiele rzeczy przychodziło mi z łatwością i niektórzy nauczyciele wróżyli mi karierę – nie mogli się tylko zdecydować, w jakiej dziedzinie.

I to nie tak, że chłopcy się mną totalnie nie interesowali. Owszem, bywali tacy, co próbowali do mnie „zarywać”. Ale ja nie byłam kompletnie nimi zainteresowana. Miałam wrażenie, że jesteśmy z zupełnie różnych światów. A na dodatek uważałam, że najpierw trzeba z kimś zbudować relację przyjacielską, a dopiero potem można tworzyć związek. Może byłam naiwna.

Myślałam, że będę starą panną

Rodzicom swoimi sprawami głowy nie zawracałam, ale czasem rozmawiałam sobie od serca z babcią.

– Co cię gryzie, wnusiu? – pytała, widząc ogarniającą mnie melancholię.

– Oj, babciu, bo to wszystko jest takie skomplikowane...

– Co jest takie skomplikowane, Karolciu? Opowiedz mi.

– No bo widzisz, ludzie się tak w te pary łączą, a mnie jakoś nie idzie…

– Ale wiesz, kochanie, że na każdego przyjdzie jego pora?

– Sugerujesz, że znajdę swoją miłość, jak już będę stara i brzydka?

– Akurat to ci nie grozi – odparła babcia ze śmiechem – na bycie brzydką nie masz szans, a starzeć też się raczej będziesz powoli, bo masz dobre geny!

– To fakt, młodzieńcy się do tej pory za tobą oglądają. Ale powiedz, jak to jest, że jak już się mną jakiś chłopak zainteresuje, to mam wrażenie, że gramy w zupełnie innej lidze?

– Coś ci powiem, kochanie – babcia nieco spoważniała. – Mówi się, że faceci boją się inteligentnych kobiet. To oczywiście stereotyp, jakich wiele, ale być może coś w tym jest. Sroce spod ogona nie wypadłaś, znasz swoją wartość i to może stanowić problem.

– Czyli co: mam się stać słodką idiotką?

– Boże broń! – babcia uniosła ręce w górę ze śmiechem. – Bądź sobą. W końcu trafisz na mężczyznę, dla którego Twoje atuty staną się największym afrodyzjakiem. Zobaczysz.

Nie miałam innego wyjścia, jak tylko zaufać mojej babci. Trochę w życiu przeżyła i swoje wiedziała. I chociaż wychowała się w zupełnie innych czasach, to też łatwo nie miała. Na jej małżeństwo wielu patrzyło wilkiem, bo stara panna bez posagu wżeniła się w rodzinę z koneksjami i pieniędzmi, a na dodatek była od małżonka starsza o całe dwa lata. Więc jeśli ta kobieta mówiła mi, że nie zostanę starą panną, to po prostu musiałam w to uwierzyć.

Zajęłam się karierą i sobą

Póki co jednak skupiłam się na sobie i konsekwentnie realizowałam cel, jaki sobie w życiu wyznaczyłam. Wiedziałam, kim chcę zostać i dążyłam do tego z typowym dla mnie uporem. Dostałam się do firmy, w której chciałam pracować i powoli pięłam się po szczeblach kariery. Coraz lepiej zarabiałam i mogłam sobie pozwolić na wiele rzeczy, o których wcześniej nawet nie marzyłam.

Przede wszystkim postanowiłam zadbać o siebie. Nie żebym wcześniej o siebie nie dbała, ale teraz miałam odpowiednie środki, by zrobić to w sposób przemyślany, kompleksowo. Zapisałam się do kameralnego klubu sportowego, gdzie dbałam o swoją kondycję pod okiem trenera personalnego. Odpowiednio dobrane ćwiczenia pomogły mi wzmocnić mięśnie, wyszczuplić sylwetkę i ogólnie poprawić sprawność fizyczną.
Raz w tygodniu chodziłam do SPA, gdzie wręcz rozpieszczano moje zmysły. Masaże i zabiegi pozwalały mi się zrelaksować po ciężkim tygodniu pracy, no i nie pozostawały bez wpływu na mój wygląd. Do tego sprawdzony fryzjer i utalentowana kosmetyczka… Gdy spoglądałam na siebie w lustrze, śmiałam się, że jest sporo prawdy w powiedzeniu „nie ma brzydkich kobiet, są tylko zaniedbane”.

W ramach dbałości o siebie wyjeżdżałam też na urlop do zagranicznych kurortów. Wybierałam takie miejsca, gdzie mogłam dzielić czas między zwiedzanie i wypoczynek nad wodą. W jednym i drugim nader chętnie towarzyszyli mi umięśnieni i opaleni miejscowi mężczyźni zawodowo zabawiający samotne kobiety wypoczywające w ich kraju. Oczywiście nie byłam pierwszą naiwną, wiedziałam na czym polega ta gra i akceptowałam jej reguły.

Uchodziłam za twardą sztukę

Na co dzień nie zaprzątałam sobie głowy bardziej skomplikowanymi relacjami damsko-męskimi. Nie szukałam faceta na siłę, choć oczywiście nie unikałam spotkań towarzyskich. Wokół mnie kręcili się rozmaici mężczyźni, ale dość szybko przekonywałam się, że interesują ich głównie moje pieniądze. W takich sytuacjach prędziutko kończyłam znajomość, informując delikwenta, że nie szukam utrzymanka.

Na jednym ze spotkań biznesowych, gdy byłam już mocno po 40-stce, poznałam Jacka. Jego zadaniem było dogranie wstępnych ustaleń w ramach wspólnego projektu. Był bardzo przejęty, bo od tego zależał jego awans w firmie, w której pracował. Ujął mnie tym i, zupełnie wbrew sobie, pomogłam mu wynegocjować korzystne warunki dla jego strony. Oczywiście, o dobro swojej firmy też zadbałam, za długo już siedziałam w tym biznesie, by nie mieć odpowiednio ustawionych priorytetów.
Gdy podpisaliśmy wstępną umowę, Jacek zapytał:

– Czy dałabyś się zaprosić na kolację? Chyba mam co świętować, a chciałbym to zrobić w miłym towarzystwie.

– Oj, jak w miłym, to chyba nie w moim! – wypaliłam bez zastanowienia, a Jacek natychmiast się roześmiał.

– Kokietka z ciebie. To co, dotrzymasz mi towarzystwa?

Zgodziłam się. Fascynował mnie ten młody człowiek i chciałam go poznać bliżej. Z całą pewnością był ode mnie sporo młodszy, choć najwyraźniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Postanowiłam go nie wtajemniczać od razu i zobaczyć, co z tego wyniknie.

Coś zaiskrzyło

Na jednej kolacji się nie skończyło. Nim doszło do kolejnych spotkań biznesowych, Jacek zaprosił mnie na randkę, potem na kolejną. Świetnie nam się rozmawiało, mieliśmy naprawdę wiele wspólnych tematów do poruszenia. Nie ukrywam, że dodatkowo imponowało mi, jak na mnie patrzył. Najwyraźniej rodziło się między nami coś głębszego. Wreszcie zaczynałam rozumieć o co chodzi z tą chemią i motylami w brzuchu.

Kiedy poprosił mnie o rękę, byłam jednak trochę zaskoczona.

– Nie przeszkadza ci, że jestem od ciebie starsza? – zapytałam.

– To tylko pesel. Te parę lat różnicy naprawdę nie ma znaczenia.

– No, nie takie parę. 15 lat dla niektórych jest nie do zaakceptowania.

– Kochanie, nie masz tego wypisanego na czole. Absolutnie nie wyglądasz na swoje lata, przecież doskonale o tym wiesz.

– I nie przeszkadza ci, że ludzie będą gadać?

– A niech gadają. Ich problem.

Wzięliśmy skromny, cichy ślub. Oczywiście nasze małżeństwo nie było tajemnicą, ale jeśli w pracy ludzie je jakoś komentowali, to do mnie nic nie docierało. I dobrze, bo byłam szczęśliwa i nie zamierzałam pozwolić, by ktoś to moje szczęście zepsuł. Nigdy nie czułam się tak dobrze! A dobre samopoczucie przełożyło się na jeszcze większą wydajność w pracy, co szefostwo nagrodziło kolejną podwyżką.

Mąż zaczął mnie zdradzać

Idylla trwała jakieś trzy lata. Pojechaliśmy wspólnie na urlop nad bardzo ciepłe morze. Jacek wolał wylegiwać się na plaży, ja chciałam trochę pozwiedzać. Postanowiliśmy sobie wzajemnie nie przeszkadzać i ja wybrałam wycieczkę z przewodnikiem, a on leżaczek i drinki z palemką. Gdy wróciłam z wycieczki, zastałam go w hotelowym barze w towarzystwie młodziutkiej blondynki. Całowali się. Mój mąż zachowywał się, jakby był wolny.

Bez słowa odwróciłam się na pięcie i poszłam do pokoju. Jacek pojawił się chwilę później.

– Karolinko, to nie jest tak jak myślisz!

– Cóż za banał. Nie potrafisz wymyślić nic bardziej przekonywającego?

– Kochanie, przecież mnie znasz…

– No właśnie tego nie jestem pewna.

Do końca pobytu Jacek nie opuszczał mnie na krok. Po powrocie do pracy zachowywał się, jakby nic się nie stało, a ja starałam się puścić ten wakacyjny incydent w niepamięć. 

Nie będę tolerować niewierności

Pół roku później nasze firmy realizowały kolejny wspólny projekt. Brakowało nam jakichś dokumentów, które powinna dostarczyć druga strona. Jako osoba współodpowiedzialna za przedsięwzięcie postanowiłam podjechać do firmy Jacka po potrzebne papiery. Drogę znałam, więc przez nikogo niezatrzymywana wkroczyłam do biura mojego męża. Właśnie przeprowadzał dogłębną analizę swojej sekretarki.

Gdy kilka godzin później wszedł do domu z bukietem kwiatów, zapytałam:

– Sam się spakujesz, czy ci pomóc?

– Ale kochanie, to nie…

To nie tak, jak myślę? – weszłam mu w słowo. – Przyznaję, byłam naiwna, wierząc w twoje intencje. Ale chyba nie myślałeś, że się nie zorientuję? Czego się spodziewałeś, że będę zajadać popcorn patrząc, jak mnie zdradzasz na prawo i lewo?

– Skarbie…

– Wynoś się. Może i jestem stara, ale nie głupia. Zabieraj manatki i won z mojego życia. Swoją drogą myślałam, że jesteś za młody na kryzys wieku średniego. Najwyraźniej się myliłam.

Karolina, 51 lat

Czytaj także: „Od lat żyję z mężem i kochankiem. Życie jest jak gotowanie, potrzeba nie tylko soli, ale też odpowiednich przypraw”
„Rodzice chcieli zaplanować mi życie, więc zwiałam za granicę. W Stanach balowałam i zmieniałam facetów jak rękawiczki”
„Narzeczony odkrył moje erotyczne fantazje w pamiętniku. Teraz postrzega mnie jako rozwiązłą i zrezygnował ze ślubu”

 

Redakcja poleca

REKLAMA