Antek chyba oszalał na stare lata! Za nic w świecie nie chce zrozumieć, że nie jest już taki niezastąpiony w robocie. Ciągle próbuje wszystkim wmówić, że bez niego to by się cała firma zawaliła. A na dodatek jeszcze się tym chwali na prawo i lewo, że nie umie odpoczywać i ciągle tylko tyra. No normalnie jakiś pracoholik!
Mąż stracił chęć do życia
– Lenie z tych ludzi! – tak gada dzień w dzień, a ja się przez to czuję jak ostatni obibok. Bo wiecie, jak wracam z roboty, to chcę trochę odsapnąć, wyjść gdzieś ze znajomymi. Według męża to jest nie do przyjęcia. On by chciał tyrać po godzinach, a potem jeszcze brać się za odświeżanie garażu. Nie umie się wyluzować. Nawet wakacje mu niepotrzebne! Prosiłam go w tym roku tyle razy, żebyśmy się gdzieś wybrali!
Antek ciągle przekładał podjęcie decyzji, zasłaniając się nawałem obowiązków. Tak minęły wakacyjne miesiące i zawitała jesień... Wiadomo, jesienny urlop też może być fajny, niekoniecznie trzeba wtedy jechać gdzieś w ciepłe kraje. Ale Antek się uparł, że wciąż nie może wyrwać się z pracy. W końcu mnie to zdenerwowało!
Ok, rozumiem, że kiedyś musiałam dostosowywać się do różnych rzeczy. Raz do wolnego dzieci, kiedy indziej do koleżanek z roboty, które też miały szkraby, więc razem planowałyśmy, jak po kolei weźmiemy urlopy, żeby dzieciaki miały opiekę w czasie wolnym od szkoły. No i masz babo placek! Dzieci odchowane, w robocie jesienią już mało kto chce brać urlop, bo wszystkie dni urlopowe koleżanki wykorzystały w lecie, to co stoi na przeszkodzie? Facet!
„Niech ten pracuś zostanie w domu, jak mu się podoba. Ja się zmywam!”– jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Przyjaciele przekonali mnie do wyjazdu
– Zapowiada się piękna pogoda, a ceny poza sezonem letnim poleciały strasznie w dół, także wystarczy nam kasy na nocleg z wyżerką i do tego porządne wino na wieczorne pogaduchy – kusili mnie.
Propozycja wydawała się świetna, ale nie dla mojego Antka. Od razu zaczął grymasić, że on nigdzie nie pojedzie, bo ma straszny młyn w robocie.
– Skąd Tomkowi starczyło kasy na taką wycieczkę? Przecież on od dawna nie pracuje! – wytknął naszemu kumplowi.
– Skąd mam wiedzieć? Może dorabia gdzieś po cichu albo jego żona mu sponsoruje. Co mnie to interesuje? Jak chcesz, to ja ci też załatwię ten wyjazd, tylko jedź razem z nami! – zażartowałam.
– W odróżnieniu od paru osób, ja muszę tyrać! Nie będę pasożytował na wypłacie małżonki! – od razu się nadąsał.
– Phi, to sobie tyraj! – pomyślałam, trochę dotknięta tym, że określił mój prezent mianem pasożytnictwa. Odwróciłam się na pięcie i poszłam sobie.
Pojechałam bez męża
Antek grubo się mylił, jeśli sądził, że przez jego humory odpuszczę sobie urlop. Spakowałam manatki i ruszyłam w drogę. Całe 14 dni! Pożegnanie z jego strony było dość oschłe. Jeszcze przed wyjazdem próbowałam go przekonać, żeby dołączył do nas choćby na te dwa dni wolnego.
– Niby to tylko weekend, ale przekonasz się, jak się wtedy zrelaksujesz. Inna sceneria, świeże powietrze… A te krajobrazy! – namawiałam go, uśmiechając się zachęcająco.
Antek z pewnością nie był zachwycony moimi propozycjami, bo zaciskał wargi, a ja gadałam jak najęta, choć wiedziałam, że to bez sensu. Mój trud był daremny niczym oferowanie paska Beduinowi. Rzecz jasna, nie zaszczycił nas swoją obecnością! Nasi przyjaciele kompletnie nie rozumieli, o co mu chodzi. Zwłaszcza że postanowiłam nie kryć jego postępowania i nie wymyślać wymówek, że niby ma nawał pracy.
Najwyraźniej nie miał ochoty się tu pojawić – ot cała historia!
To jego decyzja
– Nie mówcie mi, że się rozstajecie? – z niepokojem w głosie, moja kumpela zagadnęła mnie wieczorową porą, gdy opatulone ciepłymi kocykami, popijałyśmy wino na tarasie.
– Co ty, zwariowałaś?! – żachnęłam się. – Jesteśmy od tego bardzo daleko!
„I coraz bardziej od siebie...” – pomyślałam z goryczą.
– Kamień z serca, bo już myślałam, że i was dopadła nuda we dwoje. Tak właśnie zaczyna się koniec każdej relacji – stwierdziła.
Kiedy powróciłam z wakacji, kompletnie nie planowałam rozpatrywać naszego związku w ten sposób. Wcale nie czułam się znużona Antkiem, po prostu nie dawałam rady z jego manią pracy i ciągłym udowadnianiem wszystkim dookoła, jak bardzo jest zapracowany i nie do zastąpienia! Mimo to, po przyjeździe do mieszkania, zaczęłam mieć spore wątpliwości, czy dam radę jeszcze długo z nim wytrzymywać...
Mąż mnie zaskoczył
Uwierzycie, że Antoś odświeżył nasze mieszkanie? Sypialnię, salon i aneks kuchenny! Od dobrych kilku lat szykowaliśmy się do tego remontu, ale ciągle jakoś tak odkładaliśmy go na później. Aż tu nagle taki prezent! W normalnych okolicznościach skakałabym z radości, ale nie w tym przypadku. Wiedziałam aż za dobrze, o co naprawdę chodziło mojemu mężowi. Nie tyle o odmalowanie wnętrz i sprawienie mi frajdy, co o zademonstrowanie, jak ciężko tyrał, kiedy reszta się bawiła. Włącznie ze mną.
– Nie miałem czasu, żeby jechać – usłyszałam pierwsze słowa z jego ust, gdy stanęłam z bagażem na progu. – Miałem tu istny młyn, przekonaj się sama.
Żeby pokazać, że to on rządzi, bo zarabia pieniądze, odmalował całe mieszkanie na biało. Doskonale zdawał sobie sprawę, że od dawna pragnę mieć sypialnię w delikatnym, błękitnym odcieniu! Głowię się nad tym, co go napadło na starość. Dawniej był duszą towarzystwa i potrafił się doskonale bawić! Wręcz nalegał, żebyśmy chodzili do znajomych na partyjkę brydża, zabierał mnie i dzieciaki na przejażdżki rowerami.
– Pyszny obiad składający się z kilku dań? Daj spokój, zrobimy sobie kiełbaski w sosiku ze świeżych pomidorów. Przygotowanie zajmie moment, a dzięki temu będziemy mieć więcej czasu dla siebie! Przecież nie można bez przerwy harować, odpoczynek też jest ważny! – powtarzał przy każdej okazji.
Niebawem coś go wykończy
Aktualnie chyba zmienił podejście. Czyżby miało to związek z 60-tką, która nadchodzi nieuchronnie? Być może Antoni ma poczucie, że się starzeje, zostaje zepchnięty na margines egzystencji i rozpaczliwie usiłuje dowieść, że jest potrzebny? Nieodzowny? Że bez jego wysiłków rzeczywistość runie w gruzy i nic nie będzie działać jak trzeba? Cierpi na takie „starcze ADHD”, takie określenie kiedyś zasłyszałam od siostrzeńca, który uważa, że w naszym kraju starsze osoby, zwłaszcza emeryci, to najbardziej zaharowana i zabiegana grupa społeczna.
No to kiepsko, facet przecież się nagle nie odmłodzi. Jak dalej będzie się tak przemęczał codziennie, to prędzej czy później albo ja nie wytrzymam i każę mu skończyć z tymi wygłupami, albo on po prostu wykituje z przepracowania, zanim zdążę zareagować.
Żadna z tych opcji nie jest dobra, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Nie mam pojęcia, w jaki sposób przekonać go, że w naszym wieku ciało wymaga o wiele dłuższego odpoczynku niż dawniej. Antek na razie daje radę – wstaje o świcie i pędzi do biura, a wieczorami siedzi przed komputerem. Twierdzi, że im więcej obowiązków, tym lepiej potrafi się ogarnąć. Może i prawda, ale pytanie brzmi, ile jeszcze pociągnie w tym tempie?
Halina, 59 lat
Czytaj także:
„Chciałam wychować córkę na księżniczkę, a wyrosła z niej lebiega. Ma dwie lewe ręce i królewskie wymagania”
„Niespodziewanie uśmiechnął się do mnie los i przygotował niespodziankę. Ta jedna rzecz odmieniła moje życie”
„Musiałem się nakombinować, by się z nią umówić, ale było warto. Moją uwagę przyciągnęła tajemnicą wypisaną na twarzy”