„Mój mąż mógłby być moim ojcem, bo dzieliło nas 25 lat. Niby go kochałam, ale nie umiałam docenić jego dobroci”

nieszczęśliwa kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Czarek oczarował mnie swoją serdecznością i poświęceniem. Żaden chłopak w moim wieku nie dbał o mnie tak bardzo, nie spełniał moich zachcianek, zanim zdążyłam je wypowiedzieć, nie całował mojego ciała z taką delikatnością i nie dziękował za każdy moment spędzony razem”.
/ 21.06.2024 21:15
nieszczęśliwa kobieta fot. Getty Images, Westend61

Każdy twierdzi, że jak związek się rozpada, to zazwyczaj wina leży po obu stronach. Totalna ściema. Mój związek małżeński miał szansę być udany. Niestety, nie wyszło, bo zachowałam się jak idiotka.

Nie mogli tego pojąć

Nasz romans działał ludziom na nerwy. Denerwowali się, gdy usiłowałam opowiadać o swoich emocjach.

– Przestań gadać głupoty – powtarzali. Nie da się pokochać faceta w jego wieku. To tylko twoja wyobraźnia.

Dostawałam też mądre wskazówki.

– Daj sobie z nim spokój. Prędzej czy później i tak ci się znudzi, więc im prędzej zakończysz tę relację, tym mniejszą krzywdę mu wyrządzisz.

Znajomi kreślili przyszłość naszego związku za kilka dekad, kiedy ja byłabym nadal atrakcyjną czterdziestką z hakiem, a Czarek stetryczałym staruszkiem po siedemdziesiątce.

– Masz ochotę założyć z nim rodzinę? – dopytywała się moja mama. – Ledwie wyjdziesz z pieluch dla dzieci, a już będziesz musiała zajmować się zmianą tych dla dorosłych. Pomyśl o tym dobrze. W końcu jest w wieku twojego taty albo jednego z jego znajomych. Kochanie, przecież wiesz, że chcę dla ciebie tego, co najlepsze...

– Spodziewasz się dziecka? – moja siostra zadała bezpośrednie pytanie, a gdy przytaknęłam (chociaż to nie był powód, dla którego zgodziłam się wyjść za Czarka), zadeklarowała, że wesprze mnie niezależnie od mojej decyzji. Wspominając o decyzji, miała na myśli usunięcie ciąży albo samodzielne zajmowanie się dzieckiem. Czarka uważała za przelotne zauroczenie. Czując się dogłębnie dotknięta, nie zaprosiłam siostry na ceremonię zaślubin, tak samo jak sporej części rodziny i przyjaciół.

– Ja go kocham! Naprawdę kocham! – zawzięcie broniłam swoich uczuć.

Wszyscy byli zdziwieni, że 28-latka oszalała na punkcie faceta po pięćdziesiątce. Nikt nie pojmował, że Czarek oczarował mnie swoją serdecznością i poświęceniem. Żaden chłopak w moim wieku nie dbał o mnie tak bardzo, nie spełniał moich zachcianek zanim zdążyłam je wypowiedzieć, nie całował mojego ciała z taką delikatnością i nie dziękował za każdy moment spędzony razem.

Chciałam walczyć o swoje szczęście

Faceci w moim wieku – o ile w ogóle zasługują na miano facetów – często robili jakieś fochy bez powodu, stawiali poprzeczkę wysoko, a sami nic nie oferowali, i bez końca bawili się w jakieś podchody, panicznie bojąc się zaangażowania. Zachowywali się jak smarkacze, którzy szukają drugiej mamuśki. Czarek oczekiwał po prostu, żebym była dla niego równorzędną kompanką. Niby wszyscy zauważali, że przy nim odżyłam, ale uważali, że powinnam wykorzystać swój urok, żeby wyrwać kogoś bardziej odpowiedniego (czyli młodszego).

– Dasz radę znieść tę presję? – w końcu nawet Czarek, zaniepokojony atakami na nas, zadał mi to pytanie. Jego bliscy, włącznie z dwójką dzieci niewiele młodszych ode mnie, również nie popierali jego decyzji.

Ludzie gadali, że skończę z nim tak samo jak jego była. „Poprzednia żona miała go dosyć, bo wiecznie go nie było w domu i był uzależniony od pracy, a ta znajdzie sobie kogoś na boku" – obgadywali mnie. Byłam pełna podziwu dla Czarka, że przy mnie zostaje mimo wszystko, ale zauważyłam w jego spojrzeniu również niepokój. Wszystkie obawy zniknęły, gdy zaszłam w ciążę. Kiedy Czarek się o tym dowiedział, przyjechał do mnie z naręczem czerwonych róż i pierścionkiem z diamentem.

Gdy sobie przypomnę moment, gdy się zaręczyliśmy, dzień naszego wesela i te niemal pięć lat, które razem spędziliśmy, to zadaję sobie pytanie – jakim cudem doprowadziłam do rozpadu czegoś tak cudownego? Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, ile razem przetrwaliśmy...

Denerwował mnie jego spokój

Kiedy zdecydowałam się odejść, sądziłam, że robię dobrze. Odchodzę od faceta, który ewidentnie nie jest zadowolony ze swojego drugiego małżeństwa. Gdyby znalazł się wtedy przy mnie ktoś życzliwy, kto powiedziałby mi, żebym się opamiętała i przemyślała to, co mówię o Czarku, to pewnie teraz nie stałabym bezradnie w oknie, patrząc, jak zabiera naszą małą córeczkę na weekend.

Gdybym tylko mogła, wybrałabym się z rodziną w Tatry lub nad Bałtyk, ciesząc się wspaniałymi chwilami i pozwalając mu dbać o mnie. Niestety, nawet po zawarciu małżeństwa nikt nie popierał naszej relacji, a pierwsze problemy zaczęły się tuż po tym, jak na świat przyszła Ola.

Czarek dowcipkował, że jeszcze nigdy nie spotkał tak płaczliwego niemowlaka, ale mnie wcale nie było do żartów. Ola nie płakała, tylko darła się wniebogłosy, żądając natychmiastowej zmiany pampersa, mojego zainteresowania lub mleka. W ciągu paru miesięcy od rozwiązania stałam się cieniem siebie, z którego ta mała istotka wyssała ostatnie pokłady sił.

Wyczerpana, często dostawałam szału, a optymizm mojego męża tylko pogarszał sprawę. Kiedy mówił „przejdzie jej”, używając spokojnego głosu doświadczonego rodzica, drażniło mnie to bardziej niż uszczypliwe komentarze innych kobiet. On bez problemu godził bycie tatą, partnerem, osobą dbającą o dom i swoją pracę, a ja nie dawałam sobie z niczym rady.

Przez swoją nieporadność nie pozwalałam krewnym mojego ukochanego odwiedzać nas w mieszkaniu. Obawiałam się, że później jego dzieci będą opowiadać mamie, jaka jestem kiepska w roli małżonki. Krytyczne spojrzenia szwagierki i teściowej w zupełności mi wystarczały... Mój mąż nie potrafił zrozumieć, czemu tak przejmuję się tym, co myślą inni, ale uszanował moje zdanie.

Mimo że przyszło mu to z trudem, poprosił bliskich i znajomych, żeby pozwolili mi dojść do siebie, a sam zabierał naszą córcię do nich, gdy chcieli się z nią zobaczyć. I właśnie te wypady stały się przyczyną naszej następnej sprzeczki.

Awantury stały się codziennością

Przebywając w samotności w opustoszałym mieszkaniu, pogrążałam się w absurdalnych rozmyślaniach. Niesamowicie denerwowała mnie myśl o poprzedniej żonie Czarka i dzieciakach kręcących się wokół naszego berbecia, dlatego zasypywałam go niezliczonymi telefonami i SMS-ami. Gdy nie reagował na moje próby kontaktu albo nie odpisywał wystarczająco błyskawicznie, a już szczególnie, kiedy wracał z opóźnieniem, robiłam mu nieziemskie awantury rodem z podrzędnej karczmy.

– Kompletnie się pogubiłem i nie mam pojęcia, jak mam postąpić… – zwierzył mi się kiedyś, kompletnie załamany całą tą sytuacją.

Aż się we mnie gotowało, żeby powiedzieć mu, że najlepszym wyjściem byłoby odesłanie żony na inną planetę, a dzieciaki na jakiś zagraniczny wyjazd. Mimo to, nie dałam nic po sobie poznać i tylko zrobiłam zaskoczoną i lekko wkurzoną minę. W końcu, po długich rozmowach z przyjaciółkami, doszłam do wniosku, że chyba powinnam pozwolić jego rodzinie przychodzić do naszego mieszkania. Czarek tak się ucieszył z mojej decyzji, że od razu zatrudnił kobietę do sprzątania, żebym nie musiała się zamartwiać o porządki i gotowanie.

Moja rola ograniczała się do dbania o siebie i opieki nad naszym maleństwem. W tamtym czasie wydawało mi się, że i tak mam za dużo na głowie, ale z perspektywy czasu myślę, że gdybym była bardziej zajęta, to nie snułabym w myślach niejednoznacznych scenariuszy. Niepewna tego, na czym stoję, potrafiłam wbić się w najbardziej wyzywającą mini i szpilki, po czym z wystrojoną córcią paradowałam do biura męża albo zjawiałam się na jego biznesowych spotkaniach.

Zmieszany, próbował obrócić całą sytuację w dowcip, ale dostrzegłam, że czuje się jak w potrzasku. Iskierki w jego oczach przygasły, a na twarzy pojawiło się więcej zmarszczek i siwizny we włosach, jednak nie potrafiłam przestać. Nikt również nie odwiódł mnie od takich głupot. Wręcz odwrotnie, wszystkie ważne dla mnie kobiety sądziły, że moje zachowanie musi mieć jakieś podstawy.

– Ostrzegałam, że tak to się potoczy – przepowiadała moja mama.

Najcięższe jednak okazywały się spotkania z byłą mojego faceta. Zupełnie nie obchodziło mnie, że ich związek skończył się wieki temu, na dodatek z jej woli. Zamiast cieszyć się, iż mój facet dokłada starań, by nasze rodziny utrzymywały jako takie relacje przynajmniej od wielkiego dzwonu, ja tylko siedziałam naburmuszona, wmawiając mu po każdej takiej wizycie, że wciąż jest z nią coś na rzeczy. Zanim faktycznie popchnęłam go w objęcia eks, sama zdążyłam dopuścić się zdrady...

Potrzebowałam jakiejś odmiany

Tomek i ja nawiązaliśmy kontakt przez popularną aplikację randkową. Prezentował się niczym gwiazda z okładki magazynu, miał fantastyczny styl i pasjonujące zainteresowania, a do tego nieustannie mnie komplementował. Zgodziłam się na spotkanie, kierując się zarówno zaciekawieniem jego osobą, jak i chęcią zrobienia na przekór Czarkowi, który mimo moich protestów zabrał dwoje starszaków na górski wypad. Zupełnie wyleciało mi z głowy, jakie to uczucie beztrosko spędzać czas i nim się obejrzałam, szalona sobota przerodziła się w niedzielę.

Razem z Tomkiem szaleliśmy po dyskotekach do rana i pokładaliśmy się ze śmiechu na komediowych seansach. Wtedy jeszcze nic nas nie łączyło. Poszliśmy do łóżka dopiero po miesiącu, gdy Czarek wyjechał świętować urodziny swojej córki. Miałam jechać z nim, ale wkurzyłam się, gdy powiedział, że zamiast iść do knajpy, woli kameralną imprezę w ich starym domku letniskowym. Jakby tego było mało, kupił córce prezent bez porozumienia ze mną. Kiedy postawiłam go przed wyborem – ja albo była, zapytał, czy serio muszę wszystko rujnować.

– Zrozum, nigdy nie wykreślę jej ze swojego życia, bo to matka moich dzieci, ale to ciebie kocham i z tobą jestem – dorzucił bezradnie.

Oskarżyłam go o zdradę i powiedziałam, żeby wracał do swoich bliskich. Kiedy tylko on i Ola wyszli z mieszkania, od razu zaczęłam pisać z Tomkiem. Tego samego dnia, po południu, uprawialiśmy seks w łóżku, które dzieliłam z mężem. Choć narażałam się na spore niebezpieczeństwo, Czarek o naszym romansie dowiedział się znacznie później. Parsknęłam śmiechem, gdy dociekał powodów mojego postępowania; w dalszym ciągu pałałam chęcią odwetu.

Kiedy podejmowałam decyzję o rozstaniu z mężem, byłam przekonana, że szybko przyjdzie do mnie z prośbą o to, żebym wróciła. Kompletnie nie pomyślałam o tym, jak bardzo może być urażony. Już następnego dnia po tym, jak się rozeszliśmy, dostałam papiery rozwodowe. Przepisał na mnie nasze wspólne mieszkanie i zadbał o przyszłość naszej córki.

Dostęp do kasy obwarował jednak tyloma zastrzeżeniami, że dla mnie niewiele już zostało. Facet, z którym zaczęłam się spotykać, po paru miesiącach miał dość ciągłego niańczenia mnie i bycia u mojego boku. Stwierdził, że nie jest jeszcze gotowy na tak poważny związek i taką odpowiedzialność.

Gdzieś w środku nadal miałam nadzieję, że to jeszcze nie koniec mojego związku, mimo rozwodu. Ilekroć mąż zjawiał się, żeby zabrać naszą córeczkę, ciągle myślałam sobie: „Dam radę to naprawić, w końcu mamy wspólne dziecko". Starałam się być uprzejma i pomocna, przyrządzałam jego ulubione dania jak za dawnych czasów, ale on zawsze odmawiał, choć kulturalnie. Chciał spędzać czas z małą poza domem albo u swojej rodziny.

Zostałam z niczym

Gdy minął rok od naszego rozwodu, nagle ujrzałam go na ulicy z eksmałżonką. Spacerowali objęci, promieniując radością, zupełnie jak my kiedyś. Poczułam wtedy, jak ogarnia mnie rozpacz i bezsilność. W pierwszym odruchu wściekłości zagroziłam Czarkowi, że odbiorę mu prawo do opieki nad naszą córeczką, jednak żaden adwokat nie zechciał mnie wesprzeć, więc zrezygnowałam z pozwu.

– Błagam, daj nam jeszcze jedną szansę! – zwróciłam się do niego w chwili totalnej desperacji.

Przygarnął mnie do siebie i cicho powiedział, że to niemożliwe.

– Ludzie mówili, że mnie zdradzisz, ale byłem przekonany, że nam się powiedzie. Przemyślałem błędy z dawnych lat, poświęciłem się dla naszej relacji, dałem Oli więcej uwagi i uczucia niż pozostałym dzieciom, zrobiłem, co w mojej mocy, żebyś była zadowolona, a ty i tak mnie zdradziłaś.

Łzy cisnęły mi się do oczu, gdy usłyszałam jego słowa, że pozostanę dla niego kimś istotnym, ponieważ w jakiś sposób jego uczucie do mnie przetrwało. Pragnęłam uklęknąć u jego stóp i zaklinać go, by przy mnie został, ale on na to nie przystał. Chwycił mnie zdecydowanie, kiedy osłabiona opadałam na podłogę.

– Życzę ci wszystkiego dobrego, skarbie. Dla mnie na zawsze pozostaniesz ważna – silnie ścisnął moją rękę.

Jestem rozbita w drobny mak, a poskładanie się do kupy idzie mi jak po grudzie, mimo że od tej rozmowy minął już ponad rok. Pojęłam, że Czaruś był moją drugą połówką dopiero, gdy już rozeszły się nasze drogi. To ja dobiłam to uczucie.

Katarzyna, 30 lat 

Czytaj także:
„Mama wykluczyła mnie z życia i z testamentu, bo ożeniłem się z rozwódką. Nigdy nie poznała swoich wnuczek”
„Żona ma trzy razy większą wypłatę ode mnie. Ją stać na wakacje pod palmami, a mnie na te na balkonie”
„Dla żony byłem fajtłapą w życiu i ofermą w łóżku. Zdziwiła się, gdy moją męskość doceniła dziewczyna syna”

Redakcja poleca

REKLAMA